Wykrochmalone fartuszki, zawsze uśmiechnięte buzie, wyciągnięte ręce skore do pomocy - tak się prezentują oficjalnie, amerykańskie czarne służące lat 60. Ale niech was ten wizerunek nie
Wykrochmalone fartuszki, zawsze uśmiechnięte buzie, wyciągnięte ręce skore do pomocy - tak się prezentują oficjalnie, amerykańskie czarne służące lat 60. Ale niech was ten wizerunek nie zwiedzie! Wystarczy spojrzeć dokładniej, by zauważyć, że ich gruba skóra - wyniszczona od nadmiaru obowiązków, w sposób niezwykle precyzyjny odbija szarość i tragizm wszystkich doświadczeń. A owe to paleta niekończących się upokorzeń, dziwactw, wymagań, których nauczyły się przyjmować z udawaną grzecznością i akceptacją. Kobiety od zadań specjalnych - perfekcyjne panie domu.
Sprawczynią całego bałaganu jest Eugenia Phelan, młoda początkująca dziennikarka, która postanawia napisać książkę o murzyńskiej pomocy domowej. Że jest to pomoc wyjątkowa, Tate Taylor - scenarzysta i reżyser filmu -przekonuje na każdym kroku. Jego damy poza idealnym polerowaniem srebrnej zastawy, przede wszystkim wychowują dzieci - zajętych idiotyczną działalnością rodziców. Wyręczają nie tylko z dbania o dom, ale również z odpowiedzialności bycia autorytetem. Skeeter, jedna z wielu w ten sposób dorastających dziewczynek, wraca do rodzinnej miejscowości i bierze sprawy w swoje ręce. Pomaga pomiatanym, obrażanym, szykanowanym służącym - stanąć z prawdą oko w oko. A prawda w tym przypadku, niekoniecznie współgra z przekonaniami pracodawców, czy raczej pracodawczyń. Wiecznie z wszystkiego zadowolone, w nienagannych strojach i fryzurach, czekające na kolejne towarzyskie party - jawią się jako wyprane z uczuć marionetki, których jedyną misją w życiu, jest bycie obiektem zazdrości dla równie nieambitnych psiapsiółek. Egzystencja klasy pracującej z klasą "wyższą", to całodobowe show, gdzie każdy ma do odegrania swoją rolę, bez względu na cenę, jaką przyjdzie im za przedstawienie zapłacić.
Warto wspomnieć, że w "The Help", rasizm sam w sobie nie jest wskazany, jako główny powód ordynarnego zachowania białych ludzi. To zepsucie, źle rozumiany savoir-vivre, próżność i głupota - czyniły kobiety takie jak Hilly Holbrook (Bryce Dallas Howard), wcielonymi diablicami. A ich służące, które twarde warunki przetrwania w realnym świecie znały aż za dobrze, wolały znosić te przykrości, niż pozwolić głodować rodzinie.
Pomimo iż tematyka filmu jest poważna, twórcom udało się przemycić sporo pozytywnej energii, oraz żartu do fabuły. Wspaniałe, żywiołowe, twarde baby - grane przez Violę Davis i Octavię Spencer, nie wymuszały wystudiowanego współczucia. Bohaterki takie jak One, jak Skeeter (Emma Stone), czy cudowna słodka Celia Forte (Jessica Chastain) - zachęcały do kibicowania ich zmaganiom, wspierania bez użalania się.
Bezapelacyjnie "Służące" to historia o wychodzeniu z cienia, o demonstracyjnym przedstawianiu faktów, obalaniu wielopokoleniowych mitów. Wyśmienicie zagrana i opowiedziana czyni obraz - wciąż jeszcze żółtodzioba Tate'a Taylora - faworytem wyścigu po Złote Globy i Oscary. Bardzo ujmująca, prosta w przekazie, wartościowa lekcja ciemnych i jasnych stron ludzkiej natury. Niewątpliwie warto było ją przerobić.