Recenzja filmu

Mumia (1932)
Karl Freund
Arthur Byron
Boris Karloff

Orientalistyczno-kolonialne kino grozy

Klasyczny horror Universala z silną dozą orientalizmu.
Lata 30. obfitowały w amerykańskie horrory, które dziś mają status kultowych ze względu na ich charakterystyczny klimat. W ich tworzeniu prym wiodło Universal Studios, które produkowało rozmaite produkcje o potworach. Najsłynniejszymi z nich są "Dracula" i "Frankenstein", względem nich "Mumia" stoi trochę na uboczu największych dzieł o zabójczych istotach, być może niezasłużenie, jest bowiem filmem klimatycznym, który zestarzał się jak wino i z perspektywy czasu pod pewnymi względami prezentuje się cudnie.

Jak wskazuje tytuł, wyreżyserowany przez Karla Freunda obraz jest historią o mumii przypadkowo wskrzeszonej przez brytyjskich archeologów. Jako Ardath Bey (Boris Karloff) żyje ona w Egipcie, by po 10 latach wybrać się do Londynu (to przemieszczenie może kojarzyć się z "Draculą", wcześniejszym o rok filmem Universala). Tam chce dokonać rytuału na kobiecie, którą uważa za nowe wcielenie swojej ukochanej z czasów przed zawinięciem w bandaże.

Imphotep (kryjący się pod nazwiskiem Argath Bey) to jedna z najlepszych bestii starego kina grozy. Nie można nazwać go przerażającym, bo blokadą jest pod tym względem wiek filmu, można jednak go określić jako bardzo efektownego w oddawaniu klimatu tajemniczej istoty pochodzącej z innej rzeczywistości (jak na czas powstania przynajmniej). Spora w tym zasługa świetnego Borisa Karloffa, któremu udało się zagrać chłodnego i tajemniczego bohatera.

Jak już wspomniałem "Mumia" jest klimatyczną produkcją. Bije z niej klimat horrorów lat 30. w najlepszym wykonaniu, lecz twórcy dodali do niego jeszcze orientalizm, fascynacje Egiptem, zwłaszcza tym antycznym. Stąd sceny retrospekcji, które przenoszą akcję do wspomnianych czasów i obecność czarów, które rzuca Imphotep.

Filmowi można zarzucić skansenizowanie egipskiej kultury i jej stereotypizację, co jest związane z kolonialną perspektywą (jest to wprawdzie amerykański film, ale pokazuje perspektywę Brytyjczyków). Jednakże do pewnego stopnia da się tę kwestię wybaczyć, bo pozwoliło to na wykreowanie tego klimatu, który być może jest efektem szczerej fascynacji (w której jest jednak jakiś protekcjonalizm).

"Mumia" nie była dziełem oferującym coś nowego, lecz za sprawą dodania orientalizmu do typowego horroru o potworze jest produkcją o świetnym klimacie (choć opartym na stereotypach). Ten jest siłą tego obrazu i to on sprawia, że po latach daje tyle przyjemności podczas obcowania z nim. Produkcja ta zestarzała się bardzo dobrze, przez to, że wylewa się z niej ten kurz i te zmarszczki będące częścią charakteryzacji Karloffa, które pokazują kino grozy swoich czasów w jednym z najpiękniejszych wymiarów.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Mumia
Kultura starożytnego Egiptu zawsze fascynowała i do dziś fascynuje wielu ludzi. Piramidy i faraonowie... czytaj więcej