Przyznam szczerze, że Amagami SS to jedno z moich ulubionych anime. Jego twórcy błysnęli geniuszem wymyślając system, w którym każda z sześciu kandydatek na dziewczynę głównego bohatera ma swoje cztery odcinki, by poprowadzić swój własny wątek od początku do końca (aż szkoda, że twórcy Clannadu na to nie wpadli :( ). Dzięki temu nawet gdy nasz bohater flirtował z dziewczyną, za którą nie przepadaliśmy, byliśmy spokojni wiedząc, że nasze ulubione bohaterki też będą mieć swoją historię.
Ale jak to zwykle bywa, twórcy nie wiedzą kiedy przestać. Mogli przecież wymyślić nowego bohatera, nowe sześć dziewczyn i nowe historie. Ale nie. Mamy te same postacie, które, jak wspomniałem wcześniej, doprowadziły już swój wątek do końca. O ile nawiązywanie znajomości i rozwijanie więzi miłosnej pomiędzy bohaterami jest ciekawe, o tyle dalsze przygody po tym, gdy wszystko jest już jasne i klarowne, jest po prostu nudne. To tak jakby nakręcić film o ratowaniu świata, a potem zrobić kontynuację o tym, jak bohaterowie "żyli długo i szczęśliwie". Kogo interesują szczegółowe losy bohaterów po wielkim finale? A tutaj mamy aż dwa dodatkowe odcinki do każdego z wątków, co niepotrzebnie przedłuża każdą historię o 50%. Tak naprawdę nie wnosi to nic nowego i w ogóle nie jest ciekawe. Widać, że wątki z pierwszej serii zostały przedłużone na siłę. W sumie po co było ciągnąć dalej wątek Morishimy, skoro skończył się w pierwszej serii, i to sceną "kilka lat później".
A ponieważ w całej serii nic ciekawego się nie dzieje, dużo bardziej uderza w nas frajerowatość głównego bohatera (jakoś nie kojarzę, by w pierwszej serii też był aż takim frajerem, ale może jakoś uszło to mojej uwadze).
Więc jeśli podobała ci się pierwsza seria i nie widziałeś jeszcze drugiej, radzę ci nawet jej nie zaczynać. Po co psuć dobre wrażenie.
Ja sam, choć jestem wielkim fanem Amagami SS (jest to jedno z moich ulubionych anime, znalazło się nawet na mojej liście 10 najlepszych anime 2010 roku), z trudem obejrzałem 11 odcinków tej kontynuacji i powoli zaczynam wątpić w to, czy kiedykolwiek zdołam się zmusić do obejrzenia pozostałych dwóch.
Z tym Clannad to chyba żartujesz, zniszczyło by to całe to anime, totalny bezsens by to był. Były speciale "another world" i to było ok,a tak by przeleciało beż żadnych emocji ( a to było kluczowe w Calnnad jako wprowadzeniu i After Story jako esencji tej serii - gra na emocjach, przywiązanie się do bohaterów). Tu nie ma o czym gadać, dla mnie Clannad z AS to fenomen i lepszego anime już chyba nie zobaczę w życiu.
Ale mam takie pytanie, właśnie skończyłem pierwszą serię, tak więc moje pytanie - czy to są odcinki - kontynuacja tego co było w pierwszym sezonie dla każdej z alternatyw (nie wiem czy dobrze zrozumiałem te wypowiedź, późno już jest :D) ? Bo szczerze to właśnie mnie wątek z Haruką ciekawi (co było dalej).
Tak, każdy z sześciu wątków z pierwszej serii dostaje swoje dodatkowe dwa odcinki kontynuujące wydarzenia z pierwszej serii.
A o Clannadzie wspomniałem, ponieważ moim zdaniem Nagisa była najmniej barwną, najbardziej denerwującą i ogólnie najgorszą postacią z tego anime (nawet ta dziewczynka z gwiazdkami była 100 razy fajniejsza), przez co zakończenie serii było dla mnie niczym nie uzasadnione i pozbawione logiki. Niestety żadne "another world" nie było w stanie mi tego wynagrodzić - zmieszczenie całego wątku w jednym odcinku to jednak za mało. W Amagami SS wszystkie dziewczyny zostały potraktowane równo - oczywiście nie ma wtedy takich emocji, nie ma walki dziewczyn o głównego bohatera, ale przyzwyczaiłem się już do tego, że Japończycy nie mają dobrego gustu i gdy już jakaś dziewczyna wygrać musi, to wygrywa jedna z tych niefajnych. Dlatego z dwojga złego lepiej już chyba obejrzeć pozbawione walki historie, w których każda bohaterka wygrywa, niż po raz kolejny ubolewać nad nędznym zakończeniem jednej całości, które zwykle polega na powrocie do punktu wyjścia, albo zwycięstwie jednej bohaterki, na ogół nie mojej faworytki :(