Recenzja filmu

Rimini (2022)
Ulrich Seidl
Michael Thomas
Tessa Göttlicher

Kino o smaku makreli z czekoladą

Film stawia wiele pytań, może jedno z nich to pytanie o cenę pirackiego życia, a może o to, kiedy warto zejść ze sceny, zanim los "zgroteskuje" Twoje starania, by na niej pozostać. A może jeszcze
Kino Ulricha Seidla ma niezmiennie smak makreli z czekoladą. "Upały" (2001), "Raj: wiara" (2012), "Raj: miłość" (2012), "Raj: nadzieja" (2013) to najlepsze dowody tych kulinarnych eksperymentów. Teraz pora na kolejne odsłony czekoladowo-rybnych finezji w "Rimini" (2022). "Witajcie na moim pirackim statku" – krzyczy do nas Richi Bravo. Seidlowski portret człowieka humanizuje się w najbardziej atawistycznych odruchach. Być może dlatego takie łatwe staje się błąkanie między sympatią do głównego bohatera a odradzą. Doświadczasz więc własnej umiejętności pomieszczania w sobie sprzecznych uczuć i odkrywasz, że Wilfred R. Bion (ten od psychoanalizy) mógł mieć rację. 

Richi – 60-letni podstarzały rockowy artysta na naszych oczach próbuje na powrót ustawić się w pozycji gwiazdora. Futro z fok, skórzane kowbojki, strój sceniczny, włoski kurort, alkohol, fanki - wydaje się, że to wszystko może tworzyć dobre zaplecze na wskrzeszenie sławy. Jednak to nie takie proste: włoski kurort w zimie niczym nie przypomina tego z pocztówek, bielizna modelująca nie modeluje aż tak bardzo i nawet podstarzałe fanki mimo swego wigoru nie są w stanie rozniecić dawnego blasku.


Na domiar złego w fabułę filmu wplątuje się zapomniana córka – któż by chciał "odzapomnieć" córkę, przecież zapomina się bynajmniej nie po to, by "odzapominać" . W tle cichutko rumianą skórką na ekran wchodzą też Syryjczycy. Seidl nie udziela im głosu, wszak cały jego kulinarny eksperyment dotyczy przecież ryb. Córka jednak nie ryba i Seidl udziela jej... wrzasku. O co więc tyle hałasu? Przedsięwzięcie już teraz w ogóle nie spina się finansowo, niemniej Richi lawiruje swoim pirackim statkiem na seniorskim morzu, aż trafia na dość elektryzujące prądy. Może one będą w mocy "postawić go na nogi" ?

"Dzięki Wam wciąż tu jestem. Waszej miłości. Wszystko kręci się wokół miłości!" Kilka podekscytowanych seniorek jest w stanie spróbować swoich sił w rozniecaniu gasnącej gwiazdy rocka. Płomień sił witalnych Richi'ego w takiej konfiguracji ma się całkiem dobrze, a jeśli jeszcze może generować dochód to dlaczegóż by nie? Kino Seidl'a znosi granicę tabu - sceny seksu emerytów pokazują kompletnie wszystko nie pozostawiając złudzeń, co do własnych urojeń względem swojej starczej seksualności. W tym miejscu wiesz, że to metaforyczny kawałek ryby tuż przy ogonie, której zazwyczaj nie chce nikt jeść bo nie ma białego mięsa i ma te twardą skórę, która nie smakuje. Zazwyczaj ten kąsek ryby bierze babcia, bo jej już wszystko jedno, bo białego już sobie w życiu pojadła. Kiedy jeszcze słyszysz zwierzenie Richiego w hotelowym pustostanie: "Pierwszy orgazm zaliczyłem z moją matką" – chcesz jakby wypluć ten kąsek makreli, ale nie wiedzieć czemu zapijasz jak gdyby nigdy nic gorącą czekoladką po wiedeńsku i pięknie dziękujesz za ucztę.


Film stawia wiele pytań, może jedno z nich to pytanie o cenę pirackiego życia, a może o to, kiedy warto zejść ze sceny, zanim los "zgroteskuje" Twoje starania, by na niej pozostać. A może jeszcze jakoś inaczej?
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Rimini
Niech nie zmyli Was tytuł – znany z dowalania swoim rodakom Ulrich Seidl wcale nie porzucił Austrii na... czytaj więcej