PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=40163}

Czarodziejki

Charmed
1998 - 2006
6,9 51 tys. ocen
6,9 10 1 51376
6,2 8 krytyków
Czarodziejki
powrót do forum serialu Czarodziejki

Uważam, iż świetnym pomysłem byłoby napisać własną historię Charmed, więc wziołom przykład z niektórych osób i zaczołem pisać własne fanfiction, które chciałbym zaprezentować, ponieważ pisze je od jakiegoś czasu i chciałbym się dowiedzieć czy to co pisze da się czytać i czy ręce i nogi.

Kaz_Halliwell

Charmed : Dzieci Phoebe

1x01 Trening cz.1

Jest rok 2032.
Pierwszy obraz, który widzimy to panorama nowoczesnego Los Angeles. Pierwsze miejsce, jakie jest ukazywane to ruchliwe skrzyżowanie przy jednym z największych biurowców tego miasta, po zbliżeniu na szyld znajdujący się na samym dachu widzimy logo kancelarii; następnym widzianymi przez nas obiektami są kilka nowoczesnych barów i restauracji oraz bardzo unowocześniony dom publiczny z szyldem promującym ‘Nie tylko dla Mężczyzn’. Kolejny rzut kamery przedstawia nam klasyczny dom wyglądający jak wspomnienie zeszłego dziesięciolecia. Po tym widoku ognisko kamery przerzuca się do wnętrza owego domu, w którym panuje niecodzienny ruch, doskonale widać, że każda z obecnych osób jest lekko podenerwowana i zniecierpliwiona poszukiwaniami, które prowadzi. Po krótkim czasie widzimy wychodzących z pokoju obok Phoebe i Coopa niosących pudła z ciuchami, których rozmowę mamy okazję usłyszeć:
- Czy naprawdę musimy wyjeżdżać? – spytał niezadowolony mąż
- A jak myślisz? – zapytała zdenerwowana Czarodziejka – Nasza kochana córeczka miała trenować rodzeństwo w byciu czarodziejami, a zamiast tego wyprowadziła się do krainy dawniej zwanej krainą kaczek, a tak w ogóle to niby gdzie to jest?
- Słyszałem, że gdzieś w Europie.
W tym momencie do pary naszych bohaterów podeszła niebieskooka, brązowowłosa dziewczyna w wieku ok. szesnastu lat mówiąc:
- Mamo, co mam z tym zrobić?
- Wyrzuć to córeczko, albo nie postaw to tu.
- Dobrze mamo.
W chwili, gdy nastolatka wstawiała karton, z którym przybyła do samochodu, do naszej trójki dołączył czternastoletni, ciemnowłosy chłopak wrzucając do rozmowy swoje trzy grosze:
- To ostatni karton, – w tym momencie postawił karton – to jak jedziemy?
Wszyscy obecni przytakując na te słowa wsiedli do samochodu i odjechali.

[Intro]

Kamera ponownie pokazuje nam miasto jednak tym razem inne na pierwszy rzut oka nie do rozpoznania, po chwili widzimy zniszczenia jakich kiedyś tu dokonano i że jeszcze nie zostały one naprawione, następnie ukazuje się nam posesja którą natychmiast rozpoznajemy jest to dom Halliwellów, już wiemy że tym miastem jest dobrze nam znane San Francisco. Zaraz po ukazaniu się domostwa można dostrzec zatrzymujący się przed nim samochód, w tym momencie obiektyw zbliża się do pojazdu, który przypomina auto byłego kupidyna z owego czterokołowca wysiadają już poznane przez nas postacie, a mianowicie: Phoebe, Coop i ich dzieci. Na powitanie im wybiegła Piper rozpromieniona z powodu spotkania siostry po latach, młodsza czarodziejka po spostrzeżeniu, kto wyszedł ich przywitać pobiegła bez namysłu rzucając się jej w ramiona, w czasie, gdy panie się ściskały mało się nie dusząc z radości z domu wyszedł Leo, aby przywitać resztę gości, z chwilą, gdy obie skończyły się ze sobą witać starsza z nich zaczeła wypytywać:
- Phoebe zdawało mi się, że masz trójkę dzieci.
- Mieć mam tylko najstarsze, które miało trenować młodsze w magii i posługiwaniu się mocami wyprowadziło się bodajże do Europy.
- A to, dlatego przeprowadzacie się do San Francisco?
- No, ale dzieci przynajmniej poznają ciocię i na odwrót.
- Dobrze, dobrze ty mi lepiej powiedz jak oni się nazywają.
- Kaz niedawno skończył czternaście lat, a Prue niewiele brakuje do szesnastu.
- Że tak spytam, masz zamiar wprowadzić się na stałe czy tylko na okres treningu?
- Teraz już na stałe trening nie potrwa zbyt długo.
- Jesteś tego pewna?
- Tak, zostało im do opanowania po dwie-trzy moce a w Los Angeles niema zbyt wielu demonów.
- Skoro tak mówisz, a no i domyślam się, że wprowadzacie się do nas.
- No ba, nie ma innej możliwości. – zaśmiała się młodsza z wiedźm wywołując przy okazji śmiech u starszej z nich
Do rozmowy wtrącił się Leo:
- No to chyba będzie jak za starych lat?
- Nie całkiem brakuje tu Paige, albo Prue, jak kto woli. – odpowiedziała Piper
- A Leo nie jest już duchem światłości. – stwierdziła młodsza siostra
- No nie do końca tak jest. – powiedział mąż starszej czarodziejki wyraźnie zaniepokojony tym jak ona to przyjmie
- Co? – wykrzyknęła żona – Znowu się w to bawisz?
- No tak jak by. – odpowiedział biały promień z niepewnością w swoim głosie
Po tych słowach Piper wysadziła swego męża, jednak on się rozbił na orby złożył z powrotem.
- Piper spokojnie - próbowała uspokoić siostrę
- Jak mam być do cholery spokojna, gdy mój mąż zostaje duchem światłości i nic mi o tym nie mówi, co? Może mi to wytłumaczysz?
- Kochanie ja tylko… - Próbował tłumaczyć się Leo jednak Piper mu przerwała
- Co tylko? Może mi jeszcze powiesz, że jesteś Starszym? A może w ogóle, Avatarem?
- Nie tylko duchem światłości.
- Tylko duchem światłości? Nie denerwuj mnie. Mam cię jeszcze raz wysadzić?
- Jeśli cię to uspokoi to tak. – odpowiedział pewnie Leo
- Żartujesz, co ty mówisz? – spytała z niedowierzaniem starsza czarodziejka
- Pewnie, że żartuje, bo wiem, że tego nie zrobisz, próbuje cię tylko uspokoić – tłumaczył się biały promień
- No nawet ci się to chwilowo udało. – odpowiedziała już spokojniej starsza z sióstr
Po tej wypowiedzi zaczął mówić Coop:
- Dobra ludzie wy się kłócicie, a my stoimy jak głupki z tymi kartonami nie wiedząc gdzie to zanieść.
- Chodź zaprowadzę cię. – odpowiedział Leo unikając kontaktu z Piper
- Chodźcie tu, niesiemy to na górę. – zawołał dzieci mąż młodszej z czarodziejek
- Już idziemy – odpowiedziała niechętne Prue
- Och twoja energia nas powaliła, nie tak szybko, bo się zmęczysz – powiedział żartując z siostry Kaz
- Nie o to chodzi.
- No tak trzeba uważać żeby paznokcie się nie połamały.
- Daj jej spokój ona ma okres. – stwierdziła pewnie matka rozmawiającej dwójki
- Mamo! – protestowała zdenerwowana dziewczyna
- No tak pani dorosła ma trudne dni, więc się ciągle focha bez powodu.
- Coś o tym wiem. – powiedział Coop schodząc po schodach
Córka przeszyła go tylko wściekłym wzrokiem, rzucając karton na podłogę i wybiegając z domu.
- No to ci się udało! – krzyknęła żona na męża
- To, co teraz zrobimy? – zapytała zdezorientowana Piper
- Wujku, może skoro jesteś teraz duchem światłości to ją pilnuj żeby za bardzo nie szalała? – zapytał niepewnie najmłodszy z obecnych
- No mały dobrze myśli, Leo idź ją śledzić. – stwierdziła Piper wywołując widoczne na twarzy chłopaka zadowolenie
- To my może rozpakujemy kartony? – proponował dalej brat Prue tym razem śmielej
- Skoro nie macie nic do roboty to tak, ale jak skończycie to przyjdź do piwnicy Kaz potrenujesz swoje moce.
- No to zaczyna się zabawa. – powiedział siostrzeniec Piper coraz bardziej zadowolony i radosny
- Nawet sobie nie wyobrażasz – ostrzegła go matka
Po tych słowach kamera przenosi się w głąb miasta ukazując nam wściekłą i zapłakaną córkę Phoebe siedzącą na ławce w parku, niedaleko niej przyorbował Leo wyraźnie zmartwiony stanem dziewczyny, stojąc tam przyglądał się przez chwilę nastolatce w końcu do niej podchodząc. Siadając koło niej cały czas zastanawiał się nad tym co ma teraz zrobić nim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć odezwała się Prue:
- Kazali wujkowi mnie śledzić prawda?
- Tak kazali… - nie zdążył dokończyć, gdy ta mu przerwała
- Czy to normalne, że nie umiem kontrolować swoich mocy? – spytała nadal płacząc
- Odpowiem, ale tylko wtedy, gdy ty odpowiesz na moje pytanie dobrze?
- Tak.
- Czy to jedyny powód twojego płaczu? – spytał ze spokojem na twarzy i bijącą od niego opiekuńczością
- Tak, to prawda, że mam okres, ale nawet wtedy nie jestem tak humorzasta i przybita jak dziś. Ta sprawa z mocami całkowicie mnie rozbiła. – odpowiedziała już z większym spokojem
- No, więc, tak to całkowicie normalne, że nie umiesz kontrolować swoich mocy zwłaszcza, gdy jesteś humorzasta, ponieważ są one uzależnione od twoich emocji.
- To, dlatego Kaz już opanował jedną ze swoich mocy, mimo że nie miał, na czym trenować?
- Tak, bo jako nastolatek jest mniej humorzasty niż ty dziewczyna i dopóki nie dorośniecie to zawsze tak będzie, a niewykluczone, że nawet wtedy będzie tak samo.
Co prawda zdarzają się wyjątki potwierdzające regułę, ale wy nie jesteście tym wyjątkiem.
- Czy to znaczy, że będę gorsza od niego? – spytała dziewczyna zaniepokojona
- Ależ nie. Nie będziesz od niego gorsza, nie będziesz też lepsza, będziesz po porostu inna. Jedyna różnica polega na tym, że on szybciej nauczy się kontrolować swoje moce niż ty.
- Dziękuję wujku, nic dziwnego, że ponownie jesteś duchem światłości. – gdy wypowiedziała te słowa położyła głowę na jego ramieniu wtulając się w niego
- Proszę bardzo i nie ma, za co, a no, i dziękuję. – odpowiedział Leo zadowolony widząc uśmiech na twarzy nastolatki.
W momencie, gdy widzimy uśmiechniętych ducha światłości oraz Prue obraz, który widzimy w ekranie przenosi nas przed dom Halliwellów, a następnie do jego wnętrza pozwalając nam usłyszeć następujący dialog:
- Mądrego masz syna, czy aby na pewno jest wasz? – powiedziała śmiejąc się z siostry Piper
- Kaz to zdolny dzieciak, chyba najzdolniejszy z całej trójki i tak jest nasz. – odpowiedziała Phoebe również się śmiejąc
- A jego siostry? – spytała już się nie śmiejąc starsza siostra
- Hmm, jego siostry… Starsza jest bardziej zdolna od młodszej, ale nas olała i wyjechała w świat, a ta, która z nami przyjechała to właściwie tylko przez swoje humory nie nauczyła się kontrolować, a tak to pewnie jest tak samo, o ile nie bardziej zdolna od starszej, ale mimo to chłopak będzie uczył się najszybciej.
- A czy może nie jest tak, że one nie chcą uczyć się magii?
- Starsza tak, kiedyś interesowała się magią, ale olała ją podobnie jak nas, od kiedy jest kupidynką, Prue natomiast chce się uczyć magii i kontroli nad mocami niestety przeszkadzają jej w tym jej ciągłe humory i nerwowość.
Z górnego piętra na dół zeszli syn i ojciec, z czego drugi bardziej zmęczony podjął rozmowę:
- Kartony już rozpakowane, ciuchy i przedmioty porozkładane, co mam robić teraz?
- Może ty odpocznij, bo trzaśniesz na zawał, a Kaz niech się bierze za trening? – zaproponowała Piper z uśmiechem na twarzy
- Ciocia ma racje jeszcze zawał cię chwyci i nie będzie miał, kto rozchodzić szpilek mamy – przytaknął ciotce najmłodszy z obecnych również się śmiejąc i wywołując śmiech u innych. W czasie, gdy obecni się śmiali kamera przenosi się gdzieś na pustynię pokazując nam na początku tylko jej piaski, jednak w pewnym momencie
naszym oczom ukazuje się postać w brązowej tunice mnicha z kapturem na głowie dokładnie ukrywającym jej twarz, mimo to że postać przypomina kapłana i widać że jest człowiekiem, to bije od niej przerażająco-przeszywający mrok, po kilku chwilach przyglądania się tej tajemniczej wędrującej po przez pustynie osobie da się dosłyszeć cichy szept zrozumiałe są tylko niektóre słowa:
- W końcu się odrodziłem… muszę teraz iść… czas uratować moich braci… czas się zemścić… panując nad światem…
Nic więcej nie da się zrozumieć szept jest zbyt cichy, gdy widzimy oddalającą się postać kamera przenosi się ponownie do domu Halliwellów, a dokładniej do ich piwnicy widzimy tam stojącą Piper i Kaza oraz siedzącą Phoebe uważnie przyglądającą się treningowi jej syna. W tym momencie wybucha obraz.
- Cholera znowu nie trafiłem! – wykrzykuje uczeń
- A w co celowałeś? – spytała nauczycielka
- W tą lampę przed obrazem. – wskazał palcem chłopak wyraźnie zdenerwowany
- Nie martw się ona dopiero po kilku tygodniach nauczyła się kontrolować tę moc. – pocieszyła syna matka
- Skoro tak mówisz. – stwierdził trochę spokojniej
- Dobra uspokój się, skoncentruj, nauczyłeś się zamrażania, podszkoliłeś w orbowaniu, to i lampę w końcu wysadzisz.
Chłopak stał skoncentrowany i spokojny przyglądając się lampie, nagle machnął rękoma wysadzając lampę – No końcu się mi udało. – powiedział zadowolony z siebie
- Dobrze udało ci się, ale żeby mieć pewność wysadzaj rzeczy w takiej kolejności jak ci każę. – sprowadziła na ziemię dość podnieconego chłopaka
- No już jestem spokojny. – odpowiedział Kaz już dużo poważniej
- No to lecimy; sofa, szafa, zielony garnek, czerwony garnek, obraz, firanka, stół i fotel. – wymieniła po kolei trenerka
- Proszę bardzo oto sofa, szafa, zielony garnek, czerwony garnek, obraz, firanka, stół i fotel, coś jeszcze mam wysadzić? – spytał pewny siebie nastolatek
- Nie już opanowałeś tą moc to, co jeszcze ci zostało?
- Potrenuje jeszcze przenoszenie przedmiotów, ale to będzie łatwe.
- No to ty trenuj, a my się zmywamy, trzeba zrobić obiad. – powiedziała wychodząc z Phoebe Piper, gdy doszły do kuchni, aby przygotować obiad rozmowę rozpoczęła starsza z nich:
- Niezły jest, uczy się wręcz ekspresowo. – chwaliła siostrzeńca
- No żebyś wiedziała, aż widać, że lubi magię.
- Oj, jeszcze nie raz będzie na nią narzekał, że nie może normalnie żyć i w ogóle.
- Wiem, wiem zastanawia mnie jednak z kąt on ma orbing i telekinezę orbitalną – martwiła się matka
- A tam, jak ma to niech ma, kiedyś mu się na pewno przyda, a magii i tak nie pojmiesz.
Następnie do kuchni przyorbowali Prue i Leo, po czym zaczęło mówić pierwsze z nich:
- Mam nadzieję, że się za bardzo nie spóźniłam? – spytała z nadzieją w głosie dziewczyna
- Zapytaj oto brata może ci odpowie. – stwierdziła matka
- Dobrze spytam. – odpowiedziała na to nastolatka wyorbowując do pokoju
Wtedy wykrzyknęła Phoebe – Z kąt do cholery oni mają moc orbingu i kiedy ona nauczyła się ją kontrolować? – pytała zdenerwowana
- Spokojnie Phoebe, spokojnie w orbowaniu to ja ją podszkoliłem, a moc, orbingu i orbitalnej telekinezy dostali od starszych jako prezent, bo podobno mają zrobić coś porównywalnie dobrego do zniszczenia podziemia. – uspokajał szwagierkę duch światłości
- Coś jak zniszczenie podziemia? – zapytała bardzo ździwiona Piper
- Tak i po to im dodatkowe moce.
Gdy słyszymy ostatnie słowa kamera przenosi nas do salonu pozwalając usłyszeć dialog:
- Czy trening już się odbył? – pytała dziewczyna
- Tak i wiesz zaskoczyło mnie to, że zdążyłem nauczyć się wszystkich mocy. – odpowiedział chłopak
- To dobrze. – po chwili milczenia – Czy mógł byś mnie podszkolić? – zapytała niepewnie siostra
- Ależ oczywiście. Chodź do na dół. – po tych słowach oboje zeszli do piwnicy
W tedy ponownie ukazuje się nam wędrujący przez pustynię mnich, aż dochodzi do zniszczonej kapliczki; przez chwilę mamy zbliżenie na kapliczkę, widać na niej pradawne napisy najpewniej po hebrajsku, nasza postać przygląda się przez chwilę poczym odczytuje to, co jest na niej napisane dodając do tego swoje zaklęcie, co powoduje otwarcie się magicznego portalu. Postać przygląda się przez chwilę przejściu uśmiechając się szyderczo, w końcu jednak przechodzi przez portal mrucząc tylko:
- Już idę po ciebie bracie.
Po tym widoku ponownie ukazuje się nam piwnica Halliwellów, pierwsze, co widzimy to, że Prue z powodzeniem przenosi przedmioty, gdy to robi odzywa się jej brat:
- Dobra siostra umiesz już orbować i przenosić przedmioty, a no i masz wizje jak mama, ale tego nie możemy kontrolować, jakie jeszcze masz moce?
- Została jeszcze lewitacja.
- Oj, nie mam pewności czy ci pomogę, ale spróbuję. – powiedział najwyraźniej zmartwiony Kaz
- Dlaczego? – spytała trochę przejęta dziewczyna
- Mnie moich mocy uczyła ciotka, bo ma takie same, a ty masz moce po mamie no, ale nic spróbujmy, widziałem kiedyś jak mama lewitowała to może ci pomogę.
- No dobra, co mam robić?
- Na początek unieś ręce w górę i zamachnij nimi tak jak ptak. O w ten sposób. – pokazał siostrze co ma zrobić
- Tak dobrze? – spytała niepewnie nastolatka poczym zaczęła się gwałtownie unosić w powietrze
- Doskonale, a teraz spróbuj kontrolować ten lot.
- A dokładniej?- spytała chłopaka nie bardzo wiedząc o co mu chodzi
- No spróbuj polecieć w prawo, w lewo do przodu, do tyłu, w górę,, w dół i takie tam.
- W ten sposób?
- Mniej więcej. Spróbuj może zmienić szybkość swojego lotu.
- O nawet mi się to udało. – powiedziała zadowolona z siebie uczennica
- Dobra, dobra teraz najtrudniejsze, masz wylądować. – wypowiedział się z uśmiechem na twarzy pewny siebie nauczyciel
- No faktycznie, chcę wylądować, a wzlatuje jeszcze wyżej. – stwierdziła trochę przerażona Prue
- Tylko nie uderz się w głowę. – zaczął się śmieć z siostry w końcu jednak wołając –
Mamo chcesz zobaczyć jak twoja córka uczy się latać to choć tu szybko.
Po tych słowach do piwnicy oprócz Phoebe zbiegli Piper i Leo
- Co się dzieje? – spytała zaciekawiona widokiem starsza z sióstr
- Nic takiego. Prue nie potrafi tylko wylądować, całą mocy już opanowała. – odpowiedział śmiejąc się najmłodszy z obecnych
- No Phoebe naucz ją lądować to twoja córka. – mówił również się śmiejąc Leo
- Wy się kurde śmiejecie, a ja od piętnastu minut lutuje głową w sufit. – wyraził swój punkt widzenia uczennica rozdrażniona tą sytuacją
- Dobrze już dobrze się tak nie bulwersuj, podszkolę cię z lądowania. – uspokajała matka córkę łapiąc ją za ręce
- Dobra to moja rola już skończona, co mogłem to cię nauczyłem, idę rozwalić się na kanapie przed telewizorem. – powiedział wychodząc zaraz za ciotką i wujem nauczyciel ostatnie co usłyszał przed wyjściem to zdanie padające z ust jego starszej siostry:
- Dzięki Kaz.
- Proszę bardzo i nie ma, za co. – odpowiedział już wychodząc i lekko się uśmiechając
Gdy widzimy zamykające się drzwi kamera po raz kolejny przenosi nas przed portal, przez pierwsze chwile widzimy tylko kapliczkę oraz magiczne przejście, z którego w końcu wychodzi już wcześniej widziany przez nas mnich, a zaraz zanim monstrum w dziwnej pomarańczowej zbroi, z czaszką zamiast głowy i dwoma rogami, z jego rąk pozostał tylko szkielet, a zamiast nóg ma dziwne czarne orby, i podobnie jak od mnicha bije od niego przerażający mrok. Obydwie istoty rozglądają się na początku następnie jednak rozpoczynając konwersację:
- Dawno się nie widzieliśmy bracie. – wyszeptał potwór
- To prawda Mefisto, to prawda… - po wypowiedzeniu tych słów mnich zamilkł zastanawiając się nad czymś
- No, ale w końcu ci się udało Baalu, uwolniłeś mnie.- kontynuował za niego
- Tak masz racje, ale został jeszcze jeden brat ten najstarszy, bez niego nie zapanujemy nad tym światem. – stwierdził po przemyśleniach mroczny kapłan
- Spokojnie udało ci się uwolnić mnie to i go uwolnimy. – uspokajał go stwór
- Na pewno, mamy jeszcze sporo czasu na jego uwolnienie. Przyjmij ludzką postać, a ja zamknę portal.
Po tych słowach poczwara zamieniła się w takiego kapłana jak on, z tą różnicą, że jego tunika była czarna, brązowy mnich natomiast zamknął portal.
Zaraz po tym jak widzimy odchodzących w dal mrocznych braci kamera ponownie ukazuje nam piwnicę Halliwellów, widzimy lądującą już o własnych siłach nastolatkę i trenującą ją matkę, gdy ta pierwsza pewnie stanęła na ziemi odezwała się jej matka:
- No, już się nauczyłaś nie muszę cię dłużej męczyć, możemy swobodnie iść na obiad.
- To dobrze, bo jestem głodna jak… - już miała dokończyć, gdy się powstrzymała
- Jak cholera? – zapytała z uśmiechem na twarzy czarodziejka
- Tak dokładnie. – odpowiedziała trochę niepewnie dziewczyna
- Córuś nie bój się przy mnie tak wyrażać, bo ja w twoim wieku byłam dużo gorsza.- powiedziała pewna siebie i nadal uśmiechnięta matka
- Jak to? – spytała zaskoczona córka
- Po prostu wyklinałam jak cholera, kradłam, a no i się puszczałam, a ty tylko klniesz, więc to mi nie przeszkadza – szczerze odpowiedziała matka
- O i właśnie taką chcę mieć mamę, która mnie rozumie, bo była gorsza ode mnie. – powiedziała zadowolona z postawy matki córka, po czym obie poszły na kolację
Po raz kolej ukazywani są nam dwaj mroczni mnisi, tym razem jednak znajdują się na jakiś mokradłach stojąc przed bardzo podobną do poprzedniej kapliczką, wypowiadając jakieś hebrajskie zaklęcie, które otworzyło podobny do poprzedniego, portal. Gdy się to zdarzyło spojrzeli na siebie śmiejąc się szyderczo, jak przestali się śmiać to czarny mnich powiedział:
- Oto portal do naszego brata.
- Nie tylko. To także portal do zwycięstwa.
- Więc na co jeszcze czekamy?
Widzimy jak przez portal przechodzą dwaj mroczni bracia w poszukiwaniu trzeciego i wtedy kończy się odcinek.

ocenił(a) serial na 8
Kaz_Halliwell

Mnie się bardzo podoba ;)

Oldzia_

Dzięki. Usłyszałem w końcu jakąś opinię na temat mej opowiastki.

Oldzia_

Bardzo fajny odcinek.

Regan_McLeod

To może zamieszcze drugi odcinek? ;)


Kaz_Halliwell

Ten odcinek jest trochę dłuższy i bardziej wulgarny za co z góry przepraszam.

1x02 Trening cz.2

Krótkie przypomnienie, co działo się w poprzednim odcinku. Do San Francisco wróciła Phoebe wraz ze swoją rodziną oprócz najstarszej córki, jej dzieci nauczyły się kontrolować swoje moce, a Leo stał się ponownie duchem światłości. Oprócz tego dwaj mroczni mnisi, a mianowicie Baal i Mefisto wyruszyli na poszukiwania swego starszego brata.
Po krótkim przypomnieniu ognisko kamery ukazuje nam panoramę nowoczesnego miasta można w niej dostrzec połączenie antyku i nowoczesności. Przykładowo nowoczesne budowle stoją koło wiekowych domów przypominających posesje Halliwellów, a po ulicy jeżdżą samochody z zeszłego wieku takie jak Porsche 911, koło nich natomiast latają nowoczesne poduszkowce.
Gdy przyglądamy się ruchliwej ulicy kamera przenosi nas przed portal, który widzieliśmy pod koniec poprzedniego odcinka, przez chwilę nic się nie dzieje, aż z portalu wychodzi Mefisto zanim wychodzą dwa potwory, pierwszy z nich ma cztery nogi podobne do pajęczych, góra jego tułowia poza trzema rogami na głowie i rękoma takimi, jakie ma Mefisto jest normalna, drugi natomiast jest cały czerwony, jego plecy, głowa i ogon pokryte są kolcami, jest też; podobnie jak jego bracia; wysoki na 3m, poza tym wygląda jak normalny ziemianin. W momencie, gdy wszyscy się wywlekli z portalu obydwa potwory zamieniły się w swoje ludzkie formy, czteronogie paskudztwo zamieniło się w dobrze nam znanego Baala, a czerwone stworzenie zamieniło się w takiego kapłana jak jego bracia z tą różnicą, że on ma czerwoną tunikę.
W czasie ich zamiany ten, który od początku wyglądał jak mnich zamknął portal, a gdy wszyscy zrobili, co do nich należało zaśmiali się szyderczo i wyruszyli w nieznanym kierunku rozmawiając w języku hebrajskim.

[Intro]

Pierwsze, co widzimy po intrze to salon Halliwellów po paru sekundach wchodzi do niego zdenerwowana Piper zaraz za nią Leo, który najwyraźniej próbował się tłumaczyć:
- Piper poczekaj. – próbował zatrzymać żonę gdy słyszymy dźwięk który słyszy biały promień gdy wzywają go na górę
- Teraz wiesz, dlaczego nie chcę żebyś był duchem światłości. – powiedziała z wyrzutem czarodziejka
- Oj mamy problem. Muszę iść. – powiedział Leo z przerażeniem na twarzy
- No właśnie i to spory, nawet kłótni nie pozwalają nam dokończyć tylko cię wzywają na górę, nie zgadzam się na to żebyś był duchem światłości i koniec. – mówiła przez zaciśnięte zęby, co raz bardziej wściekła wiedżma
- Nie oto chodzi kochanie, zdaje się, że na górze jest niezłe zamieszanie i muszę iść czy tego chcę czy nie. – po tych słowach wyborował
Piper natomiast usiadła wściekła na sofie, Phoebe widząc to natychmiast do niej dołączyła próbując ją uspokoić:
- Piper może to i lepiej, że znowu jest duchem św… - nie zdążyła dokończyć, gdy ta jej przerwała
- Jak lepiej, mój mąż jest duchem światłości i mi o tym nic nie mówi, masz pojęcie jak ja się bałam, gdy on wychodził z domu i nie wracał na noc, dwa, a nawet trzy dni, a potem przychodził i jak gdyby nigdy nic mówił mi, że miał dużo pracy – powiedziała przez, łzy
- Nie martw się wszystko się ułoży. – próbowała pocieszać zapłakaną siostrę
- Jak niby się ułoży, skoro mój mąż mi nie ufa, co? – spytała coraz głośniej płacząc
Phoebe nie wiedziała jak odpowiedzieć na to pytanie, przytuliła ją tylko do siebie, aby ta mogła się swobodnie wypłakać. Rozmowę usłyszały dzieci, więc starsze z nich zapytało szeptem:
- Masz jakiś pomysł?
- Na co? – po tym pytaniu jego siostra wskazała na ciotkę – A jak myślisz?
- No, nie wiem, dlatego pytam.
- Nie, nie mam, to po pierwsze, po drugie, to w żadnym wypadku nie jest nasza sprawa, i po trzecie, jesteśmy młodzi, jeszcze mało rozumiemy i wiemy, nasza pomoc może tylko pogorszyć sprawę, lepiej żeby załatwili to po swojemu, koniec, kropka.
- Magia mogłaby nam jakoś pomóc.
- Właśnie o to mi chodziło mówiąc, że mało wiemy.
- Ale… - nie zdążyła dokończyć gdy Kaz już zdenerwowany tą rozmową jej przerwał
- Słuchaj Prue nie ma żadnego, ale, nie dojrzeliśmy jeszcze do tego żeby z nimi o tym porozmawiać i tyle, a poza kontrolowaniem naszych mocy nie potrafimy posługiwać się magią, co może zrobimy dla przykładu eliksir miłości, który kogoś z tej dwójki unicestwi, albo nie napiszmy zaklęcie, które zamiast ich pogodzić zamieni któregoś nich w stół lub krzesło, co ty na to?
W tym momencie do dialogu dołączyła się ich matka słysząc wypowiedź syna:
- Czemu nie, to nawet dobry pomysł. – podeszła do rozmowy sarkastycznie Phoebe to zwróciło uwagę kłócącej się dwójki
- Mamo długo już tu stoisz? – spytał zaskoczony chłopak
- Dość żeby wiedzieć, o czym mówicie.
- Czy to naprawdę dobry pomysł? – spytała niepewnie nastolatka
- Tak, tak oczywiście. – odpowiedzieli jednocześnie nastolatek i czarodziejka
Po chwili milczenia – Czy to był sarkazm? – zapytała jeszcze mniej pewnie dziewczyna
- Poznałaś po bu hu hu? – podszedł ironicznie do pytania siostry i w tedy przyorbował do nich Leo od razu mówiąc:
- Mamy problem.
- To już wiemy, a jakieś konkrety? – zapytała Phoebe
- No to tak, wszyscy starsi boją się, że zginą, jestem jedynym duchem światłości przebywającym na ziemi, a no i odrodziła się Mroczna Trójca.
- A co to jest ta Mroczna Trójca? – pytała zaciekawiona Prue
- Mroczna Trójca to coś takiego jak Moc Trzech.
- Tyle, że zła. – do rozmowy wrzucił swoje trzy grosze Kaz
- Dokładnie tak, składa się ona z trzech demonów pierwszy z nich i najstarszy to Diablo jeden z dwóch królów behemotów, drugim królem jest Kabuto, drugi z demonów to Mefisto pan upadłych dusz, a trzeci, najmłodszy to Baal przywódca Płonącego Legionu.
- Dobra to ja lecę po księgę trzeba sprawdzić, co to te behemoty, co to ten legion i jak unicestwić trójcę, a no, i co to jest dokładnie ta upadła dusza. – po tych słowach ruszył na strych
- Nie chcę nic mówić, ale co raz częściej myślę, że będzie najlepszy z nas wszystkich.
- Już o tym mówiliśmy i dobrze wiesz, że nie.
- Masz racje będą sobie równi, ale musisz przyznać, że jest wyjątkowo spokojny.
- No muszę to przyznać, że jest spokojny jak nikt inny.
Po usłyszeniu ostatnich słów kamera przenosi się do pokoju Piper, gdzie Kaz siedząc koło ciotki próbuje swoich sił w uspokojeniu jej:
- Ciociu nie płacz.
- Jak mam nie płakać skoro mąż mi nie ufa? – pytała nadal płacząc
- To, że wujek nie powiedział cioci, że jest duchem światłości nie jest oznaką jego braku zaufania.
- To niby, czego jest oznaką? – zapytała wciąż wylewając łzy
- Tego, że się boi.
- Jak to się boi? – spytała zaskoczona już nie płacząc
- Po prostu, niektórzy z nas tak mają, że jeżeli zrobią coś, co mogłoby za bardzo rozzłościć ich partnerkę to jej nic nie mówią, bo się boją, że to mogłoby doprowadzić do tego, że ją stracą.
- Jesteś tego pewien? – spytała z nadzieją w oczach siostrzeńca
- Jestem facetem, więc tak.
- Dziękuję. – po tych słowach wtuliła się w niego jak tylko mogła
Gdy widzimy wtuloną w chłopaka Piper kamera ponownie pokazuje nam salon gdzie wszyscy czekają zniecierpliwieni, aż wchodzi Kaz z miejsca zarzucony pytaniem:
- Co ty tam robiłeś braciszku?
- Spytaj się cioci. – wtedy do pokoju weszła Piper szepcząc Phoebe na ucho:
- Masz wspaniałego syna.
- No właśnie widzę.
- Dobrze ludzie słuchajcie:
Behemot to mityczne stworzenie zrodzone z piasków pustyni. Typowego behemota wystarczy dźgnąć gdziekolwiek, aby zginął, mimo to jest on trudnym przeciwnikiem. Żeby zabić natomiast Kabuto należy dźgnąć go w słaby punkt na brzuchu, a w przypadku Diablo trzeba odciąć jego róg na środku głowy.

Płonący Legion to armia demonów skrywana na innym planie astralnym czekająca na to, aż wezwie ją pan, żeby mogła siać śmierć i zniszczenie.

Upadła Dusza jest to dusza, która dobrowolnie przeszła na stronę zła, aby ją unicestwić wystarczy zaklęcie na przegnanie duszy, nie musi go wypowiadać duch, przegnania może dokonać w tym wypadku zwykły śmiertelnik. Uwaga to zaklęcie nie działa na Mefista.

Mroczna Trójca składa się ona z 3 demonów pierwszy z nich i najstarszy to Diablo jeden z dwóch królów behemotów, drugim królem jest Kabuto, drugi z demonów to Mefisto pan upadłych dusz, a trzeci, najmłodszy to Baal przywódca Płonącego Legionu. Jak unicestwić Diabla napisano na stronie o behemotach, aby zlikwidować Mefisto należy wbić w niego róg jego starszego brata, wtedy zostanie po nim kamień duszy i tym kamieniem należy dźgnąć Baala.

Po tych słowach wszyscy po za Kazem i Leo którzy leżeli na kanapie przed telewizorem położyli się spać przed tym jednak postanawiając, że muszą wstać przed 5:00, a była już 1:00. Gdy zostali sami starszy z nich zapytał:
- Nie kładziesz się?
- Nie ma sensu, jak się położę to nie wstanę na czas.
- No ta i będzie lipa.
- No dokładnie.
- Dobra, bo nie wiem jak cię podejść, więc zapytam wprost, coś ty jej powiedział? – pytał duch światłości
- Czyżby wujkowi się to nie podobało? – spytał ironicznie
- Nie, no, ale była zła na mnie i nagle boom chodzi zadowolona na nikogo się nie wściekając.
- Po prostu wytłumaczyłem cioci, że niektórzy z nas ze strachu przed utratą ukochanej nie mówią jej pewnych rzeczy.
- Ty na pewno masz czternaście lat? – zapytał chłopaka z podziwem w oczach
- Tak, a co? – pytał zaskoczony zapytaniem
- No, bo co raz częściej myślisz i zachowujesz się jak dorosły. – odpowiedział na pytanie dokańczając swoją myśl po chwili – Dzięki.
Na co chłopak mu odpowiedział z uśmiechem na ustach:
– Proszę bardzo i nie ma, za co. – wtedy uśmiechnął się także Leo
Salon następnego ranka ok. piątej wszyscy już są na miejscu nawet Coop który o niczym nie wiedział, oprócz nie go nie w temacie byli również duch światłości i najmłodszy z obecnych, którzy jednak wczoraj usnęli i śpią do tej pory na kanapie.
W pewnym momencie odezwała się Piper, która najwyraźniej była przywódczynią:
- Coop.
- Tak szefowo?
- Obudź ich niech się wstają i to migiem.
- Już się robi.
- Phoebe i Prue.
- Tak? – spytały jednocześnie
- Ruszajcie do kuchni szykować jak najwięcej mikstur unicestwiających przydadzą się w czasie walki.
- Tak jest. – odpowiedziały, po czym córka spytała matkę – Jak się robi eliksir od unicestwień? – najwyraźniej przerażona powierzonym jej zadaniem
- Spokojnie nauczę cię.
Następnie widzimy Coopa tarmoszącego biały promień za barki i krzyczącego:
- Leo wstawaj do cholery!
Ten krzyk obudził natomiast Kaza, który przecierając zaspane oczy pytał:
- Co się dzieje, która godzina?
- Pobudka nie wiesz, co się dzieje, mieliście wstać przed piątą a jest już za piętnaście szósta.
- Aha. – odpowiedział jeszcze niezbyt przytomny
- Aha?! O której wy się wczoraj położyliście?!
- Ja się położyłem ok. czwartej, a wujek ok. trzeciej. – w tym momencie został obudzony duch światłości który podobnie jak najmłodszy z obecnych przecierał oczy pytając:
- Co jest grane?
- Wstawaj do cholery, mieliście wstać godzinę temu!
- Właściwie to czterdzieści osiem minut temu. – odezwał się nastolatek co automatycznie wywołało reakcję ciotki
- Nie wkurwiaj mnie! – z tymi słowy zapadła w domu grobowa cisza, bo jak wszyscy obecni wiedzieli Piper używała takich słów tylko gdy była naprawdę zła i zdenerwowana
- No i to rozumiem, a teraz Leo i Kaz idźcie i wymyślcie, w jaki sposób zdobyć ten róg, dobrze? – zapytała już dużo spokojniej
- Dobrze już idziemy. – odpowiedział chłopak unikając konfrontacji, po czym ruszył razem z białym promieniem do piwnicy
- A co ja mam robić? – zapytał Coop jako jedyny który niczym się nie zajął
- Możesz kłaść się dalej spać miałeś ich tylko obudzić.
- Skoro tak mówisz – stwierdził delikatnie zdziwiony były kupidyn i położył się na sofie przed telewizorem
Po ostatnim wejrzeniu w ekran odbiornika kamera na początku przenosi się na piaski jednej z pustyń gdzie Diablo stoi przed mroczną kapliczką, po której widać, że jest zadbana, ale mimo to bije od niej rzadko spotykany mrok, w chwili zbliżenia widzimy, iż na kapliczce zostało zabitych i złożonych w ofierze wielu ludzi, gdy przyglądamy się temu okropnemu widokowi na chwilę zostaje ukazana nam twarz króla behemotów, wyraźnie widać, że wypowiada jakieś zaklęcie jednak nie możemy go dosłyszeć, w momencie, gdy kończy szyderczo się uśmiecha, wtedy kamera ponownie ukazuje nam kapliczkę, przy której otwiera się portal koloru zielono-zgniłego. Drugim miejscem, do którego nas przeniesiono są moczary i znów widzimy identyczną kapliczkę, przed nią natomiast stoi Mefisto, na zbliżeniu doskonale widać, że tak jak brat wypowiada zaklęcie, którego także nie słyszymy, jednak możemy domyśleć się z ruchu jego warg, że ta rymowanka była inna niż czerwonoskórego stwora, i tak samo jak on szyderczo się śmieje otwierając identyczny monolit. Tym razem kamera zostaje przeniesiona do pradawnej komnaty przez jej środek od gigantycznej bramy, aż do tronu stojącego na końcu sali wiedzie czarny dywan, na ścianach komnaty natomiast wiszą liczne szkielety zapewne kolekcja Baala siedzącego natronie gromadzona przez wiele lat, gdy już kamera przestaje nas oprowadzać po Sali tronowej mamy okazję ujrzeć zbliżenie na twarz przywódcy legionu, i dokładnie tak jak w przypadku jego rodzeństwa widzimy, lecz nie słyszymy zaklęcia, które wypowiada, z końcem wypowiadania rymowanki zaczyna się rozglądać dookoła, a następnie śmiać.
Jeszcze w czasie jego śmiechu kamera przenosi się do piwnicy gdzie przebywają Leo i Kaz zastanawiając się jak zdobyć róg, po ich twarzach widać już znużenie połączone ze zdenerwowaniem, w pewnym momencie zaczyna mówić biały promień:
- Słuchaj próbowaliśmy już wszystkiego, w tym domu nie ma przedmiotu, którym by można odciąć to badziewie.
- Nie koniecznie.
- Jak to? – spytał zdziwiony
- Próbowaliśmy już zwykłym nożem, tak?
- No, tak.
- No właśnie, a gdyby nóż zaczarować.
- A no jo można go naładować magicznie.
- No właśnie, chodźmy do cioci, bo nie za bardzo wiem jak to zrobić.
Po tych słowach zostajemy przeniesieni do kuchni, w której to Prue i Phoebe przygotowywały eliksiry, kamera pokazuje nam jak córka nauczona przez matkę sama przyrządza miksturę, aż w końcu nastolatka zaczyna rozmowę:
- Która to już godzina?
- Coś po jedenastej. – odpowiada matka uważnie przyglądając się czy córka dodaje odpowiednie składniki
- A ile mamy już eliksirów?
- Razem z tym, który ci się udał tak samo jak cztery poprzednie to będzie 136.
- Sporo, mam nadzieję, że wystarczy.
- Powinno, bardziej mnie zastanawia, co tak długo schodzi chłopakom.
W tej chwili do kuchni weszła Piper włączając się do rozmowy:
- Kombinują, jaką bronią odciąć róg Diabla – z tymi słowy weszli zadowoleni z siebie do kuchni mówiąc:
- Już wykombinowaliśmy – w tedy Leo położył nóż na stole, po czym dalej kontynuował Kaz – wystarczy, że napełnimy ten nóż magicznie i wszystko pójdzie jak po maśle. – po tych słowach starsza czarodziejka wzięła nóż do ręki, popatrzyła na niego mówiąc – Napełnienie go magicznie zajmie mi dobre pięć godzin, ale niech będzie.
Najmłodszy z obecnych popatrzył się na kocioł i zapytał – Może skoro mamy pięć następnych godzin to nauczycie mnie przyrządzać eliksir unicestwiający?
Na co odpowiedziały mu jednocześnie matka i siostra – Czemu nie. – Za nauczanie go wzięła się Prue, a matka uważnie przyglądała się swoim dzieciom pilnując, aby nie zrobiło źle mikstury, którą szykowały, gdy w końcu odezwała się córka – No braciszku teraz sam.
- No skoro tak mówisz - w czasie robienia pierwszego eliksiru trochę się guzdrał głównie, dlatego że nie zapamiętał gdzie leżą składniki, ale już cztery następne zrobił ekspresowo, gdy odezwała się Phoebe:
- No siostra zaczyna ci dorównywać. – powiedziała śmiejąc się
- No nareszcie mam równego przeciwnika. – stwierdził również się śmiejąc
- No ba macie identyczne czasy.
- Ile? - spytała córka
- Obydwoje po 1:07.
- Znaczy, że jak chcesz to się potrafisz skupić siostra.
- I to jak cholera. – Prue mówiąc to rozbawiła wszystkich obecnych
Gdy wszyscy się śmiali do kuchni przyorbował Leo z miejsca pytając:
- A nie powinniście ich wezwać?
- A faktycznie, o tym zapomnieliśmy. – wypowiedział się trochę zmartwiony Kaz
- No nic, to ja i Prue pójdziemy napisać zaklęcie, a wy róbcie dalej eliksiry. – po tych słowach wyborowały do piwnicy, a chłopak i duch światłości zostali sami biorąc się za robienie mikstur.
Ostatnie, co widzimy to biały promień i nastolatek stojący nad kociołkiem, następnie obraz się zmienia ukazując nam salon, w którym wszyscy się zbierają, w reszcie, gdy wszyscy są obecni rozpoczęta została konwersacja:
- Wszyscy obecni? – pierwsza zapytała Piper
- Tak. – odpowiedział pewnie Leo
- Dobra, która jest godzina? – pytała nadal
- Po szesnastej. – powiedziała Prue
- Mamy wszystko, co nam potrzebne?
- Zaklęcie obecne. – stwierdziła Phoebe
- Nóż jest. – odezwał się Kaz
- A ile mamy mikstur?
- Ok. dwustu dwudziestu. – powiedziała młodsza z czarodziejek
- Dobra wzywamy ich. – zaproponowała dziewczyna
- Zaraz, zaraz. Słyszycie bębny? – spytał zdziwiony chłopak, w czasie jego pytania duch światłości wyjrzał przez okno mówiąc – Chyba nie będziecie musieli. – obecni podeszli do okien, pierwsze odezwały się matka i córka – O rzesz…! – resztę zdania możemy tylko odczytać z ruchu warg, następnie ukazany zostaje nam widok z okna, czyli kilku milionowa armia złożona z demonów i upadłych dusz na czele której stali patrząc od lewej do prawej: Baal, Mefisto i Diablo, gdy widzimy tę trójce kamera ponownie przenosi się do salonu, po którym krążył zaniepokojony syn Coopa, w końcu podejmując rozmowę:
- Jaka matka, taka córka. – stwierdził śmiejąc się i jednocześnie próbując nie tyle rozbawić, co sprowokować do myślenia resztę rodziny, udało mu się to w przypadku białego promienia który kontynuował radosny tok rozmowy:
- Tak sę myślę, że dwieście mikstur to trochę za mało.
Do rozmowy dołączyła córka byłego kupidyna:
- Dokładnie to dwieście dwadzieścia sześć.
- Czyli ktoś to jednak policzył. – włączyła się do dialogu starsza z czarodziejek, z chwilą wypowiedzenia ostatnich słów, Kaz zaczął szeptać do wuja z uśmiechem na twarzy:
- Nie sądzi wujek, że im są starsze tym bardziej wulgarne?
- Też to zauważyłeś? – spytał się śmiejąc, nie czekając na odpowiedź i również wywołując śmiech u syna młodszej z sióstr
- Dobra lepiej ustalmy, co robimy. – wypowiedziała się Phoebe
- Nadal sądzę, że powinniśmy ich wezwać. – główkował nastolatek
- Po co przecież są przed domem? – pytała zdziwiona Piper
- Tak, ale przed domem mają kilku milionowe wojska, a tu go nie będzie.
- I jak ja mam nie myśleć, że jest lepszy ode mnie skoro ma tylko świetne pomysły? – pytała przyłączając się do dialogu Prue
Na co ten jej odpowiedział zdenerwowany jej ciągłymi narzekaniami:
- Cholera, dobrze wiesz, że nie – gdy to powiedział trochę się uspokoił, po czym dokończył swoją myśl – i jestem stuprocentowo pewny, że też będziesz miała same świetne pomysły tylko jeszcze poczekaj.
- Dobra, to gdzie ich przyzwiemy? – spytała najstarsza obecnych kobiet
- Może w piwnicy? – zaproponowała jej siostrzenica
- No widzisz i to był właśnie pierwszy z twoich idealnych pomysłów. – pochwalił siostrę, wywołując u niej zadowolenie, w tedy kamera przenosi się do piwnicy, gdzie wszyscy się już zebrali po za Coopem którego z powodu braku magicznych właściwości zostawiono na górze, aby go nie narażać. Gdy w końcu wszyscy znajdują się na swoich miejscach, czarodziejki wraz z dziećmi młodszej z nich wypowiadają zaklęcie przywołania:
Moc Trzech przyzywa moc zła, aby skopać jej tyłek za dnia.

Po wypowiedzeniu zaklęcia w piwnicy natychmiast pojawiła się Mroczna Trójca, po której było widać, że jest zdezorientowana, natomiast działania naszych bohaterów były dokładnie zaplanowane, a mianowicie, w prawym kącie za stołem ukryta była rzucająca eliksirami, Phoebe, na lewo od niej za zniszczoną szafą chowała się Piper robiąc to, co siostra, po całym pomieszczeniu przemieszczali się losowo Prue i Leo skutecznie odwracając uwagę, najważniejsze zadanie miał Kaz, w którym pokładano nadzieję, ponieważ bez rogu, który miał odciąć nie było szans na zwycięstwo, on o dziwo mimo ze dobrze o tym wiedział i był najmłodszy to zachował całkowity spokój, i nie przeraziło go nawet to że musiał wystawić się na ostrzał, w chwili w której zauważył że wszyscy działają zgodnie z planem przeorbował za stertę kartonów stojącej wprost przed mroczną trójką, w tedy przeniósł nóż którym miał wykonać powierzoną mu misję tak, aby znalazł się koło rogu i zaczął ciąć, okazało się jednak że nie da rady go po prostu odciąć i mysi nim rznąć tak jak piłą ręczną drewno. Wszystko szło po myśli do póki nie zabrakło mikstur, co spowodowało, że demoniczne kreatury, po za Diablo, który w czasie odcinania rogu był sparaliżowany, ponownie były przytomne, na początku rozglądały się, aż do chwili, gdy róg został już w połowie odcięty, to wywołało u nich gwałtowny wzrost agresji, Mefisto w końcu dostrzegł Phoebe, a Baal jej starszą siostrę, obydwaj zaczęli się zbliżać do czarodziejek, po podejściu na odpowiednią odległość wygenerowali w rękach kule energii, gdy już zbierali się do ataku do dziewczyn przyorbowali Leo i Prue wyorbowując ich i ratując z opresji. W piwnicy został już tylko nastolatek, ale nie teleportował się, ponieważ jak widzimy na zbliżeniu, brakuje mu już tylko kilku cięć, dwaj wolni bracia miotają w tym czasie kulami ognia po pomieszczeniu mając nadzieję, że trafią w przeciwnika. Kazowi brakuje już tylko jednego cięcia, jak widzimy jedyne nie-ostrzelane to te gdzie ukrywa się chłopak, obydwa stworzenia w końcu je zauważają zaczynając robić ogromne kule energii i wystrzeliwują je, syn Coopa dosłownie w ostatniej chwili pozbawia najstarszego z potworów rogu i teleportuje się za niego przyglądając się przez krótką chwilę jak tamten ginie w męczarniach zaczynając mówić i jednocześnie podnosząc róg:
- Mnie szukacie? – po tych słowach stworzenia odwróciły się w jego stronę, na co on rzucił trzymanym przedmiotem w Mefista i zaczął losowo się teleportować po piwnicy, zastanawiając się jak uwięzić Baala w kamieniu. W czasie, gdy drugi z braci giął razem z nim zginęła jego armia, czego nie zauważyli przebywający w salonie osobnicy kłócącą się między sobą:
- A co jeśli on tam zginie? – pytał przerażony były kupidyn
- Nie powinniśmy go tam zostawiać. – powiedziała zdenerwowana Piper
- Doskonale o tym wiem. – wypowiedziała się przez łzy Phoebe pewna że jej syn nie przeżyje
- Jak na mój gust to on sobie poradzi. – stwierdziła pewna siebie Prue
- Tak? To przedstaw jakieś dowody. – krzyknęła rozgoryczona czarodziejka, mając poczucie winy, że zostawiła siostrzeńca samego na polu walki, w tedy odezwał się Leo podchodząc do okna:
- Wystarczy spojrzeć przez okno. – po tych słowach wyjrzała cała reszta obecnych
- Pokonał już drugiego z nich. – wyraziła swoją opinię matka z nadzieją w głosie
- Ale żeby pokonać trzeciego będzie potrzebował zaklęcia. – powiedziała trochę zmartwiona o brata
- Pokonał już dwóch z nich, jak się domyślam zajmuje czymś trzeciego, aby móc napisać zaklęcie – z tymi słowy kamera powraca do piwnicy.
Pierwsze, co widzimy to nadal orbujący Kaz, jednak na zbliżeniu widać że zaczął się unosić kamień duszy, w końcu chłopak zatrzymuje się za latającym kamieniem, wołając:
- Hej, kolego, tu jestem. – to powoduje że demon się odwraca w jego stronę, rzucając kulą ognia, on jednak przenosi się posyłając jednocześnie kamień prosto w klatkę piersiową mrocznej kreatury. Stwór pada sparaliżowany na ziemię, mimo to nie ginie, nastolatek przygląda się przez chwilę jego postaci, mówiąc:
- Aj, potrzebne mi jeszcze zaklęcie – zastanawia się przez chwilę, po czym kontynuuje – to może coś takiego:
Niech przepadnie moc piekielna, niech ostatni z braci już nie stęka,
niech pójdzie do piekieł bram, niech unicestwi go dobra pan.

Zaklęcie zadziałało idealnie, ciało brata mroku spłonęło, a dusza została uwięziona w kamieniu, syn Phoebe podnosząc go przyglądał mu się przez chwilę, poczym wszedł po schodach na górę. Kamera przeniosła się teraz do salonu gdzie obecni przyglądali się jak giną resztki demonicznej armii, w tedy dołączył do nich Kaz podając Leo kamień duszy i mówiąc:
- Wujku mógłbyś coś z tym zrobić żeby nie pałętało się po świecie?
- Ależ oczywiście. – odpowiedział i wyborował
Po słowach wypowiedzianych przez ducha światłości na rzuciła się jego matka i siostra tuląc go z całych sił, w tym czasie ciotka z ojcem mu gratulowali, aż doszedł do głosu:
- Wiem, że się cieszycie razem zemną, ale mamo i ty siostrzyczko, puśćcie, bo mnie udusicie.
- No dobrze już dobrze. – odpowiedziała siostra, puszczając go, rodzicielka puściła go dużo później mówiąc:
- Wiem, wiem, ale bałam się, że zginiesz, a zresztą matka zawsze może wyciskać syna z całych sił.
- Ja dobrze to wiem i wcale nie mi to nie przeszkadza, tylko od tego ciągłego orbingu stałem się strasznie głodny.
- Dobra lecę szykować kanapki. - odpowiedziała siostra
- O nawet ona szaleje, widać, że się ostro baliście.
- Nawet nie masz pojęcia, ale wiesz ciekawi mnie jedna rzecz, wyraźnie słyszałam, że atakował cię kulami, więc jak go zaatakowałeś? – spytała ciekawa ciotka
- Widzi ciocia w czasie tej walki nauczyłem się całkowicie wykorzystywać moc orbitalną i teraz w czasie, orbingu potrafię przenosić przedmioty. – odpowiedział pewnie, po czym zademonstrował co potrafi, przenosząc się na chybił trafił po pokoju i teleportując różne przedmioty. Z chwilą, gdy skończył siostra przyniosła mu kanapki, a do pomieszczenia wrócił biały promień, mówiąc prosto z mostu:
- Wybacz Prue, ale twój brat według starszych jest najlepszym czarodziejem na świecie. – po tych słowach osoba o której mówiono zakrztusiła się kanapką, a reszta obecnych wywaliła oczy spoglądając, to na mówiącego, to na dławiącego się, gdy zaczął mówić ten drugi:
- Po pierwsze, jak to możliwe? A po drugie, jeżeli jakimś cudem to prawda to niech ktoś mnie uderzy w plecy, bo lipa żebym się udusił kawałkiem kanapki. – na te słowa zareagował Leo, zdrowo okładając go po plecach, aż tamten przestał się dusić, po czym odpowiedział:
- Tak, to prawda wszystko powiedziałem starszym, co do szczegółu, a oni po krótkiej naradzie powiedzieli, że tobie to pierwszemu się udało, ponieważ poprzednim razem wcale nie zostali unicestwieni, tylko wysłani w inny wymiar, z którego najwyraźniej powrócili.
- A reszta rodziny? Przecież mi pomogliście.
- Tak, dlatego starszyzna, że ty to najlepszy czarodziej wszechświatów, silniejszy nawet od mocy trzech, a reszta rodziny to najsilniejsze fragmenty w drzewie genealogicznym rodu Halliwellów.
Kamera znów się przenosi, ale tym razem do P3, gdzie w loży dla vipów świętuje cała rodzina.
- To, za co teraz pijemy? – spytał Kaz
- Może znów za zwycięstwo? – proponował Leo
- Wypijmy też za to, że moja siostra jest najlepszą wiedźmą na świecie.
- Jak na to wpadłeś? – zapytała zdziwiona Prue
- Przecież jesteś równa mi, tak?
- No niby tak.
- Nie niby tylko na pewno, masz takie czasy jak ja, więc jesteśmy równi, a skoro jestem najlepszym czarodziejem świata to ty jesteś najlepszą wiedźmą.
- No fakt on ma rację. – potwierdziła Piper
W tedy dołączyła Phoebe:
- Mam nadzieję, że moje dzieci nie piją alkoholu.
- Abstynent sączący alkohol, mamo weź puknij ty się w głowę. – powiedział śmiejąc się chłopak wywołując taką samą reakcję u ducha światłości i jego żony
- Dobra idę potańczyć, idzie ktoś jeszcze? – widząc przeczące kręcenie głową, wstała i odeszła mówiąc tylko – Wasza strata.
- No tak masz rację, ty masz zamiar nie pić, ale ona? – pytała zmartwiona matka
- Ja bym się martwił raczej o to czy nie będzie łatwa. – wyraził swoją opinię chłopak
- Dlaczego tak myślisz?
- Pozwól, że wyjaśnię to za niego. – odezwała się starsza z czarodziejek – Ona jak doskonale widać, wdała się w ciebie, a ty natomiast w jej wieku nie piłaś zbyt dużo, ale za to kradłaś i się puszczałaś, więc martwisz się oto co nie trzeba.
- Dokładnie, nie określiłbym tego lepiej niż ciocia. – potwierdził jej słowa pytając potem niepewnie - A tak z innej beczki gdzie mieszkają twoje dzieci?
- Nadal w San Francisco, wyprowadzili się na drugi koniec miasta do dużo większego domu. Więc jakby, co mogę je zawsze odwiedzić.
Po ostatnich słowach Piper ukazana zostaje cała paczka naszych bohaterów, po czym następuje koniec odcinka.

ocenił(a) serial na 8
Kaz_Halliwell

Kurcze, ale długi ten odcinek ;)) Zaraz doczytam do końca ;]

A może zamieścisz te odcinki także na blogu?? Przynajmniej będziesz miał pewność, że nie zostaną usunięte albo nie zginą w cieniu innych tematów ;D

Oldzia_

O i to jest dobry pomysł, z który z resztą dziękuję. :)

ocenił(a) serial na 9
Kaz_Halliwell

chlopie powiem szczerze,że normalnie mnie zamurowało na dobre 5 minut.
Odcinki świetne,a w prost genialne :).
Normalnie tak wciągające i pełne akcji.
Super ekstra,że tak powiem.
Genialnie,fantastycznie i w ogóle bomba :P

ocenił(a) serial na 9
Versatile_Nat

a i zapraszam na konto hmcrmamsd9193,gdzie razem z Holly's Heart również piszemy odcinki Czarodziejek,ale troche innych :),jak wejdziesz to sam zobaczysz.Mam nadzieję,że się spodobają.
Jeszzce raz gratuluję odcinków.
Oczywiscie czekam na nastepne.
Pozdrawiam i dodaję do ulubionych :)

Versatile_Nat

Tak jak wczoraj mówiłem zamieszczam 3 odcinek, na który z resztą zapraszam.

1x03 Triqestram

Pierwsze, co ukazuje kamera to próg przed domem Halliwellów, po czym zostaje zrobione zbliżenie na pierwsze schodki przed domostwem, gdy przyorbowuje Leo stojąc oparty o ścianę budynku trzymając w prawej ręce kawę i co chwilę ją popijając, drugą ręką trzyma się za łokieć pierwszej, a jego nogi są skrzyżowane, po chwili dołącza do niego Kaz również przyorbowując, on natomiast siedzi na schodach trzymając kubek herbaty w prawej ręce, druga ręka zwisa sobie swobodnie oparta o lewe kolano, pięta prawej nogi znajduje się na trzecim schodku od góry, a pięta lewej na drugim. W tedy przez drzwi wychodzi zdenerwowana Phoebe, krzycząc na obydwóch:
- Nie wyorbowujcie gdy was ochraniam, to po pierwsze, po drugie, miałeś robić wszystko żeby nie zaszła w ciążę, a ty miałeś pilnować żeby się za bardzo nie puszczała, po trzecie obaj mieliście pilnować żeby nie kradła!
- Mamo, wrzucałem jej do każdego napoju, jaki piła, po tabletce antykoncepcyjnej, co miałem może jeszcze się teleportować za nią, gdy wychodziła sama z chłopakiem i w odpowiednim momencie, w magiczny sposób teleportować na jego małego prezerwatywę?
- A ja, co? Miałem może przenosić jej chłopaków w jakieś miejsce na ziemi, czy to świetny pomysł? Bo ona nauczyła się już orbować i zrywać się z moich orbów, gdy ją przenoszę, więc nic by to nie dało.
- A kradzież?
- Kradzież, w tym akurat robimy wszystko idealnie.
- A w tedy?
- Mamo to był jeden, jedyny raz, co może miałem wyborować ze szkoły, a wujek miał pozwolić żeby jego podopieczny zmarł, bo Prue coś ukradła?
Po tych słowach młodsza z czarodziejek syknęła i weszła z powrotem do domu. Widząc to jej syn rzekł:
- Albo ma trudne dni albo… - nie dokończył zastanawiając się nad skutkami te go, co ma powiedzieć
- Albo jest w ciąży. – dokończył za niego duch światłości odwracając się w stronę drzwi i wyorbowując za pewne do domu

[Intro]

Kamera przenosi nas teraz do salonu gdzie leży na sofie córka Phoebe oglądając telewizję, w tedy do pokoju wchodzi jej brat pytając bez:
- Siostra, przepraszam, że pytam, ale czyje jest to dziecko?
- Moje.
- To wiem, a ty też dobrze wiesz, o co pytam.
- Dobrze, powiem ci tylko nic nie mów rodzicom. – z tymi słowy rozpłakała się, co widząc chłopak podbiegł do niej tuląc ją do siebie i próbując ją uspokoić:
- Cisiii, nie płacz siostrunia, będzie dobrze, nie martw się. – po tych słowach przestała płakać
– Już dobrze?
- Tak, już tak. - wtedy sam odpowiedział na swoje pytanie – Nie wiesz czyje to dziecko, no nie? – Siostra tylko przytaknęła, a on ją ponownie przytulił. Całe zajście widzieli Leo i Piper szepcząc między sobą:
- On nie jest tylko najlepszym czarodziejem. – stwierdziła czarodziejka
- Nie, jest też najlepszym bratem. – przytwierdził żonie
- Może powinniśmy jakoś pomóc?
- Nie dopóki sami nie poproszą.
- Dlaczego?
- Bo muszą się czegoś nauczyć. – po chwili biały promień mówił dalej – Nie możemy też nic powiedzieć ich rodzicom.
- Jak to? – spytała zbulwersowana
- Widzisz to nie tylko ich lekcja.
- A czyja jeszcze?
- Twoja.
- A czego mam się niby nauczyć? – zapytała zdenerwowana
- Masz się nauczyć, dlaczego czasem należy stanąć po stronie tych, którzy popełnili błąd, a no i masz im pomóc.
- Skoro tak mówisz.
Gdy słyszymy ostatnie słowa kamera przenosi się przed schody prowadzące na pierwsze piętro, na początku nie dzieje się nic dziwnego, jednak po chwili w ich połowie otwiera się tajemniczy błękitno-biały portal. Następnie widzimy przechodzącą tędy Piper, która zauważając monolit zaczęła wołać:
- Ej, ludzie chodźcie tu, mamy problem.
Pierwsi przybiegli Leo i najlepszy czarodziej, z których wypowiedział się ten pierwszy:
- O cholera. Co to ma być?
Po tym zdaniu dołączyli do obecnych rodzice z córką.
- To zdaje się, jest portal do Triqestram. – po wiedział niepewnie Coop
- No to naprawdę mamy problem. – przytaknął ciotce Kaz
- Jak wielki? – spytała młodsza z czarodziejek
- Gigantyczny. – tymi słowy wywołał przerażenie na twarzach wszystkich obecnych, mimo to kontynuował dalej – Niedawno o tym czytałem, Triqestram to pradawne miasto Horadrimów to taki ród magiczny, bardzo potężny, ale do rzeczy miasto to znajdowało się w ich władaniu dopóki nie narodziło się trzech braci, którzy przechodząc na stronę zła zniszczyli miasto robiąc z niego swoją siedzibę, pewnego dnia wyruszyli w świat, aby nad nim zapanować siejąc zło i zniszczenie, poznaliśmy już tą trójkę to inaczej mówiąc Mroczna Trójca, zanim jednak wybrała się na wycieczkę umiejscowiła w mieścinie odpowiednią ochronę, a teraz najlepsze ten portal tu pozostanie dopóki nie pokonamy wszystkich mieszkańców, znajdujących się za portalem.
- Nie no super, najpierw Mroczna Trójca, a teraz miasto, w którym się urodziła, świetnie, po prostu świetnie.
- To, co znów wybieramy się na wojnę? – zapytała z przekąsem najmłodsza z obecnych pań
- W życiu! – stanowczo zaprotestował jej brat
- Ale… - nie zdążyła dokończyć, gdy ten wszedł jej w słowo:
- Po moim trupie! Jesteś w ciąży i nigdzie nie idziesz! Koniec, kropka, o! – krzyczał nadal protestując
- Ja tylko chciałam… - brat ponownie jej przerwał:
- Siostra! Nie rozumiesz, niema żadnego, ale! Nigdzie się nie ruszasz!
- A kto mi zabroni? – zapytała wywołując napad wściekłości:
- Ja ci zabronię cholera jasna! Jesteś w ciąży! Masz leżeć, albo siedzieć na dupie przed telewizorem i wypoczywać, do cholery! – po tych słowach nie próbowała już protestować poszła tak jak jej kazał brat leżeć na sofie i wypoczywać, w momencie gdy już wyszła odezwał się ponownie:
- Wiem, że mam rację, ale coś czuje, że przesadziłam.
- Każdy na twoim miejscu by przysadził, po prostu się o nią martwisz i tyle, nie masz, co się obwiniać. – pocieszała syna Phoebe
- Wiem, wiem, ale mimo to… ech, nie ważne. Mamo mogłabyś z nią posiedzieć?
- Dobrze myślę, że sami sobie poradzicie.
Kaz czekał, aż jego rodzicielka wyjdzie, po czym zaczął mówić:
- Pomożecie mi jakoś?
- A w czym? – spytał ironicznie Leo
- Nie żartuj, doskonale wiesz, o co mi się rozchodzi, tak jak ja wiem, że jakoś mi pomożecie.
- A co z portalem? – zapytała Piper
- Zajmiemy się tym później, a teraz może skorzystajmy z naszej wspólnej wiedzy, mmm?
- No i zaczynasz mówić konkretnie. – śmiejąc się pochwaliła męża
- Dobra to, co robimy?
- No to tak Prue wie, że robisz to dla niej, więc ci wybaczy, ale co, z Phoebe?
- Jest problem, bo jeśli powiem mamie, to siostra mi już nie zaufa, a jeśli jej nie powiem to sytuacja się odwróci.
- To może przekonaj siostrę żeby sama jej to powiedziała. – zaproponowała starsza z czarodziejek
- Innego wyjścia chyba nie masz.
- Nie mam go na pewno, - po chwili milczenia – no nic, już bardziej nie będę gotowy. – wypowiadając te słowa wyorbował do siostry
- Jesteś sama? – pytał szepcząc
- Tak, a co?
- Siostra czy chcemy, czy nie, to musisz im w końcu powiedzieć.
- Niby, dlaczego? – spytała nieco zdenerwowana stwierdzeniem brata
- Dobrze wiesz, dlaczego, jeśli im nie powiesz, to sami się w końcu dowiedzą, a wtedy będzie źle i wiem, że teraz nie będzie wcale dobrze, ale będzie lepiej.
- Czy ty zawsze musisz mieć rację? – zapytała ironicznie, po chwili zastanowienia
- Tak muszę, w końcu jestem najlepszy. – odpowiedział śmiejąc się i wywołując taką samą reakcję u dziewczyny
Gdy przestali się śmiać pierwsza odezwała się trochę przerażona Prue:
- Jak im to powiem?
- Najlepiej wprost.
- No raz się żyje, mamo, tato, muszę wam coś powiedzieć. – do pokoju wchodzą Phoebe i Coop, widząc to Kaz wyorbowuje z pokoju mówiąc:
- Musisz im to powiedzieć sama, czy chcesz czy nie.
- Tak córeczko.? – odezwał się ojciec
- Chciałam wam powiedzieć coś o dziecku. – po tych słowach kamera przenosi się do salonu
- No zdaliście swoje lekcje. – mówi Leo
- To znaczy? – pyta Piper
- Ty miałaś pomóc podjąć decyzję, ty natomiast podejmując swoją decyzję miałeś pomóc siostrze, aby ta miała siłę i odwagę powiedzieć prawdę waszym rodzicom. Mam jeszcze jedno pytanie. Z kąt wiedziałeś, że my wiemy?
- To głupie, ale… zauważyłem wujka w oknie.
- Jak, w oknie?
- No normalnie, światło tak padało, że… no właśnie.
- To się nazywa szczęście. – powiedziała śmiejąc się wiedźma i wywołując śmiech u innych
Ponownie widzimy pokój gdzie przebywa nastolatka wraz z rodzicielami:
- Co chciałaś nam powiedzieć?
- Ja, - umilkła na chwilę – ja zostałam zgwałcona. – dokończyła ze łzami w oczach
- Ale jak to, przecież jesteś wiedźmą? – zapytała matka tuląc do siebie córkę
- Dosypali mi coś do napoju, gdy wyszłam się załatwić.
- Mówiłam ci żebyś nie chodziła do takich barów. – wtrącił się ojciec
- Z całym szacunkiem tato, ale chyba nie czas na to? – powiedział syn opierając się o próg drzwi
- Jak długo tu stoisz?
- Nieważne i tak wiedziałem.
- I nic nam nie powiedziałeś? – zapytał z wyrzutem
- Nic wam nie mówiłem, bo to też wasza lekcja.
- Jaka znowu lekcja? – spytała młodsza z czarodziejek
- Wujek wam wszystko wytłumaczy. – z tymi słowy wyorbował do kuchni, gdzie duch światłości i wiedźma przygotowywali eliksiry potrzebne do wojny
- To fajnie, że szykujecie się do wojny, ale zorganizowałem wujkowi lekcję. – rzekł z uśmiechem na twarzy
- Jak to lekcję?
- No normalnie, ma wujek wytłumaczyć rodzicom, co to są lekcje. – mówił nadal się śmiejąc
- Jednym słowem cię załatwił. – powiedziała śmiejąca się Piper spoglądając na przerażony biały promień
- To, co ruszamy do Triqestram, a wy na pewno sobie sami tu poradzicie.
Kamera znów przenosi nas do pokoju Prue. Gdzie widzimy zdenerwowanego Coopa, zmartwioną Phoebe i ich córkę:
- Co to ma niby być ta lekcja? – pyta ojciec, rzucając czym popadnie w ścianę
Do pomieszczenia wchodzi Leo odpowiadając jednocześnie na pytanie:
- Jak wiecie człowiek uczy się przez całe życie, tak?
- No tak i co w związku z tym? – zapytała matka, jej mąż natomiast wściekle rzucił ostatnim całym dzbankiem w ducha, on zdążył jednak się przeorbować
- A to, że człowiek w życiu podejmuje różne decyzję, jedne łatwe inne nie, podjęcie właściwej decyzji w trudnej sprawie nazywane jest lekcją. – mówi coraz bardziej przerażony i niepewny o swój los, gdy widzi przeszywające spojrzenie byłego kupidyna, który uspokaja się słysząc te słowa zadając ostatnie pytanie:
- Czy gwałt na mojej córce to też lekcja?
- Niestety tak, to ta z tych najbardziej porąbanych.
- No, ale zawsze czegoś potrafi nauczyć człowieka. – wypowiada się starsza z obecnych pań
- No, to dziś jest chyba święto szkoły, bo każdy miał własną lekcję. –po tych słowach wszyscy zaczęli się śmiać, o co właśnie chodziło najmłodszej z obecnych, ponieważ chciał rozładować atmosferę, a kamera przenosi się do zrujnowanego i przysypanego śniegiem miasta, po którym wędruje Kaz razem z ciotką:
- Coś mi tu nie pasuje. – wyraża opinię pierwsze z nich
- Niby, dlaczego? Przecież unicestwiliśmy wszystkich.
- Nie, nie wszystkich, nie spotkaliśmy jeszcze najsilniejszego z mieszkańców.
- Kogo?
- Kowala, stał się najsilniejszy, ponieważ dobrowolnie wykonywał rozkazy braci. – z tymi słowy, koło czarodziejki śmignęła kula energii, a czarodziej o mało nie dostał piorunem:
– No pokazał się.
- To dobrze. – spytała niepewnie kobieta
- I tak, i nie. – mówiąc to uniknął kuli ognia – Tak, bo nie musimy go już szukać, - po tych słowach ominął zionięcie ogniem – nie, bo możemy mu nie dać rady. – gdy to wyrzekł przyorbował do partnerki:
- Ciociu wyrzuci ciocia wszystkie eliksiry. – w czasie tych słów orbował z nią gdziekolwiek, aby nie zostać trafionym
- Ale, po co?
- Ufa mi ciocia?
- Tak.
- To niech ciocia je upuszcza na ziemię pojedynczo i powie mi, kiedy się skończą. – po kilku minutach:
- Już!
- To świetnie. – z tymi słowy uniósł wszystkie mikstury atakując nimi jednocześnie, nic nie robiąc przeciwnikowi
- Oj chyba mamy problem.
- Nie no, nic tam nie pisało, że będzie potrzebne jakieś zaklęcie.
- Albo, co gorsza eliksir.
- Niech tak ciocia nawet nie mówi. No nic trzeba się zwijać, jednak przed tym, wezmę coś na pamiątkę. – w tym momencie przyzwał do siebie nóż, który wykorzystał do pokonania Mrocznej Trójcy i odciął kowalowi kawałek ciała, po czym przeorbował te artefakty razem z sobą, i ciotką do kuchni.
- Już ich pokonaliście? – zapytał zdziwiony Leo
- Nie, został jeszcze przywódca. – odpowiedział najmłodszy z obecnych
- Okazało się, że potrzebujemy zaklęcia, albo nawet eliksiru. – powiedziała patrząc z wyrzutem na siostrzeńca
- No, co? Nie moja wina, że w szkolnej bibliotece nic nie było.
- A jak tobie poszło kotku? – spytała Piper
- Lepiej niż myślałem, co prawda rzucono we mnie jednym dzbankiem, ale tam, ogólnie było dobrze.
- Wygląda na to, że wszyscy odrobili pracę domową. – powiedział chłopak śmiejąc się
- Dobra, dobra, my tu gadu, gadu, a tu trzeba brać się za robotę.
- To ja napisze zaklęcie, a ciocia niech zrobi eliksir. – nie czekając na odpowiedź pobiegł do piwnicy
- Dobry jest… - nie zdążyła dokończyć, gdy przerwał jej mąż
- Dobry? Chyba najlepszy.
- Masz rację, ale czemu wydaje rozkazy? I dlaczego zawsze jak ma coś zrobić, to schodzi do piwnicy?
- Po pierwsze, on nie wydaje rozkazów, chyba, że tak jak teraz nie ma innego wyjścia… - zanim skończył weszła mu w słowo
- No tak, on nie umie jeszcze przygotowywać mikstur unicestwiających konkretnego demona.
- No właśnie, a po drugie, schodzi tam, bo jest tam najciszej i najłatwiej jest mu się skupić. – z tymi słowy wszedł nastolatek
- No, mam już zaklęcie.
- A ja mam eliksir.
- No to wracajmy.
Kamera znów trafia do Triqestram, gdzie natychmiast widzimy kowala, za którym pojawiają się jego przeciwnicy. Kobieta bez zastanowienia rzuciła w niego eliksirem, ten jednak zdążył się odwrócić i posłać w stronę mikstury kulę ognia, która nie zniszczyła go, co prawda, ale pozostawiła jego śladowe ilości, po zaczął miotać kulami energii w stronę swoich wrogów, ci je skutecznie unikali, aż do momentu, w którym musieli się rozdzielić i starsza z tej dwójki oberwał, wtedy chłopak pobiegł w stronę resztek eliksiru, za nim pogonił mieszkaniec miasta, w którym się znajdowali, gdy pierwszy z nich dobiegł na miejsce, to drugi zaczął ponownie miotać kulami, aż trafił, na jego nieszczęście Kaz miał jeszcze dość siły, więc cisnął w niego resztkami mikstury, po czym prze teleportował do siebie ciotkę i razem wypowiedzieli zaklęcie:
Niech nasza wspólna moc połączy się w tę noc,
Niech pokona mieszkańców owego miasta i
Zamknie na wieki bramy tego miasta.

W tej chwili kowal zaczął płonąć, dopóki nie został unicestwiony do końca, ranni bohaterowie natomiast przenieśli się na sofę w salonie, od razu wołając biały promień:
- Leo chodź tu natychmiast.
Duch przyorbował do nich i zaczął ich leczyć pytając:
- I jak?
- Nawet dobrze. – odpowiedziała jego żona
- Jak to, nawet dobrze? – spytał poirytowany
- No normalnie wujku. Miasto zamknięte, mieszkańcy nie żyją, a przywódca unicestwiony, my tylko trochę uszkodzeni.
- Trochę uszkodzeni?! Mało tam nie zginęliście! – zaczął krzyczeć
- Leo! – zwróciła na siebie uwagę – Kaz ma rację mówiąc, że jesteśmy trochę uszkodzeni, bo inaczej byśmy byli nieprzytomni i by nas tu nie przeniósł, a po za tym zauważ, że członkowie naszej rodziny nigdy nie mówią, że mało nie zginęli.
- Święte słowa ciociu.
Tym razem kamera przenosi nas przed barem w P3, gdzie przebywa Prue z bratem, ciotką i jej mężem:
- To, czego się siostra dziś nauczyłaś? – zapytał śmiejąc się
- Że na niektóre pytania zawsze trzeba odpowiedzieć.
- A ciocia?
- Że lepiej czasem się nie wtrącać. A ty?
- Ja? Hmmm, ja się nauczyłem, że czasem trzeba skorzystać z pomocy starszych, czasem o nią poprosić, a czasem, że to im trzeba pomóc?
- Nauczyłeś się tego w jeden dzień?
- Nie całkiem, pierwsza lekcja na ten temat była wtedy, gdy wujek zataił prawdę przed ciocią.
- No tak, masz rację. – potwierdziła słowa siostrzeńca
- Jak zwykle z resztą. – stwierdziła śmiejąc się młoda wiedźma
- Mam pytanie siostra.
- Tak?
- Zastanawiałaś się już jak ją nazwiesz?
- Hmmm, może Paige po cioci?
- Niezły pomysł.
- No to już postanowione.
W momencie, w którym słyszymy te słowa kamera robi zbliżenie na ciężarną głaszczącą się po brzuchu i w tedy… kończy się odcinek

ocenił(a) serial na 9
Kaz_Halliwell

odcinek śiwtny :)
ale to już pisałam na blogu :)

Kaz_Halliwell

Fajny odcinek napisalam to na blogu. A pojawi się może Prue?
Dodaje do ulubionych.

Regan_McLeod

Jeszcze sporo czasu minie zanim Prue się pojawi, ale się pojawi i będzie odgrywała dość ważną rolę.

Kaz_Halliwell

o to fajnie ze Prue bedzie bede czekala z niecierpliwoscia mam nadzieje ze duzo masz tych odcinkow napisanych i szybko beda sie one pojawiac
pozdrawiam

Regan_McLeod

Piszę już dwunasty odcinaek, ale na Prue przyjdzie jeszcze poczekać, mam już zaplanowany cały pierwszy sezon i większość sezonu drugiego, a Prue pojawi się dopiero w trzecim.

ocenił(a) serial na 10
Kaz_Halliwell

mi się podoba, czekam na więcej;) też kiedyś pisałam takie opowiastki;) ale poddałam się może jednak do tego wrócę ;)
pzdr;*

ocenił(a) serial na 9
Lovely_Paige

o Magical Rose wroc wróc ;P
będzie co czytać teraz :)
a Prue dopiero w 3 sezonie??:(
no cóz,bedę musiała poczekac

Versatile_Nat

Szczeże mówiąc nie sądziłem, że to tak szybko nastąpi, ale napisałem kolejny odcinek, więc zamieszczam odcinek czwarty, w którym zresztą pojawi się nowa postać.

1x04 Jeździec Luźna Główka cz.1

Na starcie kadr ukazuje nam hol szkoły magicznej, po którym wędruje kilku uczniów i nauczycieli, następnie pokazane zostają boczne ściany na których wiszą portrety dyrektorów szkoły oraz nauczycieli zmieniających się na przestrzeni lat; po tych widokach obiektyw zaczyna zbliżać się do konkretnych osób idących tyłem, gdy zbliża się na odpowiednią odległość zaczyna ich okrążać dzięki czemu widzimy, że tymi osobami są Kaz, Paige oraz ciemnowłosa, szczupła, nie za wysoka, brązowo-oka dziewczyna w wieku idącego obok niej chłopaka:
- Nie ma mowy. – powiedziała najstarsza z idących
- Ale… - nie zdążył dokończyć
- Nie i już.
- A co, gdy znów zaatakuje? – spytała zdenerwowana słowami nauczycielki
- Unicestwimy go.
- Jak? – pytała nadal
- Jeszcze nie wiem. – rzekła zastanawiając się
- No właśnie i się ciocia nie dowie, jedyny sposób to unicestwić jego głowę. – wtrącił się
- A jak to zrobicie? – zapytała poddając się
- Prosto, wybierzemy się do starożytnego Egiptu, a raczej do jego magicznie ukrytej części. - odpowiedziała

[Intro]

Widzimy teraz klasę po brzegi wypełnioną uczniami, której wpaja coś nauczycielka, gdy kończy chwyta dziennik, przez chwilę go przeglądając:
- Panno Abigail do mnie. – z jednej ławki podnosi się poznana już przez nas uczennica i podchodzi do tablicy
- Tak?
- Opowie mi panna coś o starożytnym Rzymie i Egipcie.
- Dobrze. – po tych słowach obiektyw odwraca się od mówiącej dziewczyny i wskazuje drzwi, przez chwilę nic się nie dzieje, aż do klasy wjeżdża jeździec nie mający głowy. To oczywiście wzbudza niepokój u obecnych, więc się rozbiegają po sali, jedynymi nie-przerażonymi osobami jest poznana przez nas para nastolatków, która w zaistniałej sytuacji wypowiada zaklęcie:
Jeźdźcu z głową, lecz bez głowy, wyjedź do Egiptu w poszukiwaniu czyjejś głowy.

Po wypowiedzeniu tych słów jeździec zniknął, a spokojnie stojąca nastolatka spytała:
- Proszę panią, czy możemy wracać do nauki?
- Nie, postawię ci tą piątkę.
Nauczycielka zrobiła tak jak powiedziała, przerażeni uczniowie usiedli, a odpytywana uczennica wróciła na swoje miejsce słysząc tylko od najlepszego z czarodziei:
- No nieźle ci poszło Pansy.
Kamera przenosi się ponownie na korytarz podążając przed tą samą trójką, co poprzednio:
- Już skończyliście lekcje?
- Tak. – stwierdzili zgodnie
- To dobrze, a nie działo się nic ciekawego?
- Nie, odesłaliśmy tylko jeźdźca, dzień, jak co dzień. – powiedział chłopak
- Nie było problemów?
- Nie, nie było. – odezwała się dziewczyna
- A jak się dostaniecie, do tej ukrytej części?
- Wystarczy nam ślad z zaświatów. – mówiła nadal
- A jak go zdobędziecie?
- Prosząc o pomoc czarodziejki. – ozwał się nastolatek
- No tak, tradycyjny sposób. Dobra lećcie już ktoś musi go zlikwidować.
Ognisko kamery przenosi nas do kuchni Halliwellów, gdzie przebywa ciężarna, jej matka i ciotka:
- Gdzie chcesz rodzić? – zapytała Phoebe
- W domu, nie wiadomo, co się może stać.
- No tak, myśli logicznie. – wtrąciła się Piper
- Ja tam rodziłam w szpitalu.
- Bo ty siostra lubisz zawsze i wszędzie ryzykować, a po za tym uwielbiasz ułatwiać sobie życie.
- Jak to ja, nie? – powiedziała uśmiechając się
Do pomieszczenia worbowują Kaz i Pansy:
- O przyprowadziłaś koleżankę? – spytała siostra go śmiejąc się
- Nie koleżankę tylko dziewczynę, ale nie mamy czasu, macie skąd skąbinować śladu z zaświatów?
- A po co ci?
- Szkołę zaatakował jeździec luźna główka. – ozwała się najmłodsza z obecnych pań
- Chyba bez głowy? – spytała poddając wątpliwości, to co usłyszała starsza z czarodziejek
- Nie, luźna główka różni się tym od bezgłowego tym, że jego głowa jest ukryta w starożytnym Egipcie i tylko niszcząc głowę można go unicestwić.
- Dobrze, a po co wam ślad? – pytała nadal
- Głowa znajduje się w ukrytej magicznie części Egiptu, i można ją ujawnić tylko korzystając z tego śladu. – odezwał się czarodziej
- Skoro tak mówicie, jest w szafce na górnej półce
Chłopak podszedł do szafki, grzebiąc w niej, aż znalazł to, czego szukał:
- O jest, dzięki. – złapał dziewczynę za rękę i wyborowali
- Myślicie, że to na poważnie? – spytała ciężarna
- Mam nadzieję, niezła jest. – odpowiedziała matka
- No fakt na brak urody i wiedzy to ona nie może narzekać.
Do pomieszczenia przyorbowują Leo i Paige:
- Co wy tu robicie, nie powinniście być w szkole? – pyta zdziwiona żona
- Odwołałem lekcje nie możemy ryzykować.
- Luźna główka? – zapytała młodsza z sióstr
- Tak, wnioskuje, że droga młodzieży ruszyła już na misję.
- Tak już się wybrali, ciekawi mnie też inna rzecz. – zastanawiała się najstarsza z obecnych pań
- Jaka? – pytała nauczycielka
- Skoro po ich zabraniu się na wyprawę zamknęliście szkołę to znaczy, że nie wiecie jak go odesłać, dobrze wnioskuję?
- Tak, nie podali nam właściwego zaklęcia.
- Ładny prezent zrobili innym uczniom. – zaczęła się śmiać Prue
- No tak, niech, chociaż ktoś skorzysta na tym, że oni ryzykują życiem.
Kadr przenosi się teraz na pustynię gdzie wędrują nasi młodzi bohaterowie:
- To tu? – spytał Kaz
- Nie jeszcze trochę. – chwila milczenia
- Chciałbym o coś cię zapytać.
- Tak?
- Czy myślałaś o małżeństwie? – spojrzał na nią niepewnie
- Tak, a co? – spojrzała w jego oczy
Chłopak ukląkł przed nią na lewym kolanie, spojrzał w kieszeń na koszuli, wyjmując z niej małe pudełeczko, po czym chwycił ją za rękę, otwierając jednocześnie pudełeczko, w którym był pierścionek z brylantem mówiąc:
- Pansy jesteś najwspanialszą i najpiękniejszą kobietą jaką znam, to dlatego stałaś się moją najlepszą przyjaciółką, mam nadzieję że i ja się stałem twoim najlepszym przyjacielem…
- Tak. – powiedziała rozradowana z łzami w oczach
- stałaś się też moją kochanką mam nadzieję, że i ja stałem się twoim kochankiem…
- Tak. – odpowiedziała ze łzami szczęścia w oczach
- i w końcu stałaś się tym, co najpiękniejsze w życiu, stałaś się moją miłością mam nadzieję, że i ja twoją…
- Tak. – rzekła niemal płacząc ze szczęścia
- tak, więc wyjdziesz za mnie?
- Tak kochanie, tak. – powiedziała przez łzy radości, wkładając pierścionek, po czym rzuciła się na nie go całując namiętnie
Obiektyw przenosi się do salonu Halliwellów, gdzie leżąc na sofie telewizję oglądają Leo, Paige i Prue, gdy najmłodsza z nich ma skurcz:
- Co ci jest? – zapytał ją duch światłości
- A jak myślisz? – odrzekła znerwicowana
- No nie wiem. – powiedział przerażony
- Wody mi odeszły.
- Jakie wody?
- Nie no Leo, naprawdę nie łapiesz? Wody jej odeszły! – naprowadzała szwagra
- A wody jej odeszły. – stanął przez chwilę nic nie robiąc, w tym czasie dziewczyny cały czas patrzyły na niego, aż zrozumiał o co chodzi
- A wody jej odeszły!
- No w końcu. – powiedziała pół wiedźma, gdy Leo wziął dziewczynę na ręce i położył na stole. Byłą czarodziejka natychmiast ściągnęła z niego obrus i wyborowała po siostry – Co? Wyorbowała, mam sam przyjąć poród?! – do pokoju worbowały trzy siostry – No już się bałem, że wszystko sam będę musiał zrobić. – Phoebe spojrzała się na niego przenikliwie – Żartujesz? Nie byłeś na żadnym porodzie.
- Wiem, dlatego się bałem.
- Dobra, będziesz robić to, co mówię, zgoda?
- Sie rozumie, jako jedyna rodziłaś tak jak ja na tym stole.
- Jak często masz skurcz?
- Co 2 minuty.
- Przyj z całej siły.
- No dobrze ci idzie, widzę już główkę.
- Dłużej, nie dam rady.
- Musisz! Chodzi o następne pokolenia!
- No Phoebe, nie zachęcaj jej tak, bo uroi bliźniaczki.
- Dobra, dziewczyny nie kłóćcie się, bo już prawie mamy następną Halliwellkę.
Po tych słowach widzimy Piper podającą dziecko jej matce:
- To jak ją nazwiesz? – spytała Paige
- Nazwę ją po cioci, Paige.
Kamera przenosi się do pary narzeczonych wędrujących powoli po pustyni:
- To tutaj.
- Jesteś pewna?
- Tak, nie widać z tąd nic poza pustynią.
- No faktycznie, nie ma tu nawet szkieletów przewalających się po piasku.
- Masz eliksir?
- Tak. – mówiąc to rzucił przedmiotem o ziemię
- A teraz zaklęcie.
- Miasto zakryte, niech będzie odkryte, niech ujawni się naszym oczom i pojawi się na horyzoncie i nie kryje się więcej.
Po tych słowach kamera oddala się ukazując nam z lotu ptaka wyłaniające się z
piasków trzy miasta:
- Super teraz, które jest właściwe?
- Lut Golein.
- Zgaduję, że nie wiesz, które to?
- Dobrze zgadujesz.
- To, do którego idziemy?
- Może do tego. – wskazała jedne z niemal identycznych miast
- Ruszajmy, więc.
Widzimy wchodzących do miasta nastolatków, na początku rozglądają się po mieście
zauważając w końcu kompleks piramid:
- Nie dzieje się tu, nic ciekawego. – stwierdza Pansy
- Może tam będzie fajniej. – wskazał miejsce, o którym mówił
- Mniej my nadzieję.
Kadr wraca do salonu Halliwellów, gdzie widzimy Paige kołyszącą dziecko na
ramionach, Prue wypoczywającą na sofie i Phoebe kręcącą się w oku niej oraz
wchodzących do pokoju Piper i Leo:
- Córuś przynieść coś jeszcze?
- Nie mamo.
Nagle w pokoju ukazuje się zielonożółty byk z czerwonymi oczyma, na początku
wierzga jednym z kopyt, przez co zauważają go obecni, po czym rusza z ogromną
szybkością w stronę najstarszej czarodziejki, ziejąc w nią ogniem, ta odskoczyła widząc co się dzieje, następnie próbując go wysadzić, lecz się jej nie udało. Istota zaczęła biegać jak szalona po salonie atakując każdego, kto do w nim przebywał, więc wszyscy poszli na strych, tylko młoda matka przeniosła się na niego, gdy już przenosimy się na górę widzimy jak najstarsza z obecnych pań przewraca kartki księgi:
- To ten? – spytała stojącą obok nauczycielkę
- Nie, to nie ten.
- A tak w ogóle, powinnaś wiedzieć jak on wygląda, końcu cię zaatakował. – zauważyła prawie najstarsza z obecnych kobiet
- Nie wpadłaś na to, że jak ział w moją stronę to mogłam go nie poznać.
- Czekaj. – wtrąciła się pół czarodziejka
- Co?
- To ten. – wskazała palcem obrazek w księdze
- O fajnie posłuchajcie:
Szarżor magiczna kreatura stworzona przez Posejdona martwego już starszego na usługi dobra, jednak z chwilą jego śmierci zostały opętane przez źródło, który dał im moc zionięcia ogniem, przez co stanęły po stronie zła.
Jedynym sposobem pokonania go jest unicestwienie języka, jedynej zniszczalnej części jego ciała, która mimo to jest odporna na ogień.

- Łatwizna. – podsumowała krótko Phoebe
Obiektyw przenosi nas z powrotem do Pansy i Kaza wałęsających się po pradawnym korytarzu zasypanym piaskiem, na ścianach natomiast widać egipskie malowidła:
- Uważaj za tobą! – ostrzegł ją chłopak, ta się natychmiast odwróciła i wysadziła głowę żywym zwłokom
- Która to już piramida? – spytał rozglądając się po ścianach, nie zaciekawiony obrazami, które na nich widzi
- Dwudziesta trzecia. A zombich wysadziliśmy już stu sześćdziesięciu siedmiu, ale kto by liczył.
- Masz rację kto by liczył, że oprócz tego unicestwiliśmy siedemdziesięciu ośmiu Naznaczonych.
- A ilu jeszcze unicestwimy, skoro tylko w tym mieście zostały jeszcze cztery piramidy.
Chwilę jeszcze idą korytarzem, aż dochodzą do sali głównej, gdzie po jej środku stoi wielka trumna, wchodzą ostrożnie do pomieszczenia rozglądając się czy po za sarkofagiem nie ma tu ukrytej pułapki albo, nieumarłych, gdy widzą, że są tu tylko oni wejście, którym przybyli, zostaje zablokowane przez barierę magiczną, a z trumny wychodzi kilku metrowe zombie całe opancerzone i trzymające w łapach ogromne, metalowe buławy. Dziewczyna na początku próbuje wysadzić barierę jednak, gdy nic się nie dzieje dołącza do swego chłopaka próbującego wysadzić zombi – Przez ten hełm nie mogę trafić w głowę. – nastolatka robi to samo co on, ale zauważając brak reakcji stwierdza:
- Może zaklęcie?
- Hmmm, czemu nie ja go zajmę, a ty działaj. – z tymi słowy zaczął próbować wysadzać pojedynce części głowy, jednak nic to mu nie dało, ona natomiast pobiegła do przeciwnej ściany pisząc zaklęcie:
Nieumarłe stworzenie, spełnię twe pragnienie,
Oddam cię wojnie, spoczywaj spokojnie.

- Kaz chodź tu, mam zaklęcie! – chłopak podbiegł do niej poczym razem wypowiedzieli to co zapisała na ścianie. Zombi gigant upadł na ziemię, a jego głowa została unicestwiona
- No to jedno miasto mamy z głowy. – powiedział przyglądając się trupowi nastolatek
- A te cztery piramidy?
- Ta była najważniejsza.
- Z kąt ta pewność?
- Z tąd, że pokonaliśmy kolosalnego trupa zaklęciem, a nie w tradycyjny sposób. – dziewczyna uśmiechnęła się całując go w usta
Przenosimy się do domu Halliwellów, najpierw widzimy schodzące po schodach czarodziejki i ich siostrę, następnie widzimy to, co jest przed schodami, a tam trzy szarżujące demoniczne byki:
- Eeeee, co to ma być? – spytała zdziwiona Paige
- Stadko? Przecież był tylko jeden. – tym razem dziwi się Piper
- Dziewczyny, nie zapomniałyście o czymś? – pyta enigmatycznie Phoebe
- Niby, o czym? – zapytały jednocześnie
- To coś umie się przenosić.
- No tak, jedno wyczyściło teren, a inne się wprowadziły. – stwierdziła najmłodsza czarodziejka
- Z jednym był problem to, co zrobimy z całym stadkiem? – zastanawia się najstarsza z sióstr
- Jeszcze nie wiem. – powiedziała średnia wiekiem z obecnych pań
- Może włócznia? – zaproponowała niepewnie nauczycielka
- Co włócznia?
- No wystawić przed siebie i niech się nadzieje.
- Żartujesz? W tym ogniu nawet metal się roztopi.
- To może zamrażaj ogień i jak zacznie biec w twoją stronę to się poparzy.
- O i zaczynasz w końcu myśleć. Phoebe przeleć się po mieszkaniu i sprawdź ilu ich jest.
Wiedźma wzniosła się do góry i zaczęła latać po domostwie, gdy już wróciła lądując usłyszała:
- Ile?
- Trzydzieści siedem sztuk.
- Oj chyba moc zamrażania nie wystarczy.
- Nie sądzę. Ilu w kuchni?
- Dwóch, a co?
- Musimy przygotować eliksiry unicestwienia.
- Po, co? Przecież ich nie ruszą.
- Żeby odwrócić ich uwagę Paige.
- Przenieście nas na stół odbijemy kuchnię.
- Sie rozumie.
Ponownie widzimy nastoletnią parę wychodzącą już główną bramą miasta i wchodzącą do następnego, rozglądają się po martwej mieścinie zauważając w końcu kolejny kompleks:
- To jak ruszamy?
- A mamy jakiś wybór? – zapytała dziewczyna, z tymi słowy ruszyli, a kamera przeniosła nas do jednej z piramid, gdzie wędrowali
- Coś mi się zdaje, że to nie to miasto. – stwierdził
- Z kąt wiesz?
- Tak czuje.
- E tam, tak czuje, to dopiero czwarta piramida.
- Na dwadzieścia siedem. Zanim je zwiedzimy to trochę minie.
- Może nauczymy się czytać w tym języku.
- Może.
Przednimi ukazała się gigantyczna sala wypełniona dziesiątkami trumien, które po ich wejściu do środka zaczęły się otwierać i wypuszczać zombie na wolność:
- No, jeśli zginiemy to razem. – odezwała się Pansy
- Święte słowa kotku. – przytaknął rozglądając się w około podobnie jak jego dziewczyna
- Ja zajmę się to połową, a ty tamtą zgoda?
- Zgoda, zgoda. – mówiąc to wysadził jednego z trupów
Nastolatka przetarła ręce, po czym podeszła do przeciwników i zaczęła ich bez ogródek wysadzać, podobnie też uczynił Kaz, on jednak losowo się przeorbowywał, aby otumanić przeciwnika, co z resztą skutecznie mu się udawało. Likwidacja takiej ilości przeciwników trwała jakiś czas, więc gdy skończyli szybko się wyruszyli do następnych piramid. Kamera znów przenosi się do korytarzu, który na pierwszy rzut oka wygląda tak samo różnicę daje się zauważyć dopiero, gdy na końcu korytarza zmienia się kolor chodnika, po którym idą nasi bohaterowie:
- To już ostatnia w tym mieście? – zapytał
- Tak.
- A jak wygląda ranking?
- Pomyślmy, trzystu dwudziestu ośmiu zombich, stu siedemdziesięciu czterech naznaczonych.
- Super. – po tych słowach wchodzą do gigantycznej komnaty, która wydaje się pusta
- Pusto? Dziwne.
- Faktycznie dziwne.
Gdy wchodzą w środek pomieszczenia, słychać trzask, jakby coś spadło z dużej wysokości, spoglądają w stronę drzwi, które są już chronione magicznie – Pięknie. – odezwał chłopak, ponownie rozglądają się po sali, w suficie zaczynają się otwierać tajemnicze, czarne monolity, co obydwoje zauważają – To przestaje mi się podobać. – z każdego portalu wyłania się po jednym przeciwniku, mającym ciało człowieka owinięte w biodrach płócienną opaską, zamiast prawej dłoni ma ostry jak brzytwa, kościsty nóż, a z głowy została mu tylko czaszka:
– Fajnie naznaczeni. Hip hip huraaa!
- Mamy problem.
- A żebyś wiedziała, że mamy problem. Czterech na ras jeszcze nie laliśmy.
I następuje…
… koniec odcinka

Kaz_Halliwell

Ostatnio mam nadmiar weny, pewnie dlatego, że przez pięć tygodni nic nie pisałem, a teraz jak zaczołem to piszę właściwie codziennie.

1x05 Jeździec Luźna Główka cz.2

Krótkie przypomnienie poprzedniego odcinka. Szkołę magii na wiedza jeździec luźna główka, misji unicestwienia go podjęli się Kaz i jego dziewczyna, której się oświadczył, po domu natomiast grasują demoniczne byki zwane szarżorami.
Kamera ukazuje nam stojących po środku pradawnej sali Pansy i jej chłopaka, w około nich natomiast znajdują się czterej naznaczeni:
- I co teraz?
- Nie wiem, może ja ich zajmę, a ty napisz zaklęcie.
- Dobry pomysł.
- Tak mówisz?
- Nie mam lepszego, więc nie jest zły. – oboje się uśmiechnęli poczym odezwał się nastolatek
- Dobra Pansy, ja ich ściągnę na prawo, a ty pisz zaklęcie na lewej stronie.
- A wytłumacz mi, dlaczego nie możemy och wysadzić tak jak po przednio.
- Bo mogą się wskrzesić.
- No to wysadźmy ich jednocześnie.
- A widzisz te zielone diamenty w ich czaszkach.
- Widzę.
- No to właśnie przez te odporne na nasze moce diamenciki nie możemy tego zrobić, bo i tak się wskrzeszą.
Po tych słowach pobiegł na prawą stronę ciągnąc za sobą przeciwników, ona natomiast podbiegła do ściany myśląc nad zaklęciem:
- Kochanie nie chcę cię pośpieszać, ale zaraz mnie zabiją.
- Dobrze już piszę:
Moc czterech diademów dzisiaj niszczymy,
moc czterech diademów na wieki unicestwiamy.

- Chodź tu, mam zaklęcie.
Słysząc to szybko podbiegł do niej wypowiadając razem z nią rymowankę, która ekspresowo unicestwiła diamenty razem z ich właścicielami.

[Intro]

Obiektyw przenosi się do kuchni Halliwellów, gdzie na stole koczują Piper, Leo, Paige i Phoebe wkoło, których biegają wściekłe demoniczne byki:
- Co teraz? – zapytała średnia z sióstr
- Może ich zamroź. – zaproponowała najmłodsza z czarodziejek
- Nie zbyt szybko biegają.
- Paige może orbujmy losowo po pomieszczeniu to odwrócimy ich uwagę.
- Leo prawie dobrze to wymyśliłeś, tylko to ich nie spowolni.
- No nie, dlatego tylko on może tam zorbować. – powiedziała najstarsza z obecnych pań
- A dlaczego? – spytała jej młodsza siostra
- Bo jak go trafią to przeżyje.
- Aha. Czyli mam dać się trafić?
- Dokładnie.
- Super. – duch światłości sorbował na podłogę czekając, aż zaatakuje go byk
- O czymś chyba zapomniałyśmy. – zaczęła się zastanawiać nauczycielka
- O czym? – ozwała się matka ciężarnej
- To cudo zieje ogniem.
- A faktycznie. Leo wracaj zmiana planów. – biały promień przyorbował na stół, gdy dwa byki zionęły w siebie ogniem, co Piper zdążyła zamrozić jednak nic to nie dało
- Co jest? – pytała poirytowana
- Nie chcę nic mówić, ale chyba potrzebujemy leku na pamięć.
- Dlaczego tak myślisz Phoebs?
- Zapomniałyśmy, że szarżory są odporne na ogień.
- To, co teraz?
- Nie wiem, może odbierzemy im moce.
- Jak?
- Gdy tak szybko biegają mają otwarte pyski, to może trzeba rzucić tak eliksirem żeby się rozbił o ich język.
- Prościej będzie go tam worbować. – wtrąciła się Paige, po czym przeorbowała do siebie składniki i zaczęła robić miksturę
Przenosimy się ponownie do wędrujących narzeczonych, idących jak zwykle korytarzem, ten jednak był dziwnie nowy i zadbany, jakby niedawno go zbudowano, albo ktoś w nim mieszkał. Nigdzie nie leżał piasek, a malowidła na ścianach wyglądały na nietknięte. W końcu dochodzą do ogromnej komnaty równie zadbanej jak przejście, którym tu doszli. Z momentem przekroczenia progu zatrzasnęły się drzwi wyjściowe, a w pomieszczeniu pojawili się czterej mroczni jeźdźcy od razu zmierzający w ich stronę – No pięknie. Kryj się! – chłopak wyskoczył w stronę swojej dziewczyny łapiąc ją za ramiona i przeorbowując w drugi kąt sali, ratując jednocześnie od utraty głowy:
- Dzięki.
- A proszę bardzo i nie ma, za co.
- Jak ich pokonamy?
- Ja wiem? Może pozbawiając ich głowy. – chłopak mówiąc to skierował rękę w stronę przeciwnika wysadzając mu głowę, po czym jeździec upadł zamieniając się w kupkę piasku
- Dość skutecznie. – mówiąc to, obydwoje wysadzili resztę przeciwników
- To jak idziemy dalej?
- No. Tam jest głowa.
- Więc chodźmy. – po tych słowach ruszyli w stronę drugiej komnaty
Wracamy do kuchni, gdzie nauczycielka przygotowała już miksturę:
- Masz już eliksir?
- Czekaj jeszcze tylko ten składnik i już gotowe.
- Dobra noto próbujmy.
Czarodziejka przeorbowała go do gęby stworzenia, co spowodowało jego natychmiastową śmierć, to samo zrobiła z drugim bykiem:
- To działa!
- Widzę tylko na więcej takich kreatur może to nie starczyć. – stwierdziła Piper
- Wiem, wiem, dlatego mamy problem. – z tymi słowy przyorbowała Prue
- A ty, co tu robisz?! – spytała matka
- Usłyszałam, że ich pokonaliście to przyorbowałam po kiszone ogórki. A co nie można?
- W twoim stanie lepiej żebyś się nie ruszała.
- Może uda mi się wam jakoś pomóc.
- Niby, jak?
- Jeszcze nie wiemy, jakie moce ma dziecko.
- Ma rację. – wtrącił się Leo
- Ale jak mamy się tego dowiedzieć?
- Umiem się szybko przenosić, więc jak wejdę między nich i nic się nie stanie to się przeniosę.
- Tylko uważaj na siebie, bo dziecko musi mieć matkę.
- Dobrze będę pamiętała.
Wracamy do Pansy i Kaza, którzy znajdują się w głównej komnacie na końcu, której znajduje się stół z głową:
- Nareszcie dotarliśmy kochanie.
- Wiem kotku, ale coś mi się tu nie podoba.
- I słusznie. – do rozmowy dołączyła trzecia postać, której nie było w pomieszczeniu
- Patrz. – chłopak wskazał palcem stolik, gdzie powinna leżeć głowa lecz jej tam nie było
- Myśleliście, że tak łatwo będzie mnie pokonać? – zapytał demonicznie się śmiejąc, po czym pojawił się przed stołem, widząc to oboje wykonali oburęczny odruch wysadzenia jego głowy, jednak nic się nie stało, a on śmiał się coraz głośniej
- Pansy – chłopak złapał ją za rękę – wymyśl zaklęcie, a ja będę nas losowo orbował. – dziewczyna przytaknęła tylko już myśląc nad zaklęciem
Ognisko kamery przenosi nas do młodej matki, która w chodzi do salonu, byki natychmiast do niej biegną, ona natomiast wyciąga przed siebie dziecko, które razi piorunami w pysk przeciwników, po czym oni giną. Do pokoju wchodzi Piper:
- To było fajne.
- Wiem, tylko skąd u mojego dziecka takie moce?
- Może ten chłopak był starszym.
- Ciociu, starszy, który gwałci? Bez przesady.
- Mmmm. Nie koniecznie.
- Jak to? – pytała bardzo się dziwiąc
- Mentor Leo Gideon, był starszym zanim zginął i bardzo lubił łamać zasady.
- Kto go zabił?
- Zabił go Leo.
- Za co?
- Musiał dokonać dużego zła żeby dwa światy nasz i jego lustrzanie odwrotne odbicie stały się znów normalne, a po za tym chciał zabić Wyatta w imię wyższego dobra jak twierdził.
- Gościu był chyba rąbnięty.
- Raczej tak.
Kadr wraca do narzeczonych orbujących po komnacie, gdy odzywa się Pansy:
- Ma zaklęcie.
- A jak ono brzmi?
- Głowo odwiecznie utrapiona zgiń w tę noc zabierając ze sobą swe ciało odwiecznego potwora.

Obydwoje wypowiedzieli zaklęcie, które podziałało idealnie rozsadzając głowę i paląc ciało. Po czym widzimy zapadający się korytarz – Zwijajmy się z tąd. – chłopak wyorbował ze swoją dziewczyną z pomieszczenia, następnie widzimy z lotu ptaka wszystkie trzy miasta zapadające się pod ziemie, ponownie zostaje nam ukazana śmiejąc się para w czasie spaceru po pustyni:
- Czyżby nam się udało?
- Najwyraźniej.
- Kotku, który raz już ratujemy szkołę z opresji?
- Czwarty, ale kto by liczył.
Obiektyw przenosi się do salonu Halliwellów, na sofie leży Prue z dzieckiem, obok której siedzi. Phoebe oglądająca telewizję za sofą stoi Piper, do pokoju wchodzi duch światłości:
- Leo. – zawołała go żona
- Tak?
- Posprzątałeś już w kuchni?
- Tak, a co?
- Mała Paige ma moce starszego, więc popytaj tych na górze jak to możliwe.
- Jasne. – mówiąc to wyborował
- Oby te moce nie były złe. – odezwała się świeżo upieczona matka
- Dlaczego tak myślisz? – zaciekawiła się młodsza z sióstr
- Bo może być tak, że trafiłam na demona wyższego poziomu, który odebrał komuś te moce, a w tedy może być lipa.
- Nie martw się będzie dobrze. – pocieszała ją rodzicielka
- Co się dzieje? – dopytywała się najmłodsza czarodziejka wchodząc do pokoju
- Martwimy się. – odpowiedziała jej starsza siostra
- Czym?
- Dzieckiem Prue.
- A niby, dlaczego?
- Bo ma moce starszego.
- No to chyba dobrze? – spytała zdziwiona
- Nie koniecznie.
- Jak to?
- Bo to może być demon, który odebrał moce starszemu.
- I co z tego?
- To, że to dziecko może być demonem.
- Przecież jest w połowie czarodziejką, więc może być i zła, i dobra, wystarczy nią właściwie pokierować.
- Jak ja lubię, gdy masz rację.
- O to coś nowego. – do pomieszczenia przyorbowuje biały promień
- Dowiedziałeś się czegoś? – zapytała z nadzieją Piper
- Tak ustaliłem, że to nie człowiek, a przy okazji wywołałem wojnę.
- Jak to? – wtrąciła się nauczycielka
- A tak to, że starsi teraz podejrzewają siebie nawzajem, przy okazji, próbując się pozabijać.
- Ach, ci święci starsi. – podsumowała nastolatka, a jej ciotka wyborowała
Naszym oczom ukazuje się szkoła magii, jednak dziwnie pusta bez żywej duszy w środku, korytarzem wędruje tylko para naszych bohaterów rozglądając się w około, gdy przyorbowuje Paige:
- Co tu tak pusto?
- Kaz, mamy kłopoty.
- Dlaczego?
- Leo ostro narozrabiał.
- A co takiego zrobił?
- Jest możliwość, że twoja siostra nosi demoniczne dziecko, albo dziecko starszego, a twój wuj chciał wybadać sprawę i… - przerwała, gdy na korytarza przyorbowali walczący ze sobą starsi – wywołał to. – dokończyła wskazując skinieniem głowy bójkę
- Faktycznie narozrabiał.
- I to ostro. – zakończyła dialog Pansy, po czym wyorbowali
Znajdujemy się w salonie, gdzie przebywa Phoebe z córką i jej dzieckiem oraz Leo, gdy przyorbowują nastolatek, jego dziewczyna i jego ciotka:
- No nieźle wuj namieszał.
- Dobrze, ale co teraz.
- Nie mam zielonego pojęcia, nie wiem nawet jak się zabrać za sprzątnięcie tego bałaganu.
- Może od podstaw?
- Chciałbym, żeby to było takie proste.
- A nie jest? – wtrąciła się czarodziejka
- Nie, bo… - nagle urwał nie chcąc dokończyć
- Bo co?
- Nie, nic, nic. – przeczył słowem jak i ruchem głowy
- Czy ty coś urywasz?
- No dobra powiem wam. Wiem od kilku tygodni, kto jest ojcem… - przerwała mu siostra
- Kto? I dlaczego nic nie powiedziałeś?
- Ojcem jest jeden ze starszych, a nie mówiłem nic, bo jak go odnalazłem to nie została z niego nawet kupka prochów.
- Coś ty mu zrobił?
- Zabawiłem się swoimi mocami w połączeniu z kilkoma eliksirami.
- No faktycznie mamy większy problem niż nam się zdawało.
- Dziwi mnie tylko, że jeszcze nie zauważyli, że brakuje jednego z nich.
Do pokoju przyorbował starszy:
- Leo brakuje jednego ze starszych.
- Wiem ja go zabiłem. – zwrócił na siebie uwagę chłopak
- A dlaczego?
- Czy gwałt mojej siostry to wystarczający powód?
- Raczej tak.
- Nie uwięzicie mnie?
- Nie, jeśli wskażesz miejsce, gdzie znajdują się jego zwłoki.
- Z tym może być problem.
- To znaczy?
- Z niego nie została nawet kupka prochów.
- Za to już muszę cię zamknąć. - starszy przeorbował z sobą Kaza do więzienia
- Jak go wyciągniemy?
- Jeszcze nie wiem, ale skoro nabałaganiłem to teraz muszę posprzątać.
Kamera przenosi nas do odpornego na magię więzienia na górze, gdzie właśnie zamykany w celi zostaje nastolatek:
- Świetnie za uratowanie im tyłków wsadzają mnie do paki, bo broniłem honoru starszej siostry.
- Po pierwsze, cisza, a po drugie nie musiałeś unicestwiać jego zwłok.
- A co to za starszy, który gwałci kobietę?
- A co to za starszy, który zabija drugiego starszego?
- Pewnie taki, co ratuje świat i swojego syna.
- Właśnie.
- No właśnie, on w celu wyższego dobra, jakim są narodziny potężnego, dobrego i magicznego dziecka zgwałcił moją siostrę, a ja w celu wyższego dobra, jakim jest ochrona honoru mojej siostry zabiłem starszego, który ją zgwałcił.
- A wiesz, że masz rację?
- A wiesz, że wiem, a tak w ogóle to, po co mnie trzymasz skoro wiesz, że mam rację?
- Nie wiesz?
- Nie wiem, wytłumacz mi to.
- No to już ci tłumacze, tylko sobie zapisz żebyś nie zapomniał. Dla picu!
- Ja nie mogę, co za porąbani starsi. Kto was w ogóle wybiera?
- Inni starsi, równie porąbani jak to określiłeś.
- Jak długo tu będę siedział?
- Ja wiem? W twoim przypadku, to góra trzy miesiące.
- Że co?! Mam rodzinę i dziewczynę, która mnie potrzebuje, a po za tym to mam obowiązki!
- Jakie?
- A chociażby ratowanie świata czy szkoły magicznej, albo waszych stukniętych tyłków.
- Przekonałeś mnie, ale i tak cię nie wypuszczę.
- Dlaczego?
- Miałem cię tu zamknąć i nie wypuścić do póki mi nie każą tego zrobić.
- Ja nie mogę. Co za świat, co za ludzie, nie wypuści mnie, bo dostał rozkaz.
Przenosimy się do innej części ‘góry’, gdzie Leo, Paige, Prue i Pansy proszą starszego o wypuszczenie Kaza na wolność:
- Niech go pan wypuści przecież on bronił mojego honoru.
- Niszcząc starszego, a potem jego zwłoki?
- Słuchaj Albert jest tak chłopak jest wyjątkowo odpowiedzialny, opiekuńczy i spokojny, zrobił to tylko, dlatego że ponad wszystko dba o rodzinę, a po za tym widzisz Pansy?
- Widzę no i?
- Dzisiaj się jej oświadczył, bardzo ją kocha i odda za nią życie… - nie dał mu dokończyć
- A gdyby zło kazało mu wybrać?
- Wtedy byłyby tylko jedna możliwość znalazłby jakieś cudowne wyjście z tej sytuacji.
- Ale gdyby?
- Nie ma żadnego gdyby, wiesz to tak dobrze jak ja, że on ma na wszystko sposób.
- Nawet, jeżeli by zginął?
- Nawet wtedy. Tak, więc czy naprawdę chcesz nam go odebrać?
- Dobra jest wolny.
- Mam jeszcze jedną prośbę.
- Tak?
- Pansy nie chce go tak często narażać, więc mógłbyś dać jej moce orbingu?
- Ależ oczywiście. – mówiąc to machnął ręką wysyłając w kierunku dziewczyny błękitno-białe orby
- Dzięki. – odezwali się jednocześnie
- Proszę bardzo… - przerwał mu stojący już obok nastolatek
- i nie ma, za co. – wywołało to śmiech wszystkich obecnych
Wracamy do salonu Halliwellów, gdzie jest obecna Prue z dzieckiem i Kaz właśnie wchodzący z kanapką w ręce:
- Jak się siostra ma twoja córeczka?
- Dobrze, a co?
- Nic ciekawi mnie tylko samopoczucie młodej Halliwellki, a po za tym jak ty się czujesz co?
- Dalej zmęczona, ale po za tym dobrze. Ale lepiej mi powiedz, co u ciebie i Pansy.
- A co ma być?
- Nie żartuj, wszyscy chodzą rozradowani tylko ja nie wiem, co jest grane.
- Niech sama ci to powie. Pansy kochanie, choć tu na chwilę. – nastolatka przyorbowała
- Pokaż jej pierścionek. – wystawiła przed siebie prawą dłoń z pierścionkiem na serdecznym palcu
- No braciszku widzę, że się postarałeś gratuluje.
- Już wiesz, dlaczego wszyscy są zadowoleni.
- No fakt, gdybym wiedziała, że ci się oświadczył też bym była z niego dumna i zadowolona tak jak cała reszta. A gdzie ci się oświadczył?
- W czasie wypełniania misji na pustyni.
- No tak jak zawsze oryginalnie i pomysłowo. Jaszcze raz gratuluję i zmywam się z małą, bo pewnie chcielibyście się sobą nacieszyć.
- Żebyś wiedziała. – po tych słowach świeżo upieczona matka wyszła ze swym dzieckiem
- To jak zaczynamy?
- Sie pytasz dziewczyno?
Po tych słowach zaczynają się namiętnie całować, a kamera delikatnie się oddala i kończy się odcinek.

Kaz_Halliwell

1x06 Zagubione Wyspy

Na początku widzimy salon w domu Halliwellów, z czasem nasz kąt patrzenia zmienia się w ten sposób, że zauważamy, Kaza siedzącego na sofie, na jego kolanach leży Księga Cieni, w której coś zapisuje. Do pokoju wchodzi Pansy zwracając się do niego:
- Co robisz kotku?
- A uzupełniam księgę o nowo zdobyte informacje, bo z tego, co widzę to tylko ja to robię. – po tych słowach przyorbowuje Prue
- Braciszku jesteś zajęty?
- Trochę tak, a co?
- Muszę iść unicestwić demoniczny tyłek, a nie mam, z kim zostawić małą.
- Ja się tym mogę zająć. – zawołała machając ręką młodsza z obecnych dziewczyn
- Na pewno?
- Spoko, mam trójkę młodszego rodzeństwa, umiem się zajmować dziećmi.
- Dzięki.
- Nie ma, za co. – w tym momencie przekazała jej dziecko
- Dobra to ja lecę, na razie.
- Na razie. – odpowiedzieli jednocześnie widząc już tylko jej orby
- Pansy kochanie, od kiedy masz trójkę młodszego rodzeństwa? – zapytał zdziwiony odpowiedzią swojej dziewczyny
- Od wczoraj. – odpowiedziała pewnie
- Brat czy siostra?
- Siostra.
- Jak ją nazwaliście?
- Phoebe.
- Znów na p, niedługo zabraknie imion.
- Już zabrakło.
- Jak to?
- Bo zostały tylko Paige, Piper, Prudence, Penelope, Patricia i takie które nikomu z rodziny się nie podobają.
- No tak, żadne z imion w waszym rodzie się nie powtarza, zaczyna się na p, wszystkie są takie żeby się podobały, no i do tej pory były inne niż w moim rodzie
- Dobra, trzeba przewinąć dziecko.
- Szkól się, szkól żebyś już wszystko umiała, gdy my będziemy mieć dzieci.
- Aha, a ty będziesz sobie leżał na tapczanie do góry brzuchem, nie ma mowy, ja już wszystko umiem, ty się teraz szkól.
- Dobrze już, dobrze, tylko żartowałem, odniosę księgę i ją przewinę. – szybko pobiegł z księgą na strych, a gdy już wrócił zrobił to co zapowiadał
[Intro]
Kadr kamery ukazuje nam ogromny las, do którego cały czas się zbliża, gdy w końcu wchodzi w jego głąb widzimy powoli spacerującą Prue, która za czymś się rozgląda, z czasem słychać, co raz cięższe kroki jakiejś kolosalnej bestii, aż dziewczyna odwraca się za siebie, widać tylko przewalające się drzewa, nastolatka wyciąga przed siebie kartkę przypominając sobie po raz ostatni zaklęcie. Załamuje się ostatnie drzewo, zza którego wyłania się ogromna trzygłowa kreatura, wysoka, na co najmniej 10m, pierwszy jej odruch posłanie miecza w stronę potwora, niestety temu udało się uniknąć ciosu, inną głową natomiast atakuje dziewczynę od tyłu, ta natomiast przeorbowuje się na trzecią głowę przywołując kolejny średniowieczny miecz, po czym wykonuje cięcie odcinając łeb ten jednak odrasta, w tedy słyszymy cichy szept dziewczyny:
- No to mam swoją hydrę.
Obiektyw przenosi się do salonu, gdzie obecnie przebywają Piper, Phoebe, Pansy, Kaz i Leo.
- Znalazł ją ktoś? – zapytała zmartwiona matka
- Szukałem już wszędzie gdzie mogłem. – odpowiedział duch światłości
- Ja też, nie mam pojęcia gdzie może być. – powiedziała starsza z czarodziejek
- A wy?
- W szkole jej niema, w San Francisco, Los Angeles i krainie kaczek też nie. – stwierdził chłopak
- Wiesz gdzie to jest?
- Tak wiem.
- Chyba, że… - odezwała się dziewczyna
- Chyba, że co?
- Chyba, że jest w ukrytym świecie.
- Ale, po co?
- Nie wiem.
- Ale ja wiem! – wyrwał się nastolatek
- No, po co?
- Pansy kochanie, pamiętasz może o magicznie ukrytych wyspach.
- A no tak.
- No mówcie rzesz! – krzyknął zniecierpliwiony Coop
- Już tłumaczę, na naszym świecie są magicznie poukrywane wyspy, znajdują się na nich różne potężne stworzenia takie jak hydry, czy smoki, za pokonanie takiego stwora można dostać nagrodę, więcej nie wiem.
- I sądzisz, że wybrała się na taką wyspę?
- Tak, ale nie sądzę, że po to by dostać nagrodę raczej, dlatego że była ciekawa.
- Ciekawa, czego?
- Pewnie tego czy jest najlepsza. – odezwała się nastolatka
- Przecież… - nie zdążyła dokończyć matka
- To bardzo możliwe, jeszcze nie była sama na akcji, ba nie była w ogóle na akcji.
- Ale czemu od razu coś takiego?
- Może jest w depresji po porodowej? – spytał z nadzieją biały promień
- To też niewykluczone.
- Dobra to może tak, jak ją znam wybrała się na hydrę, więc nie powinna tak łatwo zginąć, dlatego my wybieramy się najpierw do szkoły, aby uzupełnić Księgę Cieni, a mili państwo zajmą się dzieckiem cześć. – Kaz mówiąc to złapał swoją dziewczynę za rękę, a gdy już skończył wyborował razem z nią
Widząc to Leo uśmiechnął się wyrażając swoją opinię:
- Wiesz, nie chcę cię martwić Phoebe, ale zdaje mi się, że oni nie poszli tylko po informacje. – jego żona spojrzała się na niego śmiejąc się, młodsza czarodziejka również się śmiejąc powiedziała:
- Wiem, wiem, ale ma przynajmniej dziewczynę, którą znam.
Po ostatnich słowach wiedźmy kamera przenosi się do szkoły magii, gdzie widzimy Paige, jej siostrzeńca i jego dziewczynę:
- To, czego szukacie?
- Ciociu potrzebuję dowiedzieć się wszystkiego na temat magicznych wysp.
- Proszę Kaz.
- Dziękuję. Czy mogłaby ciocia pilnować by nikt tu nie wchodził?
- A co tu będziecie robić? – zapytała z delikatnie uniesioną prawą brwią oraz wyżej uśmiechniętą prawą częścią twarzy
- Przywoływać Księgę Cieni, a myślała ciocia, że co? – spytał z identyczną miną
- Załóżmy, że wam wierzę, ale gdybyście przypadkiem czegoś szukali, to znajdziecie to w dolnej szufladzie biurka.
- Dobrze wiedzieć. – po tych słowach ciotka wyborowała, a oni przyzwali księgę zabierając się za przepisywanie odpowiednich informacji
Ognisko kamery ponownie przenosi się do Prue, która kryła się przed hydrą, gdy ta ją w końcu zauważyła, dziewczyna przeorbowała się za nią i od razu zaczęła miotać w nią przywoływanymi mieczami, w tym czasie wypowiadała zaklęcie:
Moja mocy i biała magio przybądź do mnie w tę godzinę marną,
Niech połączą się nasze moce, niech unicestwię hydry złe moce.
Zaklęcie już tradycyjnie zadziałało rozsadzając stwora i odrzucając nastolatkę w dal, ta podniosła się zaraz otrzepując ubranie i szepcząc:
- No to teraz na wyspę smoków.
Kamera pokazuje nam teraz pokój, w którym poprzednio, Prue i Kaz spisywali informację do księgi, której nigdzie nie widać, w końcu kadr wędruje za biurko, tam natomiast ma podłodze leży najlepszy z czarodziei, a na nim jego narzeczona, obydwoje nadzy, przykryci są kocem namiętnie się całując, na ich nieszczęście do sali wchodzi Paige:
- Dobra wiem, że jest fajnie i cacy, ale rozszyfrowałam twoją siostrę.
- Tak? – spytał zdziwiony lecz nie zawstydzony
- Tak. Wybiera się na wyspę smoków i jej zdobycie jest równie trudne jak pokonanie Mrocznej Trójcy.
- Więc musimy szybko się zbierać. – dorzuciła swoje trzy grosze nastolatka
- Ile jest tam smoków?
- Ja wiem, tak ok. setki.
- Setka smoków równa trzem demonom? Jakoś w to nie wierzę.
- Nawet królowa nie zabije cię jednym ciosem, w przeciwieństwie do kogoś z tej trójki, a poza tym można ją bez problemowo zabić. No i jak zlikwidujesz królową inne też zginą.
Obiektyw pokazuje nam teraz odległą wyspę, do której zbliża się dopóki nie zobaczymy Prue przez chwilę rozglądającą się, dookoła gdy nad jej głową przelatują smoki – No są następne. – przez chwilę czeka, z momentem, w którym ucichło zaczyna biec przed siebie, aż zauważa przed sobą smoka, ten jednak nie reaguje, więc ta próbuje go ominąć, niestety on się budzi na początku się rozglądając, po tym jednak ją zauważa od razu ziejąc w jej stronę, dziewczyna sprytnie wymijając atak odcina mu kawałek ogona co go rozwściecza i zaczyna ziać w koło siebie. Nastolatka nadal omija jego zionięcia, dopóty dopóki on się nie męczy, więc ona wykorzystała sytuację i cisnęła w jego głowę mieczem przebijając ją na wylot, gdy to zauważa czai się przez chwilę, nad jej głową ponownie przelatują smoki, z ich odlotem wstaje i rozgląda się szepcząc:
- Nie będzie z byt łatwo.
Akcja przenosi się do salonu czarodziejek, pierwsza odzywa się Piper:
- Więc jest na wyspie smoków.
- Tak. – odpowiada jej najmłodsza siostra
- No dobrze, a po co była u hydry?
- Żeby dostać się do smoków, trzeba pokonać właśnie ją.
- Jak jej pomóc?
- Najprościej będzie ruszyć za nią, ale ja nie mogę, - spojrzała na zegarek – jestem już spóźniona. – kończąc wyborowała, my przenosimy się do kuchni, gdzie przebywa Phoebe, a do kuchni wchodzi Kaz:
- I jak było? – pyta uśmiechnięta matka, on zaczyna robić kanapki
- A o czym mówisz? – mówi również się uśmiechając
- Chyba wiesz. – odpowiada enigmatycznie
- No załóżmy, że wiem, ale kochająca matka by nie zapytała. – nadal się uśmiechając wymija udzielenia odpowiedzi
- A dżentelmen nie odpowiedział. – po kilku chwilach milczenia – No więc? – całej wypowiedzi udziela tajemniczo się uśmiechając, syn także się uśmiecha, w chwili, gdy dokańcza robienie ostatniej kanapki odpowiada:
- Poczekaj, szukam właściwego słowa, - umilkł trzymając matkę w niepewności – bosko! – obydwoje zaczynają się śmiać na głos
- Mam nadzieję, że się zabezpieczyliście.
- Tak ciocia powiedziała nam gdzie trzyma to i owo.
Znów przenosi nas do spacerującej Prue, trzymającej w każdej z rąk po mieczu, dziewczyna zatrzymuje się na chwilę, a my wyraźnie słyszymy, że coś nadlatuje – No słychać następne – stwierdza z uśmiechem na twarzy, stworzenia lądują tuż przed nią – Oj, trzy na raz, mogę nie dać rady. – kontynuuje swój monolog, zauważa ją pierwszy smok bez zastanowienia ziejąc w jej stronę, ona natomiast wbiega w las okrążając przeciwnika i wbiegając pomiędzy smoki, przeocz zauważa ją drugi potwór również ją atakując, więc ta, wyorbowuje, co powoduje zionięcie smoków w swoją stronę, dzięki czemu obydwaj giną i całej trójki zostaje tylko jeden który jest najmłodszy z nich wszystkich, zauważa nastolatkę jednak nie zieje w jej stronę tylko dolatuje atakując przednimi łapami, ona wymija da pierwsze z nich po czym odcina gadowi palec, na co ten odpowiada kolejnymi seriami, aż trafia lewą kończyną, a drugą przygniata ją do ziemi, córka Coopa nie łamie się i wbija jeden miecz w środek łapy, a drugim odcina następny palec, co spowodowało puszczenie ją przez stworzenie, ta to wykorzystała doskakując do łba gada i rozcina go wpół, po czym ląduje i zaczyna wędrować dalej.
Znów jesteśmy w salonie Halliwellów, słysząc rozmowę:
- Phobebe my wychodzimy na kolację, a ty pilnuj młodych żeby nie szaleli.
- Dobrze Piper, poradzę sobie.
Do pokoju wchodzi Kaz z dzieckiem na rękach, podchodząc do swojej dziewczyny siedzącej koło jego matki z Księgą Cieni na kolanach:
- Co robisz kochanie?
- Uzupełniam księgę, a co pomóc ci?
- Nie, muszę się podszkolić w wychowywaniu dzieci, a po za tym dobrze, że ktoś oprócz mnie uzupełnia księgę.
- Co?! Będziecie mieć dziecko?! – pyta wychodząc z dziwnego transu matka
- Z kąt ci to przyszło na myśl? – zapytała zdziwiona Pansy
- Nie no, bo sadzi mi tu takie teksty, że się musi podszkolić i w ogóle.
- Mamo to, dlatego że kiedyś pewnie będziemy mieć razem dzieci i warto by było coś umieć.
Do pomieszczenia worbowuje duch światłości wraz z ranną żoną, kładzie ją na sofie i leczy, w tym czasie wszyscy się zbiegają w ich stronę, druga czarodziejka natychmiast zaczyna pytać:
- Co się stało?
- Zaatakował mnie demon.
- Jaki?
- Najpewniej spluwacz.
- Z kąt wiesz?
- Ktoś regularnie uzupełnia księgę, a ja ją od czasu do czasu to czytam.
- Skromnie mówiąc, to my. – powiedziała nastolatka wskazując na siebie i swego chłopaka
- Dobra, jak go pokonać i co to jest.
- Jest to dziwna demoniczna kreatura plująca kulami energii, aby go pokonać należy rzucić w niego eliksirem, a następnie wypowiedzieć zaklęcie.
- Jest ich więcej?
- Łażą tak po pięciu na raz. – odpowiedział nastolatek
- Poradzicie sobie sami?
- Tak. – odezwała się najmłodsza dwójka
- Tylko tego nie świętujcie. – powiedziała Phoebe ironizując za nim zdążyli wyjść do kuchni
Ponownie widzimy Prue, która tym razem wchodzi pod górę – Już prawie jestem. – szepcze pod nosem, gdy w końcu wdrapuje się na szczyt, gdzie widzi jamę pilnowaną przez piątkę smoków, na zbliżeniu zauważamy, że jeden z gadów wygląda inaczej, a w jaskini leżą gigantyczne jaja – No nic, raz kozie śmierć. – po tych słowach zbiega w stronę stworzeń, cztery z nich natychmiast reagują, ostatni natomiast nadal pilnuje jaj, dziewczyna zauważając to dobiega pierwszego z niech, który o dziwo nie zieje ogniem lecz atakuje łapami, kilka pierwszych ciosów jest niecelna, trafiają ją trzy następne, co powala ją na ziemię, potwór od razu próbuje ją dobić, ona jednak przeorbowuje za niego i odcina mu ogon wywołując u niego nieopanowaną wściekłość, stworzenie odwraca się za siebie ziejąc ogniem lecz nie trafia w córkę Coopa, a w drugiego smoka, który ripostuje przewracając atakującego na ziemie, dziewczyna wykorzystuje to dobijając pierwszego z nich. Wlatuje pomiędzy dwóch następnych, obydwaj nacierają na nią łapami, ona jednak je wymija, ale przez nadmiar ciosów nie może ich zaatakować, więc wyorbowuje za jednego z nich wbijając w niego swoje miecze, w tedy dolatuje do niej drugi zaczynając ziać ogniem, dziewczyna omija atak mimo to nie może się zbliżyć do przeciwnika, w końcu podnosi się drugi smok, co ona zauważa i przeorbowuje za tego, który już ją atakował raniąc go swą bronią, kreatura wyje przez chwilę, po czym znów ją atakuje, przy czym dochodzi do nich drugie stworzenie pomagając pierwszemu, dziewczyna widząc to ponownie się wycofuje tym razem jednak poważniej raniąc jednego ze smoków, na co drugi natychmiast zareagował raniąc wroga, jednocześnie powalając ją na ziemię, stwór próbował ją dobić jednak ta przeniosła się do drugiego z nich przebijając jego głowę mieczem, ten drugi jeszcze żyjący zaatakował ją natychmiast, ta próbowała bronić się swoimi mieczami te jednak roztopiły się pod wpływem temperatury, więc teleportowała się za niego przenosząc do siebie nowe miecze, po czym doskoczyła do niego i poważnie zraniła go w głowę, jednak nie zabijając, smok poważnie ranny zionął w jej stronę po raz ostatni, na jej szczęście nic jej nie robiąc. W tedy zaatakował ją ostatni z tej czwórki raniąc ją swymi pazurami, Prue poirytowana już przebiegiem sytuacji doleciała szybko do jego gardła chcąc go dźgnąć ten jednak ściągnął ją wlocie zadając jej potężny cios, po którym uderzyła z całym impetem w piach. Kreatura podleciała do niej chcąc zadać ostateczny cios, ta jednak wyborowała na jego głowę – Chciałbyś. – powiedziała do samej siebie dobijając stworzenie – No to już tylko królowa. – spojrzała w stronę wyróżniającego się smoka.
Kamera przenosi się do ciemnej, wilgotnej jaskini, gdzie podróżują nasi młodzi bohaterowie:
- Pewny jesteś, że to tutaj?
- Tak wskazał kryształ, a on się nie myli.
- Wiem, wiem nawiązuję tylko kontakt, bo nie lubię takich miejsc jak to.
- Czyżbyś się bała? – spytał ironicznie
- A co, obronisz mnie? – zapytała z zachęcającym uśmiechem
- Może zrobię coś więcej. – odpowiedział z równie zachęcającym uśmiechem
Jego narzeczona podeszła do niego namiętnie go całując, po czym powiedziała:
- Kochanie o dzieciach to może pomyślimy w domu?
- Aj, jak zwykle masz rację.
Szli we dwójkę razem, aż dotarli do piątki przeciwników, rozpoczynając z nimi walkę. Dziewczyna zaczęła przenosić się z miejsca na miejsce rzucając w nich fiolkami, chłopak natomiast po kolei wypowiadał zaklęcie niszcząc przeciwników, gdy skończyli i zaczęli wracać.
Obiektyw przenosi się do salonu, gdzie wędrują nie wiedząc co ze sobą zrobić Piper, jej mąż i siostra:
- Co oni tam jeszcze robią? – zapytała zniecierpliwiona Phoebe, na co jej siostra:
- Pewnie świętują. – ironizowała
- Pewnie tak. – potwierdził śmiejąc się duch światłości
- Mam nadzieję, że nie. – do pokoju wchodzą nastolatkowie
- Nie, nie świętujemy. – uspokajał ją syn
- Jeszcze nie. – powiedziała pewnie najmłodsza z obecnych pań
- Nie no, jak nic zostanę babcią. – powiedziała przejęta
- Już nią jesteś. – przypomniał jej syn
- Właśnie, tak a pro po twojej siostry, może ją uratujemy. – zaproponowała starsza czarodziejka
- Dobry pomysł. – przytaknął jej
Kadr przenosi się na wyspę smoków pokazując nam przyorbowujących Kaza, jego dziewczynę, jego ciotkę i jej męża:
Biały promień wyrwał się do Prue, jednak nastolatek go powstrzymał:
- Gdzie wuj się wybiera?
- No do niej, a co?
- Mamy tu zostać? - spytała zdziwiona żona Leo
- Tak.
- Niby, dlaczego? – pytała dalej
Ozwała się nastoletnia wiedźma:
- To dla niej bardzo ważne.
- To, po co tu jesteśmy?
- Żeby wejść do akcji, gdy będzie ginęła.
- Aha.
Kamera obraca się ukazując nam zbliżającą się do królowej Prue. Stwór końcu się podnosi, najpierw rozglądając się w około, w momencie, gdy zauważa przeciwniczkę zaczyna ziać w jej stronę bez opamiętania, dziewczyna okrąża ją kilka razy jednak ta się nie męczy i atakuję dalej, nastolatka zastanawia się przez chwilę, po czym zaczyna przeorbowywać się w koło niej, ta natomiast zdezorientowana sytuacją przestaje używać ognia, jej wróg zauważając to przybliża się do niej w końcu ją po trochu okaleczając, jednak nie robiąc większych szkód, gdy widzi, że nie ma żadnych efektów postanawia zaryzykować przeorbowując się w sporych odstępach czasu, to też jej niestety nie pomaga, zamiast tego doprowadzając do skutecznego ataku ze strony smoczych, dziewczyna chociaż poważnie ranna podnosi się i dolatuje do jej głowy ta ją niestety ściąga w locie, powodując silne uderzenie w ziemię, nastolatka resztkami sił przenosi się tuż przed jej pysk wbijając w jej pysk obydwa miecze, po czym upada razem z nią na ziemię. – No jestem najlepsza. – śmieje się po cichu pod nosem
- Teraz możemy do niej iść? – pyta zdenerwowana czarodziejka
- Teraz tak. – odpowiada ze spokojem siostrzeniec
Dobiegają do niej wszyscy obecni, a Leo natychmiast zaczyna ją uzdrawiać.
- No to chyba masz już pewność, że jesteś najlepsza? – zapytał ją brat
- Tak już mam.
Kamera przenosi się do P3, gdzie widzimy siedzących przy barze Phoebe, jej dzieci i Pansy.
- To jak, jesteś najlepsza? – pyta ironicznie najmłodsza z obecnych
- Sie wie! – odpowiedziała śmiejąc się
- Córuś, a czym jest ta nagroda?
- Ta nagroda to nic innego jak to, co osiągnęłam.
- Czyli nagrodą jest upewnienie się w tym, że się jest najlepszym i satysfakcja z tym związana?
- Dokładnie.
- Widzicie myliliśmy się jednak ruszyła tam też po nagrodę. – powiedziała ironicznie uśmiechając się
Obiektyw ukazuje nam śmiejących się bohaterów, po czym następuje koniec odcinka.

Kaz_Halliwell

1x07 Przywódca Poltergeistów

Ognisko kamery przedstawia nam nowoczesny trolejbus mknący po szynach jedną z ulic San Francisco w czasie, gdy ma skręcić po raz trzeci obiektyw unosi się nad niego ukazując nam najnowszy wynalazek tego wieku – latający pociąg, za którym podążamy, aż przelatuje, koło P3, wtedy kamera odwraca się w stronę klubu i widzimy jego logo dopóki nie zostajemy przeniesieni do baru, gdzie przebywają Paige, Kaz, Phoebe i właśnie do nich podchodzący Leo:
- Wybaczcie, ale nie miałem czasu się wyrwać.
- Chyba oderwać? – zapytała młodsza z sióstr
- Nie, dlaczego? – zdziwił się pytaniem
- A dlatego, że ostatnio trochę szalejecie. – wtrącił się chłopak
- Kto? – zapytał jeszcze bardziej zdziwiony
- Ty i ciocia.
- Jak to? – przestał pić drinka nie rozumiejąc o co mu chodzi
- Nie udawaj, ostatnim razem stanik cioci znalazł się jakimś cudem w moim pokoju.
- Może magicznie? – zapytał ironicznie
- Tak, a to, co widzieliśmy ja i Pansy na stole idąc zrobić sobie kanapki to była iluzja?
- No nie, nie była.
- Że co? Przyłapali was? – pytały siostry śmiejąc się
- Tak. – stwierdził zawstydzony
- Że się tak zapytam. Jakim sposobem ciocia jest coraz młodsza?
- Jak to?
- Bo wtedy zauważyłem, że ciocia ma góra trzydzieści lat, a teraz widzę, że wcale nie ma więcej.
- A oto chodzi. – przerwał po czym wyszeptał – Starsi dali mi kolejny prezent, ciało Piper odmłodniało po czym stała się nieśmiertelna.
- Aha, to sporo wyjaśnia. – przytaknął następnie spoglądając na zegarek – Kurka wodna, muszę lecieć bo się spóźnię.
- Na co? – odezwała się matka
- Na randkę. – mówiąc to wyorbował z pomieszczenia

[Intro]

Przenosimy się do domu Halliwellów widząc trzymającą na rękach dziecko Prue oraz jej ciotkę, gdy odezwała się ta druga:
- Jak się ma mała?
- Dobrze, przesypia już całe noce także mogę się wyspać.
- O, to już bajki.
Po pewnym czasie milczenia:
- Coś mi się zdaje, że nie oto chciałaś zapytać.
- Faktycznie, nie wiedziałam jak zapytać, więc spytam wprost. Co się dzieje w twojej rodzinie?
- To znaczy?
- Ty z niewyjaśnionych przyczyn nie masz chłopaka, twój brat i jego dziewczyna w domu właściwie nie bywają, a twój ojciec przez ostatni tydzień nie wyszedł z pokoju, więc?
- No to tak. Nie mam chłopaka, bo łącze obowiązki wiedźmy, samotnej matki i uczennicy, co powinnaś doskonale rozumieć, co mój brat kombinuje tego nie wiem, ale po nim można spodziewać się wszystkiego, a tata jest najzwyczajniej chory i nie wiadomo czy mu się polepszy.
- Jak to jest chory i co znaczy, że można się spodziewać wszystkiego?
- Ojciec ma nadciśnienie, a Kaz i Pansy mogą równie dobrze szykować swój ślub, mieć dziecko, albo wypatrzyli sobie silnego przeciwnika i chcą go wspólnie pokonać.
- Hmm, to sporo wyjaśnia.
- Raczej tak. Ja sądzę, że młodzi przygotowują się do ślubu, a ty?
- To najbardziej prawdopodobne, po Pansy nie widać żeby była w ciąży, a po za tym od razu by się pochwalili, a co do przeciwnika to fakt są najlepszym duetem, ale nie są typem osób szukających zaczepki na siłę.
Kadr wędruje teraz do eleganckiej restauracji, gdzie przy jednym ze stolików widzimy siedzących narzeczonych:
- I jak smakowało? –odezwał się chłopak ubrany w czarne spodnie na kant, białą koszulę, na którą nałożył błękitną marynarkę, pod szyją natomiast ma zawiązany różowy krawat
- Wyśmienite. – odpowiedziała delektując się smakiem dziewczyna ubrana w czerwoną, jedwabną sukienkę bez ramiączek, z sięgającym do brzucha dekoltem i odkrytymi całymi plecami
Nastolatkowi spojrzeli sobie w oczy całując się, po czym obydwoje jednocześnie powiedzieli:
- Ja też cię kocham. – mówiąc to zaczęli się śmiać
- Trudno być chłopakiem empatii, zawsze wie, co czujesz. – stwierdził ironicznie
- Równo trudno jest być dziewczyną chłopaka, który wie, że jesteś empatią, zawsze powie, że też mnie kocha. – powiedziała równie ironicznie
- Kiedy im powiemy, że chcemy wziąć ślub?
- Dzisiaj, ale jaszcze, kiedy ma być nasz ślub?
- Może w rocznicę naszej pierwszej randki?
- I jak tu cię nie kochać. – rzekła uradowana ponownie go całując
Wracamy do leżących na sofie w salonie osób, na początku widząc, że nic się nie dzieje dopóki nie zauważamy pojawiającego się za sofą różowego ducha wiejącego po domu zimnym wiatrem. Nastolatka odruchowo przykrywa się kocem, gdy jednak zimny wiatr nie ustaje, zaczyna się rozglądać po pomieszczeniu, spostrzegając upiora w lustrze, jednak prze jego dziwny wygląd przeciera oczy myśląc, że ma omamy, mimo to nadal go widzi do momentu, w który słyszy jego głos:
- Jestem poltergeist, przede mną nie uciekniesz.
Dziewczyna słysząc to budzi śpiącą ciotkę:
- Czemu mnie obudziłaś? – niemal że wysepleniła
- Mamy problem.
- Jaki? Demoniczny?
- Nie tym razem duchowy.
- To znaczy?
- Różowy poltergeist odwiedził nasz dom ostrzegając mnie, że przed nim nie ucieknę.
- Ciekawe. Różowy powiadasz?
- Tak, różowy.
- No to chyba wiesz, co robimy?
- Strych?
- A jak. – dziewczyny podniosły się po czym wzięły małą i poszły na górę
Przenosimy się do kina, gdzie Pansy i Kaz oglądają film zajadając się popkornem, gdy dzwoni komórka nastolatka:
- No nie.
- Co się stało? – spytała widząc jego zdenerwowanie
- Muszę odebrać, to z domu. – odbiera przykładając komórkę do ucha
- Co jest?
- Mamy kłopoty.
- Domyślam się inaczej byś nie dzwoniła.
- Duch nas odwiedził.
- Jaki i co wam zrobił?
- Różowy poltergeist i nic nam nie zrobił, ale ostrzegł.
- Przed czym?
- Że wróci.
- Aha, super. – rozłączył się
- Co się dzieje?
- Niestety musimy wracać.
- E tam, jeszcze to nadrobimy.
- Mam nadzieję. – wstali z siedzeń i wyszli z Sali
Obiektyw ukazuje nam opuszczony dom z powybijanymi szybami w oknach, zabitym deskami wlotem do domu, który został po drzwiach i mnóstwem pajęczyn osiadłych na całej strukturze budynku, po czym wędruje do wnętrza domostwa, gdzie przebywa poznany przez nas poltergeist i kilku innych białych duchów zbierających się na naradę:
- To, co robimy? – zapytał pierwszy z nich
- Może je po prostu zabijemy? – zaproponował drugi
- Nie. – zaprotestował trzeci
- A masz lepszy pomysł? – dopytał się czwarty
- Może mam. – odpowiedział enigmatycznie
- Więc może nam go zdradzisz. – powiedział różowy
- A nie lepiej je opętać?
- A wiesz, że masz rację. – odpowiedział zastanawiając się
- Wiem, tylko zastanów się jak to zrobimy.
- Już ja coś wymyślę.
Po tych słowach wracamy do domu Halliwellów:
- Już jesteśmy. Co macie? – zapytał chłopak wchodząc do domu
- No właśnie coś mamy, ale nie do końca to, co trzeba.
- To znaczy?
- Posłuchaj:
Poltergeist odmiana ducha, która przebywa na ziemi. Potrafi się zmaterializować, aby zabić, potrafi również opętać daną istotę przejmując kontrolę nad jej ciałem.

- Faktycznie, masz racje.
- Czekajcie coś mi świta. – ozwała się Pansy
- Co?
- Chodźcie do szkoły czytałam, że ten różowy duch to ich przywódca, ale nie pamiętam dokładnie. – nastolatkowi i Paige przenoszą się do szkoły magii, a my razem z nimi
- Która to książka? – spytała nauczycielka
- Czekaj, czekaj, - zastanawiała się dziewczyna przeglądając biblioteczkę – o to ta. – wyjęła księgę z napisem ‘Coś o duchach’
- Jesteś pewna?
- Tak to na pewno ta, o jest. – wskazała palcem strony, na których był narysowany różowy poltergeist
- Zaczekaj, przyzwę księgę to, to od razu zanotujemy. – chłopak przywołał księgę po czym zaczął pisać to co czytała dziewczyna
- Przywódca Poltergeistów jest najsilniejszym poltergeistem, jaki istnieje na ziemi, stał się tak potężny, ponieważ opętał i zabił wiele dobrych wiedźm. Jedyny sposób pokonania go to wypowiedzenie specjalnego zaklęcia, którego jeszcze nikt nie odkrył.

- Jakie jest właściwe określenie na to co teraz czuję? – zapytał zdenerwowany
- Poczekaj kochanie zastanowię się. - po bardzo krótkiej chwili milczenia, odpowiedziała z ogromną pasją – Cudnie.
- Dobra, dobra skoncentrujcie się na tym, co mamy zrobić, a nie nawet jak jesteście wkurzeni to zajmujecie się sobą.
- Dobrze, dobrze każdy ma swoje zainteresowania, odsyłam księgę i zmykamy. – chłopak przeniósł księgę do domu otwartą na świeżo zapisanej stronie
- A nie chodzi przypadkiem o coś innego niż zainteresowania? – spytała uśmiechając się
- A co masz na myśli?
- Na przykład ślub.
- A wiesz, że ślub mieści się w granicach tych zainteresowań.
- Sprytnie, nie powiedziałeś tak, nie powiedziałeś nie. No nic wiemy już co musimy więc zbieramy się. – wszyscy wyorbowali z pomieszczenia
Wracamy do salonu Halliwellów, gdzie zebrali się Piper, Prue, Kaz, Pansy i Paige:
- To, co wiemy na ego temat?
- Aby go unicestwić wystarczy zaklęcie.
- To chyba dobrze? – zapytała widząc zastanawiającego się brata
- Nie całkiem.
- To znaczy?
- Nikt jeszcze nie napisał tego zaklęcia.
- No to my je napiszemy. W czym problem?
- W tym, że to zaklęcie musi być idealne.
- Nie rozumiem.
- Jak ci to wytłumaczyć. – zastanowił się przez chwilę – To zaklęcie już istnieje i tylko nim można go unicestwić, jednak nie jest ono nigdzie zapisane.
- Teraz już rozumiem. Faktycznie mamy problem.
- No mamy, a najgorsze, że nie ma żadnej podpowiedzi. – zaczęła mówić najmłodsza z pań
- Niekoniecznie. – odezwał się Leo, który właśnie przyorbował
- Co masz na myśli?
- Byłem właśnie u starszych… - umilkł nie kończąc
- Mów, mów już otworzyłam księgę i zapisuję to, co mówisz.
- Powiedzieli, że nie ma zaklęcia przywołania go, jest tylko to od unicestwienia i to drugie brzmi jak pierwsze.
- Trochę zamotałeś, ale zrozumiałam, że można go unicestwić zaklęciem, które go powinno przywołać.
- Dokładnie.
- Więc jak go tu sprowadzimy?
- Sam powinien przyjść. – powiedział nastolatek
Powracamy do opuszczonego domu, gdzie zebrało się już więcej duchów:
- Wszyscy już są? – zapytał ich różowy przywódca
- Tak.
- Dobra podzielić się na równe grupy.
- Po co?
- Rób to, co mówię! – przez chwilę nic nie mówił czekając, aż wszyscy się podzielą – Dobra przenosimy się do nich w równych odstępach czasu. Ostatnia grupa przenosi się ze mną.
Znów znajdujemy się w Halliwellów, a dokładnie w ich salonie, gdzie przebywają głowiąc się nad zaklęciem Kaz, Pansy, Piper, Prue, Paige, Phoebe i biały promień czarodziejek:
- Wymyślił już ktoś zaklęcie? – zapytała średnia z sióstr, słysząc tylko przeczące odpowiedzi
- Ja się zastanawiam nad czymś innym. – odezwał się chłopak
- Nad czym?
- Skoro ten różowy to przywódca, to musi mieć jakiś poddanych.
- Nienaganna logika. – wtrącił się jego wuj
- No właśnie, więc nie powinniśmy przypadkiem szukać sposobu na pokonanie także ich?
- Jak ja kocham, kiedy masz rację. – powiedziała ironicznie jego młodsza ciotka
- Dobra, co proponujesz?
- Jakieś zaklęcie. Tylko musi być inne niż na przywódcę.
- A takie może być:
Jak mija noc i mija dzień, niech tą duszę pochłonie ogień.

– ozwała się jego siostra
- Może.
W pomieszczeniu pojawiło się nagle mnóstwo poltergeistów, co widząc z resztą nasi bohaterowie szybko zaczęli wypowiadać zaklęcia niszcząc przeciwników, po których pojawiły się następne grupy równie skutecznie unicestwiane, aż jeden z duchów nie wszedł w ciało Leo, po czym wyorbował nim.
- Mamy problem. – stwierdziła najstarsza czarodziejka
- Raczej tak. – rzekł jej siostrzeniec
Wracamy do opuszczonego domu, w którym przebywają już tylko Przywódca Poltergeistów i opętany biały promień:
- Wszyscy zginęli po za nami. – zaczął mówić ten drugi
- Wiem, zaatakujmy, więc we dwójkę. Nas nie zniszczą.
- Ciebie nie, ale mnie?
- Nie zaatakują cię, bo będą się bali, że zabiją swego ducha światłości.
Przenosimy się do salonu, gdzie zamartwiają się nasi bohaterowie:
- I co teraz? – pierwsza odzywa się Pansy
- Nie mam zielonego pojęcia, na jednego nie mamy zaklęcia, a drugiego… - nie dokończyła Phoebe
- A drugiego unicestwimy. – powiedział pewnie, gdy przerwał matce
- Żartujesz? Przecież go zabijemy.
- Leo jest martwy czyż nie?
- No tak, ale… - ponownie wszedł jej w słowo
- A martwego nie można zabić.
- Kaz, nie mów zagadkami, bo już wszyscy załapali, że masz jakiś plan.
- Fakt mam.
- No to może go zdradź.
- A i owszem. W chwili rzucenia zaklęcia Leo odzyska świadomość wystarczy, żeby wyorbował.
Przez chwilę milczeli, gdy usłyszeli łomot:
- Tata. – wyszeptała córka
Natychmiast pobiegli do jego pokoju. Pierwszy wszedł i otworzył drzwi nastolatek, po czym zobaczył leżącego na ziemi ojca, od razu do niego podbiegł sprawdzając czy oddycha, – Niech to szlak. Mamo chodź tu reanimujemy go. – kobieta natychmiast zaczęła wdychać w niego powietrze, chłopak natomiast naciskał na klatkę piersiową, po kilku minutach przestał:
- To nie ma sensu, już nie żyje. – mówiąc to podniósł się i wyszedł
Przez chwilę widzimy tulącą się do męża Phoebe, po czym kamera wędruje do salonu i rozmyślającego chłopaka i wchodzącą do pokoju Paige:
- Nic ci nie jest?
- Mi nie, dobrze znoszę takie rzeczy, ale z mamą może być źle.
- Spokojnie, poradzi sobie, w końcu miała kiedyś męża źródło.
- Żartujesz?
- Nie, mówię poważnie.
- No proszę, czego ja się dowiaduję po latach.
- Ach ta rodzinka? – spytała śmiejąc się ironicznie
- Ach ta rodzinka. – odpowiedział również się śmiejąc
W pomieszczeniu pojawił się różowy poltergeist oraz opętany Leo, chłopak widząc to szybko wypowiedział zaklęcie unicestwiające, co wywołało zapłon ducha, biały promień odzyskał wtedy świadomość szybko wyorbowując:
- Może i macie na niego zaklęcie, ale na mnie nie. – zawołał szyderczo się śmiejąc
- Kaz masz jakiś pomysł? – zapytała z nadzieją w głosie
- Może i mam, ale nie wiem czy skuteczny.
- Oby.
- No nic raz się żyje.
Tradycja rzecz święta, niech zginie dusza przeklęta.

Przywódca Poltergeistów natychmiast zaczął płonąć, co go unicestwiło:
- Tradycja rzecz święta? Z kąt to wytrzasnąłeś?
- Tak jakoś skojarzyłem.
- Muszę przyznać twoje myślenie jest nieliniowe.
- Wiem to, dlatego jestem najlepszy. – oboje zaczęli się śmiać
Już dość tradycyjnie przenosimy się na koniec do P3, gdzie tym razem przebywają Kaz, Pansy, Paige i Leo:
- Jak się trzymacie? – zapytał ten ostatni
- Jak widać nieźle. – odpowiedziała nieźle, następnie zwracając się do brata
- Mnie to ruszyło, ale po tobie spłynęło to chyba jak po kaczce?
- Jestem nieliniowy jak stwierdziła ciocia. – w tym momencie czarodziejka potakuje głową
- To nic nie tłumaczy.
- Tłumaczy i to więcej niż myślisz. – odpowiedział tajemniczo
- Nie łapie. – powiedziała zrezygnowana
- To może ja ci wytłumaczę póki go nie wkurzasz. – wtrąciła się nastolatka
- Słuchaj, jak często miał czas dla ciebie twój ojciec?
- Nie rozumiem, ale dobra. Dla mnie, co prawda nie zawsze, w odróżnieniu do mojej siostry, ale miał czas.
- A dla niego? – ozwała się najstarsza z pań wskazując na siostrzeńca
- Dla niego, hmmm… - zastanawiała się dłuższy czas
- No właśnie. Podobnie, jak z Leo i Chrisem.
- To znaczy?
- Kiedyś, tuż po narodzinach Wyatta Chris przybył z przyszłości, żeby jego brat nie stał się zły, jak się potem okazało nie miałem dla niego czasu w dzieciństwie, za co mnie znienawidził do tego stopnia, że próbował… - nie zdążył dokończyć
- Że próbował wujka zabić. – ozwał się chłopak
- A ty skąd wiesz?
- Z ojcem się nie zżyłem w przeciwieństwie do mamy, z tąd trochę wiem, co się działo za waszych czasów.
- Trochę? – spytała zdziwiona Paige
- Tak, dlatego nie wiedziałem, że Cole był źródłem.
- A avatarem?
- To akurat wiem, tak samo, że wuj był starszym, a także podobnie jak pierwszy mąż mamy avatarem.
- Faktycznie zżyliście się.
- A wiesz, że wiesz więcej niż ja i Patty razem wzięte?
- Wiem, tyle, że wy miałyście ojca, a ja go nie miałem wcale. Zamiast tego miałem cudowną mamę.
Podchodzi do nich Phoebe, która właśnie weszła do klubu:
- Jak się trzymasz mamo? – zapytał Kaz
- Lepiej. A o czym rozmawiacie?
- A o tym i o tamtym.
- Chodź powiemy im o ślubie. – wyszeptała swojemu chłopakowi na ucho
- Dobra. – złapał ją za dłoń po czym razem wyszli na środek przed siedzącą rodziną
- Kochani mamy coś ważnego do powiedzenia. – umilkł trzymając wszystkich w napięciu uśmiechając się równie tajemniczo jak jego narzeczona
- W walentynki bierzemy ślub. – na te słowa matka nastolatka podskoczyła z radości, po czym podbiegła do nastolatków, ciesząc się razem z nimi, a po niej podeszła do niej reszta obecnej rodziny również się ciesząc i gratulując, co jest ostatnią sceną oglądaną w tym odcinku.

Kaz_Halliwell

1x08 Pan i Pani Halliwell

Pierwsze, co ukazuje ognisko kamery to próg domu Halliwellów, po chwili kamera przenosi się do korytarza znajdującego się za drzwiami, gdzie właśnie Piper wiesza białe dekoracje ślubne, w czym pomaga jej Kaz:
- Zawieś to tam. – wskazała palcem gwóźdź wbity w ścianę tuż nad przejściem do pomieszczenia obok
- Tu?
- Tak.
W przejściu pojawiła się dwudziestoletnia, brązowowłosa, niebieskooka dziewczyna ubrana w niebieskie dżinsy i żółtą bluzkę na ramiączka:
- O proszę, kogo przywiało. – powiedział ironicznie chłopak
- Witaj braciszku.
- Witaj. Domyślam się, że nie przybyłaś dla żartu, więc mów, o co chodzi.
- A ty jak zawsze miły. Już nie można odwiedzić rodziny?
- Jak ty kogoś odwiedzasz to tylko, jeśli czegoś chcesz.
- No może i czegoś chcę, ale widzę, że szykuje się ślub. Więc się zapytam czyj?
- Mój, a co?
- I nic mi nie powiedziałeś? – zapytała jednocześnie ciesząc się ze szczęścia brata jak i dziwiąc się tym, że nic nie wie
- Wybacz, ale wystawiłaś nas cztery lata temu, więc mam cię w głębokim poważaniu.
- Podobnie jak ojca?
- Po pierwsze, ojciec, chociaż pomagał reszcie rodziny, mimo że nie miał dla mnie czasu, a po drugie, pewnie nawet nie wiesz, że nie żyje. – odpowiedział zdenerwowany
- Skąd skoro nikt mi nic nie powiedział?
- Nikt ci nic nie powiedział, bo jak wyjechałaś to kompletnie zerwałaś z nami kontakt.
- Aj tam.
- Nic nie aj tam tylko miałaś i podejrzewam, że nadal mas nas w głębokim poważaniu tak jak ja mam ciebie.
- Może skończcie z tymi komplementami, bo chyba masz jakąś sprawę skoro tu przybyłaś po tylu latach. – wtrąciła się ich ciotka
- Co jest? Przecież ciocia się w ogóle nie starzeje.
- To też zasługa magii, ale mów, co się dzieje.
- Jak wiecie kupidyny to duchy miłości, więc dla równowagi po stronie zła stoją duchy nienawiści.
- Dobrze, ale co się dzieje?
- Duchy nienawiści wybiły połowę kupidynów reszta, albo jest więziona, albo się ukrywa, nieliczni tylko tak jak poszukują pomocy.
- Fajnie, a jak wam pomóc?
- Nie dopuścić do zrujnowania walentynek.
- Czy mój ślub wystarczy? – ponownie zaczął mówić nastolatek
- Raczej tak.
- No to wystarczy tylko nie dopuścić do powstrzymania mnie przed ożenieniem się.
- To może być trudne.
- Dlaczego?
- Bo każdy zabity przez ducha nienawiści kupidyn zamienia się w taką samą istotę jak on.
- Czyli tylu ilu zginęło stało się duchami ciemności?
- Tak.
- A ci, co są uwięzieni?
- Pewnie niedługo zginą.
- Jednym słowem łatwizna.

[Intro]

Tuż po intrze widzimy salon Halliwellów wystrojony już białymi ozdobami ślubnymi i różami oraz przepięknym tortem stojącym na stoliku po środku pokoju, na sofie siedzą panna młoda, Phoebe i Piper, obok sofy stoi Prue i Patty, a naprzeciwko tej paczki znajduje się pan młody:
- Czego nam jeszcze brakuje do ceremonii? – zapytał ten ostatni
- Kapłanki.
- Czyli babci?
- Tak.
- No i gości, w końcu nie ma jeszcze Leo, i Paige. – ozwała się młoda, gdy w pokoju pojawiły się wymienione przez nią osoby oraz ubrany w czarne sztruksy, koszulkę i dżinsową marynarkę facet z kuszą podobną do tej, którą noszą duchy ciemności, po czym wystrzelił z niej do kupidynki, następnie znikając, dziewczyna natomiast padła na ziemię, widząc to jej brat od razu do niej podbiegł, wyciągając strzałę i tamując krwawienie, ponieważ biały promień nie zdołał jej uleczyć:
- Siostra żyjesz?
- Jeszcze tak.
- Nawet tak nie mów.
- A co martwisz się?
- Nawet, jeżeli cię nienawidzę to nie przestaniesz być moją siostrą, jasne?
- Jasne.
- Wiesz może jak ci pomóc?
- Nie ma na to czasu ożeń się.
- Nie będzie ślubu do póki cię nie uzdrowimy.
- Potrzebna mi odtrutka.
- Gdzie ją znaleźć?
- Jest na ukrytej magicznie wyspie.
- A gdzie jest ta wyspa?
- Na Atlantyku więcej nie wiem, bo to wyspa duchów nienawiści.
- Dobra wypoczywaj, a ja ruszę na wyspę. – wstał od siostry zaczynając mówić do reszty rodziny – Piper i Leo pilnujcie ją dopóki nie wrócę, mamo, Prue przygotujcie odpowiednie eliksiry, wszystko macie w księdze, a wy – wskazał na drugą ciotkę i przyszłą żonę – idziecie ze mną. – po czym wszyscy zabrali się do pracy
Przemieszczamy się na strych, na którym przebywają siedząca nad Księgą Cieni córkę Coopa i przygotowującą mikstury Phoebe:
- Nie żebym się czepiała, ale, po co mu te eliksiry?
- Przecież masz napisane, że niszczą tych całych duchów.
- To wiem tylko oni już ruszyli na wyspę, więc?
- A nie pomyślałaś, że mogą być potrzebne w razie gdyby jakiś duch nienawiści się tu przypałętał, po za tym chyba obydwie wiemy, że oni poradzą sobie bez tych eliksirów.
- To fakt.
Obiektyw przenosi nas do trójki, wędrującej dziwnie mroczną wyspą. Wkoło nich rozciągają się ciemnobrązowe drzewa nie pokryte liśćmi, z których część jest poprzepalana, a droga, po której się przechadzają jest ubita czarnego piachu w, około którego leżą przeróżne w większości ostre kamienie mogące bez problemu zranić:
- Coś mi się tu nie podoba. – ozwała się najstarsza z pań
- Mi też nie. – przytaknęła jej młodsza
- Nic dziwnego. – powiedział chłopak
- To znaczy? – zapytała jego ciotka widząc, że jest spokojny, ale mimo to się wciąż rozgląda
- Tu jest za cicho.
- Jak to?
- Nikt nas jeszcze nie zaatakował.
- To chyba dobrze?
- Nie koniecznie. Skoro nas jeszcze nie zaatakowali to znaczy, że szykują jakąś niespodziankę, która raczej nie będzie miła.
- Ale dasz im radę? – spytała trochę przerażona
- Czy zapomniałaś o moich umiejętnościach?
- Nie.
- Więc ciocia się nie boi, bo niewiele jest istnień mogących mnie pokonać.
- A są jakieś? – mocno się zdziwiła
- Tak. Taką istotą jest na przykład niejaki Wyatt Halliwell.
- Ale on jest dobry.
- Wiem, dlatego posłużyłem się nim za przykład.
- Czyli nie tyko on mógłby cię pokonać?
- Tak, ponieważ po stronie zła jest więcej tak silnych kreatur jak my.
- Na przykład?
- Na przykład Mal Ganis, Kel Thuzent, Arthas.
- Kim oni są?
- Pierwszy to potężny skrzydlaty demon, coś jak Balrog z tą różnicą, że jest silniejszy, drugi to równie potężny czarnoksiężnik, a trzeci to prawie niezniszczalny rycerz śmierci i dobry kumpel tego drugiego.
- Jak dobry?
- Każdy atak wykonują razem.
- Ale da się ich pokonać?
- Tak tylko musiałbym stać się całkowicie niezniszczalny.
- Niby jak?
- Kiedyś dostane tą moc.
- Nie masz takiej pewności.
- Mam, bo inaczej nie bym był równy Wyattowi.
- On ma gromadę mocy, a ty będziesz niezniszczalny?
- O ile już nie jestem.
- To znaczy?
- Nie sprawdzam na siłę czy można mnie zranić czy nie.
- A Wyatt nie jest czasem niezniszczalny? – wtrąciła się Pansy
- Był w łonie matki mając nietykalne pole ochronne, a teraz można się przez nie przebić, jeśli ma się odpowiednią moc.
- Może warto? – ponownie zaczęła mówić Paige
- Jak to?
- Mam tu nóż uszkodź się nim i się zobaczy.
- Skoro tak mówisz. – nastolatek wziął ostrze do ręki, następnie próbując okaleczyć dłoń, która jednak nie została nawet draśnięta
- Ciekawe, a spróbuj ją przecięć.
- O tak? – Kaz z całej siły uderzył się nożem w rękę, ta natomiast nie tylko nie została nacięta, ale nóż, którym chciał to zrobić pękł
- To było jeszcze ciekawsze,. – po chwili namysłu odezwał się ponownie– Czy myślicie o tym samym co ja?
- A co masz na myśli?
- Pamiętasz składniki eliksiru, który powinien unicestwić Cola raz na zawsze, a on przeżył?
- Tak, a co? Chyba nie chcesz… - przerwał jej
- Owszem chcę to jedyny sposób żeby się dowiedzieć czy jestem całkowicie niezniszczalny.
- Wiesz, że możesz zginąć.
- Wziąłem to pod uwagę, ale sama ciocia widziała, co się stało.
- Zaczekaj chwilę tylko przyzwę ten trzy częściowy eliksir. – przez moment stała zastanawiając się, po czym przyzwała trzy eliksiry, które miały zniszczyć byłego męża jej siostry
- Widzę, że to te, więc zaczynajmy.
- Skąd wiesz, że to te?
- Bo je kiedyś robiłem z mamą, o i nawet już przypomniał mi się przepis. Daj je odsunę się od was by niż wam nie zrobić. – chłopak rzucił je w odpowiedniej kolejności po swoje nogi, co wywołało wielki wybuch, który i tak powalił znajdujące się trochę dalej panie, prze chwilę leżały na ziemi, gdy się podniosły zauważyły w smugach dymu stojącego nastolatka
- I jak? Jestem niezniszczalny? – zapytał śmiejąc się
- Z całą pewnością. Jak zapewne wiesz można tym eliksirem bez problemu unicestwić źródło.
- Wiem. Teraz przynajmniej nie muszę się martwić, że zginę.
- A i owszem.
Kadr przenosi się do salonu Halliwellów, gdzie leży umierająca Patty, przy przesiaduje Leo, a wkoło wędruje Piper pilnując czy jakiś nieproszony gość ich nie odwiedził:
- Wytrzymaj. – ozwał się biały promień
- Postaram się, ale co raz gorzej mi to wychodzi.
- Wiem, ale musisz wytrzymać.
- Wiem, wiem, nie odpuściłabym sobie ślubu mojego brata.
- Wiesz, że nie o tym mówię?
- Tak, ta rodzina już sporo wycierpiała, najpierw przeze mnie, następnie zmarł ojciec, a teraz to, ech szkoda gadać.
W pomieszczeniu pojawił się ubrany identycznie jak jego poprzednik facet, mierząc w stronę kupidynki – Phoebe, Prue mamy towarzystwo! – wykrzyknęła starsza siostra, a duch światłości natychmiast wyorbował z ranną, po schodach natomiast zbiegły zawołane panie rzucając w przeciwnika, którego eliksir skutecznie unicestwił, zaraz po unicestwieni pojawiło się kilku następnych duchów nienawiści zostali jednak równie szybko unicestwieni:
- Leo możesz wracać. – natychmiast przyorbował wraz z dziewczyną
- Macie więcej eliksirów? – zapytała je widząc wracającego męża
- Tak na około sześćdziesiątkę duchów. – opowiedziała najmłodsza z obecnych osób
- Dobra, tyle chyba wystarczy. – w pokoju pojawił się kolejny przeciwnik, który został natychmiast unicestwiony
- Albo nie, wiecie, co przenieście te kociołki tutaj i tu zacznijcie szykować następne eliksiry.
- Skoro tak mówisz.
Powracamy do wędrujących po wyspie bohaterów dochodzących do polany, wydającej się być pustą, na samym środku znajdował się betonowy bunkier zakopany w ziemi mimo to z jego jedynego okienka padało dosyć jasne światło. Cała trójka powoli do niego podchodziła rozglądając się wkoło, aby mieć pewność, że nikt ich nie zaatakuje, gdy zbliżyli się na odpowiednią odległość nastolatek zaczął się mu przyglądać, zauważając część jakiegoś znaku przykucnął przecierając to miejsce, po czym zauważył, że znakiem jest łabędź, następnie spojrzał na napis widniejący na klapie Kwarantanna, chłopak widząc to podniósł się jednocześnie zauważając, że otaczają ich duchy nienawiści mierzące w nich kuszami i podnosząc ręce w górę jak tak jak jego narzeczona, i ciotka oraz mówiąc:
– Co to ma być? Lost?
- Może. – odpowiedziała śmiejąc się Paige
- Zaraz, zaraz przecież my nie jesteśmy kupidynami. – ozwała się nastolatka
- A masz pewność kochanie, że was nie zabiją?
- Nie.
- A ja mam.
- Skoro pani nauczyciel tak mówi. – ironizował, po czym rozpoczął walkę wysadzając ich po kolei
- Skoro możesz ich wysadzić to, po co kazałeś im szykować eliksiry?
- Po to, żeby się nie odradzali. Eliksirem zabija się ich na dobre, a ja ich tylko unieszkodliwiam.
- Aha. – dziewczyna także zaczęła ich wysadzać, gdy już wysadzili wszystkich odezwała się czarodziejka
- Jak ich teraz załatwić?
- Po prostu zakopać. – przysypali wszystkich kupką piachu, następnie podchodząc do bunkra
- Co teraz?
- Wchodzimy. – Pansy rozsadziła klapę wchodząc jako pierwsza
Ognisko kamery wędrowało za nią, aż znalazło się w środku, gdzie widzimy pomalowany na biało pokój z przeróżnymi plakatami na ścianach, na lewo od niej stała niebieska kanapa, przednią drewniany stolik z kilkoma szklankami pełnymi herbaty, na prawo była kuchnia z kilkoma szafkami, na których stał porcelanowy kuplet filiżanek oraz dzbanek, na samej kuchni stał zielony czajnik, naprzeciw niej znajdował się komputer na biurku, obok, którego znajdował się zlew, w między czasie, gdy to oglądamy dołączyli do niej pozostali podróżnicy:
- Czy widzicie to, co ja? – zapytała ogromnie zdziwiona
- To tak normalne, że aż nienaturalne. – powiedziała widząc to najstarsza z pań
- Czy to wam czegoś nie przypomina? – zapytał ironicznie, one natomiast rozejrzały się po pomieszczeniu
- Zagubieni? – zapytała retorycznie nastolatka
- Widzicie może gdzieś tę odtrutkę?
- Nie, ale chyba już rozumiem.
- To znaczy?
- Pamiętasz zagubionych?
- Komputer, ale nie myślisz chyba?
- Tak myślę.
- To by było…
- A jednak.
- Przepraszam, że się wtrącam, ale nic nie rozumiem. – odezwała się pół-wiedźma
- Nie szkodzi. – powiedziała dziewczyna
Chłopak podszedł do komputera, uruchomił go, po czym kazano mu wpisać kod:
- Jaki kod?
- Pamiętasz może kod z zagubionych?
- Nie, ale widzę, że trafiliśmy na prawdziwych fanów z krwi i kości.
- Ja pamiętam. Pisz 4, 8, 15, 16, 23, 42.
- Zadziałało?
- Rozejrzyjcie się po pokoju. – przyszła żona Kaza zauważyła, że ze ściany wysunęła się strzykawka stojąca na statywie
- Jest. – wskazała palcem, chłopak podszedł do wskazanego miejsca i zabrał to co było mu potrzebne
- Dobra zmywajmy się. – wyszli po drabinie z pomieszczenia
Wracamy do salonu Halliwellów, gdzie właśnie przyorbowują nasi trzej bohaterowie wędrujący poprzednio po wyspie duchów nienawiści:
- Wstrzyknijcie jej to. – ozwał się nastolatek podając strzykawkę Leo, który natychmiast to uczynił
- I co? Działa? – zapytał zmartwiony o siostrę
- Nie martw się, działa. – odpowiedziała podnosząc się
- To dobrze, ale zanim się ożenię mam nowinę dla reszty rodziny, już jestem niezniszczalny.
- Jak to już i skąd wiesz? – zapytała zdziwiona Phoebe
- Już, bo wiedziałem, że będę niezniszczalny, a wiem z tąd, że te same eliksiry, które miały unicestwić Cole mnie nie unicestwiły.
- Faktycznie jesteś niezniszczalny.
- Ciekawe zupełnie odwrotna sytuacja niż u mnie w rodzinie. – wtrąciła się Piper
- Racja Wyatt jest najstarszy i najsilniejszy, a najmłodsza jest Melina, u nas najpotężniejszy jestem ja i jednocześnie najmłodszy.
- Nie różnicie się tylko tym, że obydwaj jesteście facetami.
- Co racja to racja.
- Dobra, bo wy tu gadu, gadu, a ślub trzeba brać, żeby ratować świat.
Obraz się zmienia, kamera wędruje po domu ukazując naszym oczom przepiękne, białe, koronkowe ozdoby ślubne wiszące na ścianach domu oraz wszędzie stojące wazony z tuzinem białych róż, następnie widzimy biały, wyłożony na brzegach śmietanką kilkupoziomowy tort z podobiznami młodej pary na szczycie i czekoladowym napisem:
Kaz i Pansy zawsze razem, po czym przechodzimy w końcu do pokoju, w którym przebywają Piper, Phoebe, Prue z dzieckiem na rękach, Paige, Patty ubrane w różowe sukienki na ramiączka druhen, Leo ubrany w czarny garnitur, na końcu sali stoi babcia czarodziejek mająca udzielić ślubu, przed nią natomiast znajdują się młodzi, panna młoda ubrana w długą białą suknię z koronkowym wykończeniem i pan młody ubrany czarny garnitur z szerokim, czerwonym pasem, słychać niestety tylko ostatnie słowa ceremonii:
- Włóż tę obrączkę na jego palec prawej ręki i wypowiedz przysięgę.
- Jesteś najwspanialszym i najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego znam, dlatego zakochałam, i zaprzyjaźniłam się z tobą, dlatego też chcę założyć z tobą rodzinę, przysięgam, że będę cię kochała, i będę z tobą na wieki wieków.
- Włóż tę obrączkę na jej palec prawej ręki i wypowiedz przysięgę.
- Jesteś najwspanialszą i najpiękniejszą kobietą, jaką znam, dlatego zostałaś moją miłością, przyjaciółką, i kochanką, przysięgam, że będę cię kochał, i będę z tobą na wieki wieków.
- Niech te obrączki połączą was na wieki i nikt was nie próbuje rozdzielić. Na dowód waszej miłości pan młody może pocałować pannę młodą.
Przyglądamy się właśnie ostatnim scenom odcinka widząc całującą się parę młodą.

Kaz_Halliwell

1x09 Podziemne Królestwo cz.1

Ognisko kamery ukazuje nam przechadzających się późną porą Kaza i Pansy, obok nich znajduje się zbudowany z czerwonych cegieł budynek, na którego ścianie widoczne są przeróżne graffiti jednak widać pod byt małym kątem i nie da się odczytać słów, które przekazują. Nastolatkowi dochodzą do miejsca, w którym mają możliwość skręcić w ziemny zaułek, w tedy kamera obraca się tak, że widzimy tą ślepą uliczkę, gdy nagle zauważamy, że coś się tam porusza, aż wylatują z tam tąd dwie uskrzydlone postacie mające ciało kobiety, jedynie zamiast ludzkich nóg posiadają one kurze udka, w dłoniach natomiast dzierżą po jednym sztylecie. Przedziwne stworzenia natychmiast atakują naszych bohaterów, oni, mimo że zaskoczeni wysadzają ich bez problemu, po czym spacerują dalej udając, że nic się nie stało, chociaż na ich twarzach doskonale widać, że ta sprawa zajmuje ich myśli. Para przechodzi koło kolejnego zaułka przyglądając się czy, aby na pewno nic z niego nie wyjdzie:
- Tu też coś będzie, czy dla odmiany nic z tąd nie wylezie? – zawytał retorycznie chłopak
- A jak myślisz? – spytała enigmatycznie
- A zgadnij. – odpowiedział tajemniczo, gdy z ciemności wylazło stworzenie z głową, z której wystawał mózg, posiadające wielki oko na środku głowy, nie posiadające jednak nosa, z samej głowy natomiast wyrastały parzydełka meduzy zakończone zgrubieniem, parzydełek było sześć z czego dwa krótsze służące zapewne za ręce. Kreatura bez zastanowienia strzeliła w nich jasnym laserem z swego oka, młoda para odskoczyła w bok następnie bezproblemowo wysadzając napastnika
- Właśnie to miałem na myśli.
- Wiem kotku, wiem. No nic wracajmy do domu, trzeba ustalić, co to.
Przenosimy się na strych Halliwellów, gdzie przebywają Piper, Leo, Prue i Kaz wraz z Pansy stojący przed księgą:
- Mamy problem. – stwierdził nastolatek
- Jak wielki? – zapytała Paige właśnie worbowując do pomieszczenia
- Ogromny. To latające coś to podziemna harpia, a ten mózgogłów to obserwator obydwoje pochodzą z Podziemnego Królestwa, w którym jest ich więcej oraz parę innych stworzeń, całym królestwem rządzi smoczyca Mantare, a jakby tego nie wystarczyło, aby się tam dostać należy zdobyć krew Ojca Smoków, który już nie żyje, więc trzeba zdobyć fiolką z jego krwią, a ta natomiast znajduje się na wyspie czterech żywiołów i będzie trzeba rozwiązać parę zagadek, żeby ją zdobyć.
- Co to ma być? Tomb Raider? – zapytała poirytowana młodsza z ciotek
- Raczej tak. – odpowiedziała krótko nastolatka
- Spokojnie, spokojnie to nie wszystko. Nie da się rozwiązać zagadki danego żywiołu za jednym razem, można rozwiązać część danej zagadki, a następnie będzie ci potrzebny artefakt, który dostaniesz dopiero jak rozwiążesz część innej i tak w kółko.
- No to super po prostu wspaniale. – nadal irytowała się czarodziejka
- A czy jest jakaś podpowiedź? – zapytał duch światłości
- Tak najlepiej zacząć od wody, nic więcej nie napisano.
- Skąd, więc wiemy, gdzie jest wyspa i jak otrzymać zagadkę? – zaniepokoiła się starsza czarodziejka
- Zapomniałem powiedzieć, że wyspa znajduje się na Oceanie Indyjskim i właśnie na niej będziemy otrzymywać wszystkie zagadki, a rozwiązywać je będziemy po za jej terenem.
- Więc na co czekamy wybierzmy się tam.

[Intro]

Tuż po obejrzeniu intra przenosimy się na tropikalną wyspę, na początku oglądamy ją z lotu ptaka, po czym obiektyw zbliża się do wyspy, aż widzimy wędrujących bohaterów, którzy dochodzą do polany, gdzie znajdują się cztery zamknięte księgi na czterech identycznych podporach, wszyscy obecni podchodzą do ksiąg przyglądając się im, kadr obraca się tak, abyśmy mogli ujrzeć różnicę pomiędzy księgami, na pierwszej narysowana jest kropla, na drugiej liść, na trzeciej trąba powietrzna, a na czwartej zapalona pochodnia:
- Pierwsza ma być woda? – zapytała Pansy
- Tak. – odpowiedział krótko biały promień
- Więc otwieramy. – dziewczyna otworzyła księgę ze znakiem kropli i przeczytała pierwszą zagadkę, co przywołało ścianę z wodospadem, kilka kołowrotków, oraz różne wgłębienia w owej ścianie, które najwyraźniej będzie trzeba czymś wypełnić
- I co my mamy niby zrobić? – spytała podenerwowana Piper
- To zagadka. – rzekła ironicznie Paige, która wędrowała razem z nimi
- Nie denerwuj mnie Paige.
- Dobra tylko żartowałam.
- No my tu gadu, gadu, a zagadka sama się nie rozwiąże. – wtrącił się duch światłości
- A masz jakiś pomysł? – dopytał się Kaz
- Mam zdaje mi się, że to – wskazał na kołowrotki - powinno być złożone na zasadzie młynu wodnego.
- O tak? – nastolatek złożył wszystko swoją mocą przenoszenia i założył na ścianę z wodospadem, w tedy pojawił się następny nie pasujący kołowrotek
- To tu nie pasuję. – stwierdziła dziwiąc się Prue
- Wiem. Najpewniej będzie potrzebne do następnej zagadki. – cała paczka podeszła ponownie do ksiąg, zauważając, że w ich okładkach pojawiły się niewielkie otwory, w które można włożyć brylant, po czym otworzyli księgę ziemi i spostrzegli, że za nimi pojawiła się następna zagadka, było kamień z dźwignią uruchamiającą pracę kołowrotków jednak brakowało jednego:
- To zbyt proste. – ozwał się Leo
- Wiem, dlatego przygotujcie się do walki.
- Skąd wiesz, że będziemy walczyć? – zdziwiła się wypowiedzią brata
- Mam takie przeczucie. – po tych słowach podszedł do instalacji i zamontował brakujący element, następnie ciągnąc za wajchę, od razu się od niej odsuwając, a na oczach wszystkich z ziemi wyrosło ogromne żelazne monstrum
- Super. – odezwał się najlepszy z czarodziejów
- Dlaczego? – zaciekawiła się młodsza z sióstr
- Bo to żelazny golem, stwór odporny na magię. – wtrąciła się żona niezniszczalnego
- To jak go pokonać? – przeraziła się siostra nastolatka
- Ja dam radę. W końcu nic mi nikt nie może zrobić. – chłopak przeorbował do swej ręki łom, którego nigdzie w pobliżu nie było, następnie teleportując się na kark przeciwnika, którego ciosów cudem unikali jego najbliżsi, a broń, którą dzierżył w dłoni wbił między kark, a głowę wroga tym samym zabijając go, gdy kreatura przewaliła się na ziemię z jej ust wypadło kilka kolorowych kamieni
- Mówiłeś, że nic ci nikt nie może ci zrobić tak? – zapytała Piper
- Tak.
- A gdyby cofnąć się w przeszłość?
- Też nic mi by nie zrobili, bo otrzymałem niezniszczalność całkowicie idealną, która z momentem otrzymania działa w każdym świecie i czasie.
- Nawet gdyby próbowali uniemożliwić twoje narodziny?
- Wtedy też nic by nie zdziałali, bo wszystkie osoby, dzięki którym się w końcu urodziłem stały się niezniszczalne, dopóki nie narodziło się odpowiednie dziecko.
- A na przykład zaklęcie, lub eliksir odebrania mocy?
- Też nie.
- Czyli nic ci nie można zrobić?
- Tak, nic mi nie można zrobić.
- Fajnie, że ustaliliśmy, że mój brat jest najpotężniejszy na świecie, ale może skoncentrujmy się na zagadkach.
- Zaraz, Prue tylko jeszcze jedno pytanie. – uciszyła ją ciotka – Czy Wyatt też może być niezniszczalny tak jak ty?
- Nie, bo taką niezniszczalność, jaką ja posiadam mam tylko ja, nawet avatarzy nie są tak potężni, a skąd wiem? A stąd, że taka niezniszczalność na świecie była tylko jedna i ten, kto ją otrzyma nie dość, że będzie najpotężniejszy na świecie, to jeszcze po śmierci automatycznie zostanie duchem światłości, który będzie nadal niezniszczalny tak jak za życia.
- Czyli teraz jesteś najpotężniejszym czarodziejem świata, a po śmierci będziesz najlepszym duchem światłości i w obu przypadkach jesteś całkowicie idealnie niezniszczalny.
- Dokładnie tak.
- Już możemy wrócić do zagadek? – zapytała poirytowana nastolatka
- Tak. – odpowiedziała jej Paige
- To dobrze. A więc ma ktoś pomysł jak to powinno być? – pytając wskazała na ścianę z wodospadem oraz kamienie
- Ja mam. – zgłosiła się najmłodsza z obecnych pań, po czym magicznie powkładała kamienie na ich miejsca, co spowodowała, że na ścianie pojawiły się kamienne przyciski
- I co teraz? – spytał Leo
- Otwieramy następną księgę. Tylko, jaką? Ogień, czy powietrze?
- Otworzyłabym powietrze. – zaproponowała młodsza z obecnych czarodziejek
- Czemu nie? – spytał retorycznie otwierając księgę ze znakiem trąby powietrznej, po czym przeczytał następną zagadkę:
- Co to jest bariera dźwięku?
- A, co ma wspólnego dźwięk z powietrzem? – dziwiła się jego siostra
- Jak wiesz podczas bardzo szybkiego poruszania się, powietrze silnie przez ciało ‘przepływa’ następnie mocno za nim wiejąc, a prędkość dźwięku jest dość wysoka.
- Teraz to nawet ma jakiś sens.
- No widzisz.
- Dobra, ale co to jest ta bariera dźwięku? – ozwała się Piper
- To już trudniejsze pytanie, coś tam pamiętam, ale nie wszystko.
- Ja za to pamiętam. – wtrąciła się Pansy
- Bariera dźwięku, to zespół zjawisk występujących przy przekraczaniu przez statek powietrzny prędkości równej prędkości rozchodzenia się dźwięku w tzw. atmosferze standardowej, tj. 340 m/s.
- Co tu dużo gadać, pamięć absolutna. – podsumowała ją najstarsza z obecnych pań
Dziewczyna wpisała podaną przez siebie odpowiedź do księgi, w tym czasie reszta bohaterów zauważyła, że w kamieniach pod wodospadem powstało coś w rodzaju komputera
- Cacy, otwieramy następną księgę. – wszyscy zebrali się w oku księgi ze znakiem płonącej pochodni, gdy już to zrobili usłyszeli trzepot potężnych skrzydeł, więc odwrócili się w stronę z której dochodziły odgłosy, w pewnym momencie z zza wzgórza wyleciał olbrzymi czarny smok, który ich nie zaatakował, lecz wylądował naprzeciwko przyglądając się przez jakiś czas, aż pierwszy przemówił
- Jak widzicie jestem czarnym smokiem, jednym z ostatnich na tym świecie, została nas niecała setka, gdy czerwonych jest kilkanaście tysięcy, ale to przez wojny smoków prowadzone kiedyś na tym świecie, no nic nie ważne… - gad milczał przez chwilę – Nazywam się Ezarot. Będę zadawał wam pytania, jeśli na wszystkie odpowiecie poprawnie dostaniecie szyfr, który po odpowiednim ułożeniu będzie kodem do rozwiązania zagadki wody.
- Dobrze, skoro tak mówisz to niech tak będzie.
- Wybierzcie trzy osoby, które będą odpowiadały na moje pytania.
- Poczekaj musimy się naradzić. – przemówił Kaz, po czym wszyscy zebrali się tworząc okrąg
- Dobra, kogo wybieramy?
- Powiedziałabym, że ciebie, Leo i Pansy. – odpowiedziała starsza czarodziejka
- A inne propozycje? – spojrzał na wszystkich widząc, że każdy z obecnych zgadza się z Piper, następnie odwrócił się w stronę smoka mówiąc – Na pytania odpowiadać będą ja, Leo i Pansy.
- Dobra teraz zasady. Będę zadawał wam pytania, jeśli na któreś nie odpowiecie jedno z was będzie musiało odstąpić od konkursu i tak, aż odpadną wszyscy. Zrozumieliście?
- Tak. – odpowiedziała zgodnie cała trójka
- Jesteście gotowi?
- Tak.
- Więc zaczynajmy. Zagadka pierwsza, najłatwiejsza. Cegła waży jeden kilogram i pół cegły. Ile waży cegła?
- Cegłą waży dwa kilogramy. – odpowiedział chłopak
- Zagadka druga. Kogo trudniej zabić avatara czy źródło?
- Avatara..
- Zagadka trzecia. Panowie Czapski, Młot, Rogalik i Kiełbasa są doskonałymi rzemieślnikami i reprezentują zawody: czapnika, kowala, piekarza oraz rzeźnika. Żaden z nich nie nosi nazwiska wiążącego się z wykonywanym zawodem. Ani Młot, ani Rogalik nie jest czapnikiem. Rzeźnikiem nie jest Czapski. Kowalem nie jest Rogalik.
Kto więc kim jest?
- Z tego wszystkiego wynika, że jeżeli z trzech pierwszych rzemieślników nikt nie jest czapnikiem - musi nim być Kiełbasa. Rogalik jest, więc rzeźnikiem. Skoro Młot nie może być kowalem - musi być piekarzem. Wobec tego, Czapski jest kowalem.
- Zagadka czwarta. Pół godziny temu na stole leżała porcja cukierków, a teraz ich nie ma. Ojciec spojrzał srogo na swoich dwóch synów i dwie córki.
- Kto zjadł słodycze? - zapytał
- Ja nie. - odparła Joasia
- To któraś z dziewczyn. - powiedział Rysiek
- Nie, nieprawda. - zawołał Marek. - To Rysiek zjadł.
- To nieprawda. - rzekła Hania
Z długoletniego doświadczenia ojciec wiedział, że troje z nich zawsze mówi prawdę, a jedno zawsze kłamie. A więc prawie natychmiast wiedział, kto zjadł słodycze.
Kto to był i jak do tego ojciec doszedł?
- Była to Hania. Joasia powiedziała prawdę stwierdzając, że to nie ona zjadła. Rysiek powiedział prawdę mówiąc, że to była któraś z dziewcząt. Marek skłamał, oskarżając Ryśka. Hania powiedziała prawdę, więc, że Marek skłamał.
- Zagadka piąta. Zagadka ta polega na tym, by z podanych wyrazów wyjąć po dwie lub trzy sąsiadujące ze sobą litery i z liter tych, ułożyć w takim porządku, w jakim następują po sobie wyrazy, utworzyć myśl. Składanka taka nie wymaga rysunku, ale też ze względu na swą "skromność" nie rzuca się w oczy.
W naszym przykładzie z wyrazów trzeba wyjąć po dwie obok siebie stojące litery i odczytać z nich przysłowie.
szabelka - rozpęd - branka - cytra - tkanina - rzemień - kraksa - połów - kacyk - maszyna.
- Bez pracy nie ma kołaczy. – ozwała się nastolatka
- Zagadka szósta. Jeżeli:
Jeden + dwa + trzy = 4,
to sześć + siedem + osiem = ?
- Siedem. – powiedział Leo
- Zagadka siódma. Jeżeli (łyżka, żyłka) = 3
to (kawał, ławka) = ?
- Dwa. – nadal odpowiadał duch światłości
- Zagadka ósma. Jola, Lucyna, Irena i Kasia obchodzą urodziny tego samego dnia. Z tej racji każda z nich kupuje siedem orchidei i obdziela nimi każdą z trzech przyjaciółek. Tak się składa, że każda otrzymuje siedem orchidei. W rzeczywistości Jola podarowała pięć orchidei Lucynie, Lucyna dała dwie Joli, a Irena - trzy Kasi.
Ile orchidei otrzymała Irena od Kasi?
- Kasia podarowała Irenie cztery orchidee.
- Zagadka dziewiąta. Jeden z moich przyjaciół powiedział mi kiedyś, że należy do tajemniczego klubu, w którym członkowie znani są nie z imienia, lecz z numeru. I tak Lane miał numer trzydzieści jeden, Lloyd – sześćdziesiąt trzy, Lovell – siedemdziesiąt dziewięć. Przyjacielowi memu, który miał na imię Lecky, nakazano zmianę imienia. Kiedy zapytał o powód tej zmiany, odpowiedziano mu: "Z powodu numerów. Nie możemy mieć imienia Lecky, bo mamy już imię Lucas".
Przyjaciel mój zmienił, więc imię na Leckie. Jaki otrzymał numer?
- Z treści zadania jasno wynika, że 'numery' wiążą się z angielskimi imionami. Analiza imion Lane, Lloyd, Lovell pozwala wnioskować, że litera A ma wartość 1, B - 2, C - 3 itd. Tak, więc Lane = dwanaście + jeden + czternaście + pięć = 32; Lloyd: dwanaście + dwanaście + piętnaście + dwadzieścia pięć + cztery = 68, Leckie natomiast: dwanaście + pięć + trzy + jedenaście + dziewięć + pięć = 45.
- Zagadka dziesiąta, ostatnia. W zadaniu tym należy odnaleźć jedną z liczb, posiadających tę własność, że po przestawieniu cyfry, stojącej na początku - na koniec (poza jednostki) - otrzymamy liczbę dwa razy mniejszą. Następnie w liczbie tej (dwa razy mniejszej) należy podstawić - począwszy od cyfry 0 - zamiast cyfr odpowiednie litery, brane w kolejności z podanego szyfru w ten sposób, że po dojściu do jednostek podstawianie należy rozpoczynać od początku liczby aż do wykorzystania wszystkich liter. W wyniku otrzymamy pod liczbą kilka wierszy pisma, stanowiącego rozmazanie.
Szyfr:
0... t j e a
1... r mu i a p w
2... k e s n a z a
3... ó ę s l t a o
4... c i b a i t
5... a c e k w s c a
6... t ś t o r w u
7... j z n a u n
8... e c i w k e
9... z a n
- Liczb spełniających warunek zadania jest dziewięć. Wszystkie one wiodą do jednego i tego samego ostatecznego rozwiązania. Szukana liczba może się zaczynać cyframi: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9. Liczbami tymi są:
poczynająć od 1 ... 1 0 5 2 6 3 1 5 7 8 9 4 7 3 6 8 4 2
poczynająć od 2 ... 2 1 0 5 2 6 3 1 5 7 8 9 4 7 3 6 8 4
poczynająć od 3 ... 3 1 5 7 8 9 4 7 3 6 8 4 2 1 0 5 2 6
poczynająć od 4 ... 4 2 1 0 5 2 6 3 1 5 7 8 9 4 7 3 6 8
poczynająć od 5 ... 5 2 6 3 1 5 7 8 9 4 7 3 6 8 4 2 1 0
poczynająć od 6 ... 6 3 1 5 7 8 9 4 7 3 6 8 4 2 1 0 5 2
poczynająć od 7 ... 7 3 6 8 4 2 1 0 5 2 6 3 1 5 7 8 9 4
poczynająć od 8 ... 8 9 2 1 0 5 2 6 3 1 5 7 8 9 4 7 3 6
poczynająć od 9 ... 9 4 7 3 6 8 4 2 1 0 5 2 6 3 1 5 7 8
Przestawiając pierwszą cyfrę w każdej z powyższych liczb na koniec (poza jednostkami) otrzymamy we wszystkich wypadkach liczbę dwa razy mniejszą. Podstawiając w kolejnym porządku litery szyfru pod cyframi, otrzymamy następujące końcowe rozwiązanie:
Ta, której szczęściem jest suknia balowa.
- Odgadliście wszystkie z moich zagadek. Oto cyfry: 3, 4, 2, 2, 8, 6, 5, 1, 4 i 1. – po wypowiedzeniu szyfru wzniósł się w powietrze i odleciał
- Nie no niemożliwe. – nagle odezwał się nastolatek
- Co jest? – zapytała go Paige
- Pensy kojarzysz te cyfry?
- Zaraz, zaraz. – zastanawiała się przez chwilę – Nie no chyba żartujesz?
- Nie żartuje. – wszyscy obecni podeszli do skały pod wodospadem wpisując kod na klawiaturze komputera wyrytego w ścianie
- 4, 8, 15, 16 23, 42, Enter. – nagle powiał silny wiatr, a wszystkie struktury związane z zagadkami znikły, gdy na koniec zamknęły się wszystkie księgi i zostały pochłonięte przez ziemię, następnie przyleciał poznany przez nas smok z fiolką wypełnioną żółto-zieloną mazią
- Witajcie, - przemówił Ezarot – oto fiolka krwi ojca smoków. Od tej pory należy do was. – kreatura przekazała im artefakt i odleciała w dal
- Nie żebym się czepiała, ale ma ktoś pomysł jak otworzyć przejście do tego królestwa? – powiedziała Prue
- Nie martw się siostra przygotowałem się. – postawił fiolkę przed sobą – Ustawcie się w okrąg wokoło fiolki złapcie się za ręce i wypowiedzcie ze mną zaklęcie. – zaczęli mówić wszyscy jednocześnie
- Królestwo pradawne, wiecznie ukryte pojaw się teraz jeszcze przed świtem.
Zaklęcie zadziałało natychmiast otwierając przejście do podziemi, które było najzwyczajniejszymi schodami, widziane przez nas zejście i nasi bohaterowie stojący naokoło niego to ostatnie sceny odcinka.

Kaz_Halliwell

1x10 Podziemne Królestwo cz.2

Pierwsze, co widzimy to krótkie przypomnienie poprzedniego odcinka. Rozwiązanie zagadek wody, pokonanie golema i konkurs smoka, następnie otrzymanie fiolki i otworzenie przejścia.
- Schodzimy? – zapytał biały promień ciągle patrzących na zejście bohaterów
- A jak. – stwierdził krótko Kaz powoli idąc po schodach, zaraz za nim zeszli natomiast Pansy, Leo, Piper, Paige i Prue
W czasie ich schodzenia obiektyw ukazuje nam piaskowe ściany pokryte bujnie rosnącą roślinnością podziemną, z kolei schody pokryte są słabo rosnącą koniczyną oraz gdzieniegdzie grzybami, same natomiast nie są wykonane z piasku jak reszta konstrukcji, lecz z twardego kamienia, który dziwo został dokładnie wyszlifowany tak, aby schodzenie po nim nie sprawiało problemów. W pewnym momencie zaczynają dolatywać do uszu naszych bohaterów ciche kroki i trzepotanie skrzydeł:
- Jesteśmy już blisko. – wyszeptał chłopak
- Wiesz, jakie to mogą być kreatury? – zapytała jego siostra
- Powiedziałbym, że harpie i troglodyci, ale nie mam pewności.
- Jesteśmy już na miejscu? – spytał duch światłości widząc dochodzące światło i słysząc szum podziemnego wodospadu
- Tak, to już teren Mantare.
- Powinniśmy chyba mieć orszak powitalny. – ozwała się żona niezniszczalnego
- Spokojnie kochanie, na pewno będziemy mieli orszak powitalny, tylko musimy przybyć na miejsce. – po tych słowach cała drużyna znajdowała się już w komnacie leżącej u stóp zejścia, w owej sali poza wielkim ogniskiem po środku i małym wodospadem znajdującym się na lewo od ogniska nie znajdowało się nic innego
- No i gdzie ten orszak? – zapytała nie mogąc doczekać się walki starsza z dwóch obecnych nastolatek
- Powoli na pewno przybędą. – mówiąc to przyorbował do swej dłoni miecz – Każdy z was ma jakąś broń? – pytając rozejrzał się po obecnych, którzy zgodnie odpowiedzieli
- Oczywiście. – z tymi słowy kamera ukazuje nam, że Leo, Paige i Prue dzierżą miecze podobnie jak nastolatek, Piper i Pansy natomiast przygotowały swe dłonie do wysadzania przeciwników
- A dlaczego masz miecz skoro potrafisz wysadzać? – dziwiła się bardziej doświadczona czarodziejka
- Bo jako osoba niezniszczalna nie muszę się martwić, że mnie zabiją i mogę wykonywać dwie funkcje naraz, miecznika i łucznika.
- Dobra jak mamy się ustawić? – spytała tym razem młodsza siostra
- Prosto dwa, trzy, jeden, czyli Piper i Pansy na końcu jako łuczniczki, Leo, Paige i Prue po środku jako miecznicy, a ja na początku jako jednostka dwufunkcyjna.
- Aha. – wszyscy szybko zajęli swoje miejsca, słysząc przy okazji nadchodzące zagrożenie, przez chwilę wszyscy zastygli w bezruchu czekając na przeciwników, gdy ci w końcu nadeszli, na naszych bohaterów ruszyły dobrze znane nam trzy harpie oraz czterech obserwatorów, oprócz nich do walki ruszyło siedem ciemnozielonych kreatur z czerwonymi plecami pokrytymi kolcami, stworzenie to posiadało parę nóg i rąk, nos i usta, lecz nie miało nosa, wymienionym już przez mnie stworom pomagał też dwugłowy, czerwony lew posiadający wielkie nietoperze skrzydła i dwa proporcjonalne do jego rozmiaru odwłoki skorpiona zamiast swego ogona

[Intro]

Pierwsi do walki ruszyli Kaz i duch światłości uśmiercając kilku zielonoskórych. W momencie, gdy do środka wleciał czerwonoskóry potwór do już walczących dołączyły panie, starsza czarodziejka i żona niezniszczalnego wysadziły paru stworów, ostatnia dołączyła młodsza z sióstr rozcinając wpół dwie harpie.
- Uważaj za tobą! – krzyknął nastolatek dzięki czemu biały promień zrobił obrót odcinając głowę kreaturze
- A masz bestio! Giń poczwaro! – pokrzykiwała samotna matka tnąc bez oporu swych wrogów – Kaz za tobą! Troglodyta! – chłopak słysząc to obrócił się tnąc mu nogi, następnie odciął rękę, natomiast dobił go wbijając mu miecz w głowę
Do Prue zabijającej obserwatora podleciała czerwonoskóra poczwara próbując ją dźgnąć swymi odwłokami, dziewczynie udało się wyminąć ataki, po czym przeturlała się pod nim następnie odcinając jego niebezpieczne odwłoki, bestia głośno zawyła wracając do atakowania dziewczyny, tym razem próbując ją ugryźć, ona widząc to przebiła mu jedną głowę, a następnie drugą co spowodowało jego natychmiastową śmierć, gdy Prue pokonała stworzenie leżącą u jej stóp widzimy Piper wysadzającą ostatnią harpię, a Leo wbił, przekręcił i wyjął miecz z leżącego na ziemi troglodyty.
- O dwugłowa chimera. Myślałem, że już wyginęły. – stwierdził biały promień
- Nic dziwnego to ostatnie miejsce na ziemi, gdzie one jeszcze występują. – powiedziała Pansy
Po tych słowach ognisko przenosi się w inną część królestwa, gdzie właśnie wędrują nasi bohaterowie, całej grupie przewodzi najlepszy z czarodziei, a zaraz zanim podąża jego wuj rozglądając się dookoła równie uważnie jak on. Cała drużyna dociera w końcu do podziemnej sali, w której na pierwszy rzut oka zdaje się nikogo niebyt, jednak zbliżenie ukazuje nam, że ze ścian spoglądają złoto-brązowe ślepia wpatrzone w naszych bohaterów.
- Zaczekajcie. – powiedział chłopak zatrzymując się tuż przed wejściem do komnaty – Leo podejdź tu.
- Co jest?
- Przyjrzyj się uważnie tym ścianom. – biały promień zaczął się przyglądać ścianom najdokładniej jak mógł
- Widzisz to, co ja? – w odpowiedzi na pytanie przytaknął nic nie mówiąc, nastolatek natomiast obrócił się do reszty rodziny mówiąc
- Wyciągajcie broń, bo szykujemy się do walki. – wszyscy miecznicy zgodnie wypełnili jego polecenie przyorbowując do swych rąk miecze, natomiast łucznictwo przygotowało dłonie do wysadzania przeciwników
- Będziemy otoczeni, więc zmieniam układ walki. Do pomieszczenia wchodzimy wszyscy jednocześnie tworząc okrąg, łucznictwo będzie w środku, a miecznicy na zewnątrz.
- Kto kogo pilnuje, że się tak zapytam.
- Ja i Paige pilnujemy Piper, a Leo i Prue pilnują Pansy. Są jeszcze jakieś pytania? Nie? No to wchodzimy. – wszyscy zajęli swoje pozycje i weszli do środka komnaty
Jak tylko znaleźli się po środku Sali, ze ścian wyszły bestie mające ciało człowieka, lecz zamiast nóg miały bycze kopyta, a zamiast głowy byczy łeb, kreatury te uzbrojone były w topory, a dwoje z całej szóstki poza przepaską na biodrach miały zbroję na tułowiu.
- O minotaury. – ucieszyła się siostra niezniszczalnego
- Ba nawet dwa królewskie. – również ucieszona stwierdziła Pansy
- Do pełni szczęścia brakuje krwawego. – po chwili milczenia – O wilku mowa. – Kaz wskazał na minotaura, który różnił się tym od królewskiego, że miał krwiście czerwoną skórę i oczy – I zaczyna się zabawa. – zaraz po tych słowach pozbawił głowy jednego z minotaurów
Obiektyw ukazuje nam w tej chwili walkę prawie najmłodszej z pań z dwoma nacierającymi na nią minotaurami, dziewczynie udaje się przed nimi bronić jednak niema chwili, żeby je zaatakować, więc z pomocą rusza jej żona jej brata próbując wysadzić przeciwników, jednak to ich tylko rani.
- Czemu nie mogę ich wysadzić?!
- Bo na nich wysadzanie działa niewiele mocniej niż oberwanie wybuchową strzałą.
- To fajnie. – zdenerwowana nastolatka wysadziła kreaturze rogi co odwróciło jej uwagę i druga z pań zadała śmiertelny cios prosto w głowę, z drugim stworzeniem było o wiele łatwiej, młodsza z nich wysadziła jego oczy więc starsza bezproblemowo przebiła go na wylot, przekręciła miecz i go wyjęła
W chwili, gdy widzimy upadającego bykogłowego, kadr przenosi się do syna Phoebe walczącego z królewskim, jak widzimy minotaur atakuje go toporem w głowę temu jednak udaje się uchronić od ciosu, po czym rani przeciwnika szybkim cięciem w rękę, stwór mimo to nadal go atakuje, pierwszy cios kieruje w głowę, ale chłopak robi unik tnąc nogę, drugi cios pada na rękę, nastolatkowi udaje się ponownie zrobić unik schylając się i poważnie zranić wroga w tę samą nogą co poprzednio, w tedy pada trzeci cios, więc niezniszczalny robi obrót odcinając obie nogi przeciwnika, mimo to topór trafia go w głowę roztrzaskując się o nią.
- Skoro jesteś niezniszczalny to czemu wykonujesz uniki? – spytała Piper
- Bo oni o tym niewiedzą i się nas niebogą dzięki czemu możemy pokonać ich więce, a pyzatym lubię walczyć w ten sposób.
- Jak profesjonalista?
- Dokładnie tak.
Teraz już widzimy Leo walczącego z krwawym, który jest poważnie ranny, jednak nie odpuszcza ataków na ducha światłości. Pierwszy cios przez niego zadany jest szybki i silny, mimo to mężczyzna robi unik, obraca się kilka razy poważnie tnąc przeciwnika, a następnie przebija go na wylot w okolicach żołądka, tradycyjnie potem przekręcając i wyjmując miecz. Niestety przeciwnik nic sobie z tego nie robi i zadaje następny równie niebezpieczny cios, atakowany natomiast unika go i tak jak Kaz odcina mu nogi, a następnie ręce. Obiektyw ponownie zmienia punkt położenie tak, abyśmy mogli zobaczyć jak mąż Pansy i jego wuj jednocześnie wbijają miecze w głowy przeciwników, przekręcając je i wyjmując. Obydwaj spojrzeli w swoją stronę uśmiechnęli się tajemniczo, po czym spojrzeli na innych mówiąc jednocześnie:
- Idziemy dalej. – ponownie na siebie spoglądając i uśmiechając się, dziewczyny widząc to spojrzały po sobie nie wiedząc o co chodzi i ruszyły za nimi
Kamera przenosi się w inne miejsce w podziemiach, gdzie wędrują właśnie nasi bohaterowie, jak widzimy ten korytarz różni się od innych, jest cały pokryty podziemną roślinnością oraz grzybami, a gdzieniegdzie wisi płonąca pochodnia. W końcu daje się zauważyć wejście do następnego pomieszczenia, tuż u przejścia natomiast daje się dostrzec niewielki wodospad wypływający ze ściany. Gdy cała drużyna dochodzi do wejścia ich oczom ukazuje się gigantyczna sala wypełniona harpiami i kobietami, które od pasa w dół mają ogon węża, zamiast włosów posiadają węże wyrastające prosto z ich głów, natomiast na ścianach komnaty wznoszą się porośnięte gęstym mchem budowle przypominające trzypiętrowe bloki u podnóża, których rosną grzyby wielkości człowieka, można też zauważyć niewielkie skałki stojące przy samych ścianach, na szczytach tych skał znajdują się gniazda, w nich natomiast leżą wielkie jajka, z których to wykluwają się harpie.
- I co teraz zrobimy? – pyta przypatrując się temu wszystkiemu Paige
- Trochę ich dużo. – mruczy pod nosem Prue
- Chyba nie mamy innego wyjścia jak ich zabić. – stwierdził biały promień
- Niestety nie. – powiedział krótko nastolatek i bardzo skupiony zaczął coś kreślić na ścianie
- Co to jest? – zapytała prawie najmłodsza z pań
- Taktyka. – odpowiedziała za niego starsza ciotka
- Musi być bardzo dobra skoro kreśli ją na ścianie.
- Jest najlepszy, więc jego taktyka w żadnym wypadku nie będzie zła, wystarczy tylko, że pomyśli.
- Już skończyłem, a więc plan jest taki. Łucznicy zostają tutaj i ściągają wszystkie harpie, a reszta atakuje meduzy, gdy któraś z grup skończy rusza pomagać drugiej. Są jakieś pytania? Nie ma? No to ruszamy.
Po tych słowach miecznicy i Kaz ruszyli na środek sali tępić meduzy natomiast Piper i najmłodsza z pań unicestwiały harpie wysadzając je w powietrze. Kadr ukazuje nam biegnących bohaterów pod ciężkim ostrzałem z łuków przeciwników tak długo, aż cała drużyna dobiega na miejsce i odcina głowy kilku z nich, w tym momencie obiektyw skupia się na młodszej czarodziejce, która nie zwracając na nic uwagę wycina wszystkich w pień, do momentu, gdy trafia w pułapkę i zostaje otoczona jej wrogowie natychmiast zaczynają siać wiej stronę dziesiątki strzał, które ona omija dzięki mocy przenoszenia, po czym zaczyna wykonywać obroty z mieczem trzymanym w ten sposób, aby odciąć głowę przeciwnika, co jej się udaje z łatwością i pokonuje trzynastkę meduz, jednak spostrzega, że w jej stronę zmierzają już następne, które różnią się od swoich poprzedniczek tym, że mają zbroję pod kolor swej wężowej części i jedne są złote, a drugie ogniście czerwone, dostrzegł to jej siostrzeniec i stwierdził:
- Cesarskie i królewski meduzy, super. – mówiąc to ściął jedną z wężonogich
Wracamy do łuczniczek, które już pokonały wszystkie harpie i ruszyły z pomocą miecznikom, Pansy pobiegła w stronę męża, ta druga natomiast wyruszyła z pomocą swojej młodszej siostrze, której nie szło już tak łatwo zabijanie meduz nie tylko z powodu zbroi, ale też, dlatego, że cesarskie strzelały ognistymi strzałami, które miały efekt koktajlu mołotowego i coraz trudniej było jej się poruszać między nimi. Starsza z sióstr, która przybiegła właśnie z pomocą zaczęła skutecznie odwracać uwagę przeciwników, więc ta młodsza bez problemów pozbawiała meduzy głów. Następnym widokiem ukazującym się naszym oczom to Leo i Paige dobijający ostatnie dwa stworzenia.
- To jak idziemy dalej? – zapytała żona niezniszczalnego, chłopak rozejrzał się po pomieszczeniu po czym powiedział
- Niezła bitwa, ale musimy ruszać dalej.
- Gdzie teraz? – spytała go ciotka
- Teraz. – odwrócił się w stronę gigantycznej bramy – Za drzwi, do samej Mantare.
- Wielki finał? – zapytali jednocześnie małżonkowie z dłuższym stażem
- Dokładnie tak. Wielki finał.
Ognisko kamery przenosi się pod same wejście, gdzie przebywają nasi bohaterowie.
- To jak? Wchodzimy? – pytała Prue
- Nie mamy innego wyjścia. – odpowiedział nastolatek
- A jak je roztworzymy?
- Może tą wajchą? – zaproponowała młodsza z czarodziejek, Kaz słysząc to obrócił się w jej stronę, spojrzał na dźwignię, następnie rozglądając się po pomieszczeniu
- Tak sądzę, nic innego tu nie widać. – do urządzenia zbliżył się duch światłości, po czym zaczął ciągnąć ją z całej siły, jednak ta ani drgnie
- Coś tu nie gra.
- Na pewno skoro dorosły mężczyzna nie może poruszyć drewnianej dźwigni albo, chociaż jej złamać.
- I co teraz? – zapytała młodsza z sióstr
- Żeby to ruszyć musimy przeczyścić zębatki i te inne ustrojstwa.
- To potrwa wieki, nie masz innego pomysłu?
- Niestety nie. – z tymi słowy obiektyw przenosi się do Piper
- Ale ja mam. – jego ciotka mówiąc to wysadziła gigantyczne drewniane drzwi, co spowodowało nie tylko rozrzut drewnianych kawałków po całej komnacie, ale też odrzut obecnych we wszystkie kierunki świata
- Żyją wszyscy? – zapytał syn Phoebe
- Chyb tak. – odpowiedzieli niepewnie, oglądając swoje ciała czy, aby na pewno nie są ranni
- Przepraszam wszystkich. – powiedziała sprawczyni tego zamieszania
- Chciał pomysłu to go dostał, nie masz, za co przepraszać. – odezwała się Pansy
- Święte słowa kochanie.
- Mają racje. – potwierdził ich słowa biały promień
- Czy widzicie to, co ja? – niedowierzała własnym oczom Paige
- Tak, widzimy. Przejście otwarte, a za przejściem Mantare i jej skarb.
- Dobra, każdy ma swoją broń? – do głosu wrócił niezniszczalny
- Tak.
- To dobrze, - po chwili zastanowienia – ruszajmy.
- A taktyka? – zdziwiła się jego siostra
- Tym razem jedyną skuteczną taktyką będzie brak taktyki.
- Jak to?
- Mantare to jeden z najdłużej żyjących smoków na tej planecie, nauczyła się, kogo atakować najpierw żeby wygrać, więc żadna z taktyk nie jest skuteczna, pozostaje tylko walka w ciemno.
- Bez przygotowań?
- Dokładnie tak. Chodź mam dla was jedną radę, walczcie tak jakbyście walczyli sami.
- Nie możemy sobie pomagać?
- Tylko w wypadkach krytycznych.
- Śmierci?
- Tak to jedyny taki wypadek.
- Kadr przenosi się na miejsce walki, najpierw ukazując nam smoka siedzącego na górze złota i właśnie wbiegającą drużynę, potem przedstawia nam komnatę, a raczej jej skarby, gdzie możemy dostrzec miliony złotych sztabek, kolczug, zbroi i mieczy, jednak wśród tego wszystkiego daje się zauważyć dwa miecze, które nie są wykonane ze złota, lecz z białej substancji tak jasnej, że aż się świeci. Po tym widoku wracamy do już walczących bohaterów, jako pierwszą podziwiamy Pansy ciągle wysadzającą smoka, ten natomiast wyczuwając coraz większy ból bierze ogromny rozmach swym ogonem i próbuje uderzyć w dziewczynę, ta widząc to przenosi się w inne miejsce, i dalej go atakuje, wtedy wędrujemy do Prue tnącą paluchy bestii, przeciwnik bardzo tym zdenerwowany chce zadać jej cios, a ta tak samo jak poprzedniczka teleportuje się, i tnie go dalej, teraz widzimy Paige siekającą wroga w ogon, a Piper wysadza go z drugiej strony, jak widać dziewczyny zaczęły nieświadomie współpracować, co zauważył gad, więc znów wziął zamach w stronę młodszej z sióstr, ta widząc to wyborowała, wtedy ogon zaczął zmierzać w stronę tej drugiej, do której z pomocą przyorbowała ta pierwsza ratując tamtą z opresji przez wspólne wyorbowanie, i kadr ukazuje nam Kaza i Leo, którzy również współpracują udając tylko, że robią to nieświadomie, ich współ praca jest dość widoczna, bo mimo, że siekają inne stopy to robią to na zmianę i dokładnie w to samo miejsce co poprzednik, gdy Mantare odpadają dwa ostatnie palce u przednich łap, wojownicy postanawiają w końcu zaatakować jej pysk ziejący w stronę łuczników ogniem, którzy także zaczęli współpracować.
- Kaz jak planujesz tam się dostać?
- Ja zacznę wysadzać mu ten pysk, wtedy ty Leo tam się przeniesiesz i zaczniesz ciąć ją w oczy, a ja do ciebie dołączę.
- Dobra.
- A więc zaczynajmy.
- Zaczynajmy.
Nastolatek zaczął wysadzać gadzinę, a duch światłości szybko ruszył na miejsce, gdy już wbił swój miecz w jedno oko, z pomocą przybył ten młodszy i zrobił to samo z drugim okiem, w tym momencie nastąpiło już tradycyjne przekręcenie i wyjęcie broni. Bestia zaczęła strasznie krwawić, po czym upadła i zdechła. Obydwaj smokobójcy zeszli ze stworzenia śmiejąc się.
- Co się tak cieszycie? – zapytała najstarsza z obecnych pań
- A tak po prostu. – odpowiedział ten starszy
- Mnie zaraz będzie cieszyło coś jeszcze.
- Co?
- Popatrzcie na to złoto. – wszyscy teraz widzimy, że skarby roztopiły się, po za dwoma białymi mieczami leżącymi obok siebie
- No nie. A nagroda? – zirytowała się siostra najlepszego z czarodziei
- To znaczy? – spytała starsza z sióstr
- Miałam nadzieję, że przetopimy te złoto na kasę.
- Nie narzekaj nie jest tak źle.
- Nie wierzę. – dziwił się chłopak
- Co jest?
- Leo widzisz te miecze?
- Żartujesz.
- Ani trochę.
- Ale o co chodzi?
- Te miecze to Białe Płomienie.
- To znaczy?
- Jedne z najlepszych mieczy świata, obydwa zostały wytopione z adamentu, magicznego, białego złota, a dokładnie z jego ostatnich sztabek na ziemi.
- Po za nimi nie ma nic innego wykonanego z adamentu?
- Są zbroje i hełmy, ale miecze są tylko te dwa, co prawda pierwsze, ale wykonane najlepiej jak się da.
- Są idealne?
- Tak, są idealne. Idealnie wyważone i wykonane z idealnego materiału, adamentu. – zaczął mówić biały promień
- Nie ma nic lepszego?
- Nie.
- A skąd pewność, że są idealnie wyważone?
- Bo najpierw były robione z metalu na próbę, a potem, gdy otrzymano ideał wytopiono go z białego złota.
- Mówiliście, że są jednymi z najlepszych, więc są lepsze?
- Tak lepszy jest Excalibur i Miecz Sprawiedliwości, ten pierwszy dzierży, Wyatt, a ten drugi Archanioł Tyrael.
- Dobra trzeba je wypróbować. – odezwał się nastolatek, po czym obydwaj podnieśli miecze, na tym, który trzymał biały promień magicznie pojawił się napis Leo, a na tym trzymanym przez niezniszczalnego Kaz, obydwaj się tylko uśmiechnęli ruszając w stronę wyjścia
Obiektyw przenosi się do piwnicy Halliwellów, gdzie przebywają obydwaj miecznicy, natomiast na schodach siedzi Phoebe przyglądając się temu, co będą robili.
- Zaczynamy? – zapytał starszy
- Zaczynamy.
Jednocześnie przystąpili do ataku, pierwszy atakował wuj zadając serię krótkich cięć, siostrzeniec natomiast skutecznie sparował ataki na nogę i rękę, po czym uniknął ciosu na nogi podskakując do góry, i dźgnięcia w prawą część torsu odchylając się na bok, wtedy do ataku przystąpił broniący najpierw atakując cięciem tors przeciwnika, który to skutecznie sparował, następnie zaczął robić obroty próbując zranić biały promień wzdłuż torsu, tamten jednak robił skuteczne uniki, po tym widoku zaczęli atakować jednocześnie, więc ich miecze nonstop się spotykały i w tym momencie mamy zbliżenie na twarz Leo, następnie na twarz Kaza, a potem widzimy ich obydwóch mających miecz przeciwnika przy gardle.
- To chyba koniec treningu? – zapytał młodszy z nich
- Raczej tak.
- Na pewno. – wtrąciła się czarodziejka
Po tych słowach opuścili miecze i zawiesili je na swoich miejscach, kamera zaczyna się oddalać i ostatnim widokiem odcinka to obydwaj, smokobójcy patrzący na swoje miecze.

Kaz_Halliwell

1x11 Demonolog

Pierwszy widziany przez nas obraz to ciemnowłosy, dwudziestoośmioletni chłopak oraz dziewczyna z długimi kasztanowymi włosami w wieku trzydziestu czterech lub trzydziestu trzech lat idący wraz z Paige korytarzem w szkole magii.
- Dowiedzieliście się czegoś? – zapytała ta ostatnia
- Tak. – odezwał się chłopak – Jest to, a raczej był przywołany demon.
- To znaczy?
- Demon stworzony przez Demonologa. – zaczęła mówić dziewczyna
- Demonologa?
- Tak Demonologa, to taki potężny czarnoksiężnik tworzący sobie sługusów.
- A silny jest?
- Był Horadrimem, więc o to należy zapytać Dark Caina.
- Skoro tak mówisz. – z tymi słowy kamera przenosi się do jednej z sal szkoły magii
- Cain, co wiesz o demonologu?
- Demonolog był jednym z najlepszych, służył po stronie dobra dopóki nie zabił go Dariel jeden z demonów Diabla, następnie wskrzeszając go już po stronie zła. – odpowiedział siwowłosy dziadek ubrany w szaty starszego
- A gdzie go znajdziemy?
- W jego sanktuarium niedaleko Górnego Konast.
- Dzięki za informacje. – po tych słowach zwróciła się do młodych – Będziemy potrzebowali najlepszych, aby go pokonać.
- To znaczy?
- Idziemy do Kaza i Pansy.
[Intro]
Znajdujemy się teraz w salonie Halliwellów, gdzie przebywają poznani przez nas młodzi oraz najlepszy z czarodziei, jego żona i najmłodsza z czarodziejek.
- Z czym do nas przybywacie? – zapytał nastolatek
- Pokonałeś Mroczną Trójcę prawda?
- Prawda.
- A myślałem, że to Wyatt jest najlepszy.
- Był dopóki nie stałem się niezniszczalny, a po śmierci będę niezniszczalnym duchem światłości.
- Całkowicie? – dziwiła się prawie najmłodsza z obecnych pań
- Tak jestem całkowicie idealnie niezniszczalny.
- Jest ktoś jeszcze taki na świecie?
- Nie było, nie ma i nie będzie. Dobra, ale, w czym mamy pomóc, bo nadal nie wiem.
- Macie pomóc pokonać Demonologa.
- Tego od Horadrimów?
- Tak.
- Fajnie, będzie, co robić. – odpowiedziało małżeństwo śmiejąc się
- Czy wy zawsze tak reagujecie?
- Najczęściej tak. Gdzie go znaleźć?
- W jego sanktuarium niedaleko Konast.
- Kto rusza oprócz nas?
- Oczywiście Ja, Chris i Bianca, no i może Piper z Leo.
- Chętnie się z wami zabierzemy. – powiedzieli starsza czarodziejka i biały promień, gdy wchodzili do pokoju
Kadr ukazuje nam rozciągającą się na wiele hektarów puszczę, przez którą płynie rzeka rozgałęziająca się na wiele mniejszych rzeczek płynących różne kierunki świata. Po chwili obraz przenosi się do naszych bohaterów wędrujących i podziwiających krajobraz.
- Ale tu pięknie, aż trudno uwierzyć, że kryje się tu zło. – powiedziała najmłodsza z pań
- Nigdy nie byłaś w Konast, co? – zapytał ją mąż
- Nie, a co?
- Dlatego nie wiesz, że zło potrafi się ukryć wszędzie.
- A ty byłeś?
- Ze dwa, – chwila milczenia – trzy – jeszcze dłuższa chwila milczenia – z pięć razy.
- Co tu robiłeś? – zaciekawiła się Paige
- Szukałem swoich sióstr.
- Wszystkich?
- Nie, tylko Patty i nieżyjącej już Peggy.
- A znalazłeś tutaj, którąś z nich?
- Tak znalazłem tu grób Peggy, zginęła w czasie wojny z Deisami.
- Kto to?
- Rasa jaszczuroludzi.
- Kto wygrał?
- Wygrało Konast.
Po tych słowach przed oczyma podróżników zaczęły rozciągać się wielkie mury po środku, których znajduje się ogromna, drewniana, otwarta brama. Pod murami rosną drzewa, a same mury obrośnięte są mchem podobnie jak brama.
- Jesteśmy na miejscu. – rzekł najlepszy z czarodziei
Obiektyw przenosi się do miasta, gdzie przechadzają się bohaterowie do momentu, gdy spotykają niebieskoskóre stworzenie o posturze człowieka mające głowę węża i uszy wyglądające jak wachlarze.
- Witaj Kaz. – odezwała się kreatura
- Witaj Den’ri, ile to już czasu minęło od ostatniej mojej wizyty?
- Dobre szesnaście miesięcy.
- Sporo czasu, prowadzicie jakieś wojny?
- Nie. Od kiedy deiserzy się do nas przyłączyli i mieszkamy w jednym mieście wszyscy się nas boją.
- To dobrze znaczy, że moja siostra nie zginęła na darmo.
- Nie, nie zginęła na darmo. Dzięki niej dwie najsilniejsze rasy połączyły siły i nic nam nikt nie może zrobić. – wężogłowy spojrzał na resztę przybyłych mówiąc następnie – Widzę, że kogoś przyprowadziłeś. Kto to?
Chłopak wskazywał osoby opisując je – Pansy moja żona, Piper moja ciotka i najstarsza z czarodziejek, Paige moja druga ciotka, i najmłodsza z czarodziejek, Leo mój wuj i mąż Piper, Chris ich młodszy syn, i Bianca jego dziewczyna.
- Miło poznać. – powiedział witając się z każdym po kolei
- Widzę, że miasto się rozrosło.
- Tak, znacznie powiększyło się Dolne Konast, no i wybudowaliśmy Handlowe Konast.
- Sporo się tu zmieniło.
- Fakt, ale mów, co u ciebie.
- Po za tym, że się ożeniłem, mieszkam teraz w San Francisco, opanowałem swoje moce i przybyła mi nowa…
- Zgaduje, że jesteś teraz całkowicie idealnie niezniszczalny.
- Skąd wiesz?
- Widzisz jestem teraz starszym i wiem o takich rzeczach.
- Faktycznie trochę się zmieniło, ale przebyłem z misją, więc nie mogę dłużej gadać.
- Co masz do zrobienia?
- Muszę pokonać Demonologa.
- Zgaduję, że chcesz się dowiedzieć, gdzie jest jego sanktuarium?
- Czytasz mi w myślach.
- Widzisz tą gigantyczną piramidę majów.
- Tak.
- Właśnie tam jest jego siedziba.
- Dzięki.
- Nie ma, za co, ale muszę już iść na górę. – po tych słowach wyorbował
- Czy to nie był przypadkiem jaszczuroludź? – zapytał go cioteczny brat
- Tak był, ale Den’ri od początku stał po stronie Konast.
- To jak ruszamy?
- A mamy jakiś wybór? – zadając to retoryczne pytanie ruszył w stronę sanktuarium
Spoglądamy na idących ścieżką w lesie milczących bohaterów, gdy rozmowę podejmuje Kaz:
- Macie ze sobą jakąś broń?
- To znaczy? – zdziwił się Chris
- Ma na myśli to czy masz jakiś miecz. – tłumaczył mu ojciec
- Watt by miał, ale ja nie.
- Masz ten. – Kaz przywołał do siebie średniowieczny miecz następnie podając go bratu
- Po co nam miecze?
- Od kiedy magia się ujawniła są coraz częściej potrzebne.
- Rozumiem, że do walki. – stwierdziła Bianca
- Tak, bo na przekór wszystkiemu zniszczenie podziemia dało tylko to, że jest mniej demonów przepotężnych, a więcej tak zwanych szeregowych, a po za tym podziemie zostało podzielone na pomniejsze królestwa i powoli się odbudowuje, no i do tego wszystkiego dołączyły ośrodki zła z innych planów, a gdyby to było za mało wszechświat jest podzielony na światy podzielone na plany i tak dalej.
- A ile jest tych światów?
- To wie tylko jego światłość. Ja znam na przykład nasz świat, który zwykli śmiertelnicy nazywają wszechświatem głównie dlatego, że nie wiedzą, iż istnieją inne, a po za tym nasz świat nie należy do największych, oprócz niego znam Erathię i Krigonię.
- Czy ludzie przypadkiem nie wiedzą o istnieniu Erathii?
- Nie, fakt występowania jej w grze jest tylko dowodem na zapamiętywanie wspomnień z poprzedniego życia, no i w rzeczywistości w tym świecie jest około 2560 lat później niż mówi o tym gra.
- A Krigonia?
- To świat, w którym żyją elfy, krasnoludy, ludzie, saiki i teknarzy.
- Jak wyglądają te dwie ostatnie rasy?
- Saiki to elfy z skrzydłami nietoperzy, a teknarzy to inaczej mówiąc trój metrowi zmiennocieplni ludzie.
- Różnią się czymś jeszcze te światy od naszego?
- W Erathii różnicą jest to, że smoki i magia jest na porządku dziennym, chociaż wymarło tam już wiele magicznych istnień, takich jak bazyliszki czy gorgony co u nas wprowadzono niedawno, od Krigoni natomiast różni nas to, że magia istnieje tam o zawsze i się nie ukrywa, mimo że nigdy nie było jej tam zbyt wiele na przykład nigdy nie występowała tam nekromancja lub związani z nią nieumarli, zamiast tego mają tam mnóstwo gatunków smoków i nie mam na myśli dobrze znane czarne, zielone, złote, czerwone, diamentowe i czarodziejskie smoki, tylko u nas nie spotykane błękitne, rdzawe, fioletowe, jaspisowe, onyksowe, jadeitowe, a nawet występujące tylko tam agatowe i fluorytowe.
- Dobrze wiedzieć.
Ogniwo kamery ukazuje nam wchodzących do piramidy bohaterów, a następnie ich postacie znajdujące się wewnątrz świątyni, a dokładnie w starodawnym poważnie zarośniętym mchem, trawą i pomniejszą roślinnością pomieszczeniu, od którego to rozchodzą się w cztery strony korytarze.
- Za sobą mamy wyjście, więc ruszyć możemy tylko w trzy strony, podzielmy się więc na trzy ekipy. Ja i Pansy ruszymy razem, Leo i Piper do druga drużyna, a wy pójdziecie we trójkę, zgoda?
- A jak myślisz Kaz? – spytał retorycznie Leo, po czym każdy ruszył w swoją stronę
Najpierw mamy okazję oglądać wędrówkę trójki idącej korytarzem przed siebie:
- Czy mu tu, aby się nie zgubimy? – zaczęła zamartwiać się Bianca
- Czyżbyś kotku bała się tuneli?
- A żebyś wiedział, że się boję.
- Szczęście, że nie masz klaustrofobii.
- Ale ja mam. – wtrąciła się ciotka
- Żartuje ciocia?
- Nie, ale macie farta, że pomieszczenie jest otwarte w dwie strony to się nie boję.
- Faktycznie. – szli jeszcze chwilę w milczeniu, gdy doszli do gigantycznej komnaty
W owej komnacie w momencie ich przebycia nie znajdowała się żadna postać wtem usłyszeli donośny śmiech, a następnie mówiący z nikąd głos:
- Szukajcie, a znajdziecie. Wy znaleźliście, ale nie to czego szukaliście.
Po tych słowach w pomieszczeniu pojawiło się wielu demonicznych przeciwników opancerzonych od stóp do głów w zbroje dzierżących w dłoniach miecze.
- Już wiem po co mi miecz. – stwierdził chłopak przyzywając go do siebie
- Zacznijmy zabawę. – powiedziała Paige szarżując na przeciwnika i pozbawiając go głów
Kadr przemieszcza się do małżeństwa z dłuższym stażem:
- Dlaczego wybrał do Paige, a nie któreś z nas?
- Pamiętaj, że Kaz jest bardzo mądry i wie co robi. Zauważ, że on i Pansy tak jak my się świetnie dopełniamy, bo znamy nasze możliwości i wiemy kiedy sobie pomóc, najpewniej podejrzewa, że tak samo jest z Chrisem i Biancą, ale że pierwszy raz wyruszyli na taką akcję to wysłał im twoją siostrę, która będzie wiedziała co robić.
Chwilę po tej rozmowie dotarli do podobnej sali co wcześniej opisana trójka, gdzie spotkali tych samych wojowników co tamci. Do walki pierwszy ruszył Leo przywołując uprzednio swój miecz i ścinając pierwsze głowy, Piper natomiast wysadzała przeciwników w celu wspomożenia męża.
Po tej scenie wracamy do uprzednio widzianej drużyny, która już kończyła walkę chłopak ściął robiąc obrót jedną głowę, następnie podskakując i rozcinając wpół drugą i tnąc w rzeż trzecią, dziewczyna przebiła obydwoma sztyletami głowę jednego z nich następnie przenosząc się do drugiego i rozcinając mu kark, czarodziejka przebiła ostatniego z nich na wylot następnie przekręcając go w bok i wyciągając. Przenosimy się z nów do małżeństwa walczącego z przeciwnikiem. Wiedźma wysadza pierwszą, drugą trzecią głowę, biały promień z kolei przecina pierwszego na skos przez tułów, po czym podbiegł do drugiego odcinając mu rękę i nogę, po czym wbił miecz w jego brzuch tradycyjnie przekręcił i wyjął.
W tedy to przenosimy się do małżeństwa z krótszym stażem idącym w milczeniu, gdy w końcu odzywa się Pansy:
- Kaz.
- Tak kochanie?
- Chciałbyś mieć dzieci?
- Jeśli nie każesz mi ich teraz robić to owszem.
- To dobrze się składa…
- To znaczy?
- Jestem w ciąży.
- To świetnie kochanie! – bardzo szybko i mocno ją przytulił omal nie dusząc jej ze szczęścia, które oboje odczuwali
- To chłopak czy dziewczynka?
- Kochanie jest jeszcze za wcześnie, aby się tego dowiedzieć.
- Jestem taki szczęśliwy. Nawet nie wiesz jak wielką przyjemność mi sprawiłaś.
- Sobie też.
- Domyślam się.
Przenosimy się teraz do innego pomieszczenia, które różni się od innych, jest wyjątkowo czyste i nie zarośnięte tak jakby ktoś specjalnie ją czyścił dbał o nią. W sali przebywają Chris, Leo, Paige, Piper i Bianca, z których odezwał się ten pierwszy:
- Czemu ich tak długo niema, bez nich nic nie zrobimy.
- Chris spokojnie. Oni spóźniają się tylko w tedy, gdy naprawdę muszą, inaczej są na czas ponieważ magia jest dla nich bardzo ważna.
- O wilkach mowa, co tak długo? – zapytała wiedźma z rodu feniksa
- Mamy dla was bardzo ważną nowinę. – powiedzieli ciesząc się
- Jaką? – zapytali zgromadzeni
- Pansy jest w ciąży. – na tę wiadomość wszyscy zaczęli się cieszyć i nikt nie miał nic przeciwko ich spóźnieniu się
- Dobra, ale musimy unicestwić Demonologa.
- Wypowiedz więc zaklęcie, które go przyzwie.
- Ukaż swą demoniczną postać, bo nie chcemy tutaj stać, jak gdybyśmy mieli zostać.
W centrum pomieszczenia pojawił się stary dziadek o martwym kolorze skóry ubrany w niebieską togą ze swą magiczną laską, w którego natychmiast rzucono eliksirami unicestwień działającymi bez zarzutu.
Obiektyw przenosi się do domu Halliwellów, gdzie widzimy nastolatka stojącego w progu swego pokoju i patrzącego na śpiącą żonę, do chłopaka podchodzi duch światości.
- Będę ojcem.
- No. – po chwili milczenia – Wiesz, że mam wtyki u starszych i mógłbym się czegoś dowiedzieć na temat twojego dziecka.
- Chciałbym tyko wiedzieć czy będzie zdrowe.
- Wiesz, że mówisz jak dorosły?
- Domyślam się.
Do rozmawiających dołącz Chris:
- Jak ona się czuje?
- Jest zmęczona i szczęśliwa.
- To dobrze.
- A tak z innej beczki zastanawialiście się jak je nazwiecie?
- Już wiele razy. Jak będzie dziewczynka, a właściwie dziewczynki…
- Dziewczynki?
- Tak, bliźniaczki.
- To będą dziewczynki. – wtrąciła się Prue
- A ty skąd wiesz?
- Zapomniałeś, że mam moc jasnowidzenia.
- Czyli już wiadomo, że nazwiemy je Piper i Abigail.
- A gdyby byli to chłopcy?
- Nazwali byśmy ich Leo i Chris.
- Na pewno będzie jeszcze okazja do wykorzystania tych imion.
- Niewątpliwie.
- To znaczy?
- Od początku wiedziałem, że będę miał dwie córki i dwóch synów.
- Niby skąd?
- Z wizji Phoebe, która nie chciała mi powiedzieć w jakiej kolejności będą się one rodziły.
- To wiele tłumaczy.
- Dobra idę spać. – rzekła nastolatka i poszła do swojego pokoju
- Możemy z Biancą zostać na noc?
- Chyba żartujesz, ależ oczywiście, że możecie, przecież to też twój dom.
- Dzięki. – po tych sowach zszedł na dół
- Kiedy jej powiesz?
- Jutro rano.
Jest ranek następnego dnia, znajdujemy się w pokoju młodej pary:
- Kochanie.
- Tak?
- Mam dla ciebie ważną wiadomość.
- Jaką?
- Wiem czy to chłopczyk czy to dziewczynka.
- Skąd?
- Dzięki wizji Prue i Phoebe.
- No więc?
- Najpierw będziemy mieli córki Piper i Abigail, z którymi jesteś teraz w ciąży, a potem…
- Jestem w ciąży z bliźniaczkami?
- Tak, a potem urodzisz Leo i Chrisa.
- Najpierw córki potem synowie, dokładnie tak jak chcieliśmy.
- Dokładnie.
Po ostatnich słowach widzimy całujących się Kaza i Pansy, co jest zresztą końcem odcinka.

ocenił(a) serial na 10
Kaz_Halliwell

przykro stwierdzic, ale juz chyba nikt tego nie czyta