W tym sezonie było sporo absurdów, ale wg mnie 3 z nich są najgorsze.
1. Tory. To, co się stało w trakcie walki z Sam, to jedno. Tu można się kłócić, kto miał rację. Ale jak to możliwe, że jak ona stamtąd wybiegła, to ani nikt za nią nie poszedł ani nie próbował pogadać z nią później. Ani Sam, z którą w końcu się pogodziła, ani Amanda, która już wcześniej próbowała jej pomóc, ani Robby, jej chłopak. Kompletny bezsens.
2. Kenny. Przegrał dlatego, że zdarzył mu się "wypadek", a nie dlatego, że był gorszy od Devon. Dlaczego nie powtórzono tego biegu? Dlaczego nikt nie próbował z nim potem pogadać? Kolejny absurd. W takiej sytuacji powinno się powtórzyć konkurencję i najlepszy wygrywa.
3. Turniej. Jak to jest, że całe dojo przygotowuje się do najbardziej prestiżowego turnieju karate i nic o nim nie wiedzą. Przecież oni brali udział tylko w lokalnych zawodach, a chcą startować w mistrzostwach świata. I nie ma ani jednej wzmianki, żeby przeczytali cokolwiek o tym turnieju albo obejrzeli najważniejsze walki. Nic. A przecież Barnes wspomniał, że tam czasem zawodnicy giną. Czy te dzieciaki naprawdę są gotowe na walkę na śmierć i życie i czy ich trenerzy są gotowi je poświęcić? Nie wydaje mi się. Więc dlaczego nie poszukają czegoś więcej o tym turnieju i wtedy zdecydują, czy chcą brać w tym udział?