Ten serial wydaje się nieco spóźniony — i forma, i treść nie dowożą. Są jedynie pretensjonalną rozkminą zblazowanego faceta w średnim wieku, który nie wie, co ma ze sobą zrobić. Fabuła brzmi
Ten serial wydaje się nieco spóźniony – i forma, i treść nie dowożą. Są jedynie pretensjonalną rozkminą zblazowanego faceta w średnim wieku, który nie wie, co ma ze sobą zrobić. Fabuła brzmi znajomo, ale do fenomenu serialu, który przypomina, jest mu daleko jak z Warszawy do Los Angeles.
"Warszawianka" powstała na podstawie scenariusza Jakuba Żulczyka. Głównym bohaterem jest "Czuły" – Franek Czułkowski (Borys Szyc). Jest on pisarzem, który stał się ulubieńcem odbiorców, jednak nie może znaleźć wspólnego języka z otaczającą go rzeczywistością. Snuje się po Warszawie i walczy – przede wszystkim ze sobą, ze swoją rodziną, przyjaciółmi, przypadkowymi osobami. Jest uwikłany w szereg zdarzeń, które sprawiają, że jego życie to ciągły rollercoaster.
Ilość nieszczęśliwych przypadków w życiu "Czułego" zaskakuje i zawiesza całkowicie wiarę w jakąkolwiek rzeczywistość świata przedstawionego. Jest to przytłaczające i kompletnie nieangażujące. Coraz to kolejne zdarzenia wydają się już normalnością i przez to tragizm tej postaci nie istnieje. A pod płaszczykiem sztucznie nadmuchiwanej bańki efekciarstwa i bycia kontrowersyjnym, Czułkowski to smutna i na pewno wielu znana z autopsji postać.
Filozofowanie i narracja z offu są tu zupełnie niepotrzebne. Efektowne dialogi są tylko sztuką dla sztuki. Nic nie wnoszą. Istnieją jako ozdobniki, które w książce byłby znacznie lepsze, a w serialu tracą moc. Żulczyk napisał to w sposób sobie doskonale znany, lecz gdzie np. w "Ślepnąc od świateł" było to ciekawym elementem świata, tak tu trąci to pójściem na łatwiznę.
Wielu porównuje "Warszawiankę" do "Californication", a "Czułego" do Hanka Moody'ego. Obie produkcje mają cechy wspólne, a pierwszą i najważniejszą z nich jest oczywiście główny bohater. Gdzie w "Californication" Moody wydawał się być postacią z krwi i kości, a grający go David Duchovny stał się niemal synonimem Hanka (ze względu na życie osobiste Duchovnego), tak w "Warszawiance" Szyc ma do odegrania rolę podobną swojej przeszłości. Kojarzony z hulaszczym życiem ma tu szerokie pole do popisu. Wychodzi średnio. Sam Borys Szyc daje z siebie maxa, ale jego bohater wzbudza ambiwalentne odczucia. Żenada, smutek, obojętność — to pojawiało się najczęściej podczas sensu jedenastoodcinkowej serii.
Treść pod tymi wieloma warstwami jest ważna – problemy z alkoholem, życie rodzinne i wzorce, nieprzepracowane traumy, samotność. Szkoda, że to zostało tak spłycone i zepchnięte na dalszy plan, na rzecz taniej sensacji. Relacja z matką i ojcem oraz idący za tym świetny pojedynek aktorski Janda – Szyc – Skolimowskito jeden z najlepszych momentów serialu.
Reszta bohaterów to postacie towarzyszące "Czułemu" - przyjaciółki, koleżanki, koledzy, znajomi, byłe kochanki, była żona i córka... Każdy z nich niańczy Czułkowskiego, który i tak nic sobie z tego nie robi. Oglądanie masy dorosłych ludzi, a przede wszystkim jego dorastającej córki, jak puszczają płazem raz za razem jego wybryki, frustruje.
Serial realizacyjnie wygląda poprawnie. Reżyser, Jacek Borcuch zrobił z Warszawy centrum świata Czułkowskiego. Stolica w obrazie Borcucha wydaje się miastem skoncentrowanym, kręcąca się wokół miejsc znanych wszystkim — od postaci z serialu po widzów. Zdjęcia Piotra Uznańskiego są w większości surowe i przesiąknięte chłodem, ciemnością – korespondują z głównym bohaterem i jego duszą.
Produkcja SkyShowtime chce być nowoczesna, ale wychodzi to słabo. Ścieżka dźwiękowa jest przesycona znanymi kawałkami, ale nie zawsze dobrze "wchodzą" one w sceny, w których są używane. Szczególny zgrzyt odczuwałam z "The Grand Duel" Luisa Bacalova. Nie był to ani trafny "smaczek", ani ilustracja muzyczna.
"Warszawianka" miała potencjał na dużo lepszy serial. Tych twórców na to stać, ale wyszło coś, co ani nie jest na tyle dobre, by chcieć to kontynuować, ani na tyle złe, by kompletnie krytykować. To jest najgorsze – przeciętność, której klimat i pomysł historii chciał uniknąć, a jednak osiągnął.