Oczywiście facet zrobił to, co zrobił, więc powinien ponieść konsekwencje, ale z drugiej strony jak ona mogła obejść się z nim tak okrutnie, pozwolić mu żyć tyle lat z myślą, że to jego dziecko i tak po prostu go "wyłączyć", bo nie miała godności ani odwagi mu tego powiedzieć. Oglądając ten odcinek cały czas współczułem temu facetowi i zastanawiałem się, jak ja bym się zachował na jego miejscu. Prawdę powiedziawszy, nie mam pojęcia. Każda, nawet najbardziej skrajna reakcja, byłaby zrozumiała. Może bym się stoczył i zaczął chlać albo ćpać, może coś by we mnie pękło i przeprowadziłbym jakąś masakrę jako wyraz protestu przeciwko tym urządzeniom. Jak w ogóle sąd mógł pozwolić na to, żeby go ot tak "wyłączyła" bez powiedzenia prawdy. Przecież wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej, gdyby po prostu powiedziała mu: "To nie twoje dziecko". Ale wygodniej było po prostu się odizolować i zrujnować mu życie.
Wystarczyłoby że powiedziałaby mu prawdę i on, z bólem, po jakimś czasie by się z nią pogodził, a tak to żył ze świadomością że ma dziecko którego nigdy nie zobaczy, nieświadomość jest dużo gorsza niż brutalna prawda
Tak naprawdę to ta jego kobieta jest dla mnie złym bohaterem i to przez nią skończyło się to wszystko źle dla każdej osoby:
1) Zdradziła go
2) Nie powiedziała mu prawdy
3) Zablokowała go
Jego zachowanie było kulminacją wielu lat niepewności, niewiedzy i to co zobaczył na końcu było szokiem nie do zniesienia.
A co najgorsze służby na to pozwalały, może to jakiś przekaz że kobiety mają władzę w tych sprawach(macierzyńskich) jeśli chodzi o sądy i powinno się to zmienić?
To chyba raczej przekaz o pójściu na łatwiznę kosztem drugiej osoby. Nie chcesz się z kimś kłócić, słuchać jego/jej wyrzutów (nawet całkowicie uzasadnionych, jak w tym przypadku) możesz wyłączyć ot tak. I już. A nakaz sądowy potwierdzający jej wybór pokazał, co się dzieje, jak poprawność polityczna i emancypacja kobiet idą za daleko. Sąd po prostu powinien jej nakazać powiedzieć mu prawdę. A nie wyłączyć go dożywotnio. Sam nie mam pojęcia, jakbym się zachował, gdyby mnie coś takiego spotkało. Może zacząłbym chlać i skończył pod mostem, a może załatwiłbym sobie jakąś broń i stał się sprawcą masakry. I jeszcze to podejście policjantów na końcu, tak pastwiących się na tym "ziarnem", czy jak to się nazywało. Zero współczucia dla faceta, który przeżył jeden z najgorszych życiowych dramatów, jaki możemy sobie wyobrazić. Zgadzam się z tobą, że nieświadomość jest dużo gorsza. Prawda spowodowałaby tzw. rzut o glebę, szok, ale miałby szansę się z niego podnieść i odbudować swoje życie. A tak, myśląc, że gdzieś tam jest jego dziecko, którego on nie może zobaczyć...