W mknącym przez bezdroża pociągu chłopiec wygląda przez okno, chłonąc nieznośnie słoneczny krajobraz. Jednak dźwięki "The Sound of Silence" wyraźnie informują, że dla niego i dwojga rodzeństwa to początek niekończącej się mordęgi. Tak mógłby zaczynać się kolejny słodko-gorzki obraz
Alexandra Payne'a, w którym zwykły wyjazd na wakacje staje się katalizatorem wewnętrznej przemiany. Jednak dla twórców
"Lata w Prowansji" muzyczny klasyk duetu Simon & Garfunkel to bezwstydny unik przed staranniejszym nakreśleniem dramatu dzieci, których rodzice właśnie podpisują papiery rozwodowe. Bardziej niż rozłąka z ojcem i spotkanie z dziadkiem, który kilkanaście lat temu wyrzekł się rodziny, martwi je to, czy staruszek nie będzie im przeszkadzał w przyklejeniu się na stałe do Iphone'ów i Facebooka.
Jean Reno - France Télévisions
- Gaumont
- Canal+ France
- Ciné+
- France 2 Cinéma
- Légende Films
Na stacji czeka na nie gburowaty starszy jegomość, dla którego powiedzenie "Dzień dobry" potomstwu wyrodnej córki okazuje się zbyt dużym wyzwaniem. Może więc intuicja nie zawiodła dzieciaków, gdy uzbrajały się w cały arsenał zdobyczy nowoczesnej technologii? Skoro dramatyczną część filmu mamy odhaczoną, czas na komediowy niezbędnik w postaci konfliktu międzypokoleniowego. Jednak zamiast badawczych podchodów, z których każdy z bohaterów, ku uciesze widza, będzie się wycofywał z lekkim zażenowaniem czy poczuciem winy, dochodzi do otwartych potyczek, balansujących niebezpiecznie na krawędzi chamstwa. Psychologiczną wojnę zaognia jeszcze podkreślony grubą kreską horror mieszczucha porwanego na prowincję: wiatr nieustannie wiejący prosto w oczy, pobrzękujące wszędzie owady i brak zasięgu to przygrywka dla niekończącego się festiwalu lamentu.
Jednak, jak za sprawą zdradzieckiego wiatru mistral, któremu film zawdzięcza oryginalny francuski tytuł – wszystko zmieni się w mgnieniu oka. Lea przeżyje letnie zauroczenie opalonym na mahoń lowelasem: dla niego rozsupła imponujący turban z dredów, a workowate boho stroje zamieni na rustykalny deseń kratki "Vichy". Przede wszystkim jednak zapatrzona w tańce z bykami, podczas lokalnych igrzysk zapomni o swoim ortodoksyjnym weganizmie. Jej brat Adrien przestanie martwić się zabrudzonymi wiejskim pyłem trampkami, gdy tylko skrzyżuje wzrok z tutejszą, prawie czterdziestoletnią pięknością. Klisze są tu tak stare, że prawie możecie usłyszeć, jak kruszą się pod naporem kolejnych wątków, wprowadzanych według logiki "aż tu nagle". Gdy i poczciwy dziadek ulegnie urokowi swoich wnuków, a atmosfera stanie się nieznośnie przesłodzona, wszystko uratuje niezawodny sensacyjny motyw – ale w końcu
Jean Reno był kiedyś
"Leonem zawodowcem" i nawet na emeryturze stać go na więcej niż uprawa ogródka i śpiewanie starych szlagierów w towarzystwie hippisowskich przyjaciół. "Magiczna" przestrzeń, której brakuje zmysłowości, i przedziwnie dobrany soundtrack pokazują w pigułce problem
"Lata w Prowansji" – to jednocześnie przekorny dramat i przekorna komedia, które pasują do siebie jak
"Inwazja barbarzyńców" do
"Madagaskaru 2".