Na początku, chyba do 5 odcinka oglądałem tylko dla klimatów Czarnobyla i uroczej Ani. Potem się rozkręciło. W kilku miejscach serial dość przewidywalny, jak zabicie Kostienki przez samego siebie. Czasami nielogiczny, jak podczas ściągania Ani z diabelskiego młyna – zamiast zapytać się jak się tam znalazła, aby znaleźć sposób na jej ściągnięcie, to od razu zaczynają się wdrapywać. No i rozwalenie komina granatnikiem też urąga powadze scenariusza. Niektóre wątki jakby poupychane na siłę, aby wypełnić czas, jak np. wątek z polowaniem.
Akcja chwilami napędzana jak w jakiś zachodnich serialach. Mieli dramatyczne przeżycia, ledwo uszli z życiem, więc jak najszybciej powinni opuścić niebezpieczną strefę, szczególnie że znaleźli kasę. A oni co? Biegną w las, bo słyszą jakiś krzyk, a potem idą do wskazanego przez kolesia bunkra bez większego słowa wyjaśnienia.
Najciekawsza część była z historią alternatywą. Smaczki, jakie wyłapałem:
1. Na jednej z map Związku Radzieckiego Litwa, Łotwa, Estonia, Mołdawia i Armenia nie są podpisane jako republiki radzieckie i są inny kolorami. Gruzja także, ale jej część, Abchaska ASRR jest podpisana i zaznaczono osobno.
2. Wśród godeł republik związkowych pojawia się godło Karelo-Fińskiej SRR, rozwiązanej w 1956 roku.
3. Układ Warszawski został rozwiązany w 1991 roku.
4. Armia Radziecka opuściła Węgry i Czechosłowację w 1991 roku.
5. W 1993 roku przywódcą ZSRR był Borys Jelcyn.
6. Alaska została włączona do Związku Radzieckiego jako Alaska Socjalistyczna Republika Radziecka.
7. Nastąpił ogromny wzrost ludności Związku Radzieckiego, z ok. 290 mln do 410 mln w 2013 roku.
8. Zamiast Aeroflotu jest Sowaero. Tu nie trzeba było tworzyć historii alternatywnej, bo Aeroflot istnieje dalej i do dzisiaj ma sierp i młot w znaku.
9. Zamiast internetu jest runet. To żadna historia alternatywna, bo nazwa runet występuje i współcześnie. Bardziej by pasował sownet.
No i parsknąłem śmiechem, kiedy okazało się że sekretarzem generalnym KC KPZR w 2013 roku jest Włodzimierz Putin, co bohater filmu skwitował „To się nigdy nie zmieni”.
Drugi sezon to jeszcze większa fantastyka i rozdmuchanie wątków. Tu już historia alternatywna jest dość nadęta. W pierwszym sezonie zapobiegli katastrofie jądrowej w Związku Radzieckim, a ta wydarzyła się w Stanach Zjednoczonych. Kiedy zapobiegli jej w Stanach, ta i tak wydarzyła się w Związku. To bez sensu.
Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden smaczek. W Czarnobylu jako pierwsi na miejscu awarii byli strażacy. W Kalwert Klifs pierwsi na miejscu byli policjanci. Widać jakie służby w tych państwach miały priorytet. :-)
Choć trzeba przyznać, że całość scenariusza jest bardzo spójna. Nie ma tu jakieś zagmatwania wątków przekraczającego zdolności widza. Cały serial, jak dla mnie, zbyt fantastyczny – nie kręcą mnie takie klimaty.