Wyjątkowość tego filmu nie polega na tym, że mówi nam coś nowego o Holokauście, ale na tym, że jako jeden z niewielu ma odwagę powiedzieć nam coś o nas współcześnie, wykorzystując Holokaust jako
Wyjątkowość tego filmu nie polega na tym, że mówi nam coś nowego o Holokauście, ale na tym, że jako jeden z niewielu ma odwagę powiedzieć nam coś o nas współcześnie, wykorzystując Holokaust jako tło tej opowieści.
Hoss jest oddanym „pracownikiem”, który dzięki sumienności i oddaniu awansował, zyskał szacunek i godny pozazdroszczenia sukces. Jego żona docenia luksusy życia, których nawet nie spodziewała się zasmakować a jej matka z dumą patrzy na rodzinny sukces jej córki, która ma tak obrotnego męża. Hoss to oddany Ojciec, człowiek skrupulatny, rzeczowy i oddany swojej pracy i rodzinie. Spędza czas z dziećmi, stara się zadowalać żonę i dba o naturę wzywając podwładnych w obozie o większy szacunek do zrywanego bzu. Każdy sukces wymaga zaangażowania, pracy do późna, szukania nowych rozwiązań – jak te, które oferuje mu dwóch niemieckich inżynierów prezentujących piec cyrkularny, dyscypliny i zdolności zaprezentowania swoich efektów przełożonym.
Reżyser nie pokazuje nam tego co za murami, nie widzimy śmierci, więźniów. Scena, w której Hoss przyjmuje nowy transport więźniów nie składa się z obrazów a jedynie z dźwięków. Holokaust nie jest tematem tego filmu ale są nim mechanizmy świata, które skupiają się na doskonałości procesów, optymalizacji, technologii i nastawienie na cel i efekt. Liczą się wyniki, to co za murem jest nieistotne.
Jedynie pojedyncze osoby, które nie uczestniczą w tym wyścigu o wynik mogą dostrzegać przebłyski tego co dzieje się naprawdę. Groźby śmierci za awanturę o jabłko dostrzega nieświadome wszystkiego dziecko. Kłęby dymu palonych masowo ofiar zauważa teściowa Hossa. Dziewczynka z okolicznej wsi, która żyje poza tym systemem jako jedyna dostrzega całą prawdę. Sceny, w których chowa dla więźniów w piasku jabłka i jedzenie są nakręcone w negatywie, co podkreśla jej przeciwstawność wobec świata w którym żyje rodzina Hossów. Świata, w którym to właśnie śmierć, głód i zbrodnia są codziennością.
Wyjątkowa skuteczność w pracy i oddanie sprawie, przez głównego bohatera zostaje w końcu zauważone przez jego zwierzchników. Scena zebrania najwyższych oficerów w niewielkiej salce konferencyjnej, naznaczona jest współczesnym językiem korporacji, mówiących o wynikach, wyzwaniach awansach i odpowiedzialności za sukces operacji. Taka sama scena mogłaby wydarzać się w centrali banku, firmie farmaceutycznej czy jakiejkolwiek korporacji, w której liczy się tylko wynik a nikt nawet nie pyta o sens i skutki realizacji postawionych przez nich celów. Pragmatyczni, skuteczni, gotowi do poświęceń (Hoss musi opuścić swój wymarzony dom i rodzinę aby wykonać większy projekt) managerowie są tym co wiedzie organizację do sukcesu. Hoss zaprzątnięty jest ciągłą myślą o pracy i zwiększaniu wyników, do tego stopnia, że nawet podczas bankietu nie potrafi oderwać się od pracy i zastanawia się jak mógłby wykonać hipotetyczne zadanie zagazowania wszystkich w tak wysokim pomieszczeniu jak sala bankietowa.
Nie jest to pierwszy film, który zwraca uwagę, że największe zło tego świata, nie pochodzi z wewnętrznego zepsucia i zła ludzi, którzy je wyrządzają. Hoss nie jest złym człowiekiem, ale jest tak bardzo oddany sprawie, bo wierzy, że wyznaczony mu przez innych cel czyni jego życie lepszym. Sukces powierzonej mu operacji jest jego sukcesem.
„Chodzi o to, by troszczyć się o swoje dzieci, ciężko pracować przestrzegać zasad i wierzyć, że zasługuje się w życiu na to co najlepsze.” Wiele pola do interpretacji pozostawia scena, w której oficer zgina się na schodach, zgina w konwulsjach co daje widzowi nadzieję na nagły zwrot akcji i wyłączenie Hossa z tak ważnej operacji. W tym momencie reżyser przenosi nas do współczesnego muzeum holokaustu, pełnego pamiątek i przedmiotów należących do zabitych w fabrykach śmierci ludzi. Muzeum jest ukazane w momencie, w którym sprzątaczki odkurzają i wycierają przestrzeń wystawy.
Ma to pokazać bezemocjonalny stosunek osób, które sprzątają to miejsce. Widzą to miejsce codziennie, pracują tutaj i cała waga tego co widzą, tego otoczenia spowszedniała im na tyle, że nie budzi już w nich żadnych emocji. Nie jest to oskarżenie wobec reżysera, ale jeszcze jedno nawiązanie w jaki sposób coś najbardziej trudnego do zaakceptowania może stać się codziennością, którą akceptujemy. Jednocześnie wracamy z tej sceny ponownie na korytarz, którym schodzi Hoss. Człowiek, któremu powierzono największą operację ludobójstwa, gdyby w tym momencie jednak trafił do szpitala, to nie było w całej armii nikogo, kto wykonałby tę operację równie skutecznie. On jednak ostatecznie schodzi po schodach z pełnym oddaniem wykonać powierzone mu zadanie.