Film
Marcusa Nispela miał okazać się faworytem pośród premier roku. Zainteresowanie "
Tropicielem" rosło wraz z kampanią reklamową, promującą polską premierę filmu w czerwcu. Niestety film zawiódł w większości wszelkie nadzieje i oczekiwania. "
Tropiciel" przywodzi na myśl znakomity, lecz niestety zapomniany komiks
Jeana Van Hamme'a i Grzegorza Rosińskiego pt. "Thorgal". W filmie
Nispela na darmo jednak doszukiwać się elementów tożsamych z niedocenianym obecnie komiksem.
Nispel za swój pierwowzór bierze norweską wersję filmu. To daje z grubsza mizerny efekt. Kto wie, być może "
Tropiciel", który by poszedł śladami "Thorgala", wypadłby o niebo lepiej? Wracając do samego filmu, skoro mamy film przygodowy z historią w tle, to powinniśmy liczyć na film, który da nam świetną rozrywkę. Można by więc na przykład porównywać to z wielką i ekscytującą pod każdym względem ekranizacją komiksu
Franka Millera. Ale nie ma porównania. Porażka na całej linii, jeśli chodzi o epicką legendę o wikingach. Nie ma tu nawet co skupiać się na tle historycznym przygód tytułowego "
Tropiciela" - jednak, gdyby reżyser postawił na film historyczny - historia wikingów i ich podbój Nowego Świata mógłby dać projektowi wymiar epicki, a na pewno lepszy niż to co prezentuje w formie jaką znamy. Skoro ktoś decyduje się na maksimum akcji, to nie może męczyć widza, żadnych efektów i zwrotów akcji, nazbyt naciąganym wstępem, który nie wnosi do filmu zupełnie nic ponad to, co wytrawny kinoman nie zobaczyłby już w zwiastunie. Tak więc reżyser zamknął legendę w niespełna półtoragodzinnej projekcji, co może raczej stawiać ten film na półce obok takich tytułów jak "
Król Skorpion". Nie twierdzę jednak, że to złe kino. Proszę jednak przyznać mi rację, że jest to kategoria "kina sezonowego", po którym nie pozostaje nic (a nawet już w trakcie nuży i przeciąga się w nieskończoność bez wyraźnego celu). To co determinuje porażkę takiego kina to jego przewidywalność i to, że za wszelką cenę musi zakończyć się happy endem. Podział na "dobrych" i "złych" jest tak klarownie podany, że można pomylić się, że jest to kino dla dzieci, gdyby nie parę mocnych scen. Poza tym schematy, schematy i jeszcze raz schematy kwalifikują to kino na niskim poziomie. A próba porównywania tego rodzaju filmu do klasyki, jaką jest niewątpliwie "
Ostatni Mohikanin" to jawne nieporozumienie. W tym filmie, nie ma za grosz emocji, czy ekspresji uczuć. Nic nie wzrusza, nie zmusza do refleksji. I pewnie zaraz dosięgnie mnie tu głos sprzeciwu, że w kinie akcji nie ma miejsca na zadumę i patos. Nie ma? Więc, wspomniany film
Zacka Snydera jest filmem akcji niewątpliwie, a ponadto jest historią uniwersalną i epicką. Idee przekazane poprzez obraz garstki Spartan są nieśmiertelne. To jednak tylko próbka analizy możliwości rozwoju kina akcji w połączeniu z przygodą i historią. Tutaj jednak proporcje nie zostały zachowane i szala przeważyła na niekorzyść projektu. Podsumowując, film
Marcusa Nispela, to niewybredna rozrywka, idealna dla widzów, dla których liczy się wartka akcja i efekty specjalne. Jednakże, dwuwymiarowość fabuły i liczne niedociągnięcia stanowią poważne "minusy". "
Tropiciel" to kino klasy B, jeśli chodzi o gatunek kina przygodowo-historycznego. Odważę się nawet na stwierdzenie, że kino akcji tego typu, spokojnie obyłoby się bez tego tytułu.