Zakazanego dzieciństwa czas

„Castlevania” to dobra gra niepozbawiona wad. Szkoda, że największą z nich jest brak odporności tego tytułu na upływ czasu. Sądzę, że nawet „remaster” tej klasycznej produkcji by nie pomógł w
Może wnioskując po obecnej formie ciężko w to uwierzyć, ale Konami to firma potrafiąca zrobić dobrą grę. Zapoczątkowała dużo pięknych serii gier, w tym w 1986 roku wydała na świat „Castlevania”. Można rzecz, że była to produkcja skazana na sukces. Zręcznościowy tryb walki, kontrolery od konsol Nintendo, wampiry i inne demoniczne złowrogie nam stwory a przede wszystkim charakterystyczny protagonista. Jednak czasem tak wiele dobrego może spowodować efekt odwrotny od zamierzonego


Rzeczą, która najlepiej pamiętam z gry „Castlevania” jest w zasadzie osoba, a więc nasz protagonista Simon Belmont. Jest on nader charakterystyczny, dzierży potężne uzbrojenie, którym jest w stanie niszczyć wampiry i inne demoniczne siły. W tym elemencie nic nie mogło zawieść i wszystko wygląda jak należy.


Fabularny zarys gry również sprawia się dobrze. W 1619 roku na terenach Transylwanii dochodzi do tragedii, mianowicie ma wówczas miejsce przebudzenia Drakuli żerującego na ludziach. Nasz protagonista jest przedstawicielem rodu Belmontów, który wsławił się wśród ludności jako pogromcy wampirów. W celu obalenia tyranicznego demona rusza do zamku Castlevania, gdzie urzęduje mroczny jegomość. Jak na grę platformową z połowy lat osiemdziesiątych jest podejrzanie zbyt dobrze. Należy jednak mieć na uwadze, że „Castlevania” to gra, która wyznaczała standardy dla wielu późniejszych tytułów na różnych konsolach.


Od strony rozgrywki „Castlevania” skupia się na walorach zręcznościowych. W końcu jest to zręcznościowa gra platformowa. Faktycznie, działa to dobrze, jednak uważam, że mogło być zdecydowanie lepiej. Drugą ważną rolę odgrywają zaprojektowane poziomy, które w tym przypadku kuleją i działają na niekorzyść tego tytułu. Jest ich po prostu zbyt mało, dodatkowo „Castlevania” cierpi na zbyt dużą powtarzalność rozwiązań. Uważam, że są to najsłabsze elementy tej gry. 


Starcia z bossami to najlepsze, co czeka na nas od strony rozgrywki. Są (jak na owe czasy) spektakularne, a wrogowie są akurat dość zróżnicowani. Za każdym razem nie mogłem się doczekać finalnego starcia na końcu każdego poziomu.

 
Uzbrojenie również robiło wrażenie. Biorąc pod uwagę, że dotyczy to tytułu sprzed ponad trzydziestu lat, nie mamy żadnego prawa do narzekania na dewelopera.

 
Graficznie i od strony audio nie ma co się oszukiwać, „Castlevania” strasznie się zestarzała. Chociaż jak praktycznie zawsze bywa w takich przypadkach czas lżej potraktował oprawę dźwiękową. Obecnie można ten tytuł zakupić wraz z odświeżoną wersję starej konsoli od Nintendo. Moim zdaniem skierowane jest to głównie do starych wyjadaczy, spychając nowe pokolenie graczy na boczny tor.


Suma sumarum, „Castlevania” to dobra gra niepozbawiona wad. Szkoda, że największą z nich jest brak odporności tego tytułu na upływ czasu. Sądzę, że nawet „remaster” tej klasycznej produkcji by nie pomógł w szerszym odbiorze wśród nowych graczy. Jedynym lekarstwem jest „reboot”, którego najprawdopodobniej nigdy się nie doczekamy. Mimo wszystko polecam każdemu wielbicielowi gier platformowych. 
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones