jak dla mnie serial to dość nieudolna ekranizacja. obejrzałam cały pierwszy sezon i nie wiem w czym serial jest tak niesamowity, a! muszę przyznać że intro mnie zachwyca do tej pory :D .
Jak dla mnie książki o niebo lepsze niż sam serial.
II sezon powinien bardziej Ci przypaść do gustu.
Ale głowy za to pod gilotynę nie podłożę, także...
PS. A do książek już nie wrócę odkąd się dowiedziałam z kim księżniczka Sookie zostaje na wieki wieków amen.
Po przecież to są jakieś kurde jaja. I to niesmaczne.
A z kim Sookie zostaje na wieki wieków amen? :o Dobrnęłam w książkach do końca jedenastego tomu i dalej nie mogłam.
fajnie że z Samem, z niczego nie musi rezygnować...
nie miałas przypadkiem Paula na avatarze? :D
Mnie akurat to załamało...Już wolałabym Alcide'a, jeśli już NAPRAWDĘ NAPRAWDĘ NIE MOGŁA być z Erickiem. Serialowy wiking mi się przejadł, a książkowego lubiłam ciągle tak samo;P Wiele mogę zrozumieć, serio - ale SAM?!
Ech;) Po tym wszystkim co przeszła z Northmanem? Przecież Sam też supernatural, więc gdzie ona w nim tę normalność widziała? Trochę z dupy Sookie wzięła ten argument;)
A miałam miałam mego kochanego Pawełka, teraz szukam jakiegoś innego zdjęcia z nim zajebistego, jak znajdę to wstawię a na razie moja szpetna gęba;)
no, Alcid z wyglądu przynajmniej filmowy był fajny ale w sumie troche dupek a i Eric też niby ja kochał a chajtnał się z królową :D może normalność bo zawsze byli przyjaciółmi, widzieli by się i w dzien i w nocy... no nie wiem, mi Sam baaardzo przypasował i jak w ostatnim tomie w końcu się połączyli to " poczułam "jakby Sookie dotarła na swoje miejsce:) szkoda też troche że w serialu nie pokazali Quinna, lubiłam go w sumie :D
Ojej, to jestem w zupełnej opozycji bo ja Quinna nie znosiłam. Przykro mi;) Wkurzał mnie, tak jakoś;) Mnie tam zawsze było przykro że nie dali np. Bubby;P Zajebiście by do czystej pasował...Akurat jego braku nie przebolałam.
No ale kto miałby niby takiego Elvisa zagrać?? Jakby się zastanowić to była by swego rodzaju profanacja;)
Chyba że Jonathan Rhys Meyers;P
na pewno jakis sobowtór by się znalazł :D w ogóle to serial zbyt odbiegał od ksiazki, że czasem to już wymiękałam co oni tam wyprawiali... oby ostatni sezon był w miarę "normalny" :D
Strasznie się na nim męczyłam;) Zresztą na 5 też.
Od połowy 1, 2 i 3 IMO były najlepsze. Mnóstwo się działo, wszystko takie popie*dzielone, ale w taki fajny, strawny sposób. Nie to co potem...
dokładnie :) a te sezony z "władzą", Lilith i ostatni to już kogos mocno poniosła wyobraźnia:D mój mąż to juz sie ze mnie smiał, że takie głupoty oglądam mimo że sam ogladał ze mną poczatki, ale potem nie mógł juz zdzierżyć :D
Eh, coś tak jednak czułam gdy swoje jedno życzenie od tego wróżkowego klejnotu przekazała na przywrócenie życia Sama.
Już lepiej aby była sama niż z Samem.
Co zrobić jak Szarlota wpadła na dziki pomysł;) Gdybym wciąż się tak jarała historią Sookie jak parę lat temu to bym się serio wściekła. Teraz już mi to mimo wszystko raczej zwisa. Bo serial się zepsuł. Gdyby nie to, to pewnie bym przeżywała ten książkowy mezalians jak mrówka okres.. A tak mi się nawet specjalnie nie chce;) Jak ktoś spyta to mogę na to pomarudzić ale nie żeby tam jakoś przesadnie się nad tym roztkliwiać, heh.
A ja mam na ten temat inne zdanie,cieszę się,że z Sookie z Samem jest,oboje są siebie warci,dwa kołtuny.Ja już od 4 części podejrzewałam,że tak to się może skończyć,bo zauważ,że Sam zawsze był przy Sookie,nawet jak była z Erikiem,to i tak Szarlota go gdzieś szmuglowała,byle by był.
Wiesz niby Sam jest "supernatural",ale Sookie sama stwierdzała,że jest "najbardziej ludzki",a poza tym jako,że był zmiennokształtny,to Sookie nie mogła dokładnie słyszeć jego myśli,,czyli dla niej bomba.
Ja pamiętam,jak ja przeżywałam czytanie "Na zawsze martwy",to mi łzy ciurkiem leciały,jak myślałam co ta Charlaine Harris z tym Erikiem nawyprawiała,ale z drugiej strony myślałam:"przecież to takie grafomaństwo,że psychologii postaci to tam się nie doszuka".Szkoda,bo Eric miał zadatki na świetną postać literacką,gdyby tylko się z niego zabrał inny autor... -,-
Zawsze uderzał mnie pewien paradoks,Eric stworzył Pam,bo czuł się samotny,Sookie też chciał mieć,bo ją kochał,ale jednak ją porzucił bo wolał swój interes.Widzisz już?Sam sobie kuku robi,najpierw tworzy/wiąże się z kimś
bo czuje się osamotniony,a następnie rzuca tę osobę dla interesu,czyli co za 200 lat jak the deal breaker i Eric bez królowej to co,znowu będzie mędził,że jest samotny?Błędne koło.
Że nie wspomnę o tym,że w "Na zawsze martwy" wydał mi się rozhisteryzowanym egoistą.
Serio,Eric serialowy może nie jest święty,ale ma honor i zdecydowanie więcej jaj ;p (na pewno wolałby sam ubić interes,niż wżenić się w go)
Ha ale nic w tej serii nie przebije tego cytatu "Ze względu na balsam do opalania i pot ocieraliśmy się o siebie jak foki i to było cudowne przez cały czas,(...)" (seks Sama z Sookie)
http://ericandsookielovers.files.wordpress.com/2013/05/247474_10151434983948811_ 711522905_n.jpg
moim zdanie strasznie zepsuli serial jeśli miał być na podstawie książki no to ktoś się strasznie przeliczył(to samo z pamiętnikami wampirów!)... Obejrzałam kilka odcinków(ledwo przeszłam przez pierwszy, ale dałam szansę innym...) i dalej nie mogłam bo raczej jak ktoś zaczął od książek to się to nie spodoba co zrobili... a jeśli chodzi o tego z kim została Sookie to ja zawsze liczyłam na Alcide'a! :) tylko z każdym tomem coraz bardziej się od siebie odsuwali.. szkoda, szkoda nawet jeśli nie mieli być ze sobą to przynajmniej mogło się coś zadziać chociaż przez chwilę coś pomiędzy nimi :( Ale i tak uważam że nie tak źle na końcu wybrała, bo po wyżej uszu już miałam wampirów...
zabrałam się za książki w trakcie oglądania serialu
uwielbiam czytać ale te pozycje były dla mnie nie do przejścia, ze względu na mega grafomaństwo...nie dzierżę tego typu literatury krótko mówiąc
owszem jest parę fajnych tekstów ale w filmie ich o wiele więcej...
serial IMO zdecydowanie ciekawszy i tu chylę czoła przed scenarzystami, że z książkowego gniota zrobili tak świetny serial :)
Ja najpierw przeczytałam wszystkie książki...
Serial nie dorasta im do pięt, ale ja patrzę się na to przez pryzmat lekkiego pióra Charlaine Harris.
Może ci, którzy tylko oglądali, serial wydaje się świetny, ale jak dla mnie to ciąg wydarzeń niepowiązanych ze sobą, pozbawiony istotnych szczegółów...
I jeszcze dobija mnie to, że w książkach wszystkie postaci są opisane zupełnie inaczej.
Erick ma długie włosy.
Cóż...
Jak dla mnie serial jest tak samo znakomity jak i książka, obejrzałam 6 sezonów i przeczytałam prawie wszystkie książki, jednak wydaje mi się, że serial jest nawet lepszy od książki.
To ze baaardzo odbiega od ksiazki a po 2 w ostatnich sezon przesadzali troche z prxygodami glownych bohaterow ze ja ktora lubie serial nie moglam czasem uwierzyc w to co widze...
Mi sie podoba i ksiazka ibserial ale ksiazka bardziej a to z tego ze MOIM ZDANIEM jak sie robi film/serial na podstawie ksiazki to nie powinien az tak bardzo siecroznic... i nie rzucaj sie tak ...
Ja dzięki obejrzeniu kilku odcinków serialu właściwie zdecydowałam się czytać kolejne części serii o Sookie.
Sięgnęłam po pierwszą z serii książkę i nijak nie pasował mi język/sposób w jaki została napisana. Po prostu czasem zdarza się, że nie odpowiada Ci styl autora i przez to się zniechęcasz. Nie wiem czy to wina tłumaczenia na polski czy faktycznie tak to brzmi w oryginale, ale czytało mi się paskudnie. Ponadto nie mogłam sobie wyobrazić tych wszystkich postaci, wysuwania kłów przez wampiry czy nawet samej Sookie... Znalazłam w necie kilka odcinków serialu (I serii) i po obejrzeniu jakby "bardziej poczułam co autorka miała na myśli". Teraz czytając mam przed oczami bohaterów z ekranizacji, a dzięki Annie Paquin zrozumiałam styl bycia Sookie :)
Obecnie jednocześnie czytam cykl i oglądam serial...i muszę powiedzieć, że ekranizacja jest nawet dość udana, aczkolwiek tak jak początkowo nie mogłam przebrnąć przez pierwszy tom, tak teraz nie mogę oderwać się od książki (a czytam obecnie część 6). Styl pisania w ogóle już mi nie przeszkadza - zwycięża ciekawość co dalej czeka Sookie i jej przyjaciół.
Na tym etapie książka zadowala mnie o wiele bardziej niż ekranizacja.