moim zdaniem ta nowa jest o niebo (a może nawet dwa nieba) lepsza od starej. czemu? niby w serialu jest wszystko dokładniej opisane, a ehle jest bardziej urocza od keiry, ale to chyba jedyne plusy tego filmu. dobra, pierwszych 50 minut filmu, bo tyle dopiero obejrzałam, ale nie wiem, czy starczy mi cierpliwości na obejrzenie go do końca. ten serial jest po prostu beznadziejny! gdzie się podziała jane - najpiękniejsza dziewczyna we wsi? i w ogóle wszyscy tacy brzydcy! a przemarsz oficerów? oni byli już od pierwszego czy drugiego balu, tak po prostu i w ogóle w książce były tylko 2 bale, a w serialu już były 2, a teraz zanosi się na trzeci, ten u bingleya i licho wie czy nie będzie czwartego u oficerów, ale do tego jeszcze nie doszłam. a pan darcy w wannie? to było zupełnie nie potrzebne i w ogole tyle niepotrzebnych momentów zrobili... dobrze, że chociaż pokazali choć odrobinę przyjaźni sióstr bingleya z jane i te rozmowy o oczach lizzy... tak, to akurat jest w serialu a w filmie nie ma.
i jeszcze to, że są 2 bingley, a nie tylko karolina. poza tym to reszta może jest fajna ale w porównaniu z tym z 2005 to dno
wg mnie serial jest o niebo lepszy od filmu. poświęciłam jednej nocy 8 godzin(serio) by obejrzeć film i serial i moim zdaniem nie ma co porównywać. może postacie z seralu 1995 nie byli zbyt ładni jeśli chodzi o wpółczesne kanony piękna, ale w XIX wieku obowiązywały inne!!!
o wiele bardziej podobają mi się charakteryzacje z serialu bo w filmie elizabeth z filmu wygląda jak wieszak, anorektyczka na której każda sukienka wisi, aż mnie ciarki przechodzą ze zgrozy... a pan darcy! pożal sie boże. gdyby w filmie z 2005 zrobili scenę z jeziorem to p. darcy wygladałby jak zmokła kura. też przerazająco chudy i ponadto brakowało mi u niego tego czegoś co ma Colin Firth ...
może jestem uprzedzona ale takie już mam zdanie :)
ps. przyznam się szczerze,że nie czytałam książki(moja wina), ale dzięki temu mogę pogównać film i serial bez nastawiania się po uprzednim przeczytaniu książki.
Moim zdaniem serial jest nieporównywalnie lepszy. Po obejrzeniu nowej wersji miałam ochotę obejrzeć starą, żeby zapomnieć o tej nowej. Ta stara jest pełna.... trudno to określić ale jest bardziej naturalna, aktorzy są lepiej dobrani i atmosfera jest... cieplejsza. Serial jest świetny, taki jaka być powinna dobra ekranizacja :) Może to zbytnie uprzedzenie [czyż nie ironicznie?] ale chyba tak by było, nawet gdybym obejrzała film jako pierwsze
Zgadzam się całkowicie, serial jest zdecydowanie lepszy. Ja oglądałam wszystko co się z tym wiąże i czytałam książkę. Serial jest wspaniały, chociaż oczywiście według mnie dwie główne bohaterki nie lśniły urodą - jak miało być - ale kiedyś (jak ktoś już wcześniej napisał) kanony piękna były inne. W każdym razie ja najbardziej lubę postać pana Darcy'ego :). A jestem szczególnie usatysfakcjonowana, że zagrał ją mój ulubiony aktor - Colin - w serialu oczywiście. :)
Nie. Keira to karykatura Lizzy. Nie dorasta serialowej Elizabeth do pięt. Krzykliwa przekupka z Cheapside.
Serial jest genialny. Dobór aktorów to prawdziwy "palec Boży". Pan i pani Bennet są tacy, jacy być powinni; para głównych bohaterów...oczarowali mnie już na początku, a z każdym kolejnym odcinkiem mój zachwyt rósł xD Atmosfera iście angielska, miałam wrażenie, że ktoś przeniósł mnie w czasie.
Wybaczcie, ale wersja z 2005 r. jest pomyłką. Oprócz....Jane i pana Bingley`a. Ona jest przepiękna, słodka, dokładnie taka, jak ją sobie wyobraziłam. Ta z 95`, niestety, bardzo mnie rozczarowała. On wzbudza sympatię i urzeka urodą oraz nieporadnością. Ale to jedyny plus tego filmu. Tak więc serial, zdecydowanie serial
No dobra, ale właściwie nadal nie wiem, czemu wersja z 2005 roku jest taka cudowna, bo to, że wg ciebie wszyscy byli brzydcy jakoś mnie nie przekonuje. Ani to, że wg ciebie bali za dużo nie jest dla mnie argumentem..
I tak, pan Darcy w wannie przez kilkanaście sekund ci przeszkadza (a zauważ, że ta scena pokazywała coś z realiów epoki), ale Lizzy, córka dżentelmena (wg książki, bo w filmie był to jakiś dziad stetryczały) kręcąca się na huśtawce nad kałużą błota wśród zwierząt hodowlanych już nie? I wielka świnia wałęsająca się po brudnym, zasyfionym domu też jest spoko? To dopiero była potrzebna scena!
bebo - zapewniam cię, że każdy, kto przeczytał książkę i choć trochę wczuł się w jej klimat (co jak widać nie wszystkim się udało) woli starszą wersję, bo jest zwyczajnie bez porównania lepsza.
może jestem uprzedzona, bo najpierw oglądałam film, ale cóż... w sumie każdy ma swoje zdanie i niech się inni nie czepiają
Zaczęłaś dyskusję chyba po to, żeby poznać cudze zdanie, a teraz twierdzisz, że "inni się czepiają"?
Też najpierw oglądałam film. To zaś, że sięgnęłam po książkę to już zasługa serialu. Bez porównania lepszy.
Ja również najpierw obejrzałam film, a kilka miesięcy później wzięłam się równocześnie za książkę i serial. I oczywiście Colin, jako pan Darcy podbił me serce :) Film lubię, lecz staram się zapomnieć, że to ekranizacja książki. Pan Bennet w żadnym wypadku nie zachowuje się w nim, jak dżentelmen, dom Bennetów jest brudny, a bohaterowie (a zwłaszcza bohaterki) są nierealistyczni.
Pozwolę się nie zgodzić z tym, że "zapewniam cię, że każdy, kto przeczytał książkę i choć trochę wczuł się w jej klimat (co jak widać nie wszystkim się udało) woli starszą wersję". Znam przynajmniej jedną osobę, która przeczytała książkę i zdecydowanie woli film niż serial. To prawda, że jest dokładniejszą ekranizacją i wg. mnie lepiej oddaje klimat epoki, ale mi bardziej przypadła go gustu obsada filmu. Nie chodzi mi o piękno aktorów, bo to akurat kwestia gustu, ale z przyjemnością oglądam Elżbietę graną przez p. Knightley.
he! nawróciłam się. przynajmniej częściowo. obejrzałam jeszcze ten serial i stwierdziłam, że jest bardzo fajny. ale tego filmu z 2005 nie przestałam i nie przestane lubić
Mam dokladnie to samo. Tak naprawde dzieki temu ze obejrzalam wersje z 2005 roku przeczytalam ksiazke i obejrzalam serial z 95. Uwazam, ze film odbiega od wersji ksiazkowej, a tym samym tez jest zupelnie inny od serialu, jednak dla mnie zawsze bedzie genialnym filmem ze wzglegu na piekna muzyke, zdjecia i niesamowity nastroj. chociaz rzezcywiscie gdy pomysle sobie jak bardzo odeszli od oryginalnej historii i od realiow epoki to czuje pewien zawod. i fakt ze aktor grajacy pana darcyego nie przeczytal ksiazki specjalnie (sic!) zeby stworzyc wlasna wersje postaci. pewnych rzezcy po prostu sie nei robi ;]
Ja również gdyby nie film z 2005 roku nie czytała bym książki. Mi nie przeszkadza że odbiega od książki albo że Pan Darcy jak niektórzy mówią że był sztywny, według mnie fajnie że był taki poważny, nie wiem jak to dobrze napisać ale dobrze że grał takiego sztywnego, przynajmniej dobrze było widać jego niby nie zainteresowanie Lizzy, , jak ukrywał swoje uczucia z początku do niej. Według mnie dobrze grali swoje emocje. Kity i Lidia fajnie wesołe. Pan Sutherland świetny Pani Bennet też, muzyka , krajobrazy.
Wiem, ze już trochę po czasie, ale mi osobiście o wiele bardziej podoba się wersja z 1995. Poza tym, nie wiem w ogóle, o co Wam chodzi z urodą tych aktorów. Jane jest bardzo ładna i naturalna. A i język, którym mówią, bardziej pasuje do XIX w. niż ten z 'nowej' "Dumy..." .
Z 1995 lepszy. Dlaczego? Może dlatego, iż był dłuższy? Wszystko było wyjaśnione, wątki ładnie poprowadzone. A w filmie czasu mało, więc akcję trzeba było przyśpieszyc. I nie wyszło to filmowi na dobre. W filmie z 2005 podobała mi się scena w deszczu, gdy Darcy wyznaje Lizzy miłośc. Liczyłam na to, że w wersji wcześniejszej też się ona pojawi (najpierw widziałam film, potem mini serial), ale niestety. Nie zmienia to faktu, że serial jest lepszy. Aktorzy lepiej przekazywali emocje i przede wszystkim postac Lizzy była lepiej skonstruowana.
Tak czy inaczej, "Dumę i uprzedzenie" uważam za jeden ze słabszych kostiumowych mini seriali brytyjskich.
Mwahahahahahahaha!I wszystko jasne.Ostatnie twoje zdanie przekreśla całe wcześniejsze pisanie!Mwahahahahahahaha!
ta scena nie mogła się pojawić we wcześniejszej wersji, gdyż nie pochodzi z książki. akurat serial dość wiernie odwzorowuje obie sceny oświadczyn.
Może dlatego że jest zgodny z książką :) Oczywiście można było scenę oświadczyn umieścić na szczycie góry lub w pieczarze, padałby nie tylko deszcz ale i grad i biły pioruny. Byłoby to dla niektórych jeszcze bardziej interesujące.
Uważam jak parę innych osób wersję serialową za lepszą. Pierwszy obejrzałam film, potem przeczytałam książkę i na końcu przyszedł czas na serial.
Pierwsze odcinki co prawda wydawały mi się nudne, ale już po czwartym wciągnęłam się w akcję.
Główna bohaterka jest urocza, a pan Darcy grany przez Colina Firtha jest bardziej przybliżony do postaci książkowej.
Ostatnią zaletą serialu jest moim zdaniem lepsze zakończenie niż w filmie.
Bez dwóch zdań 1995.
1) Pan Darcy w serialu jest cudowny (nie wyobrażam sobie oglądania go tego filmu z jakimkolwiek innym aktorem), a 2005? Co TO jest? Obojętność, a nie duma.
2) Aaaa w "2005" biegają im świnie po domu! Aaaa! Normalnie poczułam się urażona, w książce było zupełnie inaczej.
3) Jane w 2005 może i ładna jest, ale się nei odzywa. W ogóle.
4) Keira... Niby ok, niby może być, ale to nie to.
5) W 2005 wieje nudą. No jak już były wyznania miłosne to żeby nie zasnąć przewijałam. W wersji z 1995 chociażby oświadczyny ogląda się chłonąc każde słowo.
Ale to tylko moje skromne zdanie.
Dla mnie zdecydowanie 1995. Oddaje atmosferę książki i to nie dlatego że trwa 5 czy też 6 godzin, przez co pokazuje niemal każdy jej szczegół. Wystarczy spojrzeć chociażby na ekranizację "Rozważnej i Romantycznej" z Kate Winslet i Emmą Thompson, która trwa tyle co przeciętny film, a jednak Marianne pozostaje Marianne z książki, podobnie jak Elinor.
Jednak jeśliby spojrzeć na DiU z 2005 jak na film kostiumowy albo raczej "kostiumową komedię romantyczną" a nie adaptację książki, to uważam że jest on całkiem niezły
Ale to tylko moje zdanie :)
Też uważam, że jednak wersja z 1995 roku jest lepsza. Film z 2005 r też mi się podoba ale to już nie to samo. Serial o wiele lepiej oddaje klimat książki, która jest po prostu wspaniała. Jeśli chodzi o Elizabeth to zdecydowanie lepsza jest kreacja Ehle. Pan Darcy... Powiem tak, najpierw oglądałam film a dopiero jakis czas później serial. Uwielbiałam pana Darcy'ego z filmu z 2005r. ale po obejrzeniu serialu stwierdzam, że ten serialowy jest o niebo lepszy. Wypisz wymaluj pan Darcy taki jak w książce.
Mi się bardziej podoba wersja z 1995r, wszystko dokładnie przedstawione jak w książce. Pan Darcy idealny , ten z 2005 nie podoba mi się , Binglej też jakiś gówniarzowaty, Jane na pewno ładniejsza w nowszej wersji, w starszej źle dobrali, a Lizzy i w jednej i w drugiej ok.Dwie wersje fajne ,ale jakbym miała wybrać to serial lepszy.
Moim skromnym zdaniem bezsprzecznie wersja serialowa była lepsza. Pod każdym niemalże względem. Większość,jak widzę, została już wymieniona,więc nie będę się bardzo powtarzać ^^ Powiem tylko,że wg mnie nikt nie przebije Colina Firth'a ani Jennifer Ehle.
powiem tylko - że całkowicie się zgadzam ze wszystkimi argumentami za wersją z 1995 jak i z Twoją wypowiedzią. Dla mnie również nikt nie przebije Colina Firth'a ani Jennifer Ehle. :)
Nie mogę zrozumieć jak ktoś uważa za gorszą ekranizacje z 1995 r od tej z 2005r.
Ja też nie rozumiem :/ Końska Keira jest tragiczna. Ehle - cudowna, prawdziwa Lizzy. Darcy... Ech @_@ :)
ja wolę serial BBC z 1995, zdecydowanie bradziej oddaje klimat tamtej epoki i urok powieści Austen
Nie należy zapominać o genialnym Panu Collinsie,scena jak zastanawia się którą córkę wybrać genialna:-)
mi się podoba o wiele bardziej serial.
dobrze dobrali aktorów (tylko, że Jane jest przeciętna i nie wygląda na taką piękność za jaką uchodzi). Colin Firth to najlepszy pan Darcy. Oglądałam kilka wersji DIU i wszyscy inni byli płytcy i niecekawi na tle Colina ;)
Elizabeth z ekranizacji BBC jest idealna i wymarzona do tej roli,a Kiera jakoś tak nie pasuje.
Świetne są dodatkowe sceny, a role drugoplanowe takie jak pan Collins czy ojciec Lizzy godne zapamiętania.
Do tego w filmie jest pełno brytyjskiego humoru oraz pięknych krajobrazów. ;)
Gorąco polecam wielbicielom Jane Austen i Colina. :]
Zgadzam się z opinią mojej imienniczki:) Colin Firth i Jennifer Ehle pozostaną dla mnie najwspanialszą parą głównych bohaterów ekranizacji "Dumy i uprzedzenia". Nie wspomnę tu o wspaniałym klimacie angielskiej prowincji, który został oddany w tym serialu. A Colin jest po prostu cudowny jako Pan Darcy. To jedyny dobrze dobrany Pan Darcy wśród dotychczasowych projektów filmowych.(porównując adaptacje z 1980, 1995 i 2005 roku).
Cóż, jako fanka austenowskiej prozy jak i filmów na jej podstawie myslę ,że duma z 1995 bije na głowę tę nową. Dlaczego ? Po pierwsze obsada: Ehle i Firth stworzyli mistrzowskie kreacje, ta dramaturgia mimika i napięcie między nimi są nie do opisania a z drugiej strony Keira i pan z wielkim czołem są nijacy ( oprócz sceny 1 oświadczyn która wyszła niczego sobie). Jednak sam film z 2005 mimo że ładnie zrobiony zadziwia mnie pewnymi szczegółami (świnie[!] w rezydencji Bennetów, czy wiecznie szare i wręcz obrzydliwe kreacje Keiry- przecież to ładna dziewczyna a tak ją oszpecicli - mimo oczywiście tego że liz pięknością być nie miała)
Duma 1995 górą!
Obejrzałam film z 2005 raz i nie podobał mi się w ogóle... jakiś taki bez klimatu, bez elegancji... Natomiast serial z '95 jest cudowny powracałam do niego już kilka razy i na pewno zrobię to jeszcze nie raz...
A ja jestem rozdarta między serialem,a filmem.Jestem oczarowana zarówno jednym,jak i drugim.A Mr.Darcy od dzisiaj jest moim ideałem mężczyzny xD.Nie mogę się doczekać,kiedy przeczytam książkę!
no cóz ja wole DARCEGO z 1995 roku, serial pokazuje charakter tej postaci , ta scena z jeziorkiem,wewnetrzna rozterka... super ...
Keira nie podobala mi sie w filmie te jej dziwaczne miny( kiedy dostala list o ucieczce siostry ...)chodzenie w kółko,strasznie sztuczne.
ogolnie i serial i film sa dobre.Ja kocham serial za wieksza realnosc.
Myślę, że tą wersję ratuje tylko w wyłącznie gra Firtha. Uważam mimo wszystko, że nowsza jest lepsza ;-)
Ale, czy o niebo? ;>
Moim nieszczęściem było przeczytać 2 razy książkę i tyle samo serial bbc. Po tak świetnym serialu nie wiem po co kręcili film?po co?Pomijając już fakt,iż aktorzy są o wiele gorsi niż w serialu, to nie które sceny są żenujące. Weźmy scenę pierwszych oświadczyn Darcy'ego. Niby Lizzy mu odmawia a jednak wygląda to tak jakby się chcieli pocałować.No ludzie przecież ona go nie nawidziła do tego momentu. Może reżyser książki nie czytał.Albo końcowa scena w nocy zjawia się Lady Katarzyna (no bez przesady...)a rano zjawia się Darcy bez konia.Chyba na piechotę przyszedł z Pemberley?Takich przykładów niedociągnięć jest wiele. Ktoś pisał kto lepiej zagrał Lizzy?No ludzie jak można się w ogóle o to pytać. Ehle jest świetna , ma fantastyczną mimikę i ogólnie postać przez nią grana ma ręce i nogi. Tymczasem w tym filmie postać grana przez Kairę jest jakaś nie opanowana trochę jak jakaś podlotka,podczas gdy w rzeczywistości była to osoba bardzo inteligentna i trudno było ją wytrocić z równowagi. Ojciec grany przez Sutherlana wygląda jak nieogolony pijak.Po obejrzeniu tego filmu pomyślałbym że postać ojca jest tak samo beznadziejna jak matki,co przeciez jest nieprawdą. Czytam te komentarze,patrzę notę i oczom nie wierzę. No jaki trzeba mieć gust by dać temu filmowi 8? Collins słyby,Wickham to w ogóle cieżko coś porównywać bo go prawie nie ma,Bingley jakiś młodzik na żelu itd. itd. O taka luźna wersja dla widzów mniej myślących co to książek nie czytają. Najważniejsze by ładne buźki aktorów były i film już się podoba.Żenada
Pani Knightley wygląda jakby wiecznie się czegoś bała. Zresztą, po kie licho wszyscy kłaniają się Darcy'emu i Bingleyowi na balu? Darcy z roku 2005 wygląda jak opóźniony w rozwoju. Są koszmarne dłużyzny, np. kiedy Lizzy huśta się po rozmowie z Charlotte. Pan Bennet, sądząc z filmu, to jakiś zapuszczony żebrak, przygarnięty przez rodzinę. "a rano zjawia się Darcy bez konia" i z rozpiętą koszulą, tak na pewno przyszedł z Pemberley w piżamie. I ta scena ma być romantyczna? Dziewczynę z wiecznie przestraszoną miną prosi o rękę zaspany facet wyglądający, jakby dopiero co wstał z łóżka, i to w szczerym polu. Po prostu wymarzone oświadczyny. Następnie Darcy czeka na decyzję pana Benneta siedząc na jakiejś ławce albo skrzyni (już nie pamiętam) koło drobiu i świń, zamiast w salonie. Uroczy obrazek! A jak tam ślicznie musiało pachnieć. Co do serialu - cudowny. I tyle:)
Nasze komantarze trzeba spiąć w jedną całość.Jeden jest dopełnieniem drugiego:-)
Sposób w jaki wypunktowałaś niedociągnięcia filmu z 2005` rozłożył mnie na łopatki. Zgadzam się z każdym słowem, a przy okazji rozśmieszyłaś mnie prawie do łez xD "a rano zjawia się Darcy bez konia" i z rozpiętą koszulą, tak na pewno przyszedł z Pemberley w piżamie"...:)))) Genialne podsumowanie niedorzeczności, których w tym filmie nie brakuje.