"Kunitsu-Gami: Path of the Goddess" jest intrygującym eksperymentem kompletnie omijającym segment AAA, a jednak w niczym nie ustępuje wysokobudżetowym tytułom. Szkoda, że duzi wydawcy niechętnie
Syte statystyki sprzedaży gier Capcomu już od dawna potwierdzają, że firma ta, podobnie jak Nintendo, już nie musi niczego udowadniać na rynku i mogłaby swobodnie pozwolić sobie na lekkie spuszczenie z tonu i wypuszczenie czegoś ot tak, dla zabawy. Dla wielu fanów scenariuszem idealnym byłoby zagranie w kolejną odsłonę "Okami" lub "Onimushy". Niestety, Capcom pozostaje głuchy na zawodzenia rozżalonych graczy i rzuca im do piaskownicy zabawkę, której ci nie do końca się spodziewali.
Capcom Company
"Kunitsu-Gami: Path of the Goddess" to jedno z najmilszych zaskoczeń w leniwie snującym się sezonie ogórkowym. Ten nietypowy mariaż gry akcji z tower defense działa zadziwiająco dobrze i choć na początku może sprawiać wrażenie skomplikowanego, to dość szybko nabierzemy w nim biegłości. To też jedna z tych gier, w których do opowiedzenia historii niepotrzebne są długie i rozbudowane dialogi. Interakcje między postaciami sprowadzone są do absolutnego minimum, a pomimo tego, zostajemy wciągnięci na całego w opowieść magiczną, wyrwaną prosto z serca feudalnej Japonii.
Capcom Company
Góra Kafuku spowita jest cieniem. Zepsucie wgryzło się w ziemię, splugawiło faunę i spętało sparaliżowanych strachem mieszkańców. Szansą na wybawienie jawi się Yoshiro, kapłanka, której magiczne moce mogą zniweczyć zło i uleczyć okoliczną ludność. Pomimo swoich zdolności, dziewczyna nie jest heroiną prosto z komiksów o superbohaterach. Nie strzela promieniami, nie wali wrogów z dyńki. Po prostu… tańczy. Okoliczności przyrody są nad wyraz niezwykłe, więc jej przygoda zapewne zakończyłaby się w sekundę po zachodzie słońca. Na szczęście, ma swojego ochroniarza, gotowego bronić jej życia za wszelką cenę.
Capcom Company
Soh musi przeprowadzić dziewczynę przez górę. Niestety, mistyczny taniec odbywa się w ślimaczym tempie, co oznacza, że tej przedziwnej wycieczki nie zakończymy w jeden dzień. A szkoda, bo to właśnie dni na górze Kafuku należą do tej przyjemniejszej części zwiedzania. Skąpana w promieniach słońca ziemia pozwala na swobodne przemieszczanie się Soha i Yoshiro. To również czas, kiedy eksploracja jest bezpieczna, a torii trzymają w ryzach krwiożercze bestie. Pierwsza część rozgrywki pozwoli graczom na zapoznanie się z układem terenu, uwolnienie spętanych wieśniaków i przypisanie im pierwszych ról bojowych. Również wtedy kapłanka przesuwa się ku największej torii, gdzie docelowo nastąpi jej oczyszczenie.
Capcom Company
Soh jest potężny, ale nie na tyle, by sprostać wszystkim zagrożeniom w pojedynkę. Gdy przychodzi noc, musi polegać nie tylko na sobie, ale i na zrekrutowanych wieśniakach. Jak to zwykle w tytułach spod znaku tower defense bywa, na początku będziemy mieli do dyspozycji najprostszych siepaczy. Z biegiem czasu u naszego boku staną również włócznicy, wojownicy sumo czy szamanki. Płeć wieśniaków ma znaczenie i nie każdy mobek będzie mógł zostać chociażby szamanką. Pewne ograniczenia wprowadza również koszt przydzielenia ról. Niejednokrotnie staniemy przed wyborem, czy pójść w liczebność swoich sił, czy może zaryzykować, zainwestować trochę więcej waluty i postawić u swego boku silniejszego sojusznika.
Capcom Company
Żonglowanie rolami będzie kluczowe, a zaskórniaki kiedyś się skończą. Na taki obrót wydarzeń czekają uwolnione ze smyczy bestie. Estetyka ukiyo-e wylewająca się z ekranu zachwyca, odblokowując najprzyjemniejsze wspomnienia związane z "Okami". Capcom czerpie garściami z bogatego katalogu yokai i wypuszcza na nas intrygujące i niemal urzekające w swojej brzydocie monstra. Te średnio baczą na Soha i pomagierów. Ich jedynym celem jest zabicie Yoshiro. Będą ślepo podążać w jej stronę, używając najzmyślniejszych sztuczek, by przedrzeć się przez naszą defensywę. Wystarczy chwila nieuwagi i sojusznicy zostają zmasakrowani przez groteskowego olbrzyma. Ranek wypala niedobitki wroga, a taniec przeplatający życie i śmierć zaczyna się na nowo i trwać będzie tyle, ile podróż Yoshiro pod demoniczną bramę.
Capcom Company
W pewnym momencie straciłam czujność. Grałam z przekonaniem, że cała rozgrywka będzie wyglądała w ten sposób. Jakże się myliłam. Pierwsze zaskoczenie przyszło na planszy, w której kapłankę opętał zły duch. W konsekwencji, Soh traci powłokę cielesną i od tego momentu musi polegać na zrekrutowanych przez siebie wojach. Wcześniejsze plansze przechodziłam ze względnym spokojem, tu natomiast pierwsze podejście wyglądało trochę jak bieg kurczaka z uciętą głową – panika, chaos i brak opanowania. Zwłaszcza że zarządzanie jednostkami nie jest pozbawione wad i precyzyjne wydawanie poleceń w ferworze walk jest czasem mocno utrudnione. Poza niespodzianką z opętaniem, gra posiada kilka innych eksperymentalnych plansz, dzięki czemu trudno mówić o monotonii wdzierającej się w rozgrywkę.
Capcom Company
W międzyczasie zajmiemy się też rekonstrukcją zniszczonych przez demony wiosek. To znakomita okazja do pozyskania dodatkowych surowców, talizmanów i innych drobiazgów wspomagających wędrówkę przez górę Kafuku. Nagrody zachęcają do wielokrotnego przechodzenia plansz, inwestowania w jednostki i doskonalenia umiejętności Soha. Co ważne, nie przekłada się to na poczucie sztucznego wydłużania rozgrywki.
Capcom Company
"Kunitsu-Gami: Path of the Goddess" jest intrygującym eksperymentem kompletnie omijającym segment AAA, a jednak w niczym nie ustępuje wysokobudżetowym tytułom. Szkoda, że duzi wydawcy niechętnie decydują się na inwestowanie w nowe, mniejsze marki. Wiadomo, że ostatecznie o wszystkim decydują cyferki pojawiające się na kontach hegemonów, ale tracimy na tym my, gracze.