To, co nie ulega wątpliwości, to fakt, że obraz powstał z autentycznej fascynacji autora tematem nadnaturalnych zdolności oraz możliwościom, jakie mogą one dać zwykłym śmiertelnikom.
Stara mądrość ludowa mówi, że żeby coś było porządnie zrobione, to najlepiej jest zrobić to samemu. Z takiego też założenia zapewne wyszedł Clive Barker. Ten brytyjski autor powieści spod znaku horroru i fantasy zyskał rozgłos w latach 80. za sprawą swoich opowiadań. Jednym z nich był "Cabal" z 1988 roku. Dwa lata później powstała zaś filmowa ekranizacja dzieła pod tytułem "Nocne plemię". A za powstanie ekranowej adaptacji, odpowiedzialny był właśnie sam autor książki. Często słyszy się narzekania fanów na różne ekranizacje. Widzowie wytykają im, że nie są wierne oryginałowi lub też całkowicie zmieniają fabułę, postaci czy wydźwięk. W omawianym przypadku jednak to sam pisarz wziął na warsztat własną twórczość. Należałoby zatem oczekiwać, że nie będą tu występować żadne dysproporcje względem pierwowzoru. Sam film powinien być za to skazany wręcz na sukces. Stało się jednak inaczej, bo obraz się nie zwrócił. Sam autor-reżyser po latach przyznał, że nie był zadowolony z efektu swej pracy. Przyczyną takiego stanu rzeczy, jak się to często zdarza, było studio, które uznało, że wie lepiej, jak powinna wyglądać ostateczna wersja. Innym klasycznym zjawiskiem związanym z produkcją, jest fakt, że z biegiem lat zdobyła ona sobie wielu miłośników, uzyskując status pozycji kultowej.
Aaron Boone (Craig Sheffer) jest dręczony przez senne koszmary. W wizjach tych przenosi się do tajemniczego miejsca zwanego Midian. Za namową dziewczyny udaje się do doktora Deckera (David Cronenberg). W międzyczasie dochodzi do serii brutalnych morderstw. Boone z przerażeniem odkrywa, że jego sny są odzwierciedleniem rytualnych mordów. Decker wmawia mu, że to on jest autorem zabójstw i sugeruje oddanie się w ręce policji oraz podstępem podaje mu LSD. Mężczyzna trafia do szpitala, gdzie jeden z pacjentów opowiada mu o podziemnym mieście Midian oraz jak tam trafić. Bohater udaje się na wskazane miejsce, gdzie zostaje zaatakowany przez dwie kreatury, z których jedna go gryzie. Boone zyskuje dzięki temu moc regeneracji i gdy za sprawą Deckera zostaje postrzelony, udaje mu się zmartwychwstać i uciec z powrotem do Midian. Tam dowiaduje się o sekretnej rasie istot, zamieszkujących podziemne tunele. Jest to tytułowe Nocne Plemię, czyli stworzenia znane z folkloru, które w obawie przed ludzkim prześladowaniem, zdecydowały się żyć pod ziemią. Boone po wypiciu krwi bóstwa potworów, Baphometa, zostaje przyjęty do społeczności Midian.
Produkcja jest określana mianem horroru. Nie jest to jednak w pełni trafna definicja. O wiele bardziej wydaje się tu pasować termin dark fantasy. Film bowiem nie straszy zbytnio widza, przynajmniej tego dorosłego. Zawiera wprawdzie krwawe, brutalne oraz nieco obrzydliwe momenty, które mają nieść wartość szokową, lecz nie są to sceny, które zmuszałyby do odwrócenia wzroku od ekranu. Nie jest to jednak także slasher, chociaż tak był reklamowany przez studio produkcyjne. Film można nazwać współczesną wariacją na temat żywego folkloru. Jest to rodzaj mitologii, który obejmuje spotkania ludzi z wszelkiego rodzaju stworzeniami zamieszkującymi naszą rzeczywistość, nienależącymi jednak do tego świata. Jest to coś w rodzaju nowoczesnej baśni z elementami kina grozy, akcji i dreszczowca. Nie przeraża, ale zapewnia przednią rozrywkę. Tworzy, pełen barwnych postaci, intrygujący świat, który budzi ciekawość oraz angażuje. Każdy z bohaterów mógłby tu stać się punktem wyjściowym dla osobnej historii.
Ponieważ film traktuje o potworach, to ważną rolę odgrywają w nim ich projekty oraz wykonanie. Większość z kreatur w zasadzie przypomina ludzi. Są jedynie tylko trochę zmodyfikowane. A to ktoś ma kły zamiast zębów, a to ktoś ma czerwoną skórę albo wielką narośl na czole. Na szczęście ich wygląd jest wystarczająco oryginalny, by spełniać oczekiwania odbiorców, wpisując się w estetykę lat 90. Na pochwałę na pewno zasługują spece od makijażu oraz scenografii. Udaje im się stworzyć na ekranie mroczny, posępny klimat. Także eksperci od efektów specjalnych się postarali, tworząc kostiumy i lalki, które do dziś wyglądają wiarygodnie. "Nocne plemię" może być odbierane jako prosta rozrywka, lecz pod warstwą dziwności kryje się drugie dno. Jest to bowiem opowieść o wyrzutkach. O istotach, które nie są powszechnie akceptowane przez społeczeństwo i zmuszone są do życia w ukryciu. Nic dziwnego zatem, że niektórzy odbierają film jako metaforę sytuacji środowiska LGBT. Jest to raczej kwestia indywidualnej interpretacji. To, co nie ulega wątpliwości, to fakt, że obraz powstał z autentycznej fascynacji autora tematem nadnaturalnych zdolności oraz możliwościom, jakie mogą one dać zwykłym śmiertelnikom.