Ewa Ornacka: Czy to prawda, że jest pan najsilniejszym pięćdziesięciolatkiem na świecie?
Jarosław S. ps. Masa: Tak wyszło, w pewnym sensie przez przypadek (śmiech). Zawsze byłem silny, nawet jako dziecko. W podstawówce trafiłem do klasy sportowej i potrafiłem dać sobie radę z całą klasą, która chciała mnie lać na przerwach, bo byłem z biednej rodziny. Brali mnie w kółeczko i „dawaj na Jarka”. Źle na tym wychodzili… I tak mi zostało w dorosłym życiu. Ale mam schorowany kręgosłup i muszę wykonywać ćwiczenia rehabilitacyjne. Jedno to wyciskanie ciężarów, leżąc. Tak się rozpędziłem w tym wyciskaniu, ze pobiłem rekord świata w kategorii weteranów wynoszący 237, 5 kg.
E.O.: Ile pan wyciska?
J.S.: Podchodzę już pod trzy paczki.
E.O.: Co robią dzisiaj najważniejsi ludzie „Pruszkowa”, których posłał pan za kraty, a którzy odsiedzieli juz swoje wyroki?
J.S.: Generalnie klepią biedę i nie mają pomysłu na życie. Parasol prowadzi knajpę, ale kokosów z tego nie ma. Jeździ rozklekotanym passatem, knajpę raczej będzie musiał zamknąć, a jego stary majątek się „rozjechał”. Słyszałem, ze w spółdzielni mieszkaniowej ma 30 tysięcy długu. Zygmunt R., Bolo, prowadził lombard, ale nie nacieszył się wolnością. Poszedł siedzieć za narkotyki, podobnie zresztą jak Ryszard Sz. z zarządu „Pruszkowa”. Tym razem pogrążyły ich zeznania świadka koronnego Jacka S. Przez lata S. był prawą ręką Marka Cz. Rympałka. Na wieść o tym, ze człowiek, któremu zawsze ufał, zaczął zeznawać – Rympałek dwa razy próbował powiesić się w celi.
E.O.: Marnie kończą pana śmiertelni wrogowie.
J.S.: Ja juz nie mam śmiertelnych wrogów. Nie jestem pamiętliwy…