W 4. odcinku syn Belle choruje i idą do "lekarza" rodzinnego. Na początku wyglądał na okropnego szarlatana, ale potem zdaję się, że on faktycznie dobrze zna Belle i chce pomóc. Zbadał jej synka, a potem ją samą. Czy mi się zdawało, czy on jej wtedy powiedział, że ma raka (albo może mieć)? To w końcu ona chorowała na coś czy nie? Nie za bardzo rozumiem jak to interpretować...
Dobre pytania. Też się nad tym zastanawiałam i może rozwaliła sobie wątrobę, jak wspomniał doktor, tym octem jabłkowym, którego piła na grzybicę, która rzekomo miała.
Zabrakło mi w serialu więcej informacji o tym lekarzu, bo on przyjmował w podejrzanym miejscu. On sam jest dość ekscentryczny, ale zarazem widać, że chce dobrze dla niej i dla dziecka. No dziwny wątek ;)
Był szarlatanem od biorezonansu, czuli ordynarnej szurskiej bzdury, wciska jej na końcu to urządzenie za 10 000 o ile pamiętam xd bycie miłym niestety jest częścią tej szarlatanerii dzięki temu ludzie lepiej im wierzą
Moim zdaniem ten wątek został wprowadzony tylko po to, by namieszać widzowi w głowie. Belle wiedziała, że nie jest chora, a on nie powiedział, że ma chorą wątrobę, tylko że ma przerzuty do wątroby, czyli oprócz tego mimo wszystko ma jeszcze raka. A to nie prawda. Może być ewentualnie tak, że udaje lekarza, zna przypadek Belle, bo wszyscy o nim słyszeli, uwierzył jej że ma raka i udaje, że ją leczy (dlatego wciska jej na końću coś za 10 tys.). A ona nie może zaprzeczyć, że to nie prawda. Czyli oboje grają w grę w oszukiwanie się nawzajem.