Ze złem tego świata Neeson nie walczy tym razem na wakacjach w malowniczej, europejskiej metropolii. Wystarcza mu samolot, bo jak się okazuje – przeciwnika jest w stanie spacyfikować nawet w toalecie o rozmiarach schowka na szczotki. Jako chlejący na umór, przeorany przez życie agent federalny Bill Marks staje przed nie lada wyzwaniem: ktoś na pokładzie grozi, że co dwadzieścia minut będzie zabijał pasażera nocnego lotu relacji Nowy Jork-Londyn. Na domiar złego swoją groźbę spełnia z zegarmistrzowską precyzją. Na domiar gorszego – stara się wrobić we wszystko wyraźnie zaniepokojonego (czytaj: torturującego kolejnych pasażerów) Billa. A zatem wszystko jasne: agent federalny szuka mordercy na pokładzie samolotu.
Twórcy dość długo zwlekają z objawieniem nam tożsamości bohatera jako stróża prawa i porządku. Ekspozycja wypada przez to komicznie, bo spacerujący po hali odlotów i obserwujący ukradkiem pasażerów Marks wygląda raczej na zboczeńca albo seryjnego mordercę. Pomijając ten szczegół, pierwszy akt filmu wypada nieźle – ma dobre tempo, umiejętnie stopniowane napięcie i kilka linijek dialogu dla Julianne Moore. Potem jednak scenarzysta przyzwoitego thrillera idzie na piwo, a za pióro chwytają fani tria ZAZ – film naszpikowany jest nieprawdopodobną ilością fabularnych idiotyzmów, absurdalnych zwrotów akcji i dziur logicznych wielkości jumbo jeta. Przed katastrofą ratuje go – oczywiście – Neeson. Jako facet, dla którego cios w tchawicę jest przecinkiem w każdym zdaniu, po prostu się nie nudzi.
Arabski lekarz, agresywny czarnoskóry hip-hopowiec, blondyna zapraszająca do łóżka samym spojrzeniem, sztywna brytyjska stewardessa, geek nagrywający wszystko smartfonem – dobrani według klucza gatunkowych stereotypów pasażerowie są w kinie akcji przynajmniej od czasu "Speed" Jana de Bonta. To jedna z wielu klisz, z których ze zmiennym szczęściem i – przepraszam za wyrażenie – efektem artystycznym korzysta reżyser. Skłamałbym, mówiąc, że nie ma w "Non-stop" scen, które zostaną w nas po wyjściu z kina. Będziecie o nich jednak opowiadać z sarkastycznym uśmiechem na twarzy. Zawsze coś?
Michał Walkiewicz - krytyk filmowy, dziennikarz, absolwent filmoznawstwa UAM w Poznaniu. Laureat dwóch nagród PISF (2015, 2017) oraz zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008). Stały... przejdź do profilu