Dość absurdalne, w jaki sposób te postacie komunikują się między sobą. Wygłaszają całe monologi w ojczystym języku do osób, które ich nie rozumieją. W jednej scenie widzimy, że ktoś mówi łamanym angielskim albo niemieckim, a w drugiej ta sama osoba wydając komuś polecenie uparcie robi to posługując się swoim językiem, zamiast próbować skorzystać ze swojej wiedzy i nawiązać jakąś sensowną komunikację. Ważniejsze jest chyba to, żeby każdy język dostał tyle samo czasu ekranowego, a nie żeby to wyglądało realistycznie.
No wyobraź sobie przełom XIX i XX wieku, migrantów na statku, który zmierzają do USA. Tak jak w serialu było pokazane - albo korzystanie z łamanego języka obcego, albo komunikacja migowa.
Najzabawniej jest postać Musiała wykreowana, gość jest jedynym polakiem w całej tej wyprawie, rozumie komendy po angielsku/niemiecku i również całkiem dobrze się porozumiewa w tych językach, ale nonstop napiernicza po polsku do każdego, gdzie nikt ani słowa nie rozumie
pojedź sobie na zarobek gdziekolwiek za granicę i to "napierniczanie" zrozumiesz.
No nie bardzo, nawiązujesz do ludzi, którzy wyjeżdżają "na zarobek" za granice, a nie potrafią skleić zdania w obcym języku. Jak to ma się do serialu, gdzie gość rozumie każdego niemca i angola, w dodatku świetnie sobie radzi rozmawiając w ich językach? To całe piłowanie na siłę po polsku brzmi karykaturalnie w takiej sytuacji. Dodatkowo w swoim bogatym doświadczeniu za granią nie zauważyłeś najwyraźniej, że ludzie bez znajomości języków obcych dość sporo gestykulują, czego tu brakuje. Nie umiesz powiedzieć, to chociaż pokażesz. Niektóre rozmowy zahaczają wręcz o granice absurdu w tym serialu, liczne przeskoki z języka obcego na natywny, które absolutnie nie mają sensu.
Chinka częściowo rozumie i reaguje na angielski, zna pojedyncze słowa i czasem je wypowiada. Polak zdecydowanie lepiej rozmawia, a mimo to pruje w swoim ojczystym języku non-stop. Jaki jest tego cel? Może ty pomyśl zanim pociągniesz temat.
Choinka nie zna nawet Japońskiego XD gdzie ty zauważyłeś żeby ona po angielsku mówiła? Jej matka tak, coś tam rozumie, ale ona nawet nie była szkolona do zostania gejszą, ona zabiła koleżankę, żeby zająć jej miejsce XD Serio? Każesz mi myśleć? Właśnie to robię, w przeciwieństwie do ciebie ...
Może chociażby fakt, że docierają do niej słowa, które mówi burdelmama w zielonej sukni po angielsku świadczy o tym, że jednak coś kuma. Kolejna rzecz gdy chinka gada z polakiem o fotce statuy wolności, nagle potrafi wydobyć z siebie słowo "Girl?", pytając czy jedzie do USA do dziewczyny, na co on jej odpowiada "No. Brother". Także widać jest możliwość nawiązania jakiegoś prostego porozumienia po angielsku. Co ma do tego wszystkiego brak znajomości japońskiego, to że nie jest gejszą i to, że zabiła koleżankę? Twoja argumentacja aż poraża, ot myślicielka. Szkoda mi klawiatury na dalszy dialog.
Co ma wspólnego to, że nie zna japońskiego? To, że nie znasz historii kultur azjatyckich. Poczytaj o dominacji japońskiej, to zrozumiesz. To, że nie zna japońskiego świadczy o jej wykształceniu, a właściwie jego braku. To, że stoi i patrzy jak ktoś do niej mówi, nie znaczy, że ją rozumie. Wiele rzeczy odbywa się tam instynktownie. To, że ktoś jej każe się rozebrać i położyć może wywnioskować z gestów, a to, że tajemnica, że jest oszustką wyjdzie na jaw nie wnioskuje ze słów właścicielki burdelu, a z tego, co ma między nogami. Jaka jest ceremonia pozostania gejszą? Wiesz? Nie wiesz... To "sprzedaż kwiatu" czyli jej dziewictwa. Idąc na gejszę musisz być dziewicą, przechodzisz szkolenie i ostatecznie sprzedają dziewictwo. Nie ma gejsz dziewic. Brak podstawowej wiedzy skutkuje u ciebie myśleniem typowo europejskim, które narzuca ci własne standardy postępowania. Myślisz, że dlaczego Francuzka musi Szwedce o swoich kompleksach? Bo jej dziewczyna nie rozumie, więc może jej o tym powiedzieć.
Nie jest to absurdalne, to zwykła ludzka potrzeba komunikacji, ludzie wyrażają myśli, mimo że nie są rozumiani. Popatrz jak Szwedka rozmawiała z Francuzką. Francuzką kilkukrotnie zadałam jej pytanie w którym miesiącu ciąży jest, i dopiero wtedy Szwedka wyciągnęła dwa palce. Wcześniej Francuzka wygłosiła monolog o tym, jaką jest żałosna. Mówiła, bo chciała to powiedzieć, a nie dlatego by ktokolwiek ją zrozumiał.
Gdyby to się zdarzyło raz albo dwa w całym serialu, może bym to kupiła, ale tak wyszło mega sztucznie i ciągle miałam wrażenie, że te monologi są na potrzeby widza, a nie że widzę naturalną komunikację grupy osób.
Takie założenie filmu było, że każdy miał posługiwać się innym językiem, bo byli to imigranci z różnych zakątków świata. Tobie się to nie spodobało, innym wręcz przeciwnie. Za bardzo analizujesz ten motyw współczesnymi kategoriami, gdzie wiedzą o świecie jest większa, gdzie wiesz że coś takiego jak odległe kraje istnieją. Dla większości ludzi z 1899 roku gdy im byś powiedziała o Chinach, to by zapytali "co to są te Chiny?", a wymagania co do serialu są, że oni wszyscy tacy multikulturowi muszą być, bo przecież w dzisiejszych czasach jazdy coś tam liznął z angielskiego.
Moim zdaniem właśnie wyszło mega naturalnie. To że Polak rozumiał jakieś podstawowe słowa w pracy nie jest dziwne. Dziwne byłoby, gdyby od razu umiał mówić po angielsku, jak czasem jest to rozwiązywane w innych filmach. Ale nie umie i jak chce coś powiedzieć, to mówi po polsku. Nikt go nie rozumie, ale nikt się tez tym nie przejmuje.
Nie wiem, czy zauważyłaś, ale nawet dzisiaj, jak ktoś próbuje coś wytłumaczyć komuś nierozumiejącemu języka, to zaczyna mówić głośniej, wolniej i wyraźniej, jakby to miało w czymś pomóc.
Przy większości dialogów różnojęzycznych widać, że każdy gada, bo gada, a druga osoba nie wie o co chodzi, rozumie tylko cokolwiek przez gesty. Przeczytałam ten temat przed obejrzeniem i specjalnie zwróciłam na to uwagę.