Wszystko tak fajnie zagrane wszystko tak ładnie nagrane a ten finał to tragedia. Niewiem sam co myśleć gdyby skończyło się tak jak zakładałem od pierwszego odcinka a tu kupa. I co teraz gdy tyle odcinków naprawdę ukazuje prawdę a tym finałem wszystko zniszczyli. Mogli wszystko nie wykorzystali i zmarnowali szanse na sukces
Lubię snuć teorie już od pierwszych minut filmu i zdarza się, że nie trafiam. Finał musiał dawać nadzieję po tak poruszającej historii, bo to film zarówno dla dorosłych, jak i dla młodzieży - tej prześladowanej i tej, która prześladuje rówieśników. Przemoc psychiczna jest gorsza niż fizyczna, bo zostawia blizny na psychice... na całe życie.
A ja uważam że 9 lat to może być już odpowiedni wiek. Córka chodzi już do szkoły i nawet w tak wczesnych klasach dochodzi do przemocy i prześladowania. Sam wiesz na jakim poziomie dojrzałości emocjonalnej jest Twoje dziecko i czy da radę. Proponuję obejrzeć najpierw samemu i zdecydować czy córka może obejrzeć. Być może wspólne obejrzenie i potem omawianie tego co było może uświadomić i uwrażliwić na co zwracać uwagę w szkole. Pozdrawiam :)
Ja nie myślałem że tak to się skończy. Miałem nadzieję na samobójstwo chłopca na końcu było by to kompletne piękne dzieło z mega przekazem. Ale obraz przekazuje miliony emocji i naprawdę warte polecenia dzieło. Pomyśleć co by było gdyby facebooki isnstagramy były od dawna a nie od kilku lat .
A mi się wydaje że pokazali tu wszystko co mogli. Każdy teraz jest "łakomy", żąda rozlewu krwi ale dla strony przesladowanej zakończenie to światełko w tunelu że może nie samobójstwo jest rozwiazaniem a to że ktoś zauważy taką osobę.
A ja się z Tobą zgadzam. Jako osoba, która była prześladowana w czasach szkolnych (choć nie tak drastycznie, jak chłopiec z serialu), nie mogę uwierzyć, że po tak świetnych kilku odcinkach dali tak obrzydliwie cukierkowe zakończenie - nie będę spojlerować, ale chodzi mi o scenę na auli szkolnej. Naprawdę, twórcy mogli to rozwiązać inaczej, a oni wybrali najgłupszy i najbardziej niewiarygodny sposób na zakończenie historii. I nie, nie chodzi tu o żadną chęć zobaczenia rozlewu krwi, jak ktoś tu wspomniał, tylko o naprawdę minimum realizmu.
Jeśli chodzi o mnie, to liczyłam, że na auli dojdzie do konfrontacji chłopca i prześladowców, albo chociaż - zgodnie z tym, co sugerował terapeuta - że stanie on za mikrofonem, żeby jego historia została publicznie opowiedziana przez niego samego. Natomiast w tym, co zostało mi zaserwowane, brakowało jeszcze tylko sceny pocałunku, żeby mój miernik żenady rozwalił skalę.