Czy tylko ja jestem rozczarowany? Hawkeye to jeden z seriali na który czekałem najbardziej niestety mnie rozczarował. Gdyby nie genialny Piotr Adamczyk byłoby co najwyżej 5.
Mam wiele uwag:
1. Kingpin. Wstawienie kogoś takiego jak Kingpin na jeden odcinek po czym uśmiercenie go jest chyba największą głupotą (tak wiem że pewnie jakoś sprawią że przeżyje). Ktoś kto w Daredevilu był królem podziemia którego imienia nie wolno było nawet wymieniać stał się zwykłym szefem dresiarzy. Sorry ale nie czuję tu jego władzy.
2. Echo. Wprowadzają postać która może mieć duży wpływ na fabułę i używają jej tylko w kilku scenach po łebkach pokazując jej motywacje i wciskając do kilku słabych scen walki.
3. Fabuła. Fabuła raz się wlecze by po chwili gonić pomijając wątki. Sam fakt tego że cały serial tyczy się odzyskania zegarka który udowadnia że żona Clinta należy do Shield? Jaki to ma sens? Skoro będąc żoną Hawkeyea należącego do Shield również jest i tak wystarczającym celem. Co zmieni to czy ona w Shield jest czy nie? Natomiast sprawa Ronina w pewnym momencie znika i tak jakby wszyscy zapomnieli że koleś przez 5 lat mordował przestępców.
4. Słabe sceny walk. Kate ma czarne pasy w kilku sztukach walki a walczy jakby jedyne co umiała nauczyła się z filmów. Nie ma dobrej choreografi walk co niestety widać przede wszystkim z scenie w winiarni na aukcji oraz na dachu gdzie walczą ze sobą Kate, Yelena, Echo i Clint. Od patrzenia na tę walkę aż oczy piekły. Jak można nie wykorzystać potęcjału takich postaci?
5. Yelena. Cały wątek chęci zabójstwa Clinta przez Yelene sprowadza się do tego że zamiast 2 minuty porozmawiać Yelena z góry jest przeświadczona że on odpowiada za jej śmierć. Ktoś kto latami współpracował z nią w jednej agencji i kto walczył z nią ramię w ramię w Avengersach nagle jest obwiniany przez siostrę Natashy. No i ten jej akcent. Nawet w Black Widow nie miała aż takiego akcentu.
Są na szczęście plusy którym największym jest chyba postać Kate Bishop (poza scenami walki) oraz jej relacja z Yeleną (Uwielbiam te 2 aktorki oraz postacie przez nie odgrywane). Plusem jest też po części klimat świąt choć niestety nie czuć go aż w takim stopniu jakbym oczekiwał.
Zgadzam się w zupełności. Nie oczekiwałem też żadnych fajerwerków, ale serial (a zwłaszcza finał) i tak mnie rozczarował. Scenariuszowy bałagan. Sam fakt wprowadzenia Kingpina w dopiero przedostatnim odcinku dobitnie to pokazuje - nie było pomysłu na ten serial.
Wprowadzenie Kingpina nie było złym posunięciem gdyby był to zalążek na przyszłe produkcje z jego udziałem ale wprowadzanie po to żeby po 1 odcinku go uśmiercić to marnotrastwo postaci i takiego aktora jak Donofrio.
jak już autor wątku przewiduje, Kingpin przeżyje, jest kilka opcji:
- słyszymy strzał, ale przecież mógł się jakoś uchylić czy wyrwać Echo pistolet.
- miał kamizelkę, w końcu strzała wbita w niego nie zrobiła na nim wrażenia,
- mam gruuuubą skórę :)
Kingpin zginął tak samo jak dziadek w Squid Game podczas gry w kulki. Kto widział ten wie o co chodzi. Też miałem ocenić wyżej, ale serial jest momentami strasznie infantylny, brakuje tego poważniejszego tonu, który mamy chociażby w serialu Loki czy Falcon i Zimowy Żołnierz, który według mnie był słabym serialem zwłaszcza ten drugi. Jakoś ciężko mi się oglądało jak Kate w tej roli Steinfeld tak łatwo radzi sobie z Wilsonem Fiskiem, kiedy Daredevil walczył z nim jak równy z równym, ostatecznie to pokonując. Podsumowując, da się to oglądać dlatego 6/10 to według mnie dobra ocena.
Ja chciałem dać 5 ale z uwagi na Adamczyka który kradł każdą scenę podniosłem na 6 ;)
Jak dla mnie póki co to najsłabszy z nowych seriali Marvela. Cała intryga mnie ani trochę nie wciągnęła. Natłok postaci, a w zasadzie jakąkolwiek ciężko polubić. Co sprawia że ich losy mało mnie obchodziły. Przez większość czasu ten serial jest po prostu nudny. Kreskówkowy final był jedynym odcinkiem który oglądało się w miarę fajnie ale na pewno nie ratuje serialu jako całości.
Ad.4
-do sceny walk dodałbym walkę w ostatnim odcinku gdzie wszyscy dresiarze mieli pistolety i kije bejsbolowe a nagle wyszedł typek z szablą i zamiast go zastrzelić nie wiadomo skąd wzieli szablę i z nim walczyli. + gdzie była policja gdy w hotelu i koło niego działy się takie rzeczy
- pierwszy odcinek dziewczyna butelką wina pobiła 5/6 ludzi gdy butelka spadła na ziemie podbiła podeszwą w taki sposób, że idealnie trafiła rywala w głowę xd
Delikatnie to ująłeś…
Ten serial to pośmiewisko, którego nie idzie oglądać. Zmęczyłem 3 odcinki i odpuszczam. Osobiście nie mam problemu z kategorią wiekową tego typu produkcji, nigdy mi ta cukierkowatosc bohaterów nie przeszkadzała, ale tutaj oprócz ckliwości w co drugiej scenie to jeszcze żenada goni żenadę w co drugim ujęciu.
Jak na seriale marvela to gwarantuję że jest to średniak. Chcesz zobaczyć prawdziwego gniota to włącz She-Hulk, Tajną inwazję albo najnowszą Agathę. Tego to dopiero się oglądać nie da :)
Ty mi tu nie mów czego nie oglądać, tylko lepiej podpowiedz co warto zobaczyć ;)
A tak całkiem serio, zazwyczaj dobrze wychodzi mi zrobienie tzw. riserczu czy to jeśli chodzi o film czy serial. Hawkeye wydawał się przyjemną opcją, a okazał totalna żenadą. Często fabuła mi nie przeszkadza przy takich produkcjach i wynagradza mi całe zło akcja, wizualizacja dla oka itp. tu spotykam kaszanę na każdym kroku…
Ps. Seriale które wymieniłeś już dawno mam zapisane w folderze „nie otwierać” ;)
Z seriali MCU wart obejrzenia jest jedynie LOKI. Resztę lepiej nie oglądać bo oczy będą boleć.
Powiem tak, nie mogę się zgodzić co do ocen tego serialu. Jako jedna z niewielu produkcji MCU ostatnich lat ten serial da się przyjemnie obejrzeć. Myślę że tylko Hawkeye i Loki są warte uwagi spośród całego syfu produkowanego przez Marvela w ostatnim czasie. Bardzo fajny klimat (można by to nazwać "Clint w Nowym Yorku"), ciekawa realizacja, nie ma tego co kłuje w innych produkcjach czyli strong-feminy niezniszczalnej i lepszej pod każdym względem od pierwowzoru bohatera. Tutaj jest na szczęście inaczej i dlatego da się to oglądać, nie robią poraz enty na siłę z baby lepszej jak to ma miejsce wszędzie. Jest sporo humoru, żadnego superbohaterstwa tylko zwykli ludzie i ich słabości. Jedynie co mnie wkurzało to kreacja Very Farmigi, jej obecność strasznie mnie drażniła tutaj w każdej scenie mimo że do aktorki nic nie mam. Poza tym reszta grała jak trzeba, na plus niemała rola naszego Piotra Adamczyka, zawsze to jakiś ciekawy smaczek i przyjemnie się ogląda go tutaj w wydaniu świątecznym niż w kolejnych Listach do M. Ogólnie sprowadzenie nowych postaci wyszło bardzo dobrze, szkoda że później to schrzanili totalnie w "Echo" którego już niestety nie dało się obejrzeć na trzeźwo. Szkoda bo był potencjał na tą postać a wyszło jak zwykle, czyli strong-femina niezniszczalna magiczna lepsza od każdego o której się szybko zapomniało. A do Hawkeye chętnie wróciłem i nie żałuję, polecam podobnie jak Lokiego ale to już zupełnie inna bajka.