Recenzja filmu

Legion (2010)
Scott Stewart
Paul Bettany
Lucas Black

Heretyckie przyjemności

Przypomniały mi się stare dobre czasy masowo oglądanych tanich horrorów i filmów SF. Podobnie jak tamte produkcje, tak i "Legion" braki warsztatowe nadrabia czymś bezcennym: autentyczną filmową
Wśród widzów filmowych funkcjonuje termin "wstydliwe przyjemności". Używa się go do określenia filmów, o których wiemy, że są złe, a mimo to oglądanie ich sprawia nam frajdę – frajdę, do której wstyd się przyznać. Takim filmem jest właśnie "Legion".

To, że obraz Scotta Stewarta jest słaby, będzie oczywiste dla każdego, kto go obejrzy. Fabuła sprawia wrażenie naszkicowanej w przerwie na lunch i składa się z bardzo prostej intrygi, która i tak przy bliższym przyjrzeniu się nie układa się w logiczną całość. Z kolei konstrukcja bohaterów i nasycone patosem dialogi będą śmieszyć w zupełnie nieodpowiednich momentach

A jednak "Legion" ma swój urok, magię, którą wyczują i docenią zapewne tylko fani kina klasy C. Gdy go oglądałem, przypomniały mi się stare dobre czasy VHS-ów i masowo oglądanych tanich horrorów i filmów SF, o których istnieniu przeciętny widz nie ma pojęcia. Podobnie jak tamte produkcje, tak i "Legion" braki warsztatowe nadrabia czymś bezcennym: autentyczną filmową pasją, którą pokazuje choćby Paul Bettany. Widać, że jest świadomy słabości dialogów, ale nie sposób nie zauważyć też, jak dobrze bawi się, grając upadłego archanioła i wypowiadając "macho-kwestie" a la Schwarzenegger z początku swojej kariery. Podobnie Lucas Black, Dennis Quaid i cała reszta, grając całkiem poważnie pozostaje wyluzowana, co udziela się widowni (oczywiście tylko tej, która zna i akceptuje konwencję takiego kina).

Jest jednak pewien aspekt "Legionu", który sprawia, że jest to film absolutnie fascynujący. To jego całkowicie heretycka wymowa ubrana w szaty wigilijnej opowieści o narodzinach Zbawiciela. Współczesna Maria nazywa się Charlie i jest kobietą, o której z całą pewnością nie można powiedzieć, że jest "niepokalana". Jej nienarodzone dziecko to owoc przypadkowego stosunku z facetem, którego już dawno nie ma w życiu bohaterki. Józef to młody mechanik, człowiek prosty acz poczciwy, o czystym sercu i małej odwadze. Już samo to wystarczyłoby do rzucenia na twórców fatwy, gdyby chrześcijanie wykazywali się równą gorliwością w obronie wiary, co ich młodsi bracia muzułmanie. Jednak Stewart i spółka idą dalej, podważając podstawy wiary protestanckiej. Oto bowiem w "Legionie" nagradzane jest nieposłuszeństwo, bunt wobec Boga, przyjmowanie, że Bóg może być w błędzie. Z kolei posłuszeństwo Jego woli jest karane, uznane za porażkę. Na zlaicyzowanym społeczeństwie powyższe tezy zapewne nie zrobią większego wrażenia. Ale być może się mylę, w końcu Ameryce, kraju w dużym stopniu konserwatywnym, "Legion" wielkiej fortuny nie zarobił.

Jeśli zatem jesteście heretykami bądź też zwolennikami kina klasy C, "Legion" powinniście uznać za lekturę obowiązkową.
1 10
Moja ocena:
5
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Legion
Na ekranach kin widzieliśmy już wiele istot nadnaturalnych. Najwięcej z pewnością było wampirów... czytaj więcej