Kurdę jak dla mnie to najlepszy jak na razie odcinek. Szkoda tylko niewykorzystanej postaci Electrocutioner'a. W końcu Falcone jest Falconem. Bardzo mi się podobała jego rola :) jedyny minus to pokazanie Barbary, jakoś nie cierpie jej. Ogólnie odcinek oceniam na 9/10 i czekam na rozwój sytuacji z mafią Gotham :)
P.S. Ojj duży plus że nie było Catwoman i Poison Ivy
Ha ha, masz wyobraźnię. Myślę, że jednak stosowała terror psychiczny, a nie fizyczny.
Odcinek mi się podobał, jak i cały serial.Oczywiście Pingwin najbardziej, zwłaszcza jak go poraził prąd i przeleciał przez pół knajpy i te miny pozostałych przy stole. Maroni też jest fajny jak dla mnie, bo też wprowadza elementy komediowe. I że tak szybko uwierzył Oswaldowi na słowo, że ten nie ma nic wspólnego z Falcone. :) No i lubię też pozostałych, w sumie to większość bohaterów, choć to pogląd tutaj niepopularny,mnie akurat nie irytują- lubię Jima od 1 odcinka, postaci dziecięce też, Fish też lubię, akurat mi odpowiada jej styl gry, uważam, że jest dość wyrazista. Lubię nawet Barbarę, mnie nie wkurza. Jedyna postać, której nie lubię w serialu i sposobu jej kreowania to Falcone, to już zdecydowanie, tysiąc razy wolę Maroniego i te jego żarciki.
No i mam niedosyt Grubera, mogli troszkę bardziej rozwinąć jego wątek.
A to ciekawe, Falcone dla mnie, miłośnika włoskiego kina, a już w szczególności wszelkich odniesień do mafii (bardzo mi się podoba serial Gomorra), jest właśnie wiarygodnym mafioso starego typu, że swoistym kodeksem honorowym. Nigdy nie przebaczy grania na jego uczuciach wyższych, zwłaszcza rodzinnych. Grubera załatwili pierwsza klasa, jakby jeszcze trochę pobył dłużej, toby nie było takiego wrażenia.
Oczywiście każdy z nas ma jakieś swoje wyobrażenia na temat tak znanych postaci, trudne zadanie przed twórcami serialu. Póki co nie jest najgorzej, zobaczymy jak dalej.
Rozumiem. Ja akurat za gatunkiem gangsterskim nie przepadam, więc nie wiem, jak byli kreowani w takich produkcjach. Nie znam też komiksów, zatem nie wiem, jak ma się postać z serialu do oryginału. Myślę, że to dobrze, że każdy może znaleźć takie postaci, które mu odpowiadają- większość osób tutaj nie lubi dziecięcych postaci, Fish i Barbary, za to Falcone jest dość lubiany, ale wszyscy nie możemy być tacy sami. :) Ja mam na odwrót, nie leży mi ta postać.
Ze stereotypowym Włochem kojarzy mi się akurat Maroni- ekspresyjny, wygadany, dużo się śmieje, hałaśliwy, oddający się uciechom życia- ciągle coś je albo pije, trochę seksistowski wobec kobiet ( np jak na posterunku nazywa policjantkę " złotkiem" i każe sobie zrobić kawę)- jeśli wiesz, co mam na myśli. Osobiście kojarzy mi się z Berlusconim, choć to daleko idące nawiązanie.
No i bardzo go lubię za rys komiczny, wolę te właśnie bardziej komediowe postaci w serialu. Falcone nie lubię, potem napiszę czemu, mam nadzieję, że nie odbierzesz tego osobiście i Cię tym nie urażę, bo wiem, że jesteś jego fanem :)
No co Ty, czym byś mnie miała urazić, nawet jakbym był jego fanem, przecież każdy ma prawo do własnego zdania. Jeszcze nie jestem, w przypadku Gotham, fanem żadnej postaci, one się dopiero kształtują, zobaczymy w jakim kierunku pójdą, no i przybędzie nowych bohaterów. Właściwie Ci zazdroszczę, jak nie znasz komiksów i nie widziałaś filmów to możesz mieć spojrzenie niczym nie 'skażone'. ja siłą rzeczy muszę walczyć ze swoimi kiedyś ukształtowanymi wyobrażeniami. Inaczej na przykład widziałem Gordona, ale pomału aktor zaczyna stawać na wysokości zadania, no i inaczej bym prowadził tą dziecięcą postać Bruce Wayna, w 16 odcinku już było lepiej. Bardzo mnie ciekawi kiedy wprowadzą Jokera.
A co byś zmienił w Gordonie? Co do Jokera to ja akurat nie chciałabym żeby go wprowadzali, ze względu na bardzo głośne kreacje Nicholsona i Ledgera- zaraz pojawią się porównania, no i też bardzo ciężko wg mnie będzie dorównać tamtym wersjom. Dlatego obawiam się, że ta postać to będzie strzał-samobój w serialu.
Wolałabym osobiście, żeby zamiast Jokera rozwinęli te postaci, które już mają lub żeby wprowadzili te mniej znane, nie tak ikoniczne, z komiksów.
Co do Falcone, to zastrzegam, że nie wiem, jaki był w komiksie, być może serial wiernie go przedstawia.
W każdym razie ja mam co do tej postaci to samo zastrzeżenie, co inni do Barbary- dla mnie jest zbyt drewniany i monotonny. Słabo eksponuje emocje. Nie mówię, że to przez aktora, bo podejrzewam, że jest dobrym aktorem i ma odpowiedni warsztat, myślę, że to raczej scenariusz ma taką wizję postaci, a on to realizuje.
Może chcieli, żeby był to człowiek chłodny, opanowany, mnie to stonowanie nie leży. Kiedy jest z Lizą i spacerują pod parasolem, jest zadowolony, ale uśmiecha się tak trochę blado, mało widać tej radości.
Kiedy Pingwin mówi mu o zdradzie Lizy, to Falcone powinien być wściekły- ale taki wściekły naprawdę. Tymczasem niby jest zły, bo wali Pingwina w twarz, ale mówi przy tym"nie" dość stonowanym głosem, nie moduluje go, nie krzyczy, wyraz twarzy też mu się specjalnie nie zmienia ( w porównaniu do tego, jaki był przed chwilą). Przez to dla mnie był mało wiarygodny jako człowiek odczuwający gniew czy targany silnymi uczuciami.
Dużo bardziej podobała mi się złość w wykonaniu np. Maroniego jak zbeształ Pingwina w areszcie w innym odcinku, czy u Pingwina ( jak Maroni się odwraca do niego plecami i wtedy Pingwin daje wyraz swojej nienawiści).
Dlatego dużo bardziej wolę inne postaci, bo są bardziej ekspresyjne. Fish jest przerysowana, ale przynajmniej coś robi z twarzą, oczami, rękami, głosem, zmienia je w zależności od sceny. Jak jest zła, to widać, że jest zła, jak przestraszona to też to widzę jako odbiorca.
Ja ją akurat lubię, bo dla mnie jest dość wyrazista.
A tutaj, obojętnie, czy Falcone jest zły czy smutny, wszystko mówi podobnym tonem głosu i mało można wyczytać z jego twarzy. Trochę się tylko rozkręcił pod koniec odcinka, w klubie Fish, choć też nie na maksa. Dla mnie jest zbyt sztywny.
Za to lubię miniastego Maroniego, dla mnie jest ciekawszy, bardziej wyrazisty jako postać, no i jak mówiłam, zawiera rys komediowy w sobie. No a Falcone jest tak serio, nie ma w nim żadnej komediowości czy groteski, jak w innych postaciach.
To jedno moje zastrzeżenie co do Falcone. A drugie jest takie, że ciężko mi zrozumieć jego postać.
Prawdopodobnie dlatego, że nie znam wzorca z włoskich filmów, o których mówisz. Kiedy chodzi i wygłasza te swoje pseudofilozoficzne mowy- jak w 1 odcinku, że potrzebuje policji i porządku ( chociaż jest przestępcą) albo w tym odcinku jak gada do tego gościa zanim został zastrzelony, że go rozumie i o niesprawiedliwości świata, to go mam dosyć.
Dla mnie to taki Pan-sam-nie-wiem-czego-chcę. Trochę filozof, trochę gangster, przeczący sam sobie.
Mówi, że nie chce tego robić, chciałby być z Lizą, że mu nie zależy, skoro mu tak nie zależało, to po co robił te różne dziwne akcje, jak z zabójstwem przy obiedzie w innym odcinku.
Już wolę innych, tam przynajmniej wiem, o co chodzi- Fish chce zemsty, Maroni władzy, kasy i uciech życia, Gordon to idealista- postaci są dość jasne i wiadomo, jaką mają motywację działań.
No i zupełnie nie rozumiem tej relacji z Lizą, do tej pory nie wiem, czy kochał ją jak kobietę, jak córkę, jak matkę, kim ona była dla niego? Mówił, że jak matkę, ale jest to młoda, piękna dziewczyna, z którą chodzi na romantyczne spacerki, no chyba że jego relacje z matką też tak wyglądały, ocierały się o jakiś kompleks Edypa albo coś.
No właśnie nie Kompleks Edypa, tylko to co się wywodzi z włoskich mafiosów starego typu, niesamowity szacunek do matki, nie podszyty żadnymi niskimi instynktami, tam matka to świętość, Tak samo umiłowanie do zasad, mafioso typu Falcone uważa się za tego złego, który strzeże świata przed gorszymi i ma swoisty kodeks honorowy. Lizą się zainteresował, bo przypomniała mu muzykę i najwidoczniej jakieś inne wspomnienia związane z matką, ale później to ją pokochał za jej delikatność, oddanie i jak sądził szczerość uczuć. On się przed Lizą otworzył, a ona go oszukała, zabił ją bo ona zabiła w nim resztkę duszy, którą ma dzięki matce, tak to widzę. No i inna sprawa, że szef mafii musi być bezwzględny, każda niedokończona, sprawa się mści i Falcone zawsze poświęci swoje prywatne uczucia dla dobra sprawy. Co do gry aktorskiej, ja właśnie lubię jego chłodny sposób wyrazu, nie zawsze mimika i gestykulacja pasują do charakteru postaci, nie wszyscy mogą być ekspresyjni, jak on zabił Lizę to było widać wszystkie tłumione uczucia : miłość do niej jako kobiety, straszliwy zawód zdradą, okrucieństwo wymierzanej kary i żal chwil szczęścia z nią, no i samotność.
Gordon na początku mi się wydawał okropnie szczeniacki, taki którego ten przestępczy świat zabija śmiechem, ale z treści wynika, że miał być naiwny w swojej prawości i zasadach, a z czasem okrzepnąć i to się dzieje powoli, chociaż za wolno mężnieje ;)
No i Joker musi być, nie ma się co bać konfrontacji z wyobrażeniami. Ci co są ślepo przywiązani do wizerunków z komiksów i tak będą marudzić, a przecież kinowe adaptacje też były różne.
Rozumiem, no ja nie znam tego włoskiego wzorca jak mówiłam, mnie akurat to irytuje i to bardzo. Także chyba dobrze, że nie oglądam kina gangsterskiego, bo też by mi się nie spodobało, jeśli tak jak mówisz, tam jest podobnie-pseudozasady, relatywizmy moralne i oszczędność gry aktorskiej :)
No a w scenie z Lizą w klubie to mówiłam już wcześniej, że było lepiej, jeśli chodzi o ekpresję emocji, choć też nie tak, jakbym chciała do końca, ale zawsze krok do przodu jak dla mnie.
W każdym razie wolę te epizody, kiedy Falcone nie ma.
Nie, nie, źle mnie zrozumiałaś, kino jak je nazwałaś gangsterskie, czy tez serial Gomorra ma mnóstwo ekspresji, jest też często naturalistyczne, aż do wulgarności, żeby pokazać prawdę o świecie przestępczym. O kodeksie honorowym mafii, typu omerta, czy że rodzina : matka, żona, przede wszystkim dzieciaki to wartość, teraz tak w realu, jak w filmach i serialach coraz ciszej. Mnie chodzi o to, że Falcone to symbol odchodzącej epoki, kiedy można było mieć pewność, że pewnych rzeczy jego mafijna rodzina nie zrobi, na przykład nie będzie torturować i zabijać dzieci. Jak widać po ostatnich wydarzeniach we Włoszech, zabito trzylatka w porachunkach, w Gomorze tez pokazano jak się zmieniła włoska mafia.
Nie ma sprawy, jak Falcone Ci nie pasuje :) Obejrzyj Ojca Chrzestnego, wprawdzie jest o amerykańskiej mafii, ale ma włoskie korzenie.
Acha, myślałam, że to po prostu cechy konwencji czy poetyki tego gatunku, którego nie znam. I że dlatego tak go kreują w Gotham, bo nawiązują do tych włoskich produkcji.
Ojca chrzestnego próbowałam kiedyś oglądać, ale szybko zrezygnowałam, jak Ci mówiłam mnie ten gatunek, tematyka, styl nie leży. Z tymże to było dawno, może teraz jakbym obejrzała i w całości, to bym dostrzegła walory filmu, właśnie dobrą ekspresję, mimikę itd. wtedy nie zwracałam na to uwagi.
Po tym zaczęłam unikać już takich filmów, bo spodziewałam się, że też mi nie przypadną do gustu, więc Człowiek z blizną, Kasyno czy Chłopcy z ferajny są mi obce.
Jedyna gangsterska produkcja jaką obejrzałam i mi się podobała to serial Rodzina Soprano, ale jest amerykański i w zasadzie to odwrócenie tego klasycznego wzorca o którym mówisz, coś jak krzywe zwierciadło dla takich postaci.
Czyli np główny bohater nienawidzi matki, źle dogaduje się z rodziną, zdradza żonę kiedy się da, nie jest twardym bossem tylko lata na psychoterapię, ma depresję itd. A inni nie są lepsi, też mają kupę wad, jeden jest skąpy i wredny, inny niezbyt mądry, ćpa i ciągle pakuje się w kłopoty itd. Aż dziw, że mi się to podobało. ;)
Falcone nie, ale wiesz Maroni mi to wynagradza z nawiązką, więc jest pozytywnie ogółem. Może jakby napisali dotychczas więcej scen dla Falcone, to byłoby lepiej, wtedy mógłby więcej zaprezentować aktorsko.
Bo wiesz, Butcha też nie za bardzo z początku lubiłam, też mi się wydawał bezbarwny, zawsze jednakowy, ale w sumie dlatego, że aktor za wiele nie miał do zagrania, ciągle był gdzieś z tyłu Fish i tyle.
Dopiero jak trochę ożywili tę postać i zaczął się więcej udzielać w scenariuszu, to się przekonałam do niego- wg mnie fajnie wypadł w odcinku z Savianim i od niego zaczęłam go lubić, jak nie było wiadomo, czy nie zdradzi Fish, czy te jego "rozterki/wyrzuty sumienia?" w samochodzie jak czekał na Savianiego i końcowy monolog. No i w tym czyli 12 też nawet fajnie, jak i później,w 13. jak dla mnie gra całkiem poprawnie. Stara się w każdym razie, ja tak to widzę.