Ja jestem w ciężkim szoku. Nie dość, że uśmiercili głównego bohatera i popsuli tym samym całą dynamikę serialu, to jeszcze "zabili postać Carrie - kobieta, która wciągnęła mnie w intrygę Homeland poprzez swoją szczerość, prostolinijność i wiarę w wyższe dobro, nagle staje się najgorszą kobietą, która stąpa po serialowej ziemi i próuje utopić własne dziecko...
Ja po tej scenie, która mnie zbulwersowała do granic możliwości kończę moją przygodę z tym serialem, który jeszcze rok temu zaliczałam do jednego z najlepszych w historii telewizji. Sama fabuła w Afganistanie/Pakistanie i z Quinnem nie jest na tyle ciekawa, że mam ochotę mimo wszystko dalej oglądać. Ledwo przemęczyłam te dwa odcinki.
PS. Czy jej dziecko ma downa?
A propos, czy tylko ja uważam, że najnowszy plakat promocyjny jest okropny? Strasznie mało wyrazisty....
Pierwsze dwa odcinki 4.
sezonu "Homeland"
obejrzało 1,61 mln widzów -
mniej niż premierę drugiego
(1,73 mln) czy trzeciego
(1,88 mln) sezonu,
aczkolwiek nadal jest to
wynik dobry dla stacji Showtime. Lepiej chyba już nie będzie, marzy mi się ,,rudy,, zwrot akcji;-).
Zachowanie Carrie co do dziecka jakoś mnie nie dziwi, patrząc na jej przeszłość te jej psychozy itp, w każdym razie do najbardziej poczytalnych ona nie należy. Od początku było wiadome, że do macierzyństwa stworzona nie jest, miłość do Brody'ego i burza hormonów w trakcie ciąży sprawiły, że podjęła złą decyzję, co z resztą sama zauważa jak już emocje opadły nieco po śmierci Brody'ego pod koniec 3 sezonu. Zapewne dziecko chciała oddać do adopcji (tak pewnie byłoby mu lepiej), ale naciskała na nią siostra i ojciec.
Carrie wolę w akcji, o czym byłby ten serial gdyby siedziała calymi dniami w domu i zmieniała pieluszki. Wszystko było do przewidzenia, że raczej się nie "ustatkuje".
Odcinki fajne, ale zauważyłem trochę słabe ogarnięcie kręcących odcinek 1. Jednej nocy Carrie kładzie się z zatyczkami do uszu i ochraniaczami na zęby, natomiast kiedy innego razu z rana ktoś ją budzi telefonem, to oczywiście nie ma ona ani zatyczek ani choćby ochraniacza. Zwróciłem uwagę, bo ta pierwsza scena była celebrowana jakby podkreślała coś, a potem nagle porzucono te elementy. Takie szczegóły, ale strasznie rzuciły mi się w oczy.
Tzn. nie tyle, że nie ma w drugiej scenie zatyczek, bo ma, ale słyszy przez nie wszystko.
a mnie dziwi, że każdy odc wyreżyserowała inna osoba, inna też napisała scenariusz, nie wime czy to norma w homeland? ale pewnie trcohę ciężko by wszystko było super spójne, ciekawe jak dalej...
W wielu serialach odcinki kręcą różne osoby, ponieważ jest to uzależnione od rodzaju odcinka. Więcej gadaniny - lepsze ujęcia na postaci, więcej akcji - dynamiczne ujęcia, itd... Dlatego właśnie się zamieniają.
To żadna nieścisłość. Pracowałem z takimi i słychać. To tylko tłumi dźwięk. Nawet mając założone nauszniki na strzelnicy, da się jakoś rozmawiać, a hałas jest tam o wiele większy, niż ten generujący przez telefon. Natomiast scena z ochraniaczem, nie jest poprzedzona porankiem, gdzie dzwoni telefon.
" Nie ma nawet takiej diagnozy, którą można ci postawić (Maggie)."
i mamy PROSTE wytłumaczenie tej poniekąd strasznej sceny w wannie.
Ja tam Carrie bardzo lubię jako postać, nie widziałem jeszcze premiery tego odcinka ale jak dla mnie do tej pory była super, może zmienie zdanie - zobaczymy... dam znać :)
I nigdy też nic nie miałem do jej postaci, a już na pewno gry aktorskiej, bo wszystko było idealne jak dla mnie.
Ja chętnie na temat Carrie się wypowiem, ponieważ również mimo wszystko pierwszy odcinek nie zraził mnie do niej.
Aż trudno mi uwierzyć, że dla widzów ogromnym szokiem jest fakt, że postać, która cierpi na zaburzenia psychiczne, jest właściwie pracocholiczką i niedawno obserwowała śmierć faceta, którego kochała ma problem z wychowaniem dzieciaka. Porażką twórców byłoby gdyby zmienili ją w kochającą, odpowiedzialną matkę i uważam, że jej obecny 'sposób bycia' jest jedynym, który ma sens. Scena z dzieckiem w wannie oczywiście kontrowersyjna, ale patrząc na Carrie nie byłam zdziwiona, że do tego doszło, ulżyło mi jednak kiedy się opamiętała.
W pierwszych dwóch odcinkach było widać idealnie, że Carrie nie chce być matką i pomimo poczucia winy z powodu córki, doskonale wie, że żyje dla pracy. Niespodziewane? Dla mnie jakoś nie.
Odcinek ogółem też uważam za dobry, może zwroty fabularne nie powalają błyskotliwością, ale nie wiadomo co będzie dalej. Ja czekam na więcej odcinków i więcej brutalnie, ale prawdziwie niedoskonałej głównej bohaterki.
Carrie nadal bezbłędnie rewelacyjna.Perfekcyjnie rozchwiana emocjonalnie,skupiona na pracy. Uważam,że serial dużo stracił na śmierci Brody'ego.Mimowszystko na Carrie i Brodym opierał się cały fundament tej produkcji.Gdyby jednak okazało się,że Brody żyje,to też nie wiadomo jak mieliby pociągnąć jego postać,żeby nadal była dla widza atrakcyjna.Szkoda,że Saul i Carrie już razem nie pracują.Widać,że akcja powoli zaczyna nabierać tempa.Dobrze,że Carrie wraca do Islamabadu.Mam nadzieję,że Quinn do niej dołączy.Nie wiem czemu pojawiły się głosy,że Quinn zakochał się w tej przy kości kobiecie.Jak dla mnie to syndrom stresu pourazowego,nie radzi sobie z tym ,co się wydarzyło,sięga po alkohol,szuka odskoczni,jakiejś chwilowej bliskości,a że akurat pojawiła się ta kobita to i tak wyszło,że skończył z nią w łóżku.Z drugiej strony,w realnym świecie mnóstwo jest takich relacji..typu całkiem fajny facet i nieco brzydsza,grubsza wersja,także nie ma co przeżywać.Że Carrie nie nadaje się na matkę,to wiadomo było od początku.Wręcz nienaturalnie by wyglądało,gdyby zmieniła się w czułą,kochającą mamuśkę.Dla niej praca jest priorytetem.Którka agentka CIA pracująca w terenie porzuciłaby swoją pracę żeby przyodziać ciepłe kapcie?Mniemam,że mało takich.
Było kilka takich... Problem z nią jest taki że ona nawet NIE PRÓBUJE być matką. Ucieka od tego dziecka jakby to była najgorsza zaraza. Ona zrobiła w swojej karierze tyle ile ze czterech dobrych agentów razem wziętych, nic nie musi. Po śmierci Nicka ona tak naprawdę NIE MA sensownej motywacji by robić to dalej poza czysto egoistyczną wymówką by nie być z dzieckiem. Niby można powiedzieć że chce się dowiedzieć przez kogo zginął Sandy(choć to słabe jak ta scena w kościele gdzie mówi że się ,,przejęła,,. Akurat!.). To jak postąpiła z dzieckiem dyskwalifikuje ją jako człowieka/kobietę a czyni z niej sukę(o przepraszam obrażam te zwierzęta takim porównaniem). Co do Saula, może go wini za to co się stało. Km był jego pomysł...
Bo nie każda kobieta musi być matką.Carrie ewidentnie się do macierzyństwa nie nadaje,a urodziła zapewne tylko dlatego,że zmusili ją do tego siostra i ojciec.Nie dla wszystkich kobiet dziecko to cel życia,są takie które wolą karierę.I mają do tego prawo.Sęk w tym,że Carrie niepotrzebnie urodziła.Albo może inaczej..Mogła oddać dziecko do adopcji.Z góry było wiadomo,jaką będzie matką.Poza tym wiele kobiet cierpi na depresję poporodową,odrzuca własne dziecko.Niestety mit Matki Polki wykreował pogląd,że każda kobieta po urodzeniu dziecka jest w pełni szczęśliwa,nie dopadają ją złe myśli,nie ma wszystkiego dosyć.Akurat sprawa depresji Carrie się raczej nie tyczy,gdyż ona zwyczajnie z wyrachowania nie chce zajmować się swoim dzieckiem.W dodatku problemy psychiczne,śmierć Brody'ego.Tak naprawdę tylko praca trzymała ją przy życiu
Po prostu liczyłem że zachowa się inaczej w stosunku do dziecka , a nie tak ku...... Mogła usunąć w trzecim sezonie, nawet lekarka się jej pytała czy nie chce. Wtedy zdecydowała że nie, fakt miała wtedy mocny powód. No matko:chciała je utopić!!!!!!, nie zrobiła tego chyba tylko temu że to by zniszczyło jej karierę.... I niech chociaż WPROST przyzna że nie chce tego dziecka a nie tak kręci. Ona chyba sama nie wie czego chce do końca...
No właśnie najbardziej wkurza mnie jej udawanie..Wmawia siostrze,że to nieprawda,iż ma dziecko gdzieś,podczas gdy co rusz lawiruje,jak tu się zmyć z pola widzenia.Niestety rodzina myślała,że rodząc dziecko,Carrie się zmieni,będzie prowadzić bardziej spokojny tryb życia,zrezygnuje z pracy w terenie.Ciekawe jakby wyglądało jej macierzyństwo gdyby w pobliży był Brody jednak..
Chciała przecież zrezygnować całkiem z CIA i tego chyba była pewna... Ja myślę że ona się broni przed najbardziej naturalnym uczuciem jaki może mieć kobieta:instynktem macierzyńskim. W zwiastunie następnych odcinków widać ujęcie jak ktoś przeszukuje jej mieszkanie i znajduje dobrze ukryte zdjęcie z dzieckiem. Ja myślę że ona nie chce samej sobie przyznać że jej zależy... Może ktoś je porwie wtedy jej reakcja wyjaśni prawdziwy jej stosunek do dziecka. Pomijać dziecko:wkurza mnie w niej brak uczucia zemsty. No bo to Locheart jest najbardziej odpowiedzialny że śmierć a ona nic. Mogła go zniszczyć w drugim odcinku a tymczasem wolała iż szantażować, rozczarowała mnie tym bardzo.
Ja to odebrałem, że przez dzieciaka widzi rudego i nie może sobie z tym poradzić. Chyba też uzależnienie od pracy, albo tego stylu życia. Pewnie też ucieczka od choroby.
Eee a wiesz, że to jest SERIAL? Carrie ma zająć się dzieckiem i być przykładną mamą... No spoko, fajnie ale jak to ma się do konwencji serialu? Kto by chciał to oglądać? A scena w wannie nie była jednoznaczna, Carrie nie chciała utopić dziecka moim zdaniem, nawet jeżeli przez moment tak pomyślała.
"Ucieka od tego dziecka jakby to była najgorsza zaraza. Ona zrobiła w swojej karierze tyle ile ze czterech dobrych agentów razem wziętych, nic nie musi". - Błąd. Dla Carrie praca jest najważniejsza, mogłaby zrobić tyle co 10 agentów i tak nie miałaby dosyć. Poza tym sugerujesz, że ma sobie dać spokój? To po raz kolejny pytam co my byśmy w takim razie oglądali - jak zmienia pieluchy? :D
"Po śmierci Nicka ona tak naprawdę NIE MA sensownej motywacji by robić to dalej poza czysto egoistyczną wymówką by nie być z dzieckiem" - kolejny błąd. Carrie była zaangażowana w swoją pracę na długo przed tym zanim poznała Brody'ego. Ameryka nadal jest zagrożona a więc praca Carrie ma sens. Brody nie jest już ważny, już go nie ma. Więc przestańcie po nim płakać i wciąż do niego wracać.
Okej nie ma go ale jak może pracować dla takiego ch.... jak Locheart? ona nie ma ŻADNEGO honoru żadnych zasad(i zawód jej nie tłumaczy)..... I do tego ten brak jakiejkolwiek chęci odwetu matko co za.....
Jakby była taka mściwa to nigdy nie zeszłaby się z Brodym, przez którego zapisała się m.in. na leczenie elektrowstrząsami ;).
Jakby jej nie kochał to nie zostawił by żony w jedenastym odcinku drugiego sezonu.... I do wybuchu chodził w stresie ale raczej z tego powodu że nie wiedział jaką Carrie podejmie decyzję. No i sposób jak się pożegnał pod koniec drugiego sezonu... To ona miała problem przyznawać że NAPRAWDĘ go kocha. Fakt że zrobiła dopiero w odcinku 4x2 czyli o wiele za późno o tym świadczy. Znowu stary temat wałkuje... Teraz to już jałowa dyskusja bo nie żyje...
Nawet jakby Brody żył,nie sądzę,że byliby razem..Może i go kochała,ale na pewno znów wydarzyłoby się coś,co by ich od siebie oddaliło.Szkoda,że tak się skończyło.Aktor zrezygnował z serialu,czy wszystko owiane tajemnicą?
No na tym urok polegał że ciągle coś im przeszkadzało. Choć wiem że robiło by się to z czasem nudne. Twórcy twierdzą że to była ich decyzyja by go uśmiercić.
Żona go zdradzała i nie układało im się od samego początku jak Brody wrócił do USA. Ona go nie rozumiała a Carrie tak, z nią czuł się dobrze, była po jego stronie (później) więc można nawet powiedzieć, że opłacało mu się z nią spotykać. Może później pojawiło się uczucie, ale bez przesady z miłością. Brody najbardziej kochał Dannę, to na niej mu najbardziej zależało.
Z tego co pamiętam Carrie pierwszy raz przyznała, że kocha Brody'ego już w 1 sezonie jeszcze przed terapią elektrowstrząsami.
W rzeczy samej..Jaki byłby sens w pokazywaniu Carrie z dzieckiem w domu zamiast w samolocie do Pakistanu?:D Raczej zza biurka w USA niewiele by zdziałała,a i serial stałby się wówczas nudny.Carrie od początku było nieco kontrowersyjną postacią.Chora psychicznie pracoholiczka.Choć bierze leki,to jednak nie zmienia to faktu,że choroba ciągle w niej jest.Carrie musi mieć jakiś cel,o który może walczyć.I na chwilę obecną nie jest o dziecko.
Dla mnie to co się dzieje z Carrie to konsekwencja śmierci Brody'ego. Jest zimna, zdecydowana i twarda, nastawiona na pracę i oddzielona od emocji, nie dopuszcza ich do siebie i to jest jej sposób na poradzenie sobie z tym, że go straciła. Stosunek do dziecka to też konsekwencja tego. Ona nie może być teraz matką,być może czuje, że gdyby pozwoliła sobie na bliskość w stosunku to tej małej, to by ją pogrążyło. Funkcjonuje w systemie który zna i który oswoiła (praca), ale widać, że te emocje są gdzieś w środku, tylko ona stara się ich nie dopuszczać do głosu... Może w dalszych odcinkach coś w niej pęknie i emocje dojdą do głosu?
Można się oburzać sceną z topieniem dziecka, ale ona pokazuje, że ucieczka w pracę jest dla Carrie jedynym wyjściem - nie chce być matką, to ją przerasta, nie nadaje się do tego, urodziła ze względu na Brody'ego, ale jego juz nie ma, więc dziecko też nie ma sensu. Trzeba też pamiętać, że Carrie jest chora, więc być może czuje, że nie byłaby dobrą matką. Mnie się to podoba, to nadaje tej postaci głębi. Kurcze, ja ją nawet rozumiem :) (choć jestem matką i uwielbiam swoją córkę)...