Recenzja filmu

Matka siedzi z tyłu (2022)
Hilmar Oddsson
Þröstur Leó Gunnarsson
Kristbjörg Kjeld

Duchy z dziecięcego pokoju

Poruszający film produkcji islandzko-estońskiej w reżyserii Hilmara Oddssona dziejący się wokół relacji syna i matki, mający swoją polską premierę 5 stycznia. Po przeczytaniu samego tytułu ciśnie
Poruszający film produkcji islandzko-estońskiej w reżyserii Hilmara Oddssona dziejący się wokół relacji syna i matki, mający swoją polską premierę 5 stycznia. Po przeczytaniu samego tytułu ciśnie się na usta szereg pytań: Dlaczego właśnie z tyłu ma siedzieć matka? Dlaczego w tle? Jakim tłem zatem jest matka? Do czego to tło zobowiązuje? Jak ten koloryt tła wpływa na wybory?
Biało-czarne kadry oszczędne w wyrazie nadają klimat pewnej surowości, która w zaskakujący sposób zgrywa się z momentami humorystycznymi tworząc konwencję czarnej komedii.
 
Na ekranie poznajemy głównego bohatera, około 60-letniego Jona i jego matkę, którzy zasłuchani w odgłosy radia dziergają obok siebie na drutach swetry. Stukot drutów, przybywające kolejne oczka na swetrze, plotące się nitki z motków towarzyszą rozmowie matki z synem: – Co ze mną zrobisz jak umrę?, – Jak człowiek umrze, to nie za wiele można z nim zrobić.
Właśnie to egzystencjalne rozważanie zawieszone w przestrzeni pomiędzy matką a synem pcha kolejne klatki filmu do przodu, aż do samego końca.

Kiedy matka umiera, Jon postanawia spełnić jej wolę i zabiera ją w "ostatnią podróż" swoim ledwo trzymającym się autem. Bohaterowi podczas podróży przychodzą myśli związane z podsumowaniem swojego dotychczasowego życia, a w wielu swoich wyborach słyszy nawigujący głos matki dobiegający z tylnego siedzenia, ciągle obecny i ciągle żywy. Czy w którymś momencie będzie potrafił zrobić jakkolwiek inaczej, po swojemu? Na swojej drodze Jon spotyka: grupę zagranicznych podróżników, policjantów, kobiety w barze, małżeństwo w górskiej wiosce, grupę ulicznych aktorów, wędrowca, postacie ze swoich snów i tęsknotę za miłością. Każdy z napotkanych wnosi do narracji osobistej bohatera kolejny pretekst do wybrzmienia dwugłosu synowo-matczynego. Czasem tak komicznego i lekkiego, a czasem boleśnie przerażającego.

Film ma budowę klamrową, podzielną na sześć rozdziałów: I Początek i koniec, II Świat zewnętrzny, III Każda droga z domu jest drogą do domu, IV Kiedy kobieta zabija mężczyznę, V Kiedy mężczyzna zabija kobietę, VI Koniec i początek. Brzmi zaskakująco freudowsko i zaskakująco freudowsko się rozgrywa. Lęki, kastracje, narcystyczne introjekty splatają się w życie bohatera jak metaforyczne nitki z motków w wełniany sweter. Czy da się choć część z tego "umrzeć" i na jakich zasadach? Ile prawd będzie trzeba odkryć? Jaką cenę przyjdzie zapłacić bohaterowi za próbę odzyskania monologu w teatrze własnego życia?

Podobno, jak pisał Wittgenstein: "Śmierć nie jest wydarzeniem z życia. Śmierci się nie przeżywa".
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?