Recenzja gry

Soldiers: Ludzie honoru (2004)
Agnieszka Zwolińska
Dominika Kotarba

Realizm nierealistyczny

To nie jest tak, że "Soldiers: Ludzie honoru" to słaba gra. Przypomina mi trochę biedarpga "Mass Effecta", który jest kiepskim rpgiem, ale doskonałą grą. Z "Soldiers" jest dokładnie to samo.
Pierwsze wrażenie w "Soldiers" jest fenomenalne, zakładając oczywiście, że zaczniemy tam, gdzie powinniśmy, czyli od samouczka. Kiedy nasz ręcznie sterowany żołnierzyk wyposażony zostaje w Thompsona czy Springfielda, a drewniane tarcze zapadają się pod gradem kul, banan na twarzy pojawia się sam. Ale to tylko wstęp. Następne są pięknie wymodelowane pojazdy. Od ociężałych czołgów, mimo mozolnie pokonującego terenu, czuć prawdziwą siłę. Potężne działo z możliwością załadowania go dwoma typami pocisków: przeciwpancernymi lub przeciwpiechotnymi oraz karabin siejący prawdziwe spustoszenie, już na treningu pokazują jak ekscytujące będzie stracie z tymi piekielnymi machinami, kiedy tylko staną po stronie wroga. Całości dopełnia fantastyczny mikrorealizm: możliwość transportu piechoty na czołgu, kończące się paliwo czy amunicja. To wszystko wraz z fenomenalnymi systemami destrukcji i uszkodzeń pojazdów powoduje, że musimy się zatrzymać. Trzeba ochłonąć.

Niestety, rzeczywistość skonstruowana jest tak, że im większa ekscytacja, tym większe ewentualne rozczarowanie. I właśnie tak się po ukończeniu "Soldiers" poczułem. Tytuł ostatecznie okazał się tylko pięknym opakowaniem, treściowo zawodzi na całego. W rzeczywistości stoi daleko od - wydawałoby się - tożsamemu mu "Close Combat", a na wielu płaszczyznach bliżej mu do szeregowej zręcznościówki. A to zakrawa na żart.

Realizm nierealistyczny. Ten oksymoron najlepiej oddaje istotę gry. Twórcy realistyczną materię zalali bowiem nierealistycznym sosem. Każde zadanie polega tutaj na tym, by garstką żołnierzyków, w przyziemnej scenerii, wytłuc abstrakcyjne ilości wroga. Na gracza co chwila rzucane są przeważające siły, które niwelujemy dzięki wyższej inteligencji (AI komputera jest tu jednak całkiem niezłe) oraz częstemu ładowaniu gry. Prawdziwą przewagę nad nieprzyjacielem zapewniamy sobie jednak decydując się na osobiste kierowanie pojedynczym żołnierzem. Wystarczy załadować na niego tony odpowiedniego sprzętu i ten zamienia się wtedy w podrasowanego Rambo. W gruncie rzeczy do masowo likwidowania Niemca nic nam więcej nie potrzeba, a takie sterowanie w zupełności wystarczy, byśmy w pojedynkę zrealizowali większość celów misji. Reszta oddziału śmiało może jarać fajki w krzakach. Taka to gra taktyczna.

Najpoważniejszym problemem "Soldiers" jest to, że nie wymusza na nas taktycznego podejścia, ba, nawet się z tym nie kryje. Interfejs nie do końca sprzyja strategicznym rozwiązaniom, nawet nie został pod tym kątem zaplanowany. Istnieje oczywiście aktywna pauza, podczas której możemy wydać rozkazy wszystkim podkomendnym, ale; raz, że jej klawisz został umieszczony gdzieś na peryferiach klawiatury i nie jest redefiniowany, a dwa, że nie zaimplementowano kolejkowania poleceń. Stąd, by grać w pełni taktycznie, jesteśmy zmuszeni co każdy pojedynczy rozkaz pauzować grę. Gorsze jest jednak okrojenie poleceń do możliwości oferowanych przy osobistej kontroli nad żołnierzem. Brak tu na przykład takich opcji jak: rzut granatem z opóźnieniem czasowym, otworzenia ognia tylko w konkretnym zasięgu, o czymś takim jak synchronizacja działań nawet nie wspominam.

Drugą kwestią jest liniowość lokacji. Oczywiście, w wielu misjach swoboda działania jest spora, jednakże, zbyt często zdarzają się etapy, w których nasze działania są z góry narzucone. Nie czepiałbym się nawet samego narzucania, choć "taktyczność" tytułu przecież zobowiązuje, tyle tylko, że czasem jest dość perfidnie. Za idealny przykład może posłużyć tu pierwsza misja kampanii radzieckiej, gdzie nasza "ścieżka" działań sztywno wyznaczana jest: przez blokujące nas silne stanowiska artyleryjskie z jednej strony, jezioro z drugiej, a pole minowe z trzeciej. Oczywiście, nic nie stoi na przeszkodzie zadziałać pod prąd i wyrżnąć Rambem całą potężną osłonę dział, to tylko kwestia pomęczenia się. Ale jeśli chcemy pograć bardziej w myśl idei tytułu, droga do sukcesu jest "jedynie słuszna": przekroczyć jezioro piechotą, zlikwidować przeważające siły wroga, ukraść wykrywacz min (o którym istnieniu nie mamy pojęcia, a który prawdopodobnie pójdzie z dymem w ferworze walki, bo znajduje się w wozie stanowiącym zagrożenie), rozbroić miny, przejechać czołgami… i tak po sznureczku do samego końca.

Jeszcze inną sprawą jest sztuczne przedłużanie rozgrywki poprzez umieszczanie w nim elementów niezbędnych do sukcesu, ale nie informowanie o nich gracza, jak choćby właśnie wykrywacz min z poprzedniego akapitu. Kiedy wszystko wydaje się już zakończone, nagle zza mapy przybywają kolejne przeważające siły wroga, których zjawienia się gra w żaden sposób fabularnie nie zasugerowała. Z reguły w takich sytuacjach gracz nie ma nawet czasu, by odpowiednio się przygotować, więc najczęściej kończy się na wczytaniu zapisu i przygotowaniu obrony z góry tak, jakby nasze oddziały wywróżyły atak z fusów. Nie daj losie jednak, gdy w trakcie misji przez przypadek zniszczymy jakieś konieczne do przejścia etapu stanowisko, np. działo przeciwlotnicze. Jeśli nie zachowamy odpowiednich sejwów, cała mordęga może zacząć się od samego początku, bo gra oczywiście nie podpowiada nam o konieczności zachowania danego posterunku ogniowego, przedmiotu czy pojazdu.

Naturalnie, to nie jest tak, że "Soldiers: Ludzie honoru" to słaba gra. Przypomina mi trochę biedarpga "Mass Effecta", który jest kiepskim rpgiem, ale doskonałą grą. Z "Soldiers" jest dokładnie to samo. Sterowanie pojazdami, grafika, model zniszczeń to autentyczne dzieło sztuki. Ale jeśli ocenić grę przez pryzmat gatunku, którego przecież jest przedstawicielem -  no cóż, jest po prostu fatalnie. Być może moje rozczarowanie wzmocniła cała piękna otoczka i kły, które pokazała na wstępie. Tak czy siak, najważniejszy pozostaje smutny fakt: gdybym chciał na palcach wymienić gry prawdziwe taktycznie i lepsze od "Soldiers" brakło by mi tych u rąk i nóg. A mam wszystkie.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones