Załóżmy, dostępujesz życia wiecznego w niebie, ale niefortunnie twoi bliscy trafiają do piekła.
Czy możesz być szczęśliwy mając na uwadze, że kiedy ty doświadczasz orgazmo podobnych doznań to twoi bliscy dla kontrastu cierpią największe katusze jakie można sobie wyobrazić?
W ogóle można pogodzić wizję idealnego świata w którym jest obecność bólu i cierpienia?
Wiara w Boga nie oznacza automatycznie wiary w Piekło i Niebo. "Teista" to bardzo mądre słowo i na pewno mocno się dowartościowałeś używając go, ale naprawdę głupio to wygląda.
Teista to słowo jak każde inne, normalne, że jak piszę teista na forum filmu biblijnego to chyba wiadomo, że grupa docelowa to chrześcijanie? tak trudno powiązać fakty...? Nie rozumiem takiego czepialstwa
Moim skromnym subiektywnym zdaniem "chrześcijanin" to właśnie normalne słowo, a "teista" to super mądrze brzmiące słowo używane z reguły przez ludzi chcących sobie udowodnić jacy są niewyobrażalnie mądrzy. Podobnie jest zresztą z zakładaniem tematów takich jak ten na filmowym portalu, więc masz raczej spójną osobowość. Mamy, jak widać, bardzo różne spojrzenia na świat.
Śpieszę z wyprowadzeniem Cię z błędu.
Teista - to każda osoba wierząca w boga lub bogów (chrześcijanin, muzułmanin, hinduista, zaroastranista, mezoista, muminkowiec)
Chrześcijanin – teista wierzący w kananejsko-judeo-chrześcijańskiego boga Jahwe i Jezusa - jego syna/wcielenie
Przy okazji wyjaśnię Ci również kilka innych słów, które pewnie błędnie rozumiesz.
Ateista – osoba nieposiadająca żadnych wierzeń w bogów
Antyteista – osoba wierząca, że żadni bogowie nie istnieją
Agnostyk – ateista, który nie zna znaczenia słów „gnostycyzm” i „agnostycyzm” oraz „ateizm”
Więcej użytecznych informacji po kliknięciu na moim nicku.
Agnostykiem jest osoba która uznaje za niemożliwe pełne zrozumienie rzeczywistości, nie jest w stanie określić czy Bóg istnieje czy nie więc wycofuje się z debaty i nie zaprząta swoich myśli tym tematem. "Wiem, że nic nie wiem" - tym stwierdzeniem Sokratesa można określić agnostyka. Jest to taka ogólna koncepcja standardowego agnostyka, spotkać można oczywiście różne wariacje agnostycyzmu jak teizm czy ateizm agnostyczny lecz zawsze ogólna idea w każdym odłamie tego systemu sprowadza się do "Nie wiem czy Bóg/Bogowie istnieją". W żadnym razie nie powinno się pisać że agnostyk jest ateistą, nie jest nim.
Pragnę jeszcze odnieść się do ludzkiej skłonności do szufladkowania i zamykania siebie w więzieniu pojęć i znaczeń. Każdy człowiek klasyfikujący siebie jako teistę czy ateistę wierzy w coś czy wierzy w swoją niewiarę lecz jest to tylko refleksem jego pojmowania natury rzeczywistości. Bóg jest najczęściej w wierzeniach teistycznych istotą rozumną o pewnych cechach które są mu przynależne adekwatnie do kultury w której ów Bóg został wykreowany. Większość ruchów religijnych jest oparta na bardzo głębokim symbolizmie co sprawia że dla większości ludzi religia staje się tylko powierzchowną doktryną z jasno określonym bóstwem i zasadami. Chodzi mi o to że w znakomitej większości przypadków teista tylko i wyłącznie wierzy w swoją wizję Boga, sprowadza go do domeny swojego ułomnego umysłu, przypisuje mu cechy na własne podobieństwo i sam siebie zapewnia że jego boska kreacja istnieje, wyznaje ją i do niej się modli. Ateista jest osobą która dostrzega ów stan i podrażniony tym faktem odcina się od owej wiary bardzo często atakując teistów uważając ich za nierozumnych. Ateista jest także więźniem ludzkiego pojmowania boskiej natury, odrzuca on istnienie Boga/Bogów teistów oraz ich wierzenia gdyż uważa je za pozbawione sensu nieudowodnione mity. Taka osoba też dostrzega tylko powierzchowność systemu wierzenia i nie potrafi zauważyć że Bóg któremu zaprzecza jest tylko zaprzeczeniem Boga wykreowanego przez ludzki rozum. Boga uziemionego. Wielu ludzi dziś uważających się za ateistów są w rzeczywistości anty-teistami i zajmują się aktywnym zwalczaniem wszelkich form teizmu, istnienie Boga ma znaczenie drugorzędne, najważniejsze jest głoszenie racjonalizmu i empiryzmu poznawczego. Jest więźniem własnej zapalczywości oraz ignorancji gdyż nie dostrzega faktu że Bóg którego istnieniu zaprzecza jest tylko jego kreacją Boga nie istniejącego.
Moim zdaniem obydwie grupy są dalekie od prawdy. Energii absolutu nie można sprowadzać do poziomu ludzkiego umysłu i dopisywać mu pewnych cech by wydał się bliższy dla teistów, czy bardziej śmieszny dla ateistów. Takie pojmowanie tej energii i zamykanie jej w kokonie nazw, imion, dopisywania osobowości jest kreacją bożków. Tworzymy Bogów na własne podobieństwo i albo w nich wierzymy albo tworzymy nich by zaprzeczać że istnieją. Uważam że energia absolutu nie może być opisywana za pomocą systemu wierzeń czy racjonalnego podejścia, wszystkie te próby są zawsze ograniczane przez granice ludzkiego umysłu. Myślę że powinniśmy być na tyle aroganccy by nazwać siebie najinteligentniejszymi stworzeniami Wszechświata czy Wszechbytu, nie powinniśmy zatem także formułować wniosków że coś na pewno jest czy czegoś nie ma. Może po prostu przez nasze ograniczenia nie potrafimy dostrzec naturalnej konstrukcji świata. Inaczej świat postrzega wąż, inaczej owad, inaczej człowiek, dla każdego z tych stworzeń ich wizja świata jest tą prawdziwą.
Moim zdaniem ludźmi którzy znajdują się najbliżej prawdy są właśnie agnostycy - ludzie którzy "Wiedzą, że nic nie wiedzą"
Oczywiście chodziło że "NIE powinniśmy być na tyle aroganccy..."
Wracając do symbolizmu w religiach, symbolizmu który jest dziś odbierany dosłownie i błędnie. Systemy wierzeń zostały opisywane w praktycznie każdym z nich za pomocy symboli po to właśnie by dać wyraz temu że natury rzeczywistości nie da rady zamknąć w jasno określonych granicach, nie da się używając ludzkich słów i pojęć opisać czegoś co jest ponad nimi. Po to właśnie ten wszechobecny symbolizm w wierzeniach, by przybliżyć, pociągnąć za struny naszego umysłu w taki sposób by dać czemuś wyraz przy jednoczesnej akceptacji faktu że nie może być to zamknięte w hermetycznych ramach. Teiści ośmieszają siebie ów symbolizm przyjmując za rzeczywistość a ateiści wykazują się totalną ignorancją poprzez zaprzeczenie czemuś co błędnie pojmują. Jeśli coś błędnie pojmujesz i temu zaprzeczasz nie oznacza to że to "owo" rzeczywiście jest takie jak to pojmujesz a tym bardziej że nie istnieje.
Stwierdzenie
“Agnostyk – ateista, który nie zna znaczenia słów „gnostycyzm” i „agnostycyzm” oraz „ateizm””
było oczywiście poniekąd żartem, i definicją z przymrożeniem oka. Pomimo tego, że ma zastosowanie do absolutnie każdej osoby, która powiedziała mi, że jest agnostykiem (włącznie z Tobą).
Teraz podam właściwe wyjaśnienie tego terminu, oraz dlaczego uważam huxleyowskie rozumienie agnostycyzmu (na które się powołałeś) za w dużej mierze bezużyteczne i wprowadzające w błąd.
Terminy „teizm” i „ateizm” odnoszą się do wierzenia, i oba adresują tylko jedno pytanie: „czy uważam, że bóg istnieje” (a nie całkowicie odrębne pytanie „czy uważam, że bóg nie istnieje”). Widzę, że nie czytałeś "Ateizm dla opornych" z mojego spisu treści.
Gnostycyzm i agnostycyzm odnoszą się do wiedzy i adresują to, czy wiemy (a nie tylko wierzymy*) że nasze stanowisko jest prawdziwe. A więc o ile można być zarówno teistą gnostykiem (mniejszość), jak i teistą agnostykiem, to ateista zawsze będzie gnostykiem, ponieważ jego stanowisko to nie „bóg nie istnieje”, tylko „nie wierzę w boga”.
Jedyny przypadek kiedy można by nazwać ateistę agnostykiem w stosunku do swojej pozycji ma miejsce wtedy, kiedy ateista NIE WIE czy wierzy w boga. A niewiedza w co się wierzy jest niedorzecznością, bo my sami jesteśmy arbitralnymi wyroczniami absolutnej prawdy w wypadku tego pytania.
* - wyjaśnienie gradacji wierzeń w spisie treści pod moim nickiem
Największy problem z pokutującym rozumieniem agnostycyzmu leży w tym, że agnostycyzm NIE JEST stanowiskiem pośrednim pomiędzy teizmem i ateizmem!
Punkty dodatkowe:
1. Twoje uwagi na temat ateizmu uważam za nonsensowne, ale rozmawiamy o agnostycyzmie, więc to pomijam.
2. Antyteizm to wierzenie w nieistnienie boga, a nie zwalczanie teizmu.
3. Ani antyteizm, ani ateizm nie muszą mieć nic wspólnego z racjonalizmem i empiryzmem poznawczym. Np. Ty jeśli nie twierdzisz „Tak, bóg istnieje” to jesteś ateistą, mimo że docierasz do tej pozycji w sposób częściowo nieracjonalny.
Dodam też, że stwierdzenie, że niczego nie wiemy nie jest agnostycyzmem, tylko raczej solipsyzmem, a to już zupełnie inna para kaloszy, i to już całkowicie bezużytecznych.
Cała reszta Twojego postu jest usprawiedliwieniem pozycji ateizmu – częściowo rzeczowa (nie da się pojąć istnienia boga), częściowo nonsensowna („energia absolutu”, próba wypowiadania się o istnieniu czegokolwiek z pominięciem racjonalności).
Używasz pojęcia Gnostycyzmu w oderwaniu od powszechnie panującego pojęcia tego terminu. Gnostycyzm nie ma nic wspólnego a ateizmem.
Pozwolę sobie pozostać przy swojej huxleyowskiej koncepcji agnostycyzmu.
Nie jestem racjonalistą, tzn nie przyjmuję tylko tych elementów wiedzy i wierzeń które mogą być uzasadnione tylko na mocy logicznego rozumowania i empirycznego poznania. Z oczywistych przyczyn światopoglądowych to co dla Ciebie w mojej wypowiedzi było nonsensowne dla mnie ma zupełnie inny wymiar.
W powszechnie panującej definicji ateizmu oznacza on doktrynę głoszącą że Bogowie nie istnieją. Ateizm zatem odnosi się do pytania "Czy uważam że Bóg nie istnieje" i odpowiedź na to pytanie zawsze u ateisty klaruje się twierdząco. Ateistą nie jest tylko osoba która "nie wierzy" jest nią osoba która "uważa" że Bóg nie istnieje. Wdawanie się w filozoficzne rozpatrywanie znaczeń pojęciowych względem indywidualnych odniesień do danego terminu nie jest przedmiotem mojej dyskusji.
Nie nie czytałem Twojego wpisu na profilu. Być może kiedyś się zapoznam.
To nie jest jedynie indywidualne odniesienie się do pojęcia, tylko najpoprawniejsza praktycznie, pragmatycznie i znaczeniowo definicja. Już z samego greckiego a = bez, a nie przeciw. Tak jak "amoralny" nie jest przeciwienstwem "moralny", tak ateizm nie jest twierdzeniem o nieistnieniu bogow.
Mimo wszystko zachęcam do klikniecia na moj profil i dzięki za dyskusję.
Oczywiście ateista nie jest "przeciw" Bogu/Bogom ponieważ uważa że takowi nie istnieją, nie można być przeciwny czemuś co nie istnieje, dalej więc powołując się na Encyklopedię PWN:
"ateizm [gr. a- ‘nie’, theós ‘Bóg’], filoz. pogląd zaprzeczający istnieniu bogów, a zwłaszcza Boga religii monoteistycznych;
przeciwieństwo teizmu, deizmu; w refleksji filozoficznej wiąże się najczęściej ze stanowiskiem materialistycznym i prowadzi do krytyki religii; jako postawa życiowa wyraża się indyferentyzmem religijnym, a niekiedy przybiera postać antyteizmu."
Dziękuje również za rozmowę, odwiedzę Twój profil w wolnej chwili.
No i właśnie z tą definicją się nie zgadzam, uważam za mylącą, błędną i będącą rezultatem niezrozumienia odmiennych filozofii przez myśl teistyczną dominującą w kulturze przez setki lat.
Do bycia ateistą wystarczający jest brak wiary w boga. Wierzenie w jego nieistnienie nie jest wymagane. Stary podział określał to jako ateizm słaby i ateizm silny. Co prawda uważam tą definicję za lepszą, niż ta z PWN, ale też niedoskonałą i po części mylącą, dlatego w swojej książce promuję inną.
Daj znać jak już napiszesz książkę, jeśli będziesz chciał się oczywiście ze mną podzielić. Pzdr.
Nie ma nic takiego jak piekło czy niebo, Masz swoje "5 minut" i tylko od ciebie zalezy jak je wykorzystasz. Ludzie od zawsze probowali wytlumaczyc sobie skad się wzieli, jaki jest sens ich zycia czego przykladem jest tak wiele roznych religii... Wiele osob boi się powiedziec "nie" religii, bo dookoła widzą wierzących, od najmłodszych lat mowiono im jaka jest "prawda", a ci ktorzy wierzą w "prawdę" czerpali ją od swoich przodków i tu wracamy znowu do początku , ze ludzie od zawsze probowali sobie wytlumaczyc... Jestem ateistą, ale uwazam, ze wiekszosc dekalogu jest sluszna, ja niczego nie zwalczam, wręcz niektore rzeczy popieram gdyz uwazam je za sluszne. Jesli istnieje Bog to nie osądza nikogo ze względu na jego wiarę tylko czyny jakie w zyciu dokonal ateista czy agnostyk, jesli dobrze postępuje to powininen tam się znalezc ;)
Jeśli bliska ci osoba byłaby masowym mordercą bez sumienia, to czy dalej byłaby ci bliska?
>>>>> Jeśli bliska ci osoba byłaby masowym mordercą bez sumienia, to czy dalej byłaby ci bliska?
Masz na myśli boga Jahwe opisanego w Biblii? Bo ten opis pasuje do niego idealnie, a mimo to uważasz go za sobie bliskiego.
Ale domyślam się, że mówisz o grzechu jako uczynku zasługującym na potępienie.
Czym jest grzech? Grzech, to złamanie nakazu Jahwe. A czy popełnienie grzechu jest złem? Sprawdźmy:
Jahwe swojemu ludowi wybranemu 613 przykazań. Przykazania te można podzielić na pięć grup:
1. nakazy rzeczywiście dobre (mniejszość: np. nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu, nie kradnij)
2. nakazy na pierwszy rzut oka wyglądające na dobre, ale okazujące się nieprzemyślanymi, niejasnymi, lub niemożliwymi do przestrzegania w rzeczywistości, przez co są łamane nawet przez inne biblijne przykazania (np. nie zabijaj)
3. nakazy absurdalne, bezsensowne i głupie (zakaz noszenia ubrań uszytych z dwóch materiałów naraz, zakaz jedzenia krewetek, )
4. nakazy związane wyłącznie z megalomanią Jahwe i jego potrzebą bycia wielbionym (to są te najważniejsze przykazania)
5. nakazy złe, bestialskie i antyludzkie, jak np: nakaz zabijania nieposłusznych dzieci i homoseksualistów oraz czarownic (lol), nakazanie ofierze gwałtu poślubienie swojego gwałciciela bez możliwości rozwodu, propagacja i systematyzacja niewolnictwa, szczegółowe instrukcje znakowania niewolników, instrukcje jak bić niewolników na śmierć aby nie być pociągniętym do odpowiedzialności kiedy na skutek tego bicia umrą, szczegółowe instrukcje sprzedawania własnych córek do niewoli seksualnej, nakaz składania sobie ofiar z dzieci jego wyznawców, itp. itd.
Wszystkie one są wg Biblii równie moralne i powinny być przestrzegane dzisiaj, tak jak i słynne 10 przykazań, o czym wielokrotnie zaświadcza sam Jezus (chociażby w Ew. Mateusza 5:19).
Tak więc popełnienie grzechu jest często-gęsto dobrem, a przestrzeganie nakazów boskich - bestialstwem. Natomiast w mitologii chrześcijańskiej za owo dobro Jahwe karze wieczną torturą.
Ucieczką przed bestialstwem boga-potwora Starego Testamentu była śmierć, a tymczasem Jezus odebrał ludziom nawet to ukojenie.
Więcej:
http://www.filmweb.pl/user/impactor
Bzdury, bzdury, bzdury. To nie Bóg nakazał tylko żydowscy kapłani. Żydki wymyśliły sobie prawa i to Żydki mają je przestrzegać. Nie ja, jako chrześcijanin. My mamy przestrzegać 10 przykazań i to tego należy się trzymać.
10 przykazań - kodeks obowiązujący wszystkich wiernych, "stworzony przez Boga".
613 przykazań - wymysły Żydów obowiązujące ich samych.
Po prostu zła interpretacja tekstu, błąd w tłumaczeniu czy ingerencja zła. Może moje myślenie jest nielogiczne, no ale cóż, jestem przekonany że tak jest. W końcu mój zindoktrynowany umysł nie potrafi krytycznie oraz obiektywnie analizować przypadków, historii, wydarzeń.
Nie daję świadectwa, nie jestem fanatykiem. Oczywiście do kościoła chodzę (komunia itd.), jednak zawsze wolałem dobro w praktyce. Po prostu mam dość jak dzisiejsza społeczność pluje kościołowi w twarz.
➤➤➤ Może moje myślenie jest nielogiczne, no ale cóż, jestem przekonany że tak jest. W końcu mój zindoktrynowany umysł nie potrafi krytycznie oraz obiektywnie analizować przypadków, historii, wydarzeń.
Cieszę się, że wspólnymi siłami doprowadziliśmy Cię do poziomu, na którym samo identyfikujesz i diagnozujesz swój problem.
gdyby ludzie pochodzili od jednego czlowieka lub dwoch, uprawialiby w praktyce seks z wlasnym rodzenstwem i z tego co wyglada to nie byloby zdrowych ludzi na swiecie, a w wiekszej wiekszosci powinny byc same 21 chromosowce i inne mieszance xdd A na dodatek biblia chyba potępia kazirodztwo, wiec kolejna rzecz ktora sie sprzecza z wiarą. Bo gdyby wedlug bilbii (z 2 ludzi na ziemi powstal swiat xddd) nie bylo kazirodztwa to by ludzie wygineli XD Chyba ze syndrom downa powstaje w inny sposob, i ksiazki klamia, nauczyciele klamia, i wgl wszystko klamie, to wtedy moglbym uznac ze jest szansa by wierzyc w istnienie boga xD
Może nie wymysłem,ale relację pierdyliarda świadków, uczniów, "przechodniów" i ludzi, którzy mieli styczność z Bogiem. Wpływa to bardzo mocno na wizerunek Boga, bo każdy ma swoje oddzielne, subiektywne zdanie na ten temat. Bo niby jak wytłumaczyć fakt rozbieżności w wizerunku Boga ze ST i NT? Pomylili się i zrobili największą gafę w dziejach ludzkości? A może zrobili to celowo,aby ukazać przemianę światopoglądu po przyjściu Jezusa na świat? A co z apokryfami i innymi pismami,które nie są uznawane za kanon? Dlaczego nie odwołasz się do nich? Albo to Koranu, Tory, Sunny? Dlaczego widzę w twoich tematach jedynie cytaty z Biblii?