Recenzja filmu

Krwawa uczta (2005)
John Gulager
Balthazar Getty
Navi Rawat

Niesmaczna uczta

"Feast" może nie jest najlepszym horrorem, może nie zachwyca samą fabułą, nie można jednak odmówić twórcom dobrych chęci. Problem tylko w tym, że wszyscy wiemy co jest wybrukowane dobrymi
"Feast" może nie jest najlepszym horrorem, może nie zachwyca samą fabułą, nie można jednak odmówić twórcom dobrych chęci. Problem tylko w tym, że wszyscy wiemy co jest wybrukowane dobrymi chęciami. Intencja twórców jest oczywista. Chcieli pobawić się konwencją horroru i zrobić coś świeżego i w pewnym sensie odkrywczego. Stąd ryzykowny, aczkolwiek całkowicie udany pomysł wprowadzenia na ekranie pisemnych notek biograficznych postaci. Gdy dany bohater pojawia się po raz pierwszy na ekranie, w dolnym rogu pojawiają się podstawowe informacje związane z jego życiorysem. Pomysł nie do końca świeży, gdyż w kinie widzieliśmy to już nie raz. Absolutną nowością jest jednak określenie "rokowań na przyszłość". Autor skryptu puszcza do widza oczko. Latami przyzwyczajaliśmy się bowiem, że w horrorach pewne postacie mają z urzędu zapewnione przeżycie do ostatniej minuty seansu. Tu zasady te zostały zaburzone. Czasem więc owe rokowania nijak mają się do filmowej rzeczywistości. To dobre posunięcie, aczkolwiek niewystarczające, by całą produkcję nazwać oryginalną. Bowiem reszta seansu to już sieczka typowa dla kina grozy klasy B. Grupa osób zamknięta w knajpce walczy o przeżycie, a dowodzi im jedna silna jednostka (w tym wypadku młoda kobieta, która przybyła do lokalu wraz z najazdem obcych form życia). "Feast" nie można jednak odmówić technicznej perfekcji. Efekty specjalne stoją na wysokim poziomie, podobnie jak i solidne udźwiękowienie. Sprawdza się również nieco nerwowy montaż, który podkreśla panikę i strach w obozie ocalałych ludzi. Co za dużo, to nie zdrowo - taki wniosek sam ciśnie się na usta po zakończonym seansie. Twórcy mieli wyjątkowy problem z przeprowadzeniem akcji do końca. Finał historii jest nie tylko szalenie naciągany, lecz także bardzo chaotyczny. Na ekranie dzieje się już tak dużo, że przeciętnemu widzowi trudno będzie się w tym wszystkim odnaleźć. Ponadto sam seans mógł się zakończyć w pewnym momencie gdyby nie wybujałe ambicje by dodatkowo uatrakcyjnić krwawą sieczkę. Historia jest sztucznie przeciągana i w pewnym momencie najzwyczajniej w świecie zaczyna nużyć i męczyć. Autorzy "Feast" zapewne chcieli wzorem Wesa Cravena stworzyć przewrotny horror dla koneserów gatunku. W istocie jednak z tych starań wyszła średnio udana sieczka, która udaje coś, czym nie jest. Bo w gruncie rzeczy "Uczta" jest bardziej infantylna, niż się na pierwszy rzut oka wydaje.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Krwawa uczta
Oglądając zwiastuny i czytając opisy do filmu "Krwawa uczta", byłem prawie pewny, że w swoim rodzaju... czytaj więcej