Recenzja filmu

Szmery w sercu (1971)
Louis Malle
Lea Massari
Benoît Ferreux

Wszystko o mojej matce

Kiedy Zygmunt Freud wprowadzał do psychologii pojęcie "kompleksu Edypa", nie miał na myśli żadnej konkretnej sytuacji, jedynie typową dla wieku dziecięcego przypadłość, z której prędzej czy
Kiedy Zygmunt Freud wprowadzał do psychologii pojęcie "kompleksu Edypa", nie miał na myśli żadnej konkretnej sytuacji, jedynie typową dla wieku dziecięcego przypadłość, z której prędzej czy później każdy młody chłopiec wyrosnąć powinien. Nie stanowi ona bowiem żadnych rzeczywistych pragnień, świadomych dążeń, a jedynie irracjonalną zazdrość o matkę względem ojca, związaną z rozwijającym się w podświadomości popędem seksualnym i ewolucyjnie uwarunkowaną walką o kobietę – w tym przypadku, pierwszą w życiu każdego człowieka. Choć brzmi to jak błahostka, to jednak psychologia doskonale zdaje sobie sprawę, że nawet błahostki są w stanie mieć poważny wpływ na kształtowanie się człowieka.

Jednak "ojcem chrzestnym" tego zjawiska jest znany z tragedii Sofoklesa Edyp, mężczyzna choć młody, to jednak całkowicie dorosły, nieświadomie wpychany w objęcia kazirodczej miłości przez wiszące nad nim fatum. Kulturowe tabu, jakim objęty jest incest, sprawia, że temat ten rzadko jest podnoszony w dyskusjach i sztuce, choć jak każdy zakazany owoc rozpala wyobraźnię, nawet jeśli mówi się o nim rzadko. Stąd też tematykę tę poruszają głównie twórcy najodważniejsi z odważnych, bo nie jest ani łatwo, ani lekko mówić o miłości najbardziej zakazanej ze wszystkich – bowiem nie tylko przez kulturowe ograniczenia, ale też przez samą naturę.

Louis Malle to reżyser nad wyraz kontrowersyjny. Potrafił szokować nieraz, bardzo często pokazując w swoich filmach to, o czym inni baliby się pomyśleć, lub przynajmniej mogłoby to być dla wielu niewygodne. Rozliczenie z francuskimi kolaborantami w czasie II wojny światowej zaprezentowane w "Lacombe Lucien", codzienność domów publicznych ze scenami, które dziś uznano by za pedofilskie w "Ślicznotce'', poruszający obraz młodzieńczej przyjaźni w czasach okupacji w "Do zobaczenia chłopcy", niemożność wyrwania ze szponów alkoholowego nałogu w "Błędnym ogniku" czy wreszcie będące przedmiotem tej recenzji "Szmery w sercu" sytuują go w gronie artystów zarówno odważnych i zaangażowanych, jak i niezmiernie subtelnych, o ogromnej artystycznej wrażliwości.

Przekłamaniem byłoby jednak stwierdzenie, że "Szmery w sercu" to film traktujący głównie o kazirodczej relacji. Wręcz przeciwnie. Reżyser bardzo sprawnie operuje wątkami, portretując dojrzewanie 15-letniego chłopaka bez wdawania się w jakiekolwiek oceny moralne. Obserwujemy proces dorastania młodzieńca (w tej roli Benoit Ferreux) wywodzącego się z burżuazyjnego środowiska, próbującego wyrwać się z mieszczańskiej obyczajowości cementowanej katolickim wychowaniem, jakiego doświadcza w prowadzonej przez księży szkole, do której uczęszcza. Jak na chłopaka w okresie dojrzewania przystało, mocno interesuje się płcią przeciwną, a fascynację tę ułatwiają mu dwaj starsi bracia (Fabien Ferreux i Marc Winocourt) sprowadzający do domu piękne koleżanki czy fundujący inicjacyjną wizytę w burdelu.

Tytułowe szmery w sercu to przejściowa przypadłość, na jaką uskarża się główny bohater, a która poprowadzi do kulminacyjnego punktu całej opowieści. Zanim do tego dojdzie, dość cherlawy Laurent zostanie oddelegowany do sanatorium, gdzie kurował będzie się razem z matką (Lea Massari). Więź między nimi, która i tak jest bardzo zażyła, zacznie się coraz bardziej zacieśniać, mimo że Laurent z wzajemnością interesuje się dwiema nastoletnimi pensjonariuszkami, zaś jego matka – co stanowi ścisłą tajemnicę, ma romans na boku z tajemniczym kochankiem oraz niezmienne budzi podziw rówieśników jej syna.

Dzieło Malle'a nie stanowi literalnego przełożenia freudowskiej koncepcji kompleksu Edypa na język filmu. Jest to raczej ironiczne pogrywanie i balansowanie na krawędzi owej psychologicznej przypadłości, choć w rozumieniu potocznym może być odczytywane dosłownie. Relacja zarysowana jest jednak zgoła odmiennie niż w książkowej teorii. Nie dotyczy ona (co zrozumiałe) wieku dziecięcego, nie rozgrywa się wyłącznie w głowie głównego bohatera, a ostrze zazdrości nie jest skierowane w stronę ojca (który rodzinie, w tym i żonie nie poświęca wiele czasu), a raczej jej kochanka. Relacja nie opiera się na fizycznym pożądaniu, a na potrzebie bliskości, gdzie chłopak chce traktować matkę jak swoją przyjaciółkę, zaś on dla niej jest ukochanym synem, "pupilem" - jak to często zarzucają mu bracia. Na tej zażyłości nie kończy się uczuciowo-erotyczny świat Laurenta, koniec końców kieruje się on w stronę normalnych dziewczyn, które zawsze znajdują się w jego otoczeniu. Stąd też można przyjąć, że wątek kazirodczy, choć ważny dla filmu, nie stanowi jego istoty i przy jego pominięciu można ujrzeć barwny obraz dojrzewania i fascynacji erotycznych wieku młodzieńczego, na który składają się pierwsze pocałunki, masturbacja czy pierwszy seks.

Choć dziś tego typu tematyka być może nadal szokuje, to stała się w ostatnich latach znacznie bardziej popularna w kinie niż w czasach, gdy powstawał film Malle'a. Przed nim dość dosadnie, choć jednakże metaforycznie przedstawiał taką tematykę inny odważny mistrz kina – Luchino Visconti w swoim "Zmierzchu Bogów" bądź Russ Meyer w "Vixen!". Francuski reżyser, który niejednokrotnie udowodnił swoją wartość, przetarł tym samym szlaki dla szeregu późniejszych twórców, potrafiąc z wyczuciem i subtelnością ukazać smak zakazanego (i być może zepsutego jednocześnie) owocu.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?