Chyba mój ulubiony odcinek sezonu, świetne i intrygujące historie, z których każda mi się podobała oraz same nawiązania, no i tutaj mam największe pytanie Czy to jednak dowodzi ze te wszystkie historie to jedno uniwersum? Pamiętam że twórca kiedyś wypowiadał się na reddicie czy gdzie tam na ten temat i było wspomniane że te historie nawiązują do siebie ale dzieją się w różnych rzeczywistościach, po tym odcinku już sam nie wiem i nadal się zastanawiam, szczerze to byłby to nawet świetny odcinek jako ostatecznie ostatni odcinek całego "Black Mirror", jednak z drugiej strony mam nadzieję na kolejny sezon.
Co sądzicie o tym odcinku i całej sprawie z połączonym "światem".
No nie da się nie zauważyć, że Black Museum jest napakowane przedmiotami z poprzednich odcinków, i to chyba nie tylko z tego sezonu. Ja zauważyłam tablet z Arkangel, ale też mechaniczną pszczołę, tę maskę z dziwnym symbolem i zakrwawioną wannę. To by faktycznie wskazywało na to, że mamy jedno uniwersum. Tylko kim jest ten typ prowadzący muzeum? Jeśli ma takie historie jak wspomniane 3 z KAŻDYM z tych przedmiotów?
Najsłabszy odcinek nie tylko sezonu, ale całej serii. Nosedive z poprzedniego sezonu mnie w ogóle nie ujął, ale rozumiem jego fenomen i wiem dlaczego jest tak wysoko oceniany - i zgadzam się z tym - po prostu mnie nie porwał ten cukierkowo-gorzki klimat. Natomiast w przypadku Black Museum jestem totalnie zdegustowany. Mało tego, boję się, że tym samym zapoczątkuje to groźny precedens, kiedy twórcy stwierdzą - "BMuseum spodobało się widzom, wiec róbmy więcej pastiszowych odcinków!". Po pierwsze odnosiło się wrażenie, że Brooker w końcu wysiadł. Kontrakt z Netflixem wymagał od niego kolejnych 6 odcinków w rok i choć chylę przed nim czoła, to rozumiem, że wena w końcu musi dojść do punktu krytycznego. Owocem tego jest odcinek który zdaje się być zlepkiem wszystkich pomysłów-odpadków. Z niewykorzystanych do tej pory motywów stworzono potworka który raz to próbuje śmieszyć, raz obrzydzić, a kiedy indziej zagrać na emocjach, ale w ostatecznym rozrachunku jest po prostu głupi! Tak, głupi, niedorzeczny, żenujący, niesugestywny i przekombinowany. A żadnemu z poprzednich 18 odcinków nie zarzuciłbym żadnej z podanych inwektyw! No bo jak obronić zamysł twórców, by przeszczepiać świadomość zmarłej osoby do pluszowej maskotki? (!!!) I dać tej maskotce możliwość komunikowania się za pomocą dwóch infantylnych tekstów? KAŻDY dotychczasowy odcinek był jakoś logicznie wytłumaczalny - pod kątem naukowym, technicznym, prawnym, etycznym etc. Widz zawsze wiedział, że takie a nie inne działanie ma odzwierciedlenie w świecie odcinka, jest sensowne i nie burzy logiki świata. Tutaj mamy całą plejadę durnych pomysłów i jeszcze głupszych reakcji bohaterów (serio ktokolwiek dałby sobie wszczepić zmarłą osobę do głowy, bo pojawia się jakiś koleś znikąd i mówi, że to za darmo? Albo motyw tego lekarza?). Sama "wizualizacja" przeszczepionej osobowości (siedzi sobie taka na... fotelu <facepalm> i wciska wielkie okrągłe guziki <facepalm>) świadczy już o demencji kreatywności Brookera i zniwelowaniu uczucia "burzenia ściany", bo zawsze, w poprzednich odcinkach, wrażenia autentyczności świata były dojmujące. Tutaj miałem wrażenia uczestnictwa w jakimś prześmiewczym, karykaturalnym show dla fanatyków serii, gdzie mnogość odwołań miała zatuszować ogólną mizerność odcinka.
Nie zgodzę się absolutnie ze stwierdzeniem że najgorszy, no ale każdy ma swoją osobistą opinię i to jest zrozumiałe ;D jak dla mnie jest jednym z lepszych w tym sezonie.
Solidne argumenty, i nawet się z tobą zgadzam, ale i tak przyjemnie mi się oglądało ten odcinek, taki niezobowiązujący mish-mash pomysłów, do których można podejść z lekkim przymrużeniem oka. No i kobitka wygarniająca pluszowej lalce - to była całkiem zabawna scena
Jak kobitka zaczęła wygarniać małpce, to było mi cholernie smutno. Autentycznie było mi żal tej kobiety w środku w całej tej sytuacji. Ta perspektywa, że nikt jej przez całe życie nie usłyszy, a w zasadzie przez wieczność, i że tak będzie wyglądać to wieczne "życie" - tylko obserwowanie niewyraźne... Scena gdy mulatka wzięła małpkę na bok nie rozśmieszyla mnie pewnie dlatego, że ta niewinna, przyciśnięta do ściany małpka wiernie odzwierciedlała niewinność i bezbronnosc tej kobiety. Ani przez sekundę się nie zaśmiałem, choć miałem świadomość, że chyba powinienem. Wczułem się jak cholera w tę całą akcję.
Miałem dokładnie takie same odczucia. Z całego odcinka właśnie ta opowieść najbardziej mnie poruszyła, do tego stopnia, że poleciały łzy, mimo, że jestem niemal 40-letnim capem ;) Pomyślałem sobie wtedy, że być może tak wygląda piekło, jeśli ktoś w nie wierzy.
No, po prostu byłbyś takim drugim Jahwe dla niej. Tylko pytanie, czy tak drastyczne środki i wypominanie komuś, żeby wymusić wdzięczność, ma jakikolwiek sens, tzn. czy jest objawem miłości. Bo to, że ona za bardzo histeryzowała w obliczu jego spojrzeń na inne kobiety, to fakt, ale chociaż to wkur*iające, to da się to zrozumieć. Poza tym ona tak czy siak miała przerąbane. Wyobraź sobie, że do końca życia siedzisz przed kompem i możesz się komunikować tylko z jedną osobą na jakimś skajpie. Tak to mniej więcej wyglądało. Zrozumienie czyjejś frustracji też się składa na współczucie. A gość, dlatego, że go z tej swojej frustracji wkur*iała, zamiast zastosować jakieś środki (mniej surowe niż ty opisałeś), skazał ją definitywnie na jeszcze większe piekło, żeby po prostu mieć spokój. Mam jednak więcej zrozumienia dla jej histerii, niż dla kolesia i jego ostatecznej decyzji.
Jednak ja nie rozważam tego z pozycji moralnych, a realnych. Realizm sytuacji wyglądał tak, że była w 100% zależna od niego.
Inaczej mówiąc. Nie pyskujesz i nie stawiasz się do faceta który trzyma cię na muszce i ma pełne prawo cię zastrzelić.
A jeśli ma prawo i ochotę strzelić, to rozsądek nakazywałby się raczej podlizywać niż pyskować.
Ona otrzymywała kilkanaście razy ostrzeżenia. Wyłączał ja dwa razy, a kiedy ja włączał ona zaczynała od darcia na niego mordy. No chyba niezbyt to mądre. Ja uważam ją za kompletną idiotkę o IQ nie przekraczającym rozmiaru jego buta.
W dodatku była zupełnie pozbawiona instynktu samozachowawczego.
Naprawdę oglądałem to i współczułem temu facetowi tej kretynki w głowie. Nie miałem dla niej za grosz współczucia.
"Jednak ja nie rozważam tego z pozycji moralnych, a realnych. Realizm sytuacji wyglądał tak, że była w 100% zależna od niego.
Inaczej mówiąc. Nie pyskujesz i nie stawiasz się do faceta który trzyma cię na muszce i ma pełne prawo cię zastrzelić.
A jeśli ma prawo i ochotę strzelić, to rozsądek nakazywałby się raczej podlizywać niż pyskować."
Nie ma czegoś takiego jak kategorie czysto realne, kiedy się mówi o relacjach ludzi. Jest owszem faktem, że babka była od faceta w 100% zależna. Ale dalej napisałeś "inaczej mówiąc"... podczas gdy to, co dalej napisałeś, nie jest tylko "innym sformułowaniem" tej realnej sytuacji, a już jej interpretacją. I to właśnie interpretacją moralną czy raczej quasimoralną. Według Ciebie, laska powinna trzymać gębę na kłódkę i ani nie pisnąć, co jej się nie podoba. Ergo, kierować ma nią strach oraz założenie, że skoro facet ma nad nią pełną kontrolę, to ma rzekomo automatycznie prawo do zrobienia z nią, co mu się żywnie podoba. Sam zresztą użyłeś słowa "prawo", z czym się nie zgadzam, bo nie jest to synonim "możliwości". On miał właśnie techniczną możliwość zrobienia z nią czegokolwiek. Nie prawo, bo to już właśnie ocena moralna. Dlatego takie postawienie sprawy, że ona powinna mieć na uwadze jego rzekome prawo wynikające bezpośrednio z technicznej możliwości, oraz w związku z tym kierować się lękiem, to założenie, że osoba zależna w pełni od drugiej osoby nie ma bądź nie musi mieć godności. Takie założenie jest dla mnie nie do przyjęcia.
A abstrahując trochę od tego wątku, to Twoja ocena sytuacji staje się bardziej zrozumiała, gdy weźmiemy pod uwagę, że omawiana scena jest bardzo abstrakcyjna. Być może ten czynnik miał na uwadze reżyser odcinka. Chodzi o to, że być może łatwiej byłoby nam odczłowieczyć człowieka, gdyby ograniczyć go do "głosu w głowie" czy innej formy świadomości pozbawionej ciała. W końcu taka hipotetyczna świadomość nadal miałaby swoje uczucia, potrzeby i tak dalej, ale wczucie się w nią jest trudniejsze, bo potrzebujemy do tego właśnie pewnych powierzchownych bodźców. Czyli widoku tej osoby, patrzenia jej w oczy itd. Trudniej o empatię wobec bytów efemerycznych, więc być może scenariusz przestrzega przed takim "postępem". Np. przed transferem świadomości.
Wiem że to film i to są teoretyczne rozważania, ale jeśli miałbym skorzystać z twojego porównania do skype'a i więzienia, to też bylo dobre.
Siedzisz w celi i masz laptopa. Możesz jedynie rozmawiać z jedną, jedyną osobą. Ona łączy się z tobą na stałe, żebyś mógł widzieć całe jej mieszkanie zamiast patrzeć na gołe ściany w celi. Może tez w każdej chwili zamknąc laptopa i tylko od niej zależy czy go włączy czy nie.
Jest dla ciebie miła i jesteś online bez przerwy.
Czy w tej sytuacji darłbyś na tę osobę pysk, że nie poodkurzała, że piwo pije przed TV i że ogląda filmy których ty nie lubisz?
Wkurzy sie i zamknie laptop. Wtedy zostaną ci do oglądania 4 ściany i zakratowane okienko. A może zaczniesz jej wypominać, że jesteś w gorszej sytuacji i dlatego jest zobowiązana cię słuchać?
No to jest właśnie brak realnej oceny własnej sytuacji.
No i ponawiam pytanie.
Pyskowałbyś do osoby która do ciebie mierzy z pistoletu? Nie pyskowałbyś nawet dzisiaj, kiedy ona za zabicie pójdzie do wiezienia, a co dopiero w sytuacji, gdyby za zastrzelenie nie poniosła żadnych konsekwencji.
Ja naprawdę nie chcę rozważać tego w kategoriach rozważań, co kto powinien i co komu wypada, czy co jest moralne.
Ja oceniam sytuację jaka zaistniała i fakty z jakimi się mierzymy. A fakt jest taki, że ona nie może zrobić nic, poza gadaniem. On może ją wyłączyć skasować, lub wsadzić w pluszowego misia. Ona to wie i nadal go prowokuje, co nie świadczy o niej najlepiej.
Powiem tak: truuudne spraawyyyy... :D
Ten opis sytuacji teraz przez Ciebie zaserwowany skojarzył mi się z relacją Bóg-człowiek. Może to kolejny zamysł reżysera, że nie powinniśmy zyskać takiej stuprocentowej władzy, bo taka władza, plus ogołocenie człowieka z części ludzkich przymiotów, kończy normalnie rozumianą miłość, relację opartą na miłości, jej możliwość.
To jest pytanie, czy Bóg ma prawo zafundować człowiekowi wieczne piekło tylko za to, że ten marudził, wykazał się jakąś niewdzięcznością. Przypomniało mi to scenę z ST, kiedy izraelici narzekali, że im zbrzydła manna podczas tułaczki, za co Jahwe spuścił na nich jadowite, kąsające ich węże. :D Taka koncepcja Boga mówi raczej dużo o twórcach tej koncepcji. Bohater odcinka zachował się jak Jahwe, a boga-Jahwe nie możemy nazwać miłością. ;)
W każdym razie, zarówno brak wdzięczności, jak i wypominanie tego braku, nie należą do zdrowej relacji. Bo wdzięczność, jakąkolwiek władzę ma nad nami darczyńca, nie jest tożsama z totalną uległością. Np. matka nie wyskrobuje swojego dziecka nie dlatego, że jest dla niego łaskawa, tylko dlatego, że je... kocha, no co tu dużo gadać.
Jeśli gość był jej mężem/partnerem, to być może takie właśnie przekształcenie stosunków między nim a kobietą, na głos w jego głowie, zmieniło siłą rzeczy ich stosunek do siebie. Gość powoli zapominał, że to osoba, którą kocha, a stawała się tylko upierdliwym piskiem. Ale czy zmiana technicznych warunków zmienia na pewno istotę rzeczy? On ją po prostu skazał na nieodwracalne piekło - dlatego biorę ją w obronę, nie skupiając się na jej "pyskowaniu", bo kara jest nieadekwatna do winy. On, otrzymując nad nią pełną władzę, stracił miłość i zwyczajnie usunął ją ze swojego życia, ale nie tylko - bo w normalnym życiu oznaczałoby to, po prostu, rozstanie. On jej zgotował piekło. Gdyby nie miał nad nią takiej władzy, a ona zrobiłaby mu z dwie afery o spojrzenia na baby lub nieposprzątany pokój, to raczej nie skończyłoby się to czymś choćby porównywalnym.
Dlatego jakkolwiek rozumiem jego zmianę perspektywy i stopniowe oziębienie, tak jednak nie rozumiem takiego radykalnego rozwiązania. Miał inne wyjścia. I miał świadomość, że to nadal jest OSOBA. A nie maskotka. Nie program komputerowy, który można usunąć, gdy np. zamula i niepotrzebnie zajmuje pamięć.
Może kobieta nie wczuła się w jego brak wczucia. Nie spodziewała się, że jego uczucie do niej może wygasnąć wskutek takiej relacji. Nie spodziewała się więc, że on może się posunąć do czegoś takiego. To nie jest kwestia tego, że ona nie zdawała sobie z tego sprawy. Tzn. pewnie nawet jej to przez myśl nie przeszło, ale to nie przez brak inteligencji. Ona po prostu, mimo stuprocentowej zależności, czuła do niego to samo, co wcześniej, i brała za pewnik, że on to odwzajemnia. Gdyby tak było, on nie mógłby skorzystać z MOŻLIWOŚCI, bo nie pozwalałoby mu sumienie.
No wyobraź sobie, jeśli nie wierzysz, że istnieje Bóg. Bóg wszechmocny, ale i - przyjmijmy intuicyjnie - kochający. On ma prawo zrobić z Tobą, co zechce. Przytrafia Ci się jakieś nieszczęście, i zaczynasz wygrażać: "Boże, za jakie grzechy? Dlaczego do tego dopuszczasz?", a w odpowiedzi dostajesz meteorytem w łeb. Czy Twój żal względem Boga i żalenie się były objawem głupoty i niezrozumienia realizmu sytuacji (wszechmoc), czy raczej były objawem założenia, że Bóg cię kocha, więc nie wykorzysta swojej wszechmocy do ZABICIA CIę, i to tylko dlatego, że narzekałeś.
Jeśli już przekładasz to na takie boskie relacje. To po twoim marudzeniu powinieneś nie oberwać meteorytem w łeb, tylko na tydzień stracić przytmność. Po rzebudzeniu znów zaczynasz przeklinać, więc powtórka. A jak po raz trzeci nie dotarło, to wtedy meteorytem w łeb i chyba słusznie.
Ona na to piekło zapracowała w pocie czoła. Nie było łątwo aż tak go wkurzyć, żeby go sprowokować do takich działań, a tej babie się udało.
I ciągle nie odpowiadasz na moje pytanie.
Czy pyskowałbyś osobie która mierzy do ciebie z broni palnej i ma prawo strzelić? Tak albo nie.
Ja ten odcinek odebrałem raczej jako pożegnanie z serialem. Stąd nawiązania do wcześniejszych historii i kilka opowieści z jedną klamrą. W sumie każda z nich mogła być osobnym odcinkiem ale skoro to koniec to dali je razem żeby wykorzystać pomysły. Oczywiście liczę na 5 sezon bo serial jest świetny jako całość, czy powstanie - zobaczymy.
awesta, wreszcie ktoś to zauważył! Jestem zdruzgotana tym odcinkiem! Klimat i poziom rodem z "Opowieści z Krypty" :(
Najlepszy odcinek sezonu. Emocjonalnie i intelektualnie w zupełności mnie zaspokoił. Chylę pokłony ludziom zaangażowanym w powstanie tego odcinka - jest genialny! Jeden z najlepszych w całej serii.
Netflix ponoć złożył zamówienie tylko na 12 odcinków, co by mogło znaczyć, że kontynuacji nie będzie, jednak biorąc pod uwagę to jakie ten serial zrobił wrażenie i to, że jest coraz bardziej popularny, częściej się o nim mówi, to można liczyć na więcej.
Myślę i mam wielką nadzieję że jednak dojdzie do 4 sezonu bądź co bądź jest to jeden z bardziej oryginalnych seriali i nie ma drugiego takiego, więc szkoda by było żeby z niego zrezygnowali, także ja z niecierpliwością czekam na jakąś informację o 4 sezonie :D
a no tak, przepraszam czasami coś piszę a w głowie mam jeszcze coś innego i się pomylę w cyferkach, oczywiście chodziło mi o sezon 5 :)
Najlepszy odcinek tego sezonu. Jedyny, który dorównuje poprzednim i porusza te same emocje co poprzednie.
Fenomenalny nie jest, nie zapadnie w pamięć. Wygrał natomiast na tle pozostałych z sezonu.