"Umbrella Academy" ogłasza kolejny nabór, a scenarzyści cyklu zaczynają się bawić coraz lepiej. Szpiedzy, lądowanie kosmitów, teorie spiskowe, kręgi na polach kukurydzy, JFK... Mam nadzieję, że
"Umbrella Academy" ogłasza kolejny nabór, a scenarzyści cyklu zaczynają się bawić coraz lepiej. Szpiedzy, lądowanie kosmitów, teorie spiskowe, kręgi na polach kukurydzy, JFK... Mam nadzieję, że ostatnim razem narzekaliście na nudę.
Miejmy z głowy formalności dla powracających widzów: choć zaplanowanego przez złośliwych scenarzystów armagedonu nie udało się powstrzymać, to najmłodszy/najstarszy Pięć ostatkiem sił przeniósł całe rodzeństwo w czasie, aby uchronić ich przed nieuniknioną zagładą. Tym sposobem wylądowali w latach 60. w Dallas – tyle że po drodze coś poszło nie tak i każde z nich odwiedziło Teksas w innym roku. Na domiar złego widmo armagedonu wciąż pozostaje żywe – świat ponownie ma się skończyć za parę dni i nikt nie ma pojęcia, co wywoła kataklizm. Trzeba więc zakasać rękawy, zebrać wszystkich członków Umbrella Academy i pobawić się w przepisywanie historii. W tle zaś dzieje największe z wielkich – morderstwo prezydenta USA, Johna F. Kennedy'ego.
Rozrzuceni po czasoprzestrzeni członkowie Umbrella Academy muszą odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Pojedynki w ringu, walka o prawa czarnoskórej społeczności, szpital psychiatryczny czy new age'owa sekta – jeśli pamiętacie pierwszy sezon, to bez problemu dopasujecie do tych zajęć odpowiednie osoby. Wszyscy jednak, choć nie bez oporów i histerii, stają ramię w ramię przeciw nadciągającemu końcowi świata oraz polującej na nich Komisji. Hazel i Cha-Cha musieli w tym sezonie ustąpić miejsca trzem braciom ze Szwecji (pseudonim: Szwedzi), a i sama Kierowniczka, która równie mocno chce zabić Pięć, co go potrzebuje, ma kilka solidnych asów w rękawie. Gdzieś w tle tego wszystkiego "The Umbrella Academy" próbuje powiedzieć coś na temat rasizmu, homoseksualizmu i religii. W ferworze akcji i zadymy, jaką sieje nasza siedmioosobowa szóstka, możecie te refleksje przegapić.
Twórcy sprawnie bawią się ikonografią epoki – czerpią w inteligentny sposób zarówno z komiksowego oryginału, jak i z "sensacji XX wieku". Mocno wyeksponowany w tym sezonie wątek podróży w czasie prowadzi do kilku ciekawych zabiegów narracyjnych – i oczywiście do powstania wielu dziur logicznych. Skoro Pięć może skakać w czasie, to czemu nie skoczy sprawdzić, co spowodowało kolejny armagedon? Albo nie cofnie się, aby zebrać rozrzucone po linii czasu rodzeństwo? Czemu, w obliczu zagrożenia ze strony ogromnej armii Komisji nie ostrzeże braci i sióstr? Podobne pytania idą w dziesiątki. Nie szkodzi – to nie wykład akademicki, ale serial o skrzywionych przez surowego ojca-miliardera superdzieciakach. A skoro jesteśmy przy podróżach w czasie, serial cieszy oko świetną scenografią oraz fantastycznymi utworami z epoki. Dlaczego w 1963 roku słyszymy "Renegade" Styksu, który nagrano dopiero w 1979? Jak mówiłem: mniej myślenia, więcej shazzamowania dobrej muzyki.
Do pierwszego sezonu podchodziłem nieufnie, oglądałem go na raty. Potrzebował kilku odcinków na ekspozycję, ale kiedy już wskoczył na właściwe tory, trzymał w napięciu do samego końca. Na drugi potrzebowałem jedynie dnia pracy zdalnej i kanapy – z każdą minutą nabierał prędkości. I choć pomysł na fabułę znów ogranicza się do "przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę", każdy element poprzedniej serii został uszlachetniony. Świetny pomysł z przeniesieniem akcji do lat 60., sporo czasu antenowego dla fenomenalnego Klausa, jeszcze więcej akcji i humoru, w dodatku Ellen Page kilka razy się uśmiecha. Wystarczy tych atrakcji, by serial uplasował się w czołówce netfliksowych produkcji.