Serial ma świetny setting i zmarnowany potencjał, mnie wydał się naiwny i głupi. Niektóre dialogi czy nawet pomysły wręcz żenują (motywy w stylu "zabawna mamuśka", historyczna rebelia międzyplanetarna licząca 20 osób, cały motyw z wszechmogącym hotelem AI kretyński i pozbawiony wiarygodności nawet w tym uniwersum, na dodatek niby wszystko scyfryzowane, ale w supernowoczesnych miejscach, gdzie to nie pasowałoby do fabuły oczywiście nie ma żadnych kamer, które mogłyby być odpowiedzią na wszystkie zagadki, generalnie brak elementarnej logiki w wielu podobnych kwestiach). Poza tym nierówna dynamika, ckliwe momenty i rozmyślanie ze smutnym wzrokiem w deszczu zupełnie nie klei się w wykonaniu autorów z następującymi zaraz walkami rodem z Matrixa. A, zapomniałem, połowa scen zaczyna się od kogoś wchodzącego do pomieszczenia przez drzwi, taka cyberpunkowa telenowela. Sami bohaterowie nie wzbudzają żadnych emocji, aktorzy nie popisują się za bardzo, a na dodatek relacje między bohaterami też są sztuczne i trudno w nie jakkolwiek uwierzyć. Tak, wiem, że to bajka, ale bajki też można pisać tak, żeby widz przeżywał immersję. Tu niestety mamy rzemiosło składania fabuły z przypadkowych, oklepanych trope'ów i brak jakiegokolwiek poczucia się autorów do odpowiedzialności za elementarną spójność i wewnętrzną logikę wykreowanego świata (tak, to adaptacja, ale oceniam serial). Szkoda, bo setting fajny i był potencjał na coś kultowego. Nie bawiłem się źle, obejrzałem i zaraz zapomnę. Trochę takie Orphan Black, gdzie poważny temat klonowania ludzi i tajne wojskowe bazy przeplatają się z odcinkami w stylu "odcinek o garden party i niezdarnej rodzince, pośmiejmy się". Nie dla mnie.