Niestety z odcinka na odcinek serial obniżał loty. Każdy odcinek na koniec wyjaśniał zawczasu zagadki z kolejnego - żeby przypadkiem nie trzeba było chwilę pomyśleć, a ostatnia scena w warszawskim mieszkaniu "Belfra" to już straszliwe nieporozumienie, zalatujące tandetą! Brakowało tylko mowy końcowej, że zapraszają na drugi sezon. Dlatego z bardzo dobrego zrobił się z tego przeciętny seriali obyczajowy.
Każdy może mieć inne zdanie, ale nie zarzucaj mi kłamstwa! To moja ocena, a ty podajesz swoją, co nie znaczy że mówię "nieprawdę". Uważam tak, ponieważ serial stawał się bardzo przewidywalny. Jedyne zaskoczenie to osoba młodej reporterki, bo sądziłem, że nie była prowodyrem tylko sama dokończyła dzieła w lesie - ja tak bym tą historię zakończył :). Jedyna ślepa uliczka to matka, kochanka Belfra, ona też przez moment była w gronie podejrzanych. Co do ostatniej sceny, szkoły we Wrocławiu, mizeria! Oglądałem takie zagrywki w słabych serialach i zawsze mnie to denerwowało. "W następnym odcinku...W następnym sezonie", no słabe. Dlatego wystawiłem na koniec 6, a nie wyżej, ty postaw 10 jeśli tak uważasz.
Mogli pójść w kierunku że po torturach dresów ktoś jeszcze był w lesie, dobił ją, spowodował śmierć a wina mogła spaść na Julkę i dresów. I dopiero w końcowym odcinku mogli znaleźć dowód że to jednak zabił ktoś inny. Mogli w to wmanewrować Ewelinę bezpośrednio a najlepsza opcja do była Katarzyna Molenda. No, ale reżyserio chyba lubi południowoamerykańskie klimaty.
Faktycznie mogli wiele rzeczy, ale to pewnie ekranizacja jakiegoś opowiadania, więc trzymali się pierwowzoru. Tak jak mówisz, ja po "zabawach" z Julką pozwoliłbym dziewczynie uciec, a Ewelina dokończyłaby dzieła. Wtedy zdanie "To tylko żarty" padłoby z jej ust, a ich waga byłaby zupełnie inna, psychopatka pełną gębą :).