Recenzja filmu

Skandal (1950)
Akira Kurosawa
Yôko Katsuragi
Eitarô Ozawa

Amoralność brukowca, słabość człowieka

Ostatnie z dzieł rozliczających współczesną panoramę Japonii w twórczości Kurosawy. Tym razem reżyser dotknął innej sfery życia społecznego. Za przedmiot do studium wziął rodzącą się powojenną
Ostatnie z dzieł rozliczających współczesną panoramę Japonii w twórczości Kurosawy. Tym razem reżyser dotknął innej sfery życia społecznego. Za przedmiot do studium wziął rodzącą się powojenną popkulturę kierowaną, a raczej manipulowaną, przez tanie pisma brukowe, które po zapoczątkowaniu demokratycznej wolności słowa zaczęły kreować swoje komercyjne pojęcie prawdy. Nic więc dziwnego, że dziennikarze gazety "Romans", publikującej wyssane z palca plotki o związku niekonwencjonalnego wolnego strzelca, malarza Ichiro Aoye ze sławną piosenkarką Miyako Saijo, od razu stają się nośnikami negatywnych cech, potępianymi na całej rozciągłości przez widza. Z kolei pokrzywdzeni są dobrzy, czyści jak kryształ, lecz postacie ich wykreowano dość pobieżnie, bez głębi psychologicznej. Osobą lawirującą między totalnym zepsuciem a świętością jest adwokat Hiruta, sportretowany po mistrzowsku człowiek słaby i przegrany. Można dramat tego bohatera uznać za równorzędny do problematyki wolności słowa i granic moralności publicznej wątek "Skandalu". Prawnik pracujący w budzie na dachu biurowca, zapalony hazardzista i, jak sam mówi o sobie. "śmieć i robak", istota marna, która nie ma za grosz szacunku dla siebie, wchłaniana przez swoje słabości, wzbudza raz odrazę, raz współczucie. Początkowo sposobem gry Shimura ujawnia nam postać typowo komiczną (głupawa mimika, gestykulacja, zachowanie), lecz później Kurosawa odkrywa przed nami wzruszający portret typowego przegranego. Głęboki pesymizm wobec ludzkości i świata płynie z wypowiedzi załzawionego Hiruty o wykorzystywaniu drugiej osoby do zniszczenia jej życia, destrukcji w celu materialnego zysku, bezwzględnego manipulowania słabościami dla pozyskania korzyści przez kontrolowane zatracenie moralności. I to wszystko głównie z chorych pobudek. Wybitnie mierność i bezwładność swojego bohatera Kurosawa obrazuje długą sekwencją na torze wyścigów konnych. Przekupstwo pojedynczej jednostki, zapadanie się w bagnie własnej niedoskonałości i nałożenie montażowe ujęć na tłum ludzi - czyżby odwołanie do ogółu społeczeństwa, do wyznawanych złych wartości? Choroba córki o szlachetnym sercu, silnej, ale niewystarczającej motywacji do poprawy, razi nieco dydaktyzmem, stanowi poniekąd truizm z powodu niedostatecznej ekspozycji. Momentami jednak wzrusza, kontrastując zapaść fizyczną, ale zdrowie duszy, z odwrotnością w świecie otwartym. Reżyser nie przestaje w tej powiastce egzystencjalnej snuć czarnych spostrzeżeń. Kiedy pijany adwokat zakrada się do domu i psuje ostatnią w życiu swojego ukochanego dziecka gwiazdkę, a następnie w jeszcze bardziej ponurym nastroju udaje się na bożonarodzeniową popijawę pełną pustych deklaracji innych ludzi o polepszeniu swojego postępowania, w filmie zapada atmosfera przejmująca wręcz tragizmem mierności woli człowieka. Aoye wraz z Hirutą, całkowicie już zamroczeni alkoholem, udają się nad kałużę i spoglądają na odbicie gwiazd. W stanie słabej świadomości dostrzegają jednak metaforę doskonałości odległych ciał niebieskich, świecących w marnej wodzie, ideału właściwie niemożliwego. Na koniec filmu malarz wypowiada znamienne słowa: "byliśmy świadkami narodzin nowej gwiazdy", gwiazdy kruchej i tragicznej, ale osiągającej szczyt walki z czernią własnego istnienia, wielkie zwycięstwo wewnętrzne. Wczesne lata 50', eksplozja wolnego rynku w Japonii, kreacja masowego gustu, umysłu społeczeństwa i światopoglądu dokonana za pomocą manipulacji faktami przez poczytne brukowce - to atmosfera i realia dramatu "Skandalu". O ile wątki Hiruty Kurosawa pogrupował intrygująco, o tyle w logiczności drugiej warstwy obrazu, procesu sadowego, wykazał się częściowo nieścisłością. Przebieg rozprawy, a zwłaszcza jej finał, zionie zbytnim komedianctwem, przesadnie nakreślonym komizmem niewinnie oskarżonych w świetle prasy. Nie daje to "Skandalowi" realizmu, a wręcz przeciwnie, sprawia niemiłe odczucie sztuczności i bufonady. Walka na wokandzie toczy się równomiernie z konfliktem moralnym adwokata, jednak integralność obu aspektów zdaje się być nieco zachwiana. Pięknym manewrem Kurosawy był finał historii, metaforyczne ujęcie na poniszczone plakaty "Romansu", strzępy powiewające na ścianach zestawione z idącym posępnie Hirutą. Kultura chodnikowa pism upadła, mierność człowieka nigdy nie zniknie... Aktorstwo prezentuje się bardzo przyzwoicie, choć momentami razi przerysowaniem i karykaturą, zwłaszcza jeśli idzie o postacie negatywne. Toshiro Mifune jako Aoye, człowiek na wskroś wolny, podróżujący motocyklem, wypadł bardzo przekonująco, chwilami pokazując prawdziwy kunszt. Ta rola wydaje się być idealna dla ulubionego współpracownika Kurosawy. Pełno w niej charyzmy i dynamizmu emocjonalnego, a przede wszystkim specyficznego wyrazu artystycznego ukrytego nawet w najdrobniejszych gestach. Jednak największym brylantem obsadowym jest bez cienia wątpliwości Takashi Shimura, potrafiący z niesamowitą łatwością pokazać wielowymiarowy wydźwięk Hiruty, raz poczciwego dziwaka, innym razem osobnika odrażającego w swej beznadziejnej słabości, to znów zyskującego sympatię za sprawą ukrytego dobra. W warstwie podkładu muzycznego "cesarz" znów sięga po utwory europejskiej muzyki klasycznej, tym razem w sposób lekko dziwny, może nie nieodpowiedni, ale wydaje mi się że trochę chaotyczny, przyporządkowując je nic właściwie nieznaczącym ujęciom. Niemniej ścieżka Hayasaki sprawnie wkomponowuje się w charakter wczesnych dzieł Kurosawy. Dzieło współczesne z 1950 roku właściwie zostało zapomniane, przyćmione przez "Rashomona". Niemniej, patrząc z perspektywy czasu, film Kurosawy stanowi kronikę obyczajową epoki, historyczny głos w sprawie wycinka dziejów demokratycznej Japonii. Mnie osobiście obraz zaskoczył pozytywnie, jak zawsze wysublimowaną symboliką pojedynczego kadru, nastrojem otwartego pesymizmu, błyskiem geniuszu reżysera.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?