Przypomniały mi się stare dobre czasy masowo oglądanych tanich horrorów i filmów SF. Podobnie jak tamte produkcje, tak i "Legion" braki warsztatowe nadrabia czymś bezcennym: autentyczną filmową
Wśród widzów filmowych funkcjonuje termin "wstydliwe przyjemności". Używa się go do określenia filmów, o których wiemy, że są złe, a mimo to oglądanie ich sprawia nam frajdę – frajdę, do której wstyd się przyznać. Takim filmem jest właśnie "Legion".
To, że obraz Scotta Stewarta jest słaby, będzie oczywiste dla każdego, kto go obejrzy. Fabuła sprawia wrażenie naszkicowanej w przerwie na lunch i składa się z bardzo prostej intrygi, która i tak przy bliższym przyjrzeniu się nie układa się w logiczną całość. Z kolei konstrukcja bohaterów i nasycone patosem dialogi będą śmieszyć w zupełnie nieodpowiednich momentach
A jednak "Legion" ma swój urok, magię, którą wyczują i docenią zapewne tylko fani kina klasy C. Gdy go oglądałem, przypomniały mi się stare dobre czasy VHS-ów i masowo oglądanych tanich horrorów i filmów SF, o których istnieniu przeciętny widz nie ma pojęcia. Podobnie jak tamte produkcje, tak i "Legion" braki warsztatowe nadrabia czymś bezcennym: autentyczną filmową pasją, którą pokazuje choćby Paul Bettany. Widać, że jest świadomy słabości dialogów, ale nie sposób nie zauważyć też, jak dobrze bawi się, grając upadłego archanioła i wypowiadając "macho-kwestie" a la Schwarzenegger z początku swojej kariery. Podobnie Lucas Black, Dennis Quaid i cała reszta, grając całkiem poważnie pozostaje wyluzowana, co udziela się widowni (oczywiście tylko tej, która zna i akceptuje konwencję takiego kina).
Jest jednak pewien aspekt "Legionu", który sprawia, że jest to film absolutnie fascynujący. To jego całkowicie heretycka wymowa ubrana w szaty wigilijnej opowieści o narodzinach Zbawiciela. Współczesna Maria nazywa się Charlie i jest kobietą, o której z całą pewnością nie można powiedzieć, że jest "niepokalana". Jej nienarodzone dziecko to owoc przypadkowego stosunku z facetem, którego już dawno nie ma w życiu bohaterki. Józef to młody mechanik, człowiek prosty acz poczciwy, o czystym sercu i małej odwadze. Już samo to wystarczyłoby do rzucenia na twórców fatwy, gdyby chrześcijanie wykazywali się równą gorliwością w obronie wiary, co ich młodsi bracia muzułmanie. Jednak Stewart i spółka idą dalej, podważając podstawy wiary protestanckiej. Oto bowiem w "Legionie" nagradzane jest nieposłuszeństwo, bunt wobec Boga, przyjmowanie, że Bóg może być w błędzie. Z kolei posłuszeństwo Jego woli jest karane, uznane za porażkę. Na zlaicyzowanym społeczeństwie powyższe tezy zapewne nie zrobią większego wrażenia. Ale być może się mylę, w końcu Ameryce, kraju w dużym stopniu konserwatywnym, "Legion" wielkiej fortuny nie zarobił.
Jeśli zatem jesteście heretykami bądź też zwolennikami kina klasy C, "Legion" powinniście uznać za lekturę obowiązkową.
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu