Jesli ktoś ma niedosyt polecam ksiażkę laureatki literackiego Nobla z 2015 Swietłany Aleksijewicz pt. "Czarnobylska modlitwa". Autorka zebrała wspomnienia żyjących ludzi, których bezpośrednio dotknęła katastrofa.
Autorzy serialu w wielu scenach nawiązywali do tych wspomnień np. kiedy w czasie pogrzebu żona strażaka trzyma buty w ręce, ponieważ nie pasowały na jego spuchnięte nogi i nie mogła mu ich dac do trumny.
Książka jest chyba jeszcze bardziej przejmująca niż serial.
"Dwadzieścia lat później Swietłana Aleksijewicz wróciła do Czarnobyla. Rozmawiała z ludźmi, dla których ten dzień był końcem świata, którzy żyć nie powinni, ale przeżyli i żyją, bo żyć trzeba. A oni opowiedzieli jej o tym, co wydarzyło się wtedy, i o tym, co jest tam dziś. O ponad dwóch milionach Białorusinów, których zapomniano przesiedlić poza strefę skażoną, o dzieciach bez włosów, o zwierzętach o smutnych oczach, które zamieszkały w porzuconych domach, o dziwnych stworach, które pojawiły się w rzekach i lasach. I o tym, że mimo wszystko ludzie chcą być szczęśliwi.
Podobnie jak w książce o radzieckich żołnierkach wybitna białoruska dziennikarka stawia nas wobec bezlitosnej prawdy. To książka o apokalipsie, która nastąpiła pewnej kwietniowej nocy tuż za naszą wschodnią granicą."
Czytałem i nie polecam. Książka długa, a na wstępie autorka zaznacza, że nie interesują jej fakty i liczby, tylko ludzie i ich historie. I poznajemy te historie. Ale to są historie całego życia - od narodzin do chwili obecnej. Pierwszy i ostatni rozdział robią wrażenie - przyznaję. Ale wygląda to tak, jakby to była pułapka na czytelnika. Czytelnik rzuci okiem na pierwszy rozdział, potem na ostatni. Na tej podstawie wyrobi sobie pogląd na całość książki, a tu zonk. W środku przemyślenia z czasów okupacji.
Sama książka pewnie nie byłaby zła jako "pieśń o rosyjskiej duszy" na przykład. Ale tutaj jest wabik w postaci awarii i jej skutków.
Masa historii sprowadza się do "wszyscy mi mówią, że to nie skutek Czarnobyla, ale JA WIEM SWOJE".
A hiciorem są wywiady z samosiołami, ludźmi którzy pozostali w strefie i mieszkają tam nadal. Że skażenie, że apokalipsa... Tylko w takim razie, dlaczego oni ciągle tam żyją? Przesiedleni umierają, a pozostali w strefie żyją i nie umierają na chorobę popromienną. Wot zagwozdka.