Nie wiem co irytowało mnie bardziej - "król szkoły", który nie miał za grosz charyzmy (nijak nie wyglądał na alfę; zresztą w jednym z pierwszych odcinków było powiedziane, że jego jedyną słabością jest ukochana dziewczyna, tymczasem nie przypominam sobie, żeby miał jakiekolwiek mocne strony - poza umiejętnościami szermierskimi, które do niczego nie były przydatne), czy wielkie dręczenie, które w sumie ograniczyło się do kilku pobić.
Miałam potężny dysonans pomiędzy tym, jak zachowywali się dręczeni - jakby bogacze byli niemal bogami - a faktycznymi przejawami dręczenia.
Oglądałam już trochę produkcji południowokoreańskich, w których pojawiał się problem przemocy w szkole i chyba w każdej jednej wyglądało to znacznie poważniej, brutalniej i bardziej nieludzko niż tutaj.
Mi w ogóle trudno było patrzeć na "króla szkoły". Miał, za przeproszeniem, taki sflaczały wyraz twarzy, albo po prostu miał takie rysy, że nijak nie pasował do charyzmatycznego/przystojnego/pięknego faceta.
SPOILER
Zalatuje mi trochę koreańską, dużo gorszą wersją hiszpańskiej produkcji „Szkoła dla elity”.
Generalnie mało przekonujący, kiepskie dialogi, jakoś nic mi się tam kupy nie trzyma, a absurd goni absurd.
Cały zarys fabuły opiera się na tym, że Jae-i zaprzyjaźnia się ze stypendystą In- Hanem, który jest z tego powodu dręczony przez jej chłopaka Ri-ana i jego kumpli. WTF? Do tego główna na tyle ufa swojemu ukochanemu, że zamiast powiedzieć właśnie jemu o ciąży to woli zwierzyć się stypendyście. Ja rozumiem, że to Korea i konserwatyzm, ale biorąc pod uwagę jak Ri-an jest wielce zakochany to chyba mogła mu zaufać w takiej kwestii.
Zrobili imprezę powitalną nowemu, na której mieli mu zafundować „chrzest” i polegało to na wypiciu kilku szotów z ryzykiem trafienia na jakieś prochy. Ułaaaa ale mu pokazali.
Dwie główne bohaterki wielkie przyjaciółki, ale jedna drugiej ciągle za plecami chce odbić wieloletniego chłopaka.
I można tak wymieniać i wymieniać.
SPOILER
I na koniec wybielanie Ri-ana. Nie wspominając o tym jaki płaczliwy się zrobił. Serial niby dobrze się kończy, bo sprawa trafia na policję (do sądu?), ale faktycznie to nikt nie zostaje ukarany. Nadal wszyscy "źli" sobie chodzą do szkoły jak gdyby nic się nie stało. Słabe to jest, ehhh...