Po nominacji do Oscara, dla znakomicie przyjętego "W ciemności", przeciętnym serialu "Ekipa" i katastrofie projektu "Janosik. Prawdziwa historia" kolejnym przystankiem dla Agnieszki Holland,
Po nominacji do Oscara dla znakomicie przyjętego "W ciemności", przeciętnym serialu "Ekipa" i katastrofie projektu "Janosik. Prawdziwa historia" kolejnym przystankiem dla Agnieszki Holland, która po kilkunastu latach zdecydowała się wrócić do rodzimego kina, była Kotlina Kłodzka. To właśnie tam utytułowana polska reżyserka zdecydowała się zekranizować, powieść "Prowadź swój pług przez kości umarłych" autorstwa Olgi Tokarczuk. Sama autorka powieści, której Holland jest zresztą fanką, była odpowiedzialna za scenariusz. Z kronikarskiego obowiązku należy dodać, że pani reżyser po raz kolejny dzieliła tę funkcję ze swoją córką Kasią Adamik.
Jesteśmy w Sudetach, a konkretnie w jednym z małych miasteczek w Kotlinie Kłodzkiej. Tutaj na uboczu mieszka Janina Duszejko (Agnieszka Mandat). Emerytka, dodatkowo ucząca dzieci angielskiego w miejscowej szkole. Jest również miłośniczką zwierząt i przyrody. Otwarcie sprzeciwia się kłusownictwu, które jest dla większości okolicznych mieszkańców największą pasją i rozrywką. Duszejko mieszka sama, bez rodziny, a jej najbliższymi są dwie suczki, które są dla niej całym światem. Wkrótce zostaje otwarty sezon polowań, a suczki w tajemniczych okolicznościach nagle znikają.
Na początek wypada zacząć od najbardziej wyrazistego i najefektowniejszego bohatera tego projektu, czyli przyrodzie. Sposób, w jaki zostały pokazane Sudety przez Jolantę Dylewską i Rafała Paradowskiego, zachwyca od pierwszej sceny. Ich zdjęcia oraz praca operatora stoją na światowym poziomie. Niesamowite wrażenie robią zwłaszcza kadry zwierząt, których w tym filmie jest całe mnóstwo. Dodają one klimatu i efektownego kolorytu. Problemy się zaczynają, kiedy trzeba się skupić na postaciach i historii. Trzeba oddać, że bohaterowie pierwszego planu są zagrani i poprowadzeni wzorcowo. Agnieszka Mandat w roli głównej protagonistki wypada bardzo przekonująco. Jej Duszejko to życzliwa i pogodna kobieta, ale do tego obsesyjna maniaczka zwierząt i horoskopów, pytająca często obcych ludzi o datę i godzinę urodzenia. Świetną przeciwwagę stanowi dla niej Wiktor Zborowski jako filmowy "Matoga". Jedyna zdroworozsądkowa i całkowicie opanowana postać w całej historii.
Fantastycznie ogląda się Jakuba Gierszała, wcielającego się w ekscentrycznego i introwertycznego informatyka Dyzia. Tego typu pochwał nie można niestety przytoczyć w kontekście żadnej postaci drugoplanowej. Mimo obecności takich osobowości jak Andrzej Grabowski, Borys Szyc czy Marcin Bosak, każda z postaci antagonistów wypada schematycznie, a często wręcz karykaturalnie (postać Bosaka) i żaden z aktorów nie ma możliwości, by się jakkolwiek wykazać. Podobnie rzecz się ma z Tomaszem Kotem i Miroslavem Krobotem, którzy sprawiają wrażenie zbędnych, a ich wątki nic konkretnego nie wnoszą do fabuły. Bardzo często gubi się również sama Holland. Film rozpoczyna się jako kryminał, by z czasem całkowicie zgubić tempo i porzucić główny wątek, przez co seans staje się nużący i mało angażujący. Ciężko też powiedzieć co miały na celu liczne sceny pokazujące życie bohaterów w przeszłości. Stylistycznie przejaskrawione i kompletnie nic niewnoszące. Natomiast to, co zdecydowanie udało się twórcom, to znakomicie zbudowany suspens, który niestety psuje brak jakiejkolwiek logiki w finale.
"Pokot" to przede wszystkim przepięknie zrealizowany wizualnie projekt, który pod tym kątem nie odbiega niczym od światowych realiów. Ma również niestety całe mnóstwo problemów, które rzutują na całym obrazie. Nie jest to film stojącym na tym samym poziomie co "W ciemności", ale też z całą pewnością nie jest katastrofa artystyczna pokroju "Janosika". W moim odczuciu jest to film przeciętny z wadami, ale też i zaletami, o którym każdy powinien sobie wyrobić własną opinię.