"Niepamięć" przypomina przepastny wór, w którym udało się pomieścić niezliczoną ilość cytatów z klasyki science fiction. Fani bez problemu wyłowią odniesienia do twórczości Philipa K. Dicka,
"Niepamięć" przypomina przepastny wór, w którym udało się pomieścić niezliczoną ilość cytatów z klasyki science fiction. Fani bez problemu wyłowią odniesienia do twórczości Philipa K. Dicka, "Odysei kosmicznej", "Matriksa", "Człowieka omega", "Moon", a nawet pixarowskiej animacji "WALL.E".Efektem tego gatunkowego recyklingu jest przyjazne dla oczu i uszu widowisko z Tomem Cruise'em, który kolejny raz okazuje się ostatnią nadzieją ludzkości.
Fabuła jest podatna na spoilerowanie, toteż przy jej opisie ograniczę się do ogólników. Akcja filmu rozgrywa się w 2077 roku. W wyniku inwazji obcych Księżyc, a potem nasza planeta zostały niemal doszczętnie zniszczone. Niedobitkom udało się znaleźć schronienie na Tytanie. Na Ziemi pozostali już tylko nieliczni, m.in. Jack Harper (Cruise) i jego kochanka Vika (Andrea Riseborough). On zajmuje się naprawą dronów bojowych walczących z kosmicznymi padlinożercami. Ona jest jednoosobowym centrum dowodzenia – nadzoruje wyprawy Jacka, a także kontaktuje się z bazą w kosmosie. Pewnego dnia bohater dokonuje odkrycia, które zmusza go do rewizji całej swojej wiedzy na temat rzeczywistości.
Już debiutancki utwór Josepha Kosinskiego, "Tron: Dziedzictwo", ujawniał wszystkie wady i zalety jego reżyserskiego stylu. Były realizator reklam perfekcyjnie panuje nad audiowizualnym aspektem filmu. Wszystko, co widzimy w "Niepamięci" – szykowne kostiumy, futurystyczne pojazdy, a wreszcie wykreowane w CGI lokacje umieszczone na tle prawdziwego krajobrazu – wygląda po królewsku. Scenę kąpieli w zawieszonym tysiące metrów nad ziemią basenie Kosinski wraz z operatorem Claudio Mirandą (Oscar za "Życie Pi 3D") potrafi zamienić w pisaną przy pomocy kamery poezję. Z kolei podniebny pościg pośród skalnych rozpadlin przypomina najlepsze sceny akcji z "Top Gun", tutaj ubrane dla niepoznaki w karoserię science fiction. Dzieła dopełnia soundtrack francuskiej grupy M83, który co prawda w paru miejscach brzmi jak podkręcona elektroniką przeróbka muzyki Zimmera z "Mroczny rycerz powstaje", ale jako ilustracja sprawdza się nieźle. Wytężcie słuch zwłaszcza w trakcie napisów końcowych - nagrana wspólnie z Susanne Sundfør piosenka to pewniak na listach przebojów.
Autorskie zafiksowanie na punkcie formy odbija się, niestety, na emocjonalnej wiarygodności "Niepamięci". Kosinski nie umie albo nie lubi pracować z aktorami. Ci, zostawieni sami sobie, grają według dobrze znanego publiczności klucza. Cruise jest posępnym twardzielem, Morgan Freeman – mędrcem, a Olga Kurylenko - białogłową podążającą dwa kroki za bohaterem. Reżyser nie wykorzystuje fabularnych przestojów, aby zrobić zoom na postaci i jeszcze wyraźniej zaakcentować targające nimi wątpliwości. W efekcie zarówno kiełkujący od drugiej połowy filmu wątek miłosny jak i charakterystyczne dla SF pytanie o istotę i wartość człowieczeństwa brzmią głucho niczym miedź brzęcząca.
Na film Kosinskiego najlepiej wybrać się z przeświadczeniem, że zobaczymy to, w czym Hollywood jest najlepsze: feerię świetnych efektów specjalnych i wysokooktanową akcję. Cała reszta prawdopodobnie odejdzie po seansie w niepamięć.
Redaktor naczelny Filmwebu. Członek Międzynarodowej Federacji Krytyków Filmowych FIPRESCI oraz Koła Piśmiennictwa w Stowarzyszeniu Filmowców Polskich. O kinie opowiada regularnie na antenach... przejdź do profilu