Recenzja filmu

Książę Persji: Piaski czasu (2010)
Mike Newell
Jake Gyllenhaal
Gemma Arterton

Książę robi dobrze

Gdyby "Poszukiwaczy Zaginionej Arki" skrzyżować z "Piratami z Karaibów", finalny efekt przypominałby właśnie nowe dziełko Newella.
Na początku chciałbym przeprosić wszystkich Czytelników. Nie jestem zapalonym graczem serii "Prince of Persia", w związku z czym nie poddam dogłębnej analizie różnic między ekranizacją a pierwowzorem. W grze chodziło głównie o to, żeby skakać po dachach, walczyć z zastępami czarnych charakterów, nie wpadać w pułapki, a na końcu ocalić piękną księżniczkę. W filmie dzieje się mniej więcej to samo, więc mogę naiwnie założyć, że twórcom udało się przetłumaczyć na język kina specyfikę konsolowej rozgrywki.

Reżyserem "Piasków czasu" jest Brytyjczyk, Mike Newell. Kręci on filmy od ponad czterech dekad, ale z kosztowną fantastyką zaczął być kojarzony dopiero po zrobieniu "Harry'ego Pottera". Wcześniej bliżej mu było do zabarwionego ironią subtelnego kina obyczajowego. Doświadczenia wyniesione z planu skromnych obrazów przydają  się jednak także przy superprodukcjach. Newell potrafi uszlachetniać rozdęte od efektów specjalnych widowiska, dodając do nich poczucie humoru oraz wyrazistych bohaterów. Właśnie dlatego "Książę Persji" jest nie tylko dobrą adaptacją gry, ale także przykładem pierwszorzędnego filmu przygodowego. Gdyby "Poszukiwaczy Zaginionej Arki" skrzyżować z "Piratami z Karaibów", finalny efekt przypominałby właśnie nowe dziełko Newella.

W grach z serii książę jest bezimiennym synem szacha Persji, który toczy boje z podłym wezyrem. W filmie bohater nazywa się Dastan (Gyllenhaal) i ma nieco zmodyfikowaną przez scenarzystów biografię. Na dwór władcy trafił jako dziecko wprost z ulicznego targu, gdzie stanął w obronie słabszego. Odwaga chłopca spodobała się szachowi do tego stopnia, że postanowił go usynowić. Gdy kilkanaście lat później ojciec stanie się celem skrytobójczego spisku, Dastan będzie musiał stanąć w obronie zagrożonego królestwa.

Książę jest przystojny, wysportowany i waleczny, a w dodatku, kiedy trzeba, potrafi wdać się w słowną szermierkę. Nadaje się więc idealnie do ratowania świata (bo chyba nikt nie przypuszczał, że jego misja skończy się na ocaleniu Persji?). Bohater nie może przeżywać przygód w pojedynkę, w związku z czym obdarzono go towarzystwem  pięknej Taminy (Arterton). Choć oboje kłócą się ze sobą bez opamiętania, ich konwersacje podszyte są delikatnym erotycznym dreszczykiem. Wiadomo: kto się czubi, ten się lubi.

Twórcy każą naszej parze nieustannie przed kimś uciekać, ale sensowność całej tej pogoni nie została, na szczęście, przysypana pustynnymi piaskami. Tempo filmu jest zaiste rajdowe, co nie przeszkadza Newellowi w budowaniu wiarygodnych relacji między Dastanem a Taminą, a także podkręcaniu zabawy poprzez wprowadzanie na scenę barwnych postaci drugoplanowych (przedsiębiorczy szejk Amar w wykonaniu Alfreda Moliny).

Przeciwnicy ekranizacji gier komputerowych nazywają je tandetnymi i infantylnymi wyrobami kinopodobnymi. "Książę" stanowi dowód na to, że w rękach utalentowanego reżysera wytarty chodnik może zamienić się w... perski dywan. Czas pokaże, czy Hollywoodowi uda się w przyszłości wyprodukować parę równie udanych tkanin.
1 10
Moja ocena:
8
Redaktor naczelny Filmwebu. Członek Międzynarodowej Federacji Krytyków Filmowych FIPRESCI oraz Koła Piśmiennictwa w Stowarzyszeniu Filmowców Polskich. O kinie opowiada regularnie na antenach... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Książę Persji: Piaski czasu
Na wstępie wypadałoby zaznaczy, że jestem ogromnym fanem gry "Prince of Persia" i mam już dawno wszystkie... czytaj więcej
Recenzja Książę Persji: Piaski czasu
Od pewnego czasu można zaobserwować artystyczną niemoc w Hollywood. Quentin Tarantino powiedział kiedyś,... czytaj więcej
Recenzja Książę Persji: Piaski czasu
Pomiędzy grami komputerowymi a filmami niewątpliwie istnieje most. O ile da się po nim przejść, wszystko... czytaj więcej