"Sexify" okazuje się opowieścią o dziewczęcej przyjaźni, burzliwym wkraczaniu w dorosłość i walce o prawo do samostanowienia. To także dowcipny portret wielkomiejskich millenialsów - pokolenia,
80% całkowitej zawartości Internetu to porno. Największe gwiazdy Instagrama to te, które pokazują swoje nagie ciało. A żeby odnieść sukces w tym świecie będąc kobietą, trzeba być atrakcyjną - diagnozuje z goryczą główna bohaterka "Sexify", Natalia (Aleksandra Skraba). Po chwili dodaje jednak: Ja mam tylko mój mózg i to nim ogram ich wszystkich. Ambitna studentka informatyki jawi się jako duchowa kuzynka programistów z "Social Network" i "Doliny krzemowej". Jej głód sukcesu jest nieposkromiony, a zdolności w dziedzinie nowych technologii - odwrotnie proporcjonalne do kompetencji społecznych. Kiedy więc Natalia wpada na pomysł stworzenia przełomowej aplikacji pozwalającej optymalizować kobiecy orgazm, z pomocą przychodzą bardziej doświadczone na polu relacji damsko-męskich koleżanki z akademika: przywiązana do tradycyjnych wartości Paulina (Maria Sobocińska) oraz zmieniająca facetów jak rękawiczki Monika (Sandra Drzymalska). Każdej z nich praca nad projektem daje szansę, by zrewidować życiowe priorytety i odpowiedzieć sobie na pytanie: kim naprawdę jestem?
"Sexify" okazuje się więc opowieścią o dziewczęcej przyjaźni, burzliwym wkraczaniu w dorosłość i walce o prawo do samostanowienia. To także dowcipny portret wielkomiejskich millenialsów - pokolenia, które w przeciwieństwie do wychowanych w PRL-u rodziców ma nieograniczone możliwości rozwoju, a mimo to wciąż tkwi jedną nogą w polskim piekiełku. Matka Natalii nie przyjmuje do wiadomości, że córka nie chce wrócić po studiach do rodzinnego miasteczka. Paulina boi się powiedzieć konserwatywnym krewnym, że mieszka bez ślubu z ukochanym. Z kolei Monika próbuje uniezależnić się od władczego tatusia-milionera (Cezary Pazura), który szczegółowo zaplanował pociesze przyszłość. To mentalne zawieszenie między swobodą a zniewoleniem daje o sobie również znać w podejściu młodych do seksu. Choć akademik, w którym mieszkają bohaterki, zdaje się być jednym wielkim "kopulatorium", mało kto potrafi mówić o "tych" sprawach otwarcie, bez wstydliwego rumieńca albo nerwowego chichotu. W "Sexify" odkrywanie własnej cielesności oraz nauka szczerej rozmowy o tym, co kręci i podnieca, staje się istotnym etapem dojrzewania bohaterek.
Reżysersko-scenariuszowy duet Kalina Alabrudzińska/Piotr Domalewski wie, jak zgrabnie poprowadzić wielowątkową historię, zdynamizować akcję przy pomocy wizualno-montażowych sztuczek, wreszcie rozśmieszyć widza wymianą zdań albo satyryczną obserwacją. Komediowe przerysowanie idzie w "Sexify" w parze z celnym okiem do detali. Dzięki temu ekranowy świat, choć podkolorowany i wygładzony, nie wygląda jak instagramowa fantazja o życiu w stolicy. Częściej niż wille i apartamenty kamera odwiedza pamiętającą czasy Gierka bursę albo M-2 ze zgrzebną meblościanką. Kiedy bohaterki muszą skorzystać ze środka transportu, wybierają raczej komunikację miejską i PKS, a nie limuzyny wprost z salonu. A gdy spędzają z rodzicami Wielkanoc, na stół wjeżdża serniczek, zaś ekran telewizora zalewa "Potop". Kto nigdy nie dogorywał na kanapie w asyście Wołodyjowskiego i Kmicica po nierównej walce ze świątecznymi kaloriami, niech… skończy oszukiwać i oszczędzi sobie wstydu.
Choć twórcom zdarza się nie raz przefajnić (patrz: scena klubowej imprezy) albo rzucić żartem suchym jak Beskidzka, "Sexify" nie zalicza crashu systemu. To zasługa odtwórczyń głównych ról. Skraba, Sobocińska i Drzymalska mają komediowy talent, naturalność i nie zdążyły jeszcze opatrzyć się widzom. Każda z nich bierze na warsztat stereotypową na pierwszy rzut oka postać (nerdka/świętoszka/rozpuszczona playgirl), po czym dodaje jej półcieni i emocjonalnego ciężaru. Na drugim planie błyszczy Ewa Szykulska jako portierka - uzbrojona w kamery przemysłowe caryca akademika, której nic nie umknie. Nie wiem, czy to przypadek, czy zamierzona artystyczna strategia, ale za sprawą Szykulskiej pomyślałem w trakcie seansu "Sexify" o kultowych "Dziewczynach do wzięcia". Tytułowe bohaterki filmu Janusza Kondratiuka (w tym grana przez aktorkę pracownica poczty) wybrały się w podróż do Warszawy z nadzieją na znalezienie fajnych facetów. Blisko pół wieku później dziewczyny z serialu Netfliksa nie potrzebują już samców, aby poczuć się spełnione. Podbijają stolicę na własnych warunkach. Nic nie muszą, mogą wszystko.
Redaktor naczelny Filmwebu. Członek Międzynarodowej Federacji Krytyków Filmowych FIPRESCI oraz Koła Piśmiennictwa w Stowarzyszeniu Filmowców Polskich. O kinie opowiada regularnie na antenach... przejdź do profilu