Serial wziął na warsztat oklepany po wielokroć motyw rodziny po traumie przeprowadzającej się do małego miasteczka skrywającego tajemnicę. Tutaj małym miasteczkiem jest Curon na pograniczu Włoch i Austrii. Znane głównie z tego, że starą część zalano by postawić zbiornik retencyjny, z którego złowieszczo wystaje wieża kościoła. Tajemnicą są sobowtóry-cienie wyłażące z jeziora. Nie wiadomo po co wyłażą, ale jak już wyjdą to zabijają co popadnie - nie wiadomo po co, a także potrafią zastąpić oryginał. Też nie wiem po co. W jednej scenie pokazują, że cienia nie da się zabić, potem że jednak tak. Klimat jest całkiem niezły, ale budowana przez kilka odcinków historia donikąd nie prowadzi. Może jak nakręcą drugi sezon to wrócę i się dowiem.
Sobowtóry są dosłowną personifikacją skrywanych/wypieranych aspektów osobowości postaci. Zauważ, że pojawiają się wtedy, kiedy u danego bohatera zostaje przekroczona pewna "granica", coś z czym nie potrafi się pogodzić, czego nie potrafi zaakceptować i "zepchnąć" w tył świadomości. Oswajanie wilka przez Thomasa symbolizuje oswajanie "ciemnej strony" swojej osobowości, dlatego np. Thomas nie ma sobowtóra, bo potrafi zaakceptować pewne rzeczy. Przełomowy moment był pokazany w przypadku kilku postaci (Lukas dowiaduje się, że nie ma szans u Miki, Alberto dostaje kosza od Anny, Miki nie może pogodzić się z tym, że jej ojciec był "potworem", Daria po stracie "drugiej" matki, itp.), aczkolwiek zwykle jest to wynik narastających frustracji. W "realu" takie osoby dostają np. załamania nerwowego.
Cienie zabijają/dręczą głównie osoby, przez które cierpiały w "pierwszym" życiu, a zabijają swój pierwowzór, aby móc żyć w taki sposób, przed jakim do tej pory się powstrzymywały z różnych powodów, żeby już nigdy nie cierpieć, żeby "odpłacić" innym za cierpienie pierwowzoru.
Bardzo to spłyciłaś... to nie "załamanie nerwowe" a poczucie winy. Dziadek nie ma sobowtóra, bo rozumie, ze nie ma jego winy w tym co się dzieje. Nie obwinia siebie za szaleństwo żony, albo tego że ją pokochał. Kochał ją taką jaką była i kropka.
Nie została zalana część miasteczka. Lucas przecież opowiada o tych zdarzeniach. Podczas drugiej wojny światowej Austria chce przejąć Curon jako że oficjalnie jest miastem Austriackim. Mieszkańcy, a właściwie rodzina Rainów, którzy są Włochami postanawia zalać miasto i odbudować je od nowa po stronie włoskiej, a woda oddzieliła Austrię od Włoch. Dualizm powstał, bo mieszkańcy odbudowali miasteczko ząb w ząb... nawet w nowym miasteczku stoi druga dzwonnica. A jedyną niewiadomą w całym serialu jest to, że skoro wojska Austriackie nie dotarły do Curon, to co ciała żołnierzy robią w bunkrze. Wychodzi na to, że klątwa postrzegana przez mieszkańców, która leży na zarządcach wioski nie jest tylko i wyłącznie klątwą na rodzinie Anny, ale wiara mieszkańców w to, że tak jest sprawia, że gdy wierzą że nie ma już w mieście źródła klątwy, to ich życia są spokojniejsze, a gdy Anna wraca znowu czują się podburzeni.
A to faktycznie mogłem przegapić motywację stojącą za zrobieniem jeziora, ale to by wiele rzeczy tłumaczyło. Fajnie, gdyby cienie mówiły po niemiecku z silnym austriackim akcentem. Wtedy byłoby jasne, że są z tej zalanej części i że cyrki z klonowaniem są spowodowane przez rozszczepienie miast.
Wtedy musieli by mówić po austriacku i nikt by ich nie rozumiał i nie byli by w tanie się ukryć. Nie chodzi o państwa, a o poczucie mieszkańców dualizmu. Żyją w cieniu dawnego Curon i ciągle roztrząsają historię, winę za zalanie, co by było gdyby? Kim by byli? nawet w szkole mówi o tym nauczycielka. To mogło wywołać klątwę. Sami mogą materializować swoje sobowtóry (choć wg mnie lepszą nazwą byłby "podmieniec") i robić to, za co sami czują się winni i bezradni. Choć wciąż nie wyjaśnia to ciał żołnierzy w bunkrze. Wyglądali tak jakby się w tej dziurze przed kimś schowali, lub jakby ktoś ich do niej wrzucił, ale zbyt mało danych żeby to analizować i gdybać...