Bardzo żałuję, że serial ten nie doczekał się kolejnych sezonów. Moim zdaniem w niczym nie
ustępował House of Cards (swoją drogą, również świetnie zrealizowany serial), a więcej nawet,
ten specyficzny, nietuzinkowy klimat sprawił, że oceniam go o gwiazdkę wyżej niż produkcję
Spacey'ego. Człowiek, który dotychczas mógł praktycznie wszystko - genialna kreacja Grammer'a
- staje się całkowicie bezradny w obliczu nieuleczalnej i coraz gwałtowniej postępującej choroby.
A pokazane jest to w serialu w sposób nie tyle ciekawy co tak realistyczny(!). Oczywiście
najjaśniejszym punktem produkcji jest tytułowy bohater, jednakże bohaterowie drugoplanowi są
równie fascynujący i wyraziści. W porównaniu do House of Cards Boss jest pozycją cięższą,
mroczniejszą, bardziej oddającą realizm życia politycznego oraz problemów zwykłych ludzi. W
House of Cards sytuacje są troszeczkę podkoloryzowane, niemniej jednak nie ujmuje to
serialowi w żaden sposób.
Szkoda, że tak fantastyczny materiał musiał zostać anulowany, bo Amerykanie woleli oglądać
mniej wymagające produkcje.