Oglądając ten serial i myśląc dużo nad tym co było tam ukazane nasunęło mi się kilka pytań odnośnie wielkość wszechświata. Mianowicie:
1. Czy dobrze rozumiem, że wiek wszechświata jest określany na około 14 miliardów lat na podstawie najdalej wysuniętego ciała ( znajdującego się 14 miliardów lad świetlnych od domniemanego środka kosmosu)?
2. Czy nie jest to przypadkiem po prostu obserwowalny wszechświat - czyli mała lub wręcz nieskończenie mała część całego wszechświata, w centrum której znajduje się punkt obserwacyjny czyli nasz Ziemia?
3. Czy obserwowalny wszechświat nie jest ograniczony po prostu przez zbyt małą widoczność obecnie najmocniejszych teleskopów?
4. Skoro wszechświat rozszerza się z prędkością światła ( czyli materia, tj atomy które tworzą galaktyki itd.) to czy nie zaprzecza to przypadkiem twierdzeniu, że żadna materia nie jest w stanie poruszać się z prędkością światła?
5. Na dodatek wszechświat "rozrasta" się cały czas przyspieszając ( przecież nie można przekroczyć prędkości światła, a skoro on już się rozszerza z prędkością światła to nie może w takim razie przyspieszać).
6. Skoro najdalej położony, widziany obiekt jest oddalony o około 14 miliardów lat świetlnych, to światło które w tej chwili do nas od niego dociera musiało wystartować 14 miliardów lat temu - zatem wiek wszechświata to przynajmniej 28 miliardów lat.
7. Poza tym, przed chwilą wyczytałem, że obserwowalny wszechświat to nie 14 miliardów lat św, a 92 miliardy lat świetlnych, więc jak to możliwe, że 14 miliardów lat wszechświat rozrósł się do 92 miliardów lat świetlnych?
To chyba wszystko, byłbym bardzo wdzięczny za rzetelne wytłumaczenie. Pewnie odpowiedzi na te pytania ocierają się o jakąś elementarną wiedzę i są oczywiste, ale ja nie potrafię jej znaleźć i nurtuje mnie to już od jakiegoś czasu. Pozdrawiam ;)
Pisze to osoba, która nie potrafi korzystać z klawiatury komputera i w najmniejszym stopniu przedstawić swoich argumentów.
wszechświat przypomina balon rozdęty w chwili wielkiego wybuchu (tyle że powierzchnia jest 3 wymiarowa + czas), balon rozszerza się, co dokładnie oznacza, że wielki wybuch rozpoczął się wszędzie (powierzchnia balonu nie ma punktów wyróżnionych), nawet nieruchome obiekty oddalają się od siebie wraz z rozciągającą się czasoprzestrzenią, a to implikuje to co wspominałeś, że horyzont jest oddalony od nas o 13 mld lat, (nie wiemy jednak jaka jest topologia tego hiperbalonu), oznacza to że wszechświat może być w rzeczywistości większy stąd pojęcie widzialnego wszechświata ( w ramach stożka zdarzeń). Topologiczne podejście może także wyjaśnić tajemnicę czarnej materii i energii.
Czyli, to co jest poza balonem to "nicość", w balonie "nicość" a wszechświat znajduje się na powierzchni tego balonu, tyle, że jest ona trójwymiarowa a nie "płaska", jak powierzchnia realnego balonu?
dokładnie, ale to nie nicość, tam po prostu nie ma czasoprzestrzeni, tak jak trudno sobie wyobrazić brak czasu przed wielkim wybuchem, po prostu nie ma sensu mówić co jest poza wszechświatem
A taki obraz wszechświata wyszedł z obserwacji (Hubble) czy to tylko teoria (równania matematyczne). Nie masz problemów z wyobrażeniem sobie tego?
brak to brak, ciemność to brak światła, zimno to brak ciepła,a co do wyobraźni, ciężko sobie wyobrazić brak czasu ale tylko tak można wyobrazić sobie wieczność :)
W ogóle istnienie wszechświata przeczy logice, "w naturze nic nie powstaje ani nie ubywa tylko się przeistacza" energia w materię(powstanie wszechświata) i na odwrót(reakcje jądrowe).
czemu przeczy logice? przecież wielki wybuch jest zgodny z zasadami zachowania (energii, masy itp.)
Coś powstało z niczego, istnienie czegokolwiek to paradoks. Istnienie energii z której powstał Wszechświat przeczy logice bo wzięła się znikąd, jest czymś nieracjonalnym, a jednak istniejemy.
może biblia ci mówi, że coś powstało z niczego, ale osobliwość to nie jest nic, także gdzie tu jest paradoks? skąd się wzięła osobliwość natomiast nie wiadomo, tak samo jak nie wiadomo czy wielki wybuch jest w ogóle pewną teorią, ale nikt nie zakłada, że to się wzięło znikąd, bo to przeczyłoby prawom fizyki.
"nikt nie zakłada, że to się wzięło znikąd, bo to przeczyłoby prawom fizyki." Wszystko ma swój początek, założenie że coś po prostu zawsze istniało nie jest zbyt sensowne, paradoksalne ;)
Ciężko jednak nazwać myślenie Einsteina "bezsensownym".
Jeśli twierdzisz, że Wielki Wybuch jest "paradoksem", to podaj swoją teorię, która nim wg ciebie nie jest.
Nie zrozumiałeś mnie, nie twierdzę że Einstein nie ma racji i nie twierdzę, że "Wielki wybuch" nie ma sensu. Twierdzę tylko, że jaka teoria by nie była prawdziwa to istnienie czegokolwiek jest paradoksem. Jeśli energia która spowodowała "Wielki wybuch" powstała z niczego to jest to paradoks, a jeśli istniała od zawsze, nie miała początku to także jest paradoks logiczny. Mam nadzieję że moja opinia jest teraz bardziej zrozumiała. Pozdrawiam :)
A kto twierdzi, że energia, która spowodowała Wielki wybuch powstała z niczego? Po prostu na razie nie jesteśmy w stanie stwierdzić skąd się wzięła, ale to nie oznacza, że wzięła się z niczego.
Chyba nie zaprzeczysz że temperatura, nawet skrajnie niska istnieje wszędzie? Nie ma miejsca we wszechświecie gdzie temperatura nie istnieje.
Jakiekolwiek jej zachwianie mogło zapoczątkować powstanie energii a potem procesów, które doprowadziły do powstania materii. I tak jak w przypadku powstania życia, początkowo musiały to być proste formy, które z czasem łączyły się w coraz bardziej złożone. Efektem ubocznym tego zdarzenia powinna być antymateria i wg wszelkich oznak na niebie, ona gdzieś tam jest.
czytam i czytam i w końcu ktoś wspomniał o wielkości "widzialnego" wszechświata.tylko to możemy określić co widzimy a najdalej udało nam się zaglądnąć około 13,7 mld lat świetlnych w głąb wszechświata....tak jak napisał sandmanx te ok. 13,7 mld lat świetlnych to nasz "widzialny" rozmiar wszechświata gdyż z tej odległości zdążyło dotrzeć do nas światło...jest to granica do jakiej możemy postrzegać wielkość wszechświata (a jest on prawdopodobnie o wiele większy niż widzimy i ciągle się rozszerza :-)) za miliard lat nasz horyzont się zwiększy i kolejne miliard lat świetlnych i może wtedy zobaczymy coś nowego...jeśli światło przestanie do nas docierać to może będzie oznaczyło że dotarliśmy na skraj wszechświata lub może do czasu przed wielkim wybuchem...
wszechświat i jego powierzchnia nie ma skraju ani granic, jak powierzchnia balonu. więc najdalszym punktem jaki można ujrzeć będą nasze własne plecy. a czy można spojrzeć dalej? nie wiem. to tak jakbyś chciał zobaczyć trzeci wymiar dwuwymiarowego obrazu.
to co opisałeś to jedna z prawdopodobnych teorii...a czy jest prawdziwa to dowiemy się może za tysiąc, może za 10 tyś lat....a może nie dowiemy się nigdy...
Być może w przestrzeni kosmicznej istnieje kilka wszechświatów, które po prostu odziela tak ogromna odległość, że nie ma szans, by kiedykolwiek to potwierdzić. Ja tak się kiedyś zastanawiałem co by było, gdyby gdyby nasz cały wszechświat bazował na takiej samej zasadzie jak galaktyki, które się w nim znajdują?
Czyli - mamy nasz Wszechświat, gdzieś tam jest kolejny, potem następny i jeszcze jeden. I one tworzą tzw. grupę lokalną w przestrzeni kosmicznej. A potem są kolejne grupy lokalne i wreszcie jedne wielki Superwszechświat. A w ogromnej odległości od niego jeszcze jeden Superwszechświat, a potem grupa lokalna Superwszechświatów. I tak dalej i tak być może bez końca.
Chyba chodzi mu o to że wszystko się rozciąga w nieskończoność do tego stopnia, że np. grupa lokalna Superwszechświatów która z naszej perspektywy jest czymś niewyobrażalnie wielkim może być zaledwie budulcem atomu w jescze większym wszechświecie. Coś w tym stylu https://www.youtube.com/watch?v=o_CyMqQBO8w
Na jednej z konferencji TED pewien naukowiec mówił, że to możliwe. A co do pytania Przemka i dyskusji nt wieku wszechświata to Stephen Hawking twierdzi, że wielki wybuch to teoria. Wszechświat mógł zacząć się od wielkiego wybuchu, ale też może trwać od nieskończoności i nigdy się nie kończyć. Szuka "teorii wszystkiego", która połączyłaby fizykę astronomiczną i fizykę kwantową. Ogólnie Hawking pokazuje jak dużo jest sprzeczności w nauce: aby potwierdzić teorię, trzeba wiele dowodów, ale by ją zanegować wystarczy jeden: są dowody przeciwko teorii wielkiego wybuchu, ale naukowcy z braku lepszego pomysłu wciąż przy niej trwają. W prawach fizyki astronomicznej nie można przekroczyć prędkości światła, w mechanice kwantowej można itp.
Teoria wielkiego wybuchu ma swoje pochodne - jak fale grawitacyjne, czy promieniowanie tła. Te kolejne puzzle układanki - które zostały wyliczone matematycznie często 100 lat temu - jak np fale grawitacyjne (przewidywane przez Einsteina) - potwierdzają się jak w/w fale grawitacyjne teraz tj w 2017 r. Również promieniowanie tła, horyzonty zdarzeń etc. Wszystko wskazuje, że ta teoria jest poprawna. A co do prędkości światła to jest nieprzekraczalna. Można (teoretycznie) załamać czasoprzestrzeń, czy mamy splątanie kwantowe, które działa niezależnie od odległości. Ale nie zaprzecza to Teorii Względności A. Einstaina.
splątanie kwantowe jest bezużyteczne, bo nie pozwala na przesył informacji. a fale grawitacyjne były łatwe do przewidzenia i logiczne (z uwagi na teorie względności)
1. Nie na podstawie najdalej wysuniętego ciała tylko na podstawie najstarszego światła które dociera do nas. Jak widzisz małą bardzo czerwoną galaktykę. To jej światło jest stare. Najstarsze jakie widzimy to 14 mld. Poczytaj o przesunięciu do czerwieni.
2. Bardzo trafne spostrzeżenie. Poszukaj w necie. Jest sporo informacji. Faktycznie ostatnie teorie mówią o tym że wszechświat jest ponad 250 razy większy niż observable Universe. A prawdopodobnie jest nieskończony.
3. Nie budując lepszy teleskop nie zobaczysz światła które jeszcze nawet do ziemi nie dotarło.
4. Wszechświat nie rozszerza się z prędkością światła. Ekspansja podobno przyśpiesza więc jest to gdzieś poniżej prędkości światła z pewnością. Pamiętaj. To, że czasoprzestrzeń się rozszerza z prędkością światła nie znaczy że materia w niej też. Czasoprzestrzeń nie ma masy. Galaktyki nie oddalają się od siebie z prędkością światła. Nie wiem co rozumiesz pod terminem materia ale pamietaj, że chodzi o to że cokolwiek co ma mase, nie może poruszać się z prędkością c. Foton np nie ma masy i może.
5. Prędkość rozszerzania wszechświata to "74.3 plus or minus 2.1 kilometers (46.2 plus or minus 1.3 miles) per second per megaparsec (a megaparsec is roughly 3 million light-years)."
6. yyy... jak ty to liczysz. Światło które teraz wystartuje stamtąd DOTRZE do nas za 14 mld. I wtedy wszechświat bedzie miał 28 mld lat.
7. Masz jakieś słabe źródło.
7. Nie słabe źródło. Skoro Wszechświat się rozszerza, to faktyczna odległość Ziemi od obiektu wynosi więcej niż lata świetlne. Czas przelotu światła: 13,4 mld lat. Obecna odległość między obiektami: 40 mld lat świetlnych.
Obiekty oddalone od siebie o 13,4 mld lat świetlnych, przez kolejne 13,4 mld lat mogą oddalić się od siebie maksymalnie o 13,4 mld lat świetlnych każdy, tylko przy założeniu że obydwa oddalają się z prędkością światła - co już jest błędnym założeniem - i że oddalają się dokładnie w kierunkach przeciwnych.
Gdyby przyjąć takie założenia, światło na dotarcie z jednego na drugi obiekt, potrzebowałoby więcej niż 13,4 mld lat, gdyż przez ten czas drugi obiekt zdążyłby oddalić się o kolejne mld lat.
Obecną odległość między nimi trzeba by było wyliczyć, mierząc prędkość oddalania się od siebie i uwzględniając czas jaki upłynął. Na pewno nie jest to 40 mln lat świetlnych, ale wartość gdzieś pomiędzy.
To jest układ dynamiczny.
Pytanie, czy jeżeli jeden obiekt podróżuje z prędkością światła "na północ", a drugi z taka sama prędkością "na południe", to suma ich prędkości względem siebie może wynosić 2x prędkość światła?
Tego nie wiem.
Duże obiekty nie poruszają się z taką prędkością. Prędkości lokalne (np. między gwiazdami) wynoszą do kilkuset kilometrów na sekundę. Galaktyka Andromedy zbliża się do Drogi Mlecznej z prędkością ok. 100 km/s.
Czas trwania podróży światła nie jest równy aktualnej odległości między obiektami, dlatego światło wysłane w czasie t=0 przez obiekt odległy od nas o mniej niż 13,4 mld lat świetlnych dotrze do nas za powiedzmy 13,4 mld lat świetlnych, a w momencie dotarcia światła odległość między nami a obiektem może wynosić nawet kilka razy więcej mld lat świetlnych.
Jeśli prędkość oddalania się odległej galaktyki od naszej wynosi więcej niż c (300 000 km/s), to takie światlo nigdy do nas nie dotrze, bo szybciej się rozszerza droga światla do pokonania niż sama prędkość tego światła. Tak jak byśmy gonili na piechotę samochód :) Niby można, ale nigdy go nie dogonimy i będzie coraz dalej.
Jakim cudem kilka razy więcej?
Obiekt A - najdalej oddalony obiekt wszechświata widzialny z Ziemi 13,4 mld lat temu znajdował się dokładnie 13,4 mld lat świetlnych od miejsca gdzie znajduje się obecnie Ziemia - punkt B.
Obiekt A w ciągu 13,4 mld lat, mógł się oddalić od punktu A maksymalnie o kolejne 13,4 mld lat świetlnych, czyli dziś może znajdować się max 26,8mld lat świetlnych od Ziemi. Dalej by nie mógł, bo to by oznaczało że podróżuje szybciej od światła, a to przeczy prawom fizyki.
Najpierw się doucz a potem pisz.
Żadna materia nie może przekroczyć prędkości światła! Było o tym również w filmie i to wielokrotnie.
Szczerze wybuchnąłem śmiechem w momencie kiedy przeczytałem przedostatni akapit :D Dzięki za poprawę humoru!
Nie wiem co mam powiedzieć. Pomoże ktoś? :(
W twoim rozumowaniu jest duża luka. Zapomniałeś (lub nie wiesz), że Wszechświat się ciągle rozszerza. To znaczy mniej więcej, że szybkość oddalania się między skrajnie dalekimi galaktami moze być większa niż prędkość światła, bo odległości między galaktykami się zwiększają. Pamiętaj, że to jest tylko prędkość pozorna. Prędkości światła fizycznie natomiast nic nie pokonuje.
A teraz załóżmy, że masz rację. "Prędkości światła nie da się pokonać". Gdyby galaktyki na skrajach widzialnego Wszechświata poruszały się z tak dużą prędkością jak np. 0.99c, to aż trudno sobie wyobrazić jaki burdel byłby w kosmosie. I tyle na ten temat.
Od początku, na rzeczywistym przykładzie najdalszej znanej galaktyki:
Czas t = 0,4 mld lat świetlnych:
Prędkość lokalna galaktyk: ok. 100 km/s
Odległość między obiektami: 13,4 mld lat świetlnych
Obiekty się jeszcze nie widzą, bo światło nie dotarło.
Czas t = 13,8 mld lat świetlnych (dzisiaj):
Światło w końcu dotarło. Widzimy na niebie obiekt, który istniał 13,4 mld lat temu. Nie wiemy jak wygląda teraz i czy w ogóle istnieje. Widzimy tylko hologram w postaci fotonów. Fale, które do nas teraz docierają są mocno rozciągnięte ze względu na efekt Dopplera (przesunięcie ku czerwieni).
Prędkość lokalna galaktyk: dalej ok. 100 km/s (mogła się zmienić, ale nie musiała)
Odległość między obiektami: 32 mld lat świetlnych (bo przestrzeń między nimi rozszerzała się)
Przesunięcie ku czerwieni: 11 (poczytaj co to jest, a zrozumiesz o czym mówię i to, kto powinien się douczyć, a potem pisać :) )
Mam nadzieję, że pomogłem. Pozdrawiam.
Oj, chłopie, napociłeś się a dalej piszesz bzdury.
Odpowiedz na proste pytanie, jaką maksymalną odległość może pokonać obiekt w ciągu 13,4 mld lat?
No, i przykre jest to, że ja się napociłem, a ty tego nawet nie przeczytasz.
Nie widzisz różnicy pomiędzy pokonywaniem odległości, a odległością?
Światło pokonało odległość 13,4 mld lat świetlnych jako całka z funkcji prędkości fotonów.
Odległość końcowa wynosi więcej niż 30 mld lat świetlnych z uwagi na rozszerzanie się Wszechświata - to środowisko się zmienia, a nie prędkość obiektu(ów) czy światła. Gdzie ty tu widzisz bzdury?
Jesteś chory, czy jak?
13,4 mld lat świetlnych to odległość jaka pokonuje światło w ciągu 13,4 mld lat. Ani mniej ani więcej.
Prędkość światła jest stała.
Ani jednym ani drugim.
Napociłeś się, bo namieszałeś pojęcia i raczej nikt twojego wywodu nie zrozumie.
Sam doszedłem skąd takie wyliczenia i gdzie tkwi mój błąd.
Nie zmieniam zdania co do tego że 13,4mld lat świetlnych to odległość jaką pokonuje światło w ciągu 13,4 mld lat. Mniej więcej w takiej odległości była była galaktyka GN-z11 od punktu w którym obecnie jest Ziemia, gdy wysyłała odbierane dziś przez nas światło.
Lubisz przepisywać z Wikipedii więc ci zacytuję:
Rok świetlny – jednostka odległości stosowana w astronomii. Jest równy odległości, jaką pokonuje światło w próżni w ciągu jednego roku juliańskiego (365,25 dnia, 31 557 600 sekund)
Wg pomiarów światło które odebraliśmy przebyło drogę 13,4mld lat świetlnych.
Mylę pojęcia? Przepisuję z wikipedii? Przecież ty nie umiesz czytać ze zrozumieniem. Wskaż mi gdzie mylę pojęcia, wskaż cytaty, które skopiowałem z wikipedii i powiedz, w którym miejscu się myliłem. Masz jakieś urojenia człowieku. Po prostu jest ci głupio, że nie miałeś racji i się upierałeś przy swoim.
To co wcześniej napisałeś można przeczytać w Wikipedii, prawie 1:1, tylko w mniej chaotycznej formie, dlatego tak mi się skojarzyło.
Napociłeś się, natłumaczyłeś naokoło, a wystarczyło rzucić hasło: "prawo Hubble’a". Poczytałbym sobie i nie byłoby tej dyskusji.
Ja się opierałem na filmie i powtarzanym przez prowadzącego jak mantra twierdzeniu, opartym na teorii względności, że żadna materia we wszechświecie nie może poruszać się szybciej od światła.
Ta sama teoria mówi, że prędkość światła w próżni jest niezmienna. Dla mnie 2+2=4 stąd takie wnioski, a liczyć akurat umiem, wyobraźnię przestrzenną i zdolność abstrakcyjnego myślenia też mam.
Kwestia tego czy masz rację też jest względna, bo to wszystko opiera się jedynie na ideach, które w ostatnim stuleciu były obalane nie raz. To po pierwsze, po drugie we wszechświecie jest jeszcze bardzo dużo niewiadomych. Np nic nie wiadomo o ciemnej materii, poza wiedzą że jest jej bardzo dużo i że nie wiadomo jakimi prawami się rządzi, ani jak wpływa na znaną nam materię.
Nie wiem czy wiesz ale dopiero 2-3 tygodnie temu, pierwszy raz w historii, zarejestrowano fale grawitacyjne po zderzeniu dwóch gwiazd neutronowych. Jest to moment w którym rozpoczyna się nowa era badań, które mogą wiele zmienić.
W 2018 roku na orbicie Ziemi ulokuje się nowy teleskop o średnicy lustra 6,5m (teleskop Hubble'a ma 2,5m) dzięki któremu zyskamy nowe dane. Wiedza o wszechświecie cały czas się zmienia.
Rozszerzanie się przestrzeni jest pojęciem bardzo umownym - to tylko punkt widzenia, zależny od punktu siedzenia - nie umiemy go wytłumaczyć, więc tłumaczymy tak jak ludzie tłumaczyli kiedyś wschody i zachody słońca, gdy nie wiedzieli że są one wynikiem ruchu obrotowego Ziemi.
Wiadomo że rozszerzają się odległości między galaktykami. Nie wiem natomiast czy NIC może się rozszerzać. Próżnia "wypełniająca" przestrzeń to przecież NIC. A może próżnia wcale nie jest próżnią?
I już tak na koniec, włącz sobie ostatni odcinek serii i posłuchaj co pod koniec mówi Neil deGrasse Tyson - wymienia kilka zasad którymi należy się kierować, przypomnij je sobie zanim następnym razem naskoczysz na kogoś.
A czym się różni hasło "prawo Hubble'a" od "Wszechświat się rozszerza"? To drugie jest niby mniej zrozumiałe?
"(...) żadna materia we wszechświecie nie może poruszać się szybciej od światła" - A ja ci ciągle tłumaczyłem, że światło się nie porusza szybciej od prędkości światła w próżni i to prawo nie jest w żaden sposób łamane.
Że Big Bang nie jest w 100% potwierdzony to jest oczywista sprawa. Tak samo jak to, że wszystko jak dotąd wskazuje na rozszerzanie się Wszechświata, więc nie wiem skąd to przekonanie, że "to wszystko opiera się jedynie na ideach". Jeśli wykonujemy fizyczne pomiary z dużą dokładnością i powtarzalnością to jest "tylko idea" czy już nie?
O zderzeniu gwiazd neutronowych wiedziałem i to wcale nie jest taki przełom, bo wcześniej zarejestrowano zderzenie czarnych dziur. Poza tym o słuszności teorii Einsteina cała społeczność naukowa jest w 100% przekonana, a sam dowód w postaci wykrycia fal grawitacyjnych jest potwierdzeniem tego co już było pewne (bo udowadniane na inne sposoby).
Teleskop, o którym mówisz (Jamesa Webba) nie ulokuje się w 2018, tylko najwcześniej w 2019. Jest on lepszy od Hubble'a, ale powodzenie tej misji to niestety kwestia sporna, bo w razie awarii naprawa tego teleskopu będzie w kosmosie niemożliwa na nasze obecne możliwości i przewiduje się, że teleskop będzie działał tylko przez 5-10 lat. Dla porównania Hubble działa od 90 roku i jeszcze żyje. No i chyba nie muszę mówić, że absurdalnym byłoby, gdyby JWST udowodnił, że prawo Hubble'a nie istnieje skoro wszystkie dotychczasowe pomiary to prawo potwierdzały.
Między galaktykami nie ma "nic". Jest ciemna materia, o której mówiłeś. Jest hipotetyczna, ale to jest najtrafniejsza hipoteza jaką mamy, więc na razie musimy się nią zadowolić. Raczej trzymam się założenia, że naukowcy wiedzą więcej ode mnie i ufam im w tym co mówią. A nawet jeśli się mylą, to prawdopodobnie niewiele to zmienia.
I tak, próżnia nie jest "próżnią" :) https://pl.wikipedia.org/wiki/Efekt_Casimira (hurr durr, zacytował Wikipedię).
Nie oglądałem ostatniego odcinka i na razie nie mam na to czasu, ale domyślam się, że chodzi ci o coś ala "nie oceniaj, bo moze sie pozniej okazac, ze on ma racje, a ty nie". Trudno się z tym w tym przypadku zgodzić, bo jeśli NASA nas nie okłamuje (a Ziemia jest płaska), to mamy masę dowodów na prawo Hubble'a :)
Jesteśmy na forum filmwebu, więc musisz brać poprawkę na to, że to co jest oczywiste dla Ciebie, osoby która, jak mi się zdaje głębiej interesuje się astronomią, dla większości z nas już takie być nie musi.
Opieramy się na ideach z prostego powodu. Wszystko co obserwujemy jest bliższą lub dalszą przeszłością (większość bardzo odległą), niczego też nie możemy fizycznie zmierzyć ani zbadać.
Wyobraź sobie że jesteś sondą z innej planety która wylądowała na PKiN w Warszawie i masz opisać nasz glob, z zastrzeżeniem że nie możesz ruszyć się z miejsca. Możesz jedynie obserwować świat przez super lornetkę, jednak ma ona pewien mankament - wszystko na co patrzysz widzisz cofnięte w czasie, każdy kilometr w dal to jeden rok do tyłu. Czy wyciągniesz prawidłowe wnioski n/t tego jak obecnie wygląda nasza planeta?
To są, w mniejszym lub większym stopniu idee, mimo że coraz bardziej zmierzalne. Nawet głowy takie jak Stephen Hawking zmieniają koncepcje, albo podają ich różne możliwe wersje. Einstein też wpadł na "stałą kosmologiczną", którą nazwał po pewnym czasie swoim największym błędem.
W filmie było co najmniej kilka przykładów odkryć, których świat naukowców nie chciał przyjąć do wiadomości. Potem okazywało się że byli w błędzie. I nie mam na myśli Średniowiecza tylko czasy współczesne.
O zderzeniu gwiazd neutronowych pisałem w kontekście tego, że pierwszy raz udało się zarejestrować i zmierzyć fale grawitacyjne z takiego zderzenia - odsyłam do jednego z ostatnich odcinków Astronarium na YT.
O tym i o JWST pisałem tylko przykładowo - jesteśmy na bardzo wczesnym etapie badania kosmosu i jeszcze wielu rzeczy o nim nie wiemy.
M.in dlatego uważam, że istnieje duże prawdopodobieństwo popełnienia błędu w rozumowaniu - spowodowane niekompletnymi danymi.
Neil deGrasse Tyson na podsumowanie swojej serii powiedział mniej więcej żeby nie rezygnować z samodzielnego myślenia, żeby podważać to co do tej pory ustalono, analizować, stawiać swoje tezy, nie zamykać umysłu, itd.
Zgodzę się z ostatnim akapitem. Ja sam mam takie sceptyczne podejście. I nawet często sobie zadaję takie pytania hipotetyczne, ale zwykle dochodzi do tego, że albo nie mam racji i okazuje się, że niewiele z tego wszystkiego rozumiem, albo nie da się tego sprawdzić, trzeba czekać na kolejne badania itd. Fajnie jest pogłówkować, ale lepiej to zostawić naukowcom, bo oni są w tym po prostu lepsi. Einsteina nie nazwano bez powodu geniuszem, on nim po prostu był. A my jesteśmy szarymi ludźmi, których opinia jest zwykle niepodparta badaniami i/lub obliczeniami.
Każda teoria na temat modelu kosmosu jak dotąd wymyślona nie może zostać sprawdzona lub jest błędna. Teoria strun została nazwana "bezpieczną", bo nie da się jej potwierdzić ani obalić. Tak samo jak to, że istnieje więcej niż 4 wymiary. Brzmi absurdalnie. W fizyce już od jakiegoś czasu jest zastój. Nie ma żadnych przełomów takich jak teoria względności, mechanika kwantowa czy czarne dziury. A USA nie chce przeznaczać większych sum dla NASA, bo chyba myślą, że to jest mało istotne. Dla państwa może tak, ale dla ludzkości? No cóż, szkoda.
Ja tam lubię sobie pogłówkować i snuć różne rozważania, i robię to odkąd pamiętam. Nie mam kompleksu niższości.
Nie wiem czy kojarzysz, jednego z odkryć w XX wieku dokonał amator hobbysta, innego kobieta, ktorej nie pozwalano studiować w Europie
A propos przełomów, to jest choćby EmDrive, czy wspomniana przeze mnie wcześniej, pierwsza zarejestrowana kilonowa: https://youtu.be/anyJW7u1Euw
Zdarzenie miało miejsce w sierpniu tego roku i w filmie mówi się nawet o potncjalnym Noblu.
Co do teorii n/t modelu wszechświata, to moim zdaniem najbardziej prawdopodobne jest to co wydaje się najprostsze i znane naturze, czyli powtarzający się cykl.
Mówię ogólnie o tym że nie trzeba być naukowcem, żeby mieć głowę pełną myśli, które mogą przerodzić się w coś większego. Przewinąłem film żeby sprawdzić i akurat w tym przypadku nie chodziło o odkrycie - źle skojarzyłem. Facet który edukację skończył ledwie na trzech klasach, na początku poprzedniego stulecia wymyślił i skonstruował panele słoneczne, z których energia posłużyła do nawadniania pól w Egipcie. Jego pomysł potem padł, bo nastąpił bum wydobycia ropy naftowej, a chwilę później wybuchła II wojna światowa, ale istotny jest fakt, że wymyślił te panele nie mając praktycznie żadnego wykształcenia.
Faraday też nie skończył szkoły, a dokonał kilku ważnych odkryć. Miał zresztą ogromny problem żeby je udowodnić, bo nie potrafił robić obliczeń. Udało mu się dzięki pomocy osoby trzeciej, która je za niego zrobiła.