przekopałam się przez 10stron forum ale nie znalazłam satysfakcjonującego wyjaśnienia ;) a na
więcej stron nie mam czasu :P
Dlaczego Rose w ogóle wysyłała sobie te wiadomości i dlaczego akurat "zły wilk" zupełnie tego
nie zrozumiałam i jest to chyba jedyna rzecz której nie rozumiem w całym tym serialu. Czy bez tego
nie wróciłaby po Doktora w 1 sezonie, niby dlaczego? jej powrót wynikał z uczuć a nie był kwestią
napisu (tak myślę)? Niby co jej miała dać ta wiadomość? I skąd ten wilk? Nie kapuje...
To że tylko tego nie rozumiesz skłania mnie ku przypuszczeniu że nie siedzisz w Doktor Who za długo:P
W kwestii powrotu Rose to rzeczywiście emocje grały to główną role, lecz tu chodzi o wewnętrzną walkę z samą sobą. Z jednej strony mamy posłuszeństwo(które swoją drogą nie bardzo wychodzi towarzyszom Doktora) z drugiej chęć pomocy Doktorowi za wszelką cenę. Te dwa uczucia walczyły w Rose i fraza "Bad Wolf" pojawiająca się na różnych etapach podróży przechyla szale na stronę ryzyka i pomocy Doktorowi.
A "Bad Wolf" uważam za przypadek, mogło by być "Cold Bear" czy "Angry Orange" i było by tak samo miło:D
no skończyłam 3 sezon i nikt nie chce zaspoilerować dalej - to skandal bo ja wręcz żądam spoilerów :P myślałam że po prostu wątek Rose się już zakończył na dobre a wilka jak nie rozumiem tak nie rozumiałam :P
Ja rozumiem że uczucia walczyły ale bez słów dla mnie ona i tak próbowała by powrócić do niego. Swoją drogę najlpesze było by "cold" ale "beer" w takim razie :P Już w ogóle zgłupiałam jak to korporacja się tak nazywała. Podejrzewałam że po pojęcie "bad wolf" będzie się odnosiło właśnie do daleków jako takich albo do jakigoś czarnego charakteru który siedzi gdzieś w ukryciu i właśnie daje zanć o sobie za pomocą tej frazy przez cały sezon. To było dla mnie bardziej logiczne, spodziewałam się że rzeczony "bad wolf" wyjdzie zza kurtyny na końcu i powie "acha mam was". Natomiast co ta blondynka ma wspólnego z tymi słowami jest dla mnie nieogarnione :P
"To było dla mnie bardziej logiczne, spodziewałam się że rzeczony "bad wolf" wyjdzie zza kurtyny na końcu i powie "acha mam was"
Tym zdaniem przedstawiłaś nieświadomie esencje "Bad Wolf" jest to coś co ma trzymać w napięciu, na co trzeba uważać bo nie wiadomo co z tego wyjdzie. Dodatkowo "Bad Wolf" prowokuje do zajęcia bardziej aktywnej roli w wydarzeniach. Rose nic nie robiła tylko myślała "Bad Wolf" dla niej było iskrą.
no rzeczywiście nie przyewidziałam co z tego wyjdzie , ale chyba zaczynam rozumieć co masz na myśli. Musze się z tym przespać chyba ... Teraz jestem bardzo ciekawa Matt'a i jego gry na którą tyle osób narzeka i nowego scenarzysty na którego też wszyscy narzekają - jestem ciekawa czy słusznie. O! To co mnie zaskoczyło to kapitan Jack i twarz z ...boa (czy jak się to pisze) to był szok! o.O
Ja ci polecam sezony z Mattem ale lepiej oglądaj wcześniej 4 sezon i speciale z 2009 roku.
ten Matt mnie intryguje jakbyś miał je porównać z dotychczasowymi to powiedziałbyś że dlaczego sa lepsze? Mnie to się marzą sezony żeby więcej było takigo psychologicznego wniknięcia we wnętrze doktora - jak w odcinku kiedy zmienił się w człowieka bo chciał się ukryć przed kosmitami, ale skoro scenarzysta sie zmienił nie wiem czego się spodziewać...
Że tak się wtrącę - hoho, odcinki z Mattem bardzo mocno eksplorują psychikę Doktora, to kim jest i jak postrzegają go inni. Pod tym względem sezony Tennata wydają mi się mega spłycone.
wtrącaj się dowoli o ile tylko będziesz mi spoilerował :* ja właśnie miałam aż teraz do 3 sezonu takie wrażenie że Tennant jest urodzonym doktorem ale ten scenariusz jakoś tego z niego nie wydobywa. Te relacje z Rose nawet były takie sobie - już lepiej chris z nią był połączony. DT jako doktor jest dla mnie bardzo zamknięty w sobie - dopiero ten odcinek ze zmianą w człowieka trochę zmienił dla mnie to odczucie ale to już przwie końcówka 3 sezonu. Ale mi smaku narobiliście na tego Matta ... bardzo jestem go ciekawa.
Dla mnie odcinki Dziesiątego kompletnie się do Jedenastego nie umywają, pod względem i fabularnym, no i oczywiście wizualnym, wbrew pozorom to też całkiem istotne moim zdaniem. Tak samo towarzysze Jedenastego są pod każdym względem ciekawsi od Dziesiątki. Christopher był świetnym Doktorem, David był świetnym Doktorem, Matt dał radę ich przegonić i moim zdaniem niesamowicie rozbudował (tzn może nie do końca on a scenarzyści :p ) postać - albo na nowo odkrył wiele jej klasycznych aspektów.
Co nie zmienia faktu że chciałbym żeby już regenerował w Dwunastego :D
I teraz zostanę zjechany przez większość fanów serialu, bo chyba jestem w tym tym stawianiu Matta nad Davidem raczej odosobniony :D Geronimo.
Odosobniony - może. Ale na pewno nie jedyny, mam podobne zdanie. (Nie licząc może chęci przejścia do Dwunastego - dla mnie może sobie Jedenasty jeszcze pobyć)
A właśnie co do tych regeneracji to jak to w końcu jest bo niektórzy mówią że doctor może się jeszcze tylko raz zmienić, a niektórzy że może jeszcze ile razy chce bo River oddała mu kilka procesów (sorry za spoilera :P)? to jak to w końcu jest?
Nie rozumiem dlaczego większość osób pisze, że River oddała Doktorowi jakieś regeneracje. Przecież zostało tylko powiedziane, że River zużyła wszystkie swoje regeneracje po to aby przywrócić go do życia. Nic więcej o oddawaniu regeneracji tam nie było. Ja tak to pamiętam i tak to zrozumiałam. Jeśli się mylę, to proszę o sprostowanie. :)
Na litość boską temat odnosi się do 1 sezonu, autorka tematu przyznała że jeszcze nie dotarła do 5 sezonu, chcecie dyskutować na temat River dobrze, załóżcie nowy temat, wymiecie się opiniami na privie ale NIE SPOILERUJCIE w tym wątku do cholery jasnej.
O pardon, autorka sama prosiła o spoilery. :P Ale już nie będę, nie denerwuj się tak...
mnie to nie przeszkadza ale rozumiem że innym może ;) co do regeneracji gdzieś przeczytałam że oni strasznie kombinuję żeby jedak wyszło poza te 13 - na zasadzie kuj żelazo póki gorace. Amerykanie obudzili się że doktor istnieje przy 11 regeneracji więc chcą to jakoś pociągnąć dalej ...myśle że słusznie coś najpewniej w tym celu wymyślą żeby miał ich więcej - może dostanie bonus za to że jest ostatni :P
W tym serialu nigdy nic nie wiadomo. Słyszałam na ten przykład, że 13 to liczba umowna narzucona przez Time Lordsów, także może tak być, że skoro Doc jest ostatni to jego te ograniczenia nie obowiązują. Albo zawsze mogą wymyślić inny powód, dla którego Doktor będzie żyć dłużej.
Doktor może regenerować dwanaście razy, co daje mu trzynaście wcieleń. A, jak już ktoś napisał, River nie oddała mu swoich regeneracji, tylko zużyła swoje do wyleczenia go.
Dwanaście regeneracji zostało już niestety raczej obalone, i na bank z tego wybrną. Trochę szkoda, bo to niszczy kawał tradycji Doctora.
I właśnie najprostsza teoria to ta o braku władców czasu. Lordowie Prezydenci mogli regenerować ile chcieli, i dowolnie skracać, wydłużać albo i przywracać cykl regeneracji. Bardzo więc prawdopodobne że Doktor wraz z Władcami Czasu pozbył się limitu.
Mimo wszystko uważam że moment kiedy trzynasty regeneruje w czternastego będzie dużym ciosem dla fanów i może się skończyć źle dla serialu. Chyba że wymyślą naprawdę genialną wymówkę.
Może nie będzie tak źle. Pewnie już o tym myślą od jakiegoś czasu, żeby mieć plan zapasowy na wszelki wypadek. :) Ale do tego jeszcze trochę czasu nam zostało.
Jeszcze nie zostało obalone. Na tę chwilę możliwych regeneracji jest dwanaście.
Czytałem że Moffat bardzo się dziwił że tak się te dwanaście regeneracji do popkultury wdarło, bo podobno w oryginalnych było to tylko jakoś tak mimochodem wspomniane (przyznaję, nie oglądałem klasycznych serii poza tymi z Pierwszym, dostępnymi urywkami Drugiego i odcinkami multidoktorowymi i kawałkami historii z Valeyardem [tam nic o limicie nie było wspomniane, bo chyba niektórzy twierdzą że było]] więc w praktyce nie mam o tym żadnego pojęcia) i że zupełnie nie traktuje tego jako czegoś zobowiązującego.
Zresztą Doktor sam w Przygodach Sary Jane wspomniał że ma ich 507. Nie traktowałbym tego poważnie, Doctor lies i tak dalej, no ale jednak tak powiedział :d
Co do 507, oficjalnie powiedziano, że był to żart (5+0+7=12 - dwanaście regeneracji)
Po raz pierwszy o limicie powiedziano za Czwartego Doktora, i potem było o tym wspominane za Piątego, za Szóstego (To, o czym wspominałeś - Valeyard mówił, że chce zdobyć pozostałe siedem regeneracji Doktora) oraz w filmie o Ósmym Doktorze.
Ok, dzięki za info :)
No ale że mają jakiś plan na zniwelowanie tego to pewne, inaczej nie odważyliby się
SPOILER:
namieszać w ilości jego wcieleń
KONIEC SPOILERA
Mimo wszystko trzynasty Doktor to ciągle dość odległa perspektywa
no koleżanka zarzuciła że nowy scenarzysta wchodzi w ...poważanie amerykanom, że nie ma dużych przestrzeni, wykasowali Londyn, nie ma historycznego tła i ciekawostek fizycznych . No nic pozostaje mi oglądać dalej :P Ps. wolno ci lubić takiego doctora jakiego chcesz taki urok tego serialu że każdy ma swojego ulubieńca ;) ja nadal kocham Chrisa i za niem strasznie tęsknie <chlip> A czy doktor wreszcie stworzy jaki taki związek z którąś z tych dziewczyn czy się nie doczekam tego nigdy ? :D
Tak wchodzi amerykanom przez to że wymaga większego wysiłku intelektualnego, no rzeczywiście piękna i autentyczna opinia.
Ale już na poważniej to rzeczywiście od 5 sezonu już nie ma tłumów ludzi uciekających przed kosmitami ulicami Londynu oraz są mniejsze przestrzenie, jednak wątki stają się bardziej zagmatwane, pozornie nie logiczne, gdzie umiejętność abstrakcyjnego rozumowania pomaga w ich ogarnięciu, coraz ważniejsze stają się poszczególne elementy rozrzucane w kolejnych odcinkach i właśnie dlatego podzielam pogląd Szymko0 i Capitano_S.
No będzie powiedzmy, że związek Doktora. Szczerze, już wolałam Rose. xD
Ech, ja tam uwielbiam wszystkich nowych Doktorów i mam na prawdę problem z wybraniem ulubionego. Każdy wnosi coś nowego i fajnego do serialu. Na początku nie lubiłam 11-tego, ale okazuje się, że po prostu nie przepadałam za Pondsami, a nie za nim. :P
no ślubu z welonem i piątki dzieci się nie spodziewam bo to niemożliwe :D ale chodzi mi wreszcie o to czy on znajdzie taką towarzyszkę przed którą wreszcie się otworzy. Jak pisałam DT był dla mnie bardzo zamkniętym doktorem. I w stosunku do Marty jak i do Rose tak naprawdę mimo że jego pierwsze wcielenie było dużo bardziej "otwarte" nawet ze względów fizycznych (pocałunki, przytulania, ucieczki za ręke - to jest z Chrisem nie DT!) on w każdej sferze się odseparowuje od tych bohaterek. Niech on się do jakiejś przełamie na boga. Odeszliśmy od tematu złego wilka ale trudno.
zapytam o jeszcze jedno - nie że tego nie rozumiem ale mnie to zastanawia - czemu skoro może zmienić się w człowieka tego nie robi i nie umrze, albo nie przestanie regenerować (bo przy mistrzu okazało się że zależy to od woli doktora) skoro tak narzeka że jest taki bardzo samotny, że tak mu to wszystko ciąży, że patrzy na śmierć innych osób - w każdej chwili może pozbawić się życia. Zaczęło mnie to zastanawiać ...
Do Rose 10 był bardzo otwarty. Z Martą już trzymał dystans. Ogólnie 10 wcielenie mi się wydaje, że było podobne pod względem otwartości do 9. Przynajmniej na początku, bo co pod koniec to pomijam milczeniem... Wydaje mi się, że 11 już jest mniej otwarty od poprzednich. W ogóle jest taki niezręczny w porównaniu do 10, który był strasznym lovelasem. xD
Bo jest Władcą Czasu co oznacza, że wejrzał w "Wir Czasu", przez co zobaczył zdarzenia, które muszą mieć miejsce zanim jego podróż się zakończy. Sam twierdzi że ucieka przed tym co w "Wirze" ujżał i że to co zobaczył jest powodem przyjęcia miana Doktora.
kocham was wszystkich że mi tyle napisaliście :* wracam do sezonu 4 jak mi dobrze pójdzie obrócę go w 24 h :D trzymajcie kciuki
Wcale nie jesteś odosobniony :). Ja też uwielbiam Matta. Chociaż uważam, że i David i Matt są świetni na swój własny sposób. 11 Doctor przypomina wielkiego, miłego psiaka (jak np. owczarek niemiecki ;)). Przyjacielski, zabawny, prawie wszystkim się ekscytuje i wciąż chce nowych wrażeń, nie potrafi usiedzieć na miejscu. Ale kiedy coś go naprawdę rozzłości, potrafi "warknąć" i budzić lęk, a nawet "ugryźć". Natomiast 10 przypomina osobę, która niby nic nie bierze na serio, ale tak naprawdę wszystko bardzo przeżywa i te uczucia się w nim kumulują. A kiedy się wydostają- Doktor wybucha gniewem. I wtedy trzeba się bać. Ale według mnie trochę za bardzo przeżywa tą miłość z Rose i to robi z niego takiego trochę "melodramatycznego" Doktora. Dlatego bardziej podoba mi się Smith ;)
W którymś Confidentialu Russel T Davies mówi, że (nie pamiętam dokładnie) gdzieś jakiś dzieciak napisał sprayem BAD WOLF i mu się spodobało (RTD , nie dzieciakowi), stąd pomysł na przesyłanie wiadomości złym wilkiem.
To jest genialne... Kiedy wszystko już zostało wyjaśnione a dyskusja żyje własnym życiem xD
jeśli masz swoją teorię na temat złego wilka ja z miłą chęcią wysłucham ... dla mnie to wcale nie jest takie bardzo wyjaśnione. Zresztą w doktorze można i zasugerować dwadzieścia wyjaśnień i każde może być prawdopodobne ;)
Doctor ma to do siebie, że każdy może go interpretować po swojemu. Jednak moim zdaniem (dawno nie oglądałam 1 sezonu no ale tyle co pamiętam to piszę xD) ta korporacja po prostu nazywała się Bad Wolf i Rose widząc tą nazwę, tak się nazwała "I am the Bad Wolf. I create myself. ". Wzięła te słówka i mając w sobie wir czasowy, wrzuciła te słowa jako ostrzeżenie i podpowiedź.
Czyli, wszystkie te słowa, z którymi się spotykali to Rose je tam "wrzuciła".
Wibbly Wobbly Timey Wimey :D
Żadna korporacja. To Rose stworzyła te napisy na przestrzeni czasu, a nie zaczerpnęła je z czegoś.
Pamiętam, że w jednym odcinku, kiedy nie było już Rose, "Bad Wolf" znaczyło, że nadchodzi koniec wszechświata. Wraz z tymi słowami, pojawiła się Rose. (Fajny był ten odcinek xd)
Można powiedzieć, gdzie tylko było napisane "Bad Wolf" musiała się tam pojawić Rose. xd
właśnie skończyłam 4 serię i rzeczywiście Bad Wolf dla mnie to jest takie słowo ostrzeżenie że niebezpieczeństwo się zbliża - to od razu powiedziało Doctorowi wszystko co powinien wiedzieć. Bardzo dobrze zostało to wszystko zakończone Rose i Doctor ostatecznie są razem - jakaś cząstka jego będzie jednak szczęśliwa bo jednak "klon" ma jego pamięć, uczucia tyle że jest człowiekiem. Doctor wiedział że nie mógłby być z Rose nawet jak wróciła, nie mógł dokończyć zdania bo to i tak nic by nie zmieniło. To jest bardzo dobre zamknięcie i kolejny raz to napiszę że potwierdza się przez to że scenariusz jest genialny!! Cały serial jest nierzeczywisty ale tak się to logicznie wszystko kupy trzyma że szok! Wszystko jest wyjaśnione, dopracowane. Pewne sytuacje z początku mają potem swoje miejsce w 4 sezonie - to jest niesamowite! Plan tego serialu musi być napisany z ogromnym wyprzedzeniem. Do tego przy tylu scenarzystach! Oni muszą się świetnie porozumiewać żeby zachować przez cały czas taki sam klimat i pewne konsekwencje relacji między bohaterami. Odcinek który mnie zmroził do żywego to był"Midnight" - ten z podróżą do miasta z diamentów. Myślałam że ducha na nim wyzionę! No cóż zmierzam do samotnego Matta jako doctora i jestem bardzo ciekawa co jego rola wniesie do serialu. BARDZO!
obejrzałam wczoraj odc. woda na marsie i był fantastyczny! jak DT powiedział prawa czasu są moje i będą mi posłuszne aż mnie ciarki przeszły!!! Jakże będzie mi go brakowało ....zotał mi tylko finał...a potem Matt ;)
Osobiście "Waters of Mars" nie trawię głównie za samą końcówkę, a "The end of time" za całokształt. Mam nadzieję, że polubisz Jedenastego Doktora :)
czemu nie trawisz? Ja jestem zachwycona ty jego szaleństwem! To jest właśnie świetny odcinek bo on pokazuje że jak nie ma towarzysza to się staje nieobliczalny! A takiego go lubię najbardziej! Jak będę za rok w Londynie to chyba pojadę te 2 h do Cardiff do muzeum bo nie wytrzymam! I zrobię sobie zdjęcie z Dalekiem :D
Z wielu powodów. On podróżuje w czasie od tysiąca lat, a to zachowanie pasowało mi bardziej do kogoś, kto dopiero odkrywa możliwości płynące z takich wypraw. Kolejna sprawa to fakt, że ostatecznie nie doszło do kataklizmu, toteż nie miał powodu tak jojczeć, jak na samym końcu. Postanowić sobie, że tak więcej robił nie będzie (W sensie zmieniać czas wedle własnego widzimisię) - ok. Ale płakać, gdy niewiele się stało? (Bo ta pani kapitan i tak by zginęła - swoją droga hipokrytka z niej bo tak go błagała o ratunek, by potem obwinić i strzelić sobie w łeb)