Rodzice często wspominają, że byłam nieznośnym, upartym i dziwnym dzieckiem. Zaraz po minięciu pierwszych trzech lat mojego życia (przez które, jak większość dziewczynek, przymierzałam szpilki i sukienki mamy, pod presją cioci ;-; czego nienawidziłam i w końcu jej trochę napyskowałam :D) zaczęłam właśnie interesować się bronią, walkami i piłką nożną, co było i dalej jest, typowe dla chłopaków. Dziadek zrobił mi miecz, drugi dziadek łuk, strzały i nawet procę i goniłam za chłopakami z ulicy strasząc ich. Wtedy jeszcze nie znałam bajki Fantaghiro. Nie mieliśmy jeszcze internetu, więc dopiero jak pojawiła się ona w telewizji, obejrzałam ją. Chodziłam wtedy do przedszkola i często, żeby oglądać, prosiłam mamę czy mogę zostać w domu. Dopóki nie zobaczyła jednego z odcinków, zgadzała się i nie miała nic przeciwko. Trochę nie podobało jej się to, że ciągle zajmuję się tym wszystkim co podoba się chłopakom, ale postawiłam na swoim i z wsparciem obu dziadków pozwalała mi oglądać dalej. Fantaghiro i jej przygody zostały w mojej głowie do teraz, jak żadna inna bajka. Lubię do niej wracać (choć nikt o tym nie wie, więc ciiii :p. Nie zdradźcie mnie :P). Wpłynęła na mnie tak bardzo, że zauważam u siebie to, że postrzegam świat całkiem inaczej niż moi rówieśnicy. Oglądając ją teraz, skupiam się jednocześnie na muzyce i innych pierdołach, których nie dostrzegałam jako dziecko i mogę powiedzieć, że idealnie oddaje ona charakter filmu i jak dla mnie jest naprawdę świetna. To samo tyczy się animacji, które jak na tamte czasy są naprawdę dobre. Sama fabuła, pomijając główne wątki jest niczego sobie. Gadający kamień (którego uwielbiam ❤️), Gęś, Roślinka Życia i cała ekipa Białej Wróżki jest naprawdę zabawna i jednocześnie kochana. Wielka szkoda, że teraz nie robią już takich bajek :/.