Recenzja wyd. DVD filmu

Wyścig po życie (2013)
Courtney Solomon
Ethan Hawke
Selena Gomez

Ostra jazda bez trzymanki i litości dla szarych komórek

Patrząc na podstawowe informacje o produkcji "Wyścig po życie", widza zaczynają ogarniać słusznie uzasadnione obawy. Trudno bowiem zaprzeczyć, że równanie składające się z elementów typu niski
Patrząc na podstawowe informacje o produkcji "Wyścig po życie", widza zaczynają ogarniać słusznie uzasadnione obawy. Trudno bowiem zaprzeczyć, że równanie składające się z elementów typu niski budżet ($18 mln.) + niezbyt doświadczony reżyser + masakrycznie niska nota na portalach filmowych (na chwilę obecną szokujące 2% na Rottten Tomatoes) nie wygląda zachęcająco. Co w takim razie w tak odpychającym zestawieniu robi skądinąd znany i ceniony aktor Ethan Hawke, w dodatku w towarzystwie rozwydrzonej gwiazdeczki Seleny Gomez? Czyżby w Hollywood nastały ciężkie czasy, a wysokość rachunków urosła do niebotycznych rozmiarów? Na to ostatnie pytanie odpowiedzi nie znam, wiem za to jedno: niektórym produkcjom warto dać szansę, bo okazać się może, że z brzydkiego kaczątka wyrośnie nieco ładniejszy łabędź; ot, taki przygarbiony i zasuszony, jednak z pewnym zwierzęcym magnetyzmem...

Brent Magna (Ethan Hawke) to mistrz kierownicy o niespotykanym talencie i zaprzepaszczonym potencjale. Mężczyzna był o włos od kariery, jednak nie dane mu było posmakować pierwszej ligi. Po porażce Magna postanowił ustatkować się i odnaleść szczęście w ramionach żony. Niestety, spokój kierowcy brutalnie zburzy porwanie ukochanej przez nieznanego sprawcę. Magna zostaje zaszantażowany przez tajemniczego rozmówcę, który wymusza nań wykonywanie kolejnych instrukcji podawanych przez telefon. Mężczyzna ma do swojej dyspozycji jedynie podrasowany wóz marki Mustang Shelby GT500 oraz własne umiejętności. Sprawy przybiorą jeszcze bardziej nieoczekiwany zwrot, gdy w wir wydarzeń zostanie wciągnięta nastolatka (Selena Gomez), swą postawą bynajmniej nie ułatwiająca Bretowi zadania.



"Wyścig po życie" można potraktować niczym szalenie interesujący filmowy eksperyment, oparty na świetnych zdjęciach i miałkiej fabule bezczelnie zerżniętej z paru znanych thrillerów, których poszczególne elementy upchnięto do jednego wora. Opisywana produkcja to jeden wielki pościg, przerywany od czasu do czasu strzępkami fabuły pisanej prawdopodobnie na kolanie, do tego pełnej banalnych motywów. Zatrudnienie na stołku reżyserskim Courtneya Solomona okazało się jednak strzałem w dziesiątkę, przynajmniej z technicznego punktu widzenia. Wspomniany twórca mocno bowiem poszalał z montażem produkcji, ograniczając do minimum użycie komputerowych efektów specjalnych, niczym w starych, dobrych latach 80. Debiutant postawił na szybkie, niemniej wciąż czytelne ujęcia z różnorakich kątów, serwując widoki z kamery umieszczonej w oraz na aucie, sunącej przy błotnikach fur czy niemalże położonej na drodze, ukazując kraksę z bliska. Śmigające po Bułgarii samochody nieraz potrącają obiektyw, dodając obrazowi dynamiki. Poczucie pędu wyraźnie daje się widzowi we znaki, zaś Mustang wbijający się z impetem w stragany, przejeżdżający po stromych schodach czy manewrujący na zaciągniętym ręcznym robi wrażenie. Dla równowagi reżyser umieścił w końcówce filmu ok. 3 minutową sekwencję pościgu zrealizowaną bez żadnego przestoju, co w dobie dzisiejszego montażu mimowolnie wywołuje uśmiech na ustach.

Wielka szkoda, że to właśnie strona techniczna filmu stanowi jego największy atut, pozostawiając w tyle fabułę. Historia ukazana w "Wyścigu po życie" to zlepek motywów z "Połączenia" i "Telefonu" okraszonych wywarem z "Szybkich i wściekłych". Pomysł szantażu głównego bohatera przez porywacza używającego linii telefonicznej to żadne novum, niemniej ów patent idealnie sprawdza się w szybkim kinie trzymającym widza w niepewności do ostatniego momentu. Szkoda jednak, że w "Wyścigu po życie" niedorzeczność niedorzecznością pogania, do tego konstrukcja głównych bohaterów bynajmniej nie służy urealnieniu wydarzeń.

Zaprawiony w bojach mistrz kierownicy w niczym nie przypomina typowego twardziela kina akcji. Gdy do Brenta dołącza ponętna nastolatka, były rajdowiec zachowuje się niczym nieopierzony nauczyciel w podrzędnej zawodówce. Magna daje sobie wejść na głowę, pozwalając rozkapryszonej dziewuszce na pyskowanie i wyzywanie go od matołów, z niemalże stoickim spokojem przyjmując kolejne jej wybryki. Zdaje sobie dobrze sprawę, iż gość z posturą Ethana Hawke'a zazwyczaj nie rozstawia wszystkich po kątach, jednak osoba z przeszłością Magny pewnikiem zareagowałaby w podobnej sytuacji bardziej... męsko. Leży również postać nastolatki, która wygląda niczym wypindrzona dziewczyna z pobliskiej dyskoteki dbająca jedynie o kolor swoich tipsów. A że "przypadkowo" jest jednocześnie genialną hakerką zdolną łamać systemy komputerowe? Cóż, może bogaty tatuś zafundował jej korepetycje...

Oczywiście galeria bzdur nie kończy się na wspomnianych mankamentach, dobijając zakończeniem na modłę "Telefonu", jeno zupełnie oderwanym od całości (poczekajcie, aż usłyszycie powód porwania - istna beczka śmiechu). Z drugiej strony sama konwencja filmu to szybki teledysk ze szczątkową fabułą, co jednak nie usprawiedliwia chałturzenia scenarzysty. Niemniej tempo produkcji urywa głowę już od pierwszych sekund, wciągając widza w tytułowy wyścig (pościg?), którego głównym bohaterem paradoksalnie jest odpicowany Mustang Shelby GT500, wychodzący z każdej opresji bez niemalże żadnej ryski (czyżby konstrukcja wzmocniona prętami zbrojeniowymi?). To właśnie kolejne cuda wyczyniane przez żelaznego potwora, umykającego przed stareńkimi Oplami i BeeMkami (których bułgarska policja nie ma na wyposażeniu - cóż, kłania się niski budżet filmu) przy akompaniamencie tłuczonego szkła, szalejącej kamery i zakrętów pokonywanych na starym, dobrym ręcznym, stanowią sól "Wyścigu po życie".



Taki to właśnie powstał specyficzny film. Raz uderza obuchem w potylicę, serwując świetne sekwencje ucieczek, a zaraz potem akcja przenosi się do wnętrza samochodu, by przybliżyć kinomanowi historyjkę szumnie nazwaną "fabułą". "Eksperyment się udał, pacjent nie przeżył", można by rzec. Niemniej, jeśli zagłuszy się myślenie wsuwanym popcornem i namiętnie siorpaną colą, wspomniana produkcja może dostarczyć dreszczyku emocji i adrenaliny, wciąż jednak zostawiając w ustach posmak kina klasy B... a może to tylko smak spalonego ziarenka?

Ogółem: 6/10

W telegraficznym skrócie: Niskobudżetowy przerost formy nad treścią; dobra reżyseria + niski budżet + kiepski scenariusz to złe połączenie; skrypt stanowi przemaglowanie znanych motywów, do tego naciągniętych do granic możliwości; na osłodę na żądnego akcji widza czeka masa pościgów przyprawionych świetną pracą kamery; ciekawy, aczkolwiek połowicznie udany eksperyment.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Rok filmowy jest jak rok na drogach - nie obejdzie się bez historii o ekscesach kierowców, kraksach i... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones