AIDS nie jest tematem ani łatwym, ani przyjemnym. Podejmuje go niewielu reżyserów. Wyzwanie, przed którym stanął Jean-Marc Vallée, jest tym większe, iż akcja "Witaj w klubie" osadzona jest w
użytkownik Filmwebu
Filmweb A. Gortych Spółka komandytowa
Facebook
X
Udostępnij
Skopiuj link
Bądź na bieżąco
AIDS nie jest tematem ani łatwym, ani przyjemnym. Podejmuje go niewielu reżyserów. Wyzwanie, przed którym stanął Jean-Marc Vallée, jest tym większe, iż akcja "Witaj w klubie" osadzona jest w latach osiemdziesiątych, pełnych stereotypów, dyskryminacji i ograniczonej wiedzy na temat choroby, zarówno u obywateli, jak i w środowisku medycznym. AIDS było w zasadzie tematem tabu, a chorych zazwyczaj traktowano z pogardą.
W tych niesprzyjających dla mniejszości homoseksualnych czasach poznajemy Rona Woodroofa (Matthew McConaughey) - sympatycznego elektryka, który w wolnych chwilach bierze udział w rodeo, korzysta z usług prostytutek oraz wlewa w siebie duże ilości alkoholu przy akompaniamencie narkotyków. Po burzliwym dniu, przepełnionym rutyną, Ron wraca do domu i traci przytomność. Trafia do szpitala. Z przeprowadzonych badań wynika, że jest nosicielem wirusa HIV i został mu miesiąc życia. Woodroof łatwo się nie poddaje - przecież nie ma takiego cholerstwa, które załatwiłoby go w cztery tygodnie. Z pomocą gotówki załatwia "AZT" - lek testowany na zarażonych wirusem HIV. Pojawia się jednak problem: lekarstwo szkodzi bardziej, niż pomaga. W grę wchodzą pieniądze, a życie pacjentów nie ma znaczenia. Z pomocą ekslekarza, Ron znajduje skuteczniejsze środki i odrzuca używki. Zaczyna się prawdziwa walka o życie.
Historia oparta jest na faktach. Vallée, w inteligentny sposób, ze szczyptą humoru pokazuje widzowi przemianę Ron'a. Z ordynarnego typa spod ciemnej gwiazdy, który wraz z kolegami nadużywa słowa "pedał", zmienia się w człowieka walczącego ze społeczeństwem kierowanym stereotypami.
Przeciętny, szary człowiek przeciwstawia się wielkim korporacjom. Próbuje ocalić życie własne, przyjaciół, nieznajomych, całkowicie się w to angażując. Opuszcza nawet Stany Zjednoczone w celu zdobycia leków, które nie mają tak negatywnych skutków ubocznych jak "AZT", a są znacznie skuteczniejsze. Niestety, są to środki niedozwolone, które z czasem, za sprawą Dallas Buyers Club, osiągają status nielegalnych.
McConaughey poświęcił się, zrzucając sporo kilogramów. Na ekranie jest nie do poznania. Znakomicie sprawdził się w roli Woodroofa i ostatecznie odkleił łatkę aktora grającego w przeciętnych romansach. Matthew od pewnego czasu pnie się w górę. Możliwe, że z pomocą "Witaj w klubie" osiągnął już szczyt. Czy za dziesięć lat będzie większym bohaterem niż w dniu zdobycia Oscara?
Delikatne rysy, wypracowane ruchy, gesty, maniery, ciepły głos, wrażliwość - Jared Leto w roli odrzuconego przez rodzinę transwestyty był strzałem w dziesiątkę.
"Witaj w klubie" jest zdecydowanie jedną z najsolidniejszych pozycji, jakie zawitały w kinach w 2013 roku. Mimo dramatyzmu i powagi tematu, jest to film podnoszący na duchu. Udowadnia, że warto walczyć, nawet kiedy cel wydaje się niedostępny, a sytuacja beznadziejna. Życie jest przecież jedynym w swoim rodzaju darem, którego drugi raz nie otrzymamy. Niestety, dla wielkich korporacji farmaceutycznych choroba i śmierć to tylko biznes.