Eduard to mąż i ojciec, który traci w wypadku swoją rodzinę. Udaje mu się jednak dostać do równoległego świata, gdzie stara się lepiej zadbać o ukochaną żonę.
Jak dla mnie to niekończąca się drama.
Ogólnie dramatycznie się to ogląda. Rozterki miłosne, kłótnie o kłótnie, rozmowy o rozmowach.
Całkiem nie dla mnie. Jakbym się cofnęła o dwie dekady i włączyła program polskiej tv z jakimś hiszpańskim dramatem.
Z każdym odcinkiem coraz bardziej irytuje mnie ten główny bohater. Aktor źle dobrany, za stary, mógłby grać jej ojca, ogólnie strasznie menelowaty typ z przepitym głosem, a gra w filmie równolatka dziewczyny, która mogłaby uchodzić za nastolatkę.
Ogólnie wszystko tak byle jak zrobione. Motyw z kluczykami to dla mnie kosmos, a cały odcinek na to poświęcili.